Witajcie, drodzy moi wierni i niewierni czytelnicy,
jestem, i pisze, w ta niedziele primaaprilisowa. A propos, dzis udalo mi sie na spotkaniu informacyjnym nabrac nowych turystow na to, ze bedzie brzydka pogoda, zimny wiatr i deszcz – od jutra :) Faktycznie niektorzy z nich az sie spocili z wrazenia, tym bardziej ze czesc grupy uczestniczyla w wycieczce objazdowej w zeszlym tygodniu, i przez wiekszosc czasu lalo jak w Polsce w lipcu. Wymarzli, zmokli, wiec moim newsem dobilam ich dokumentnie :)
Za to ulga na twarzy przyjeli wyjasnienia, ze to tylko zarty – ale widac bylo faktycznie, jak im adrenalinka skoczyla…
A co u mnie? Norma, po staremu. Zycie w Maroku toczy sie powoli, czyli jak to po arabsku mowia „Szuija szuija” (napisalam to oczywiscie fonetycznie). W zeszlym tygodniu pojechalam z nieduza grupka na 2-dniowa wycieczke do Marrakeszu, w drodze powrotnej zahaczylismy tez o Essaouire, urokliwe miasteczko w portugalskim stylu, w ktorym znakomicie mi sie robilo zakupy – nie tak zepsute turystami miasto jak Agadir, i nie tak balaganiarsko marokanskie jak Marrakesz.
Natomiast wczesniej, we wtorek, przezylam cos na ksztalt piaskowej burzy, podczas wycieczki jeepami – wial bardzo silny wiatr, szczegolnie kiedy wyladowalismy nad samym oceanem – piasek po prostu bombardowal cale cialo (brakowalo pustynnych ciuchow – dluga sukmana od stop do glow z kapturem i turban przykrywajacy wlosy i twarz zalatwilyby sprawe). Ciekawe doswiadczenie – a przeciez to byla wcale nie taka silna zawieja (co maja powiedziec podroznicy na prawdziwej Saharze).
A teraz juz pogoda wrocila do normy, jest znow upalnie – do 30 stopni w dzien, wieczorem cieplutko, kilkanascie stopni. Zawitalam niedawno do hamamu i na masaz, moja skora zostala dosyc dokladnie oczyszczona, dlatego teraz najlepiej bedzie isc na plaze i opalac sie, bo skora nabierze kolorow szybciej, i beda sie one dluzej trzymaly.
Sam hamam zrobil na mnie swietne wrazenie, a zabiegi byly o niebo lepsze niz te, ktore znalam z Turcji (a przeciez chodzilam tam czesto na hamam no i turecka to specjalnosc).
Na poczatku udalam sie do hamamu, w ktorym zostalam dokladnie umyta, potem na lezaco potraktowano mnie ostra rekawica (stary, martwy i brudny naskorek schodzil az milo), nastepnie znow mnie oplukano, a potem cudo-peeling z pestek owocow arganiowych (to ta specjalnosc marokanska) – az mnie szczypala skora. Do tego paznokcie u nog i rak zostaly wyszczotkowane z uzyciem czystego oleju arganiowego.
Cala ta czesc trwala prawie godzine.
Po hamamie opatulona szlafrokiem przenioslam sie do osobnego pomieszczenia do masazu, i tam na poczatku usadzono mnie na krzeselku, nogi wlozono do miski z woda, w ktorej plywaly platki roz, a do wypicia dostalam mietowa herbatke.
Nastepnie pojawila sie masazystka ktora zrobila mi dokladny masaz stop znow z olejem arganiowym :)
A potem juz danie glowne czyli masaz calego ciala, ktory trwal dobre 1,5 godziny, od stop do czubka glowy, z masazem twarzy wlacznie. Na sam koniec jeszcze platki na oczy :)
Kiedy stamtad wyszlam, czulam sie jakbym stracila 5 kg, i w ogole – jakbym byla na wakacjach.
Czasami zycie rezydenta bywa naprawde boskie – przeciez nigdy w zyciu nie byloby mnie stac ani na przebywanie i jedzenie (a nawet czasem mieszkanie) w kilkugwiazdkowych hotelach nad cieplymi morzami, na wycieczki w egzotyczne miejsca, na zabieg w hamamie wart kilkadziesiat euro.
Jest oczywiscie druga strona medalu, problemy, sytuacje tak zwane awaryjne, no i sami ludzie – czasem bardzo trudni, do ktorych – wtedy, gdy w srodku az sie gotuje – trzeba sie zwracac spokojnie i grzecznie. Albo wspolpracownicy lokalni (tu: Marokanczycy), ktorym nigdzie sie nie spieszy, ktory na wszystko maja odpowiedz „is coming” i „no problem”. Albo przewodnicy, ktorych po prostu TRZEBA wynajac podczas wycieczki np. do Marakeszu, tak jak ten moj ostatni – awanturnik, pieniacz, slabo mowiacy po angielsku, ktory probowal przejac dowodzenie moja grupa – co nigdy, przenigdy nie powinno miec miejsca. Ba, niektorzy przewodnicy oszukuja, probujac wyciagnac kase zarowno z turystow, jak i ode mnie – wszelkimi metodami.
No, niestety napsul mi ten chlop krwi ostatnio :) Ale przynajmniej mam nauczke – nigdy wiecej go nie wynajmowac – niniejszym skreslilam jego telefon z mojej listy :)
Uff, rozgadalam sie, a przeciez mialam zmykac na plaze. Co prawda jest niedziela, wiec bedzie na niej mnostwo ludzi, glownie Marokanczykow, ktorzy tez tak jak Europejczycy maja dzien wolny. Graja w pilke, biegaja, przesiaduja, nie da sie spokojnie ani przejsc, ani posiedziec, zeby ktos nie probowal zaczepic. Podoba sie to pewnie turystkom, ktorym to poprawia humor, bo niby dlaczego nie, ale kiedy czlowiek ma ochote sie zrelaksowac, to tacy pseudo-podrywacze naprawde wzbudzaja same negatywne uczucia.
Na szczescie mam ze soba ksiazke, mam tez discmana z plytka z koncertu ktory kiedys nagrano w Essaouirze na festiwalu muzyki gnawa – Led Zeppelin wystepujacy wspolnie z marokanskimi muzykami – moze byc niezle.
ps. Nie orientuje sie ktos jak i czym mozna wrocic do Poznania z Warszawy w niedziele wielkanocna po godzinie 18.00? Bede wdzieczna za wszelkie informacje (pkp i pks niestety juz sprawdzalam).
3 komentarze
Ach aż miło się czyta to wszzystko…:) tylko pozazdrościć:) Hmmm a co do „podróży” Warszawa- Poznań to moze warto bylo by spróbować autostopem…Ja dość często tak się przemieszczam z miejsca A do B, chociaż w niedzielę wielkanocną może nawet z tym być problem…Jednak życzę szczęścia i udanego powrotu do domu. Pozdrawiam gorąco :) Beatka
czyta się Ciebie jak zwykle bardzo sympatycznie, achh, od razu wakacje przychodzą na myśl :)
Pozdrowienia serdeczne i spokojnego powrotu do Polski :)
Pociągi jeżdzą prawie cały czasu, wiec czemu nie pkp? Naprawde to jedno z lepszych rozwiazan.
Comments are closed.