Lipiec w tym roku chyba będzie miesiącem największego szaleństwa w pracy i największych zaleglosci w pisaniu bloga i dodawaniu zdjec (juz nie mowiac generalnie o pisaniu i robieniu zdjec). Nie mam czasu na nic. Jak mam wolny wieczor, to i tak wychodze z domu – przyzwyczailam sie do takiego trybu, ze praktycznie nie ma mnie w mieszkaniu, a jak jestem, to spie. Organizm wciaz na wysokich obrotach jednak prosi o zwolnienie tempa i dlatego obiecuje publicznie wszem i wobec, oraz przede wszystkim sobie samej, ze przestawie sie na turecki styl zycia. A przynajmniej, ze sprobuje – mniej stresu, mniej nerwow, mniej pospiechu, wiecej zdrowego cieszenia sie chwila.
Ostatnio wydarzylo sie kilka (kilkanascie) sytuacji w pracy, po ktorych mialam mozliwosc przedyskutowania sposobow ich rozwiazywania wedlug Polakow i wedlug Turkow (albo generalnie wedlug Europejczykow / Poludniowcow). Tak jak w niedawnej notce, kiedy pisalam o urokach pracowania w tureckim biurze. Zarowno ja, jako rezydentka, jak i moi turysci, Polacy – wszyscy jestesmy zbyt nerwowi. Wszystko chcemy miec na TERAZ I ZARAZ, natychmiast. A jak tego nie dostajemy – jestesmy jeszcze bardziej nerwowi. Ja mam to w podwojnej dawce – raz, wsciekam sie na cos osobiscie, dwa, wsciekam sie na to, ze turysci beda sie za to wsciekac :) Powoduje to nawarstwianie sie frustracji… a tymczasem Turcy mowia: yavaş yavaş, czyli powoli powoli…
Nie stresuj sie, nie dawaj sie zwariowac. Wstan 10 minut wczesniej rano po to, by zjesc sniadanie: bialy miekki chleb z maslem, bialy slony ser, oliwki, pomidory i ogorki, popij kawa. Wyciagnij sie na balkonie. I dopiero potem powoli, niespiesznie idz do pracy.
Wdech – wydech. :)
Do nastepnej notki – mam nadzieje niebawem, wciaz nie moge dojsc do ladu z komputerem, dlatego nie ma na razie zdjec. Ale beda, obiecuje…
9 komentarzy
Witaj to znowu ja;) Wytrwasz Skylar wytrwasz:) przynajmniej ja trzymam za Ciebie kciuki;) przez czytanie Twojego bloga czesciowo się z Tobą zzyłam… mam nadzieję ze się nie obraźisz ze bede Cię wspierać chociaż duchowo ;D I spójż na to z innej strony… Turcja, przepiękny kraj, czego napewno doswadczyłas… i pomyśl w koncu Turcy to też ludzie (tak mi się wydaje :P) i jakos dają sobie radę… moze to dobry sposób na chociaz częsciowe przestawienie się na styl życia tubylców… trzymam kciuki:) i jeszcze kopniak na szczęcie i powodzenia ;)
a ja za 5 dni będę w sercu Alanyi…ehhh może Cie gdzieś tam zabieganą zobaczę co??;) pozdrawiem
Turcja Turcja, jutro pakowańsko, szkoda, ze nie zdaze zobaczyc zdjec, oczywiscie pozdrawiam wkacyjnie
Poczekamy.
Wierni jak psy Czytelnicy.
:)
Wszyscy Cię tu wspierają ^^
może zarazisz się trochę tych im „YAVAŞ YAVAŞ” :) (relax take it easy.. – zaśpiewaj sobie i głowa do góry :) )o
Z tego wynika, że tą notkę też bidulko pisałaś gdzieś między pracą, a domem i jeszcze załatwiając po drodze inne sprawy.. Ale cieszę się że napisałaś. To się bardzo ceni:)
Zgodnie z tym co napisała GANGRENA, będziemy czekać wiernie.
Skylar nie mart się, dasz radę:)
Na pocieszenie powiem, ci że ja też jestem zawalona robotą i też nie mam czasu pisać bloga, albo mi się nie chce ze zmęczenia. Czekam na nowe wpisy :)
nooo, czekamy, zaglądamy… a południowcom zazdrościmy tego dystansu, luzu itp… ale powoli TO we mnie kiełkuje- przecież praca jest dla mnie, a nie ja dla niej, a co ma wisiec, nie utonie… jednak wzudza to irytację w otoczeniu…
a ja własnie wrócilam z Turcji, i nawet nie wiesz jak Ci zazdroszcze tej pracy tam ;) Chyba sama spróbuje sie tam jakos wrecic :)
ps. przeczytałam twoje trzy blogi, każdy wpis(nie mysl ze jestem jakas psychicznie chora :P ) i czekam na nastepną notke ! :)
hehe najfajniej kiedy rosyjscy transfermeni się przedstawiają: „ja wasz git”…(nie wiem jak to się pisze, ale wiadomo o co chodzi..) a wtedy kierowcy po hamulcach, bo myslą że on mówi yavas… :)
pozdrawiam
Ola:)
Comments are closed.