1. Poszłam do oddziału operatora sieci komórkowej A., żeby przepisać się z sieci T, zachowując swój stary numer. Jest to modne już od jakiegoś czasu – mnóstwo Turków zmieniło operatora po serii promocji i zabawnych kampanii reklamowych. Wypełniłam wniosek, skserowano mój ikamet (książeczkę „pobytową”) i paszport. Wręczono kartę sim. Po kilku dniach zadzwoniono, by dopytać się o imię ojca. Przeliterowałam z wysiłkiem, ignorując gorączkowe sygnały Króla Pomarańczy, żebym nie podawała żadnych danych (zdarzają się oszuści).
Po kolejnych paru dniach dostałam smsa, że z powodu niezgodności danych nie mogą przyjąć mnie w poczet swoich klientów.
Poszłam jeszcze raz do oddziału operatora sieci A., zapytując co się stało.
– Cóż – mówi wymuskany młodzieniec z telefonem w uchu – dane muszą być identyczne jak te składane u operatora T. Niech się pani do niego zgłosi i poprosi o to, aby podali (pisze na karteczce):
Imię ojca
Imię matki
Adres
Nr ikametu
Nr paszportu
Data urodzenia
– No dobrze, pytam krztusząc się ze śmiechu – ale jeśli podam te dane teraz? W końcu wiem jakie imiona mają moi rodzice i kiedy się urodziłam. Co prawda przez tych kilka lat zmieniłam adres, ale pamiętam ten stary.
– Tak, ale – tłumaczy wymuskany – oni mogli to wpisać do bazy z błędami i teraz nie możemy my wpisać Pani do naszej bazy. Występuje rozbieżność danych.
Powiem tyle: Allah Allah!
Nie znoszę bezsensownej biurokracji. Nie przenoszę się do żadnej sieci. Chociaż reklamy naprawdę mają super, i są dużo tańsi.
2. Szanowni Czytelnicy, sezon w Alanyi można uznać za otwarty. Na ulicach, jak przez całą zimę, ruch i gwar, ale od tygodnia-dwóch jeszcze większy. Sporo turystów z Niemiec, Anglików, Francuzów, Skandynawów, a ostatnio pojawili się gdzieniegdzie Rosjanie! Par mieszanych nie licząc, niektórych bardzo interesujących :)
Sensację jak zwykle budzą muśnięci słońcem lub już całkiem zaróżowieni turyści spacerujący w sandałach, koszulkach bez rękawów. A najbardziej: nastolatki z Europy w krótkich spodenkach niemalże odsłaniających pośladki. Moda modą, ale jak na to patrzę to zimno mi się robi. Ja nadal nie rozstaję się ze sweterkiem i skarpetkami, zresztą uwielbiam takie wiosenne 20 stopni.
Turcy oczekują, że sezon w tym roku będzie bardzo dobry. Nie boją się więc inwestować i remontować – wiele hoteli rozebranych do gołych ścian, restauracje, dyskoteki, sklepiki – wszystko aż wrze. Pojawiają się nowe mniej lub bardziej markowe sklepy – oh, życzyłabym sobie (i innym mieszkańcom Alanyi) by wreszcie tutejsi biznesmeni przekonali się do polityki wysokiej jakości, bo to dzięki niej mogą zaskarbić sobie wiernych turystów. A nie tylko sprzedawać z byle jakiej budy byle jaki towar, by potem zwinąć kram i rozwinąć za rok w innym miejscu. Kolejny problem to brak jakiejś spójnej myśli przestrzennej w Alanyi – rozbudowuje się coraz bardziej, blok na bloku, osiedle na osiedlu. Zieleń niknie w tempie ekspresowym. Urząd Miasta mógłby jakiegoś architekta speca od krajobrazu zatrudnić…
No ale nie marudźmy, tylko trzymajmy kciuki – w tym roku robi się naprawdę ładniej.
3. A propos 'ładniej’ i polityki wysokiej jakości, byłam w dużym szoku spacerując po uliczkach miasteczek zachodniej części Wybrzeża Morza Śródziemnego. Finike, Kaş – jakie to urocze miejscowości! Wszystko poukładane jak w pudełeczku, czysto, estetycznie, po prostu ładnie. W Kaş się po prostu zakochałam – nie dość że pełno zieleni, bliskość greckich wysp, senny klimat niewielkiego portu, to jeszcze w samej miejscowości widoczne ślady Greków (w końcu mieszkali tam do lat 20. XX wieku, widziałam kościół przerobiony na meczet). Co więcej, miasteczko wydaje się być opanowane przez koty. Występują tam one w ilościach, które mnie jako nieuleczalną kociarę po prostu zachwyciły.
Wszystkim tym, którzy myślą, że Alanya jest rajem na ziemi polecam podróż w tamte strony – tam nawet woda ma inny kolor!
(Sam Kaş może być interesujący także dla tych, którzy chcą zabawić w Turcji dłużej niż miesiąc bez kupowania ikametu, czyli wizy pobytowej wyrabianej na policji. Jesli jest zima, i prom z Alanyi na Cypr nie kursuje, najlepiej wybrać się właśnie tam – najbliżej z Antalyi i okolic, popłynąć promem za 20 euro w 2 strony na maleńką wysepkę grecką, wymoczyć nogi – i wrócić z nową wizą 30-dniową!)
Fotorelacja z tej wycieczki w formie slajdów poniżej:
9 komentarzy
fotka 88 i dalsze- faktycznie, grecko, przecudownie….
i widzę, że bugenwilla w kolorze:)ach:)…
w tym roku podejmuję próbę jej uprawy w polskich warunkach, trzymajcie kciuki.
Zaś pani Skylar życzę wszystkiego dobrego na nowy, otwierający się sezon:)
Ale spytam jeszcze: jak Tarkan po swej narkotykowej przygodzie?
W Pl z tym przenoszeniem nr telefonu jest tak samo, tzn. wszystkie dane muszą być identycznie wpisane, np ul. „Jana Telefonisty” to u drugiego operatora nie może być np ul. „Telefonisty” (bo gdzie „Jan”) :) więc się nie poddawaj, wszak telefon w TR to ważna rzecz :)
Zdjęcia super!
pozdrawiam
Ja już napisałam maila do szanownej Autorki bloga :))) Kocham tą część wybrzeża tureckiego . Jest ślicznie i bardzo romantycznie, do Kas nie dotarłam ale przez Fenike przejeżdżałam i bardzo mi się podobało.
A co do przenoszenia numeru z sieci A do sieci B, to tak samo jak w Polsce trzeba cierpliwości, a jak operator tańszy to chyba warto się pomęczyć, przecież lira turecka piechotą nie chodzi :))))))
Ale Kas jest ładne, szkoda ze ominęliśmy to miejsce jadąc z Bodrum do Antalyi:( ,Skylar – ładne zdjęcia robisz. Zaheeera
oj ja mialam te same problemy ze zmiana operatora, przed rozpoczeciem poprzedniego sezonu przenosilam numer z T. do A. i ile z tym problemow…czekalam na to blisko 2 tygodnie otrzymujac w tym czasie 4 sms z odstepem paru dni ze niestety nie udalo sie a czemu? niezbierznosc danych…to imie ojca…to nawet moje wlasne imie im nagle nie pasowalo…czasem to nie wiadomo czy sie smiac czy plakac hehehe
zdjęcia super, zreszta jak i cała reszta, ale najfajniejsze te z kotami, fajne te koty i każdy inny :)
ale mi się zrobiło ”wakacyjnie” po obejrzeniu tych wszystkich zdjęć, nic tylko rzucić pracę i zacząć kombinować przy budowie teleportera, co by móc się w te urocze miejsca przenieść szybciutko :) Powodzenia w walce z telefoniczną biurokracją i na początek sezonu :)!
Koootki..:)A myślałam,że Antalya to kocie miasto:) Będac tam zimą zachwycałam się wszędobylskimi kociakami (kłania się druga nieuleczalna kociara:D) Nie rozumiałam tylko, dlaczego turcy wołają „psik psik”, długo tłumaczyłam moim znajomym, że do kotów trzeba „kici kici”. Niestety uparci byli:) a leniwym, wylegującym się kociakom było wszystko jedno:) Pozdrawiam i czekam na nastepną notke i równie energetyzujące zdjęcia!:)
Ola G.
a o co chodzi z tymi rzeźbionymi glowami???
Comments are closed.