Tur-tur Blog: Polka w Turcji
  • Home
  • TU ZACZNIJ
    • O mnie
    • Współpraca
    • Ja w prasie, radiu i TV
    • Archiwum bloga
  • Turcja
    • Życie w Turcji
    • Praca w Turcji
    • Poradnik turysty
    • Język turecki
    • Od kuchni
    • Goście na blogu
  • Podróże
    • Turcja
    • Australia
    • Europa
    • Maroko
    • Syria
  • Sklep
  • ENGLISH
    • Blog
    • Cooperation
Popularne na blogu
Boisz się jechać do Turcji? – krótki przegląd...
1: Komunikacja miejska w Alanyi
Jak zrozumieć Turka – 10 kulturowych nieporozumień
Internet na wakacjach w Turcji – poradnik turysty
Polka w tureckiej aptece – rozmowa z Agnieszką
Co zobaczyć w Alanyi?
Co zabrać na wakacje do Turcji – jak...
4: Turecka lista zakupów
Sklepy odzieżowe w Alanyi – gdzie kupować ciuchy?
Czy Turcy nas lubią?
Tur-tur Blog: Polka w Turcji

Największy polski blog o życiu, pracy i podróżach po Turcji. Od 2005 roku!

  • Home
  • TU ZACZNIJ
    • O mnie
    • Współpraca
    • Ja w prasie, radiu i TV
    • Archiwum bloga
  • Turcja
    • Życie w Turcji
    • Praca w Turcji
    • Poradnik turysty
    • Język turecki
    • Od kuchni
    • Goście na blogu
  • Podróże
    • Turcja
    • Australia
    • Europa
    • Maroko
    • Syria
  • Sklep
  • ENGLISH
    • Blog
    • Cooperation
0
Home Praca w turystyce o tym jak wszystko czasami jest pod gorke
Praca w turystyce

o tym jak wszystko czasami jest pod gorke

by Skylar 26 maja 2011
by Skylar 26 maja 2011

Właśnie dlatego nie pisałam na blogu. Kompletnie nie miałam do tego głowy. Ostatnie kilka tygodni to nieustanne szaleństwo; ciągle coś się dzieje. Apogeum tego stanu osiągnięte zostało w minionych dniach, kiedy norma pecha na osobę została już zarówno w moim jak i Króla Pomarańczy przypadku wykorzystana zarówno za rok 2011, jak i chyba z zapasem – za 2012.
A propos, czasami zastanawiam się, jak pięknie się dobraliśmy – dwa kompletnie różne charaktery ale o takim samym stopniu przyciągania pecha. I to takiego pecha, który nie wydaje się niczym strasznym, dopóki nie pojawi się w ilościach hurtowych – w różnych sprawach, w różnym stopniu, i do tego osobno związany ze mną a osobno z Królem. Razem powstaje z tego mieszanka wybuchowa i wielkie zamieszanie.
Oczywiście w ostatecznym rozrachunku okazuje się zazwyczaj, że nasz pech to bardziej takie „szczęście w nieszczęściu”, że mogło być gorzej, że wszystko dobrze się skończyło. Ale co się nastresujemy, to nasze.

Biorąc powyższe pod uwagę nasz pomysł aby razem prowadzić firmę okazał się doprawdy karkołomny – wciąż coś nam się przytrafia :)

Dzisiaj więc nie będzie zbyt konkretnej notki. Muszę odpocząć. Od czego? Bynajmniej nie tylko od pracy. W ciągu ostatniego tygodnia mało spałam, jadłam w sposób nieregularny, wykorzystałam wszystkie minuty we wszystkich trzech telefonach (dwóch tureckich i polskim), wciąż dostarczałam gdzieś jakieś dokumenty, i wciąż jakiegoś brakowało. Konkurencja próbowała opanować stronę naszego biura, zgłaszając ją jako „oszusta” i „wyłudzacza”, a wcześniej szkalując na forum internetowym. Parę razy przekręciłam przez nieuwagę i stres dane turystów których wysyłałam na wycieczki, więc albo czekali za wcześnie, albo za późno, a ja nie rozumiałam, jak to się stało.
Raz prawie spóźniłam się w środku nocy na samolot, bo – żeby było tego mało – ostatnio odwiedziłam w celach pilnych Ojczyznę naszą kochaną. Tego samego wieczora świętowaliśmy z Królem zdobycie przez Fenerbahce mistrzostwa Turcji w rozgrywkach, więc w głowie jeszcze wirowało z emocji i od triumfalnych parad samochodowych z flagą klubu po całym mieście. Kto by wtedy myślał o sprawdzeniu z jakiego terminalu odlatuje samolot, pewnie „z tego co zawsze”…
Leciałam do Berlina. Z Berlina przedostałam się do Poznania pociągiem, choć to również nie było proste – akurat tego dnia uszkodzone zostały tory (?) i trzeba było przejechać z głównego dworca na inny kilkoma kolejkami podmiejskimi. Na szczęście takich pasażerów było więcej: para Włochów, Ormianka, kilkoro Amerykanów, Brytyjczycy, Niemcy, jeden Turek – i grupka Polaków. Wszyscy zaliczaliśmy „tour” po Berlinie i ostatecznie wylądowaliśmy w upragnionym pociągu do Warszawy przez Poznań. Wysiadając z pociągu w Poznaniu ledwo 20 minut po planowanym przyjeździe, podekscytowana faktem, że znów jestem W DOMU, że jest tak ciepło, zielono i cudownie, zgubiłam moją ukochaną apaszkę :)
Zrobiwszy przyjazdem szaloną niespodziankę mojej Mamie, następnego dnia wstałam o 5 rano i odwiedziłam z kolei Warszawę. Zdobyłam w ten sposób już siódmą w mojej kolekcji wizę pracowniczą z Ambasady Tureckiej. Aby nie było tak łatwo, po drodze znów coś zgubiłam – tym razem zdjęcie legitymacyjne, które jest niezbędne do wyrobienia wizy. Biegałam więc po okolicach Dworca i Metra szukając czynnego zakładu foto i dałam się uwiecznić wymięta i niewyspana (pani wspaniałomyślnie przeprowadziła retusz).
Tego samego wieczora będąc z powrotem w Poznaniu dowiedziałam się, że jakaś wulkaniczna chmura znów krąży nad Europą, ale woląc się na zapas nie martwić poszłam się pobawić z przyjaciółmi. O drugiej w nocy po powrocie do domu rezerwowałam przez internet bilet lotniczy, bo okazało się jednak, że samoloty latają. Następnego dnia wciąż zaspana i potargana robiłam pospieszne zakupy (chleb razowy i orkiszowy, biały ser, normalne spodnie, o co nie było łatwo, wszystkie sprzedają teraz w fasonie do jazdy konnej, co kiedy ma się biodra 30-letniej kobiety, nie wygląda dobrze; ale przecież ubrania szyje się dla chudych 15-latek).
Pociąg do Berlina tym razem bez przesiadek – i wylot do Antalyi punktualnie co do minuty.

Znów jestem w Alanyi, siedzę sobie w biurze i mam wrażenie że ostatnie 3 dni to był jakiś sen… Ta piękna choć niedoskonała Polska z tymi kochanymi specyficznymi ludźmi i pięknymi krajobrazami… Sen… tym bardziej, że kiedy śpię śnią mi się problemy z którymi się teraz użeram w wersji „negatywnej”, co wydatnie pomaga mi wcześnie wstawać.

Podejrzewam, że do soboty dojdę jako tako do siebie. Muszę zrobić coś z włosami, wyprać ciuchy, ogarnąć dom i może coś upiec (widok pustej lodówki nie daje mi spokoju). Przydałoby się też parę godzin snu. Nie mówiąc już o próbie ogarnięcia biura, w którym codziennie toczę walkę o przetrwanie z dwoma mężczyznami – zostawiającymi wszystko gdzie popadnie a potem w panice próbującymi to odnaleźć.
Kiedy więc dojdę już do siebie… wtedy strzeżcie się łamane na „stay tuned”. Napiszę taką notkę, że ho ho.

Jak to mówią, insallah.

AlanyaPolskapraca w turystyceTurcjawiza
0
FacebookTwitterEmail
Skylar

Jestem Poznanianką, z wykształcenia kulturoznawcą. Chciałam mieszkać na Riwierze Francuskiej, zamieszkałam na Riwierze Tureckiej - w Alanyi. Bałam się mikrofonu - zostałam pilotką wycieczek. A blog, który 15 lat temu miał być tylko pamiętnikiem, stał się największą polską stroną o Turcji. Mam dwóch polsko-tureckich synków, bloguję, instagramuję, prowadzę kanał Youtube. Obalam mity o Turcji i ułatwiam wakacje w tym kraju! Zapraszam do lektury i obserwowania!

Przeczytaj także

Jak szukać pracy w turystyce, by jej nie...

Alanya news: Zamknięcie i podsumowanie tureckiego sezonu lato...

O tym jak odbyć staż pracowniczy i o...

O pracy w niedzielę, piątku i hummusie w...

Praca pilota wycieczek i rezydenta – czego się...

Prawie koniec

12 komentarzy

Anonymous 26 maja 2011 - 16:56

Cóż doradzić… chyba tylko banalne: głowa do góry, Polka potrafi! 3mam kciuki:)
A propos… a nie można w biurze zatrudnić 1-ej zorganizowanej pani, zamiast 2-óch roztargnionych panów;)? [enka]

skylar 26 maja 2011 - 17:29

hehe, roztargnieni panowie to niemal rodzina :) wiec wyboru nie ma… ale kiedys moze zatrudnimy ogarnieta pania, najlepiej z Polski, chociaz nie jest to temat prosty (pozwolenie na prace) :))

dzieki i pozdrowka

Anonymous 26 maja 2011 - 22:08

hmmm, hmmm…
Gdzie są listy, które miałem wysłać?
aa, mogą poczekać. Jutro piątek, więc doleko nie „polecą”, a po weekendzie na pewno ktoś je znajdzie :P

Prawie jak u nas Sky, tylko klimat lepszy :D

Prezentuj nos godnie i powodzenia :>

Marlena 26 maja 2011 - 23:22

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło:)zawsze są jakieś plusy-te dodatnie i te ujemne;)powodzenia
pozdrowienia Marlena
ps.już prawie całe archiwum przeczytałam i jestem wciągnieta na maxa…

Anonymous 27 maja 2011 - 09:38

To ja jestem chętna:):):)
Bardzo zorganizowana Polka:)
Miłego dnia
Ania

BuuuGi 27 maja 2011 - 11:59

Dobrze, że jesteś tak zaradną kobieciną na obczyźnie.
Bardzo przyjemnie się czyta 'Ciebie’ ;)
Pozdrawiam i trzymam kciuki za udany odpoczynek, a już na pewno zasłużony.

Anonymous 28 maja 2011 - 16:27

Witam, wpadłem na ten Blog przez przypadek. Udając się na tygodniowe wakacje w okolice Side, na początku Czerwca, przeszukuję internet by doszukać się informacji. Niestety najmniej można się dowiedzieć jaką odzież nalezy zabrać np. na wieczorne spacery czy zimno jest czy ciepło.
Jeśli w najbliższym czasie wcisneła byś w Bloga info o tym bylibyśmy wdzięczni.
Ps.My jesteśmy z Poznania kibicujemy Kolejorzowi. -)))
Pozdr.Mirek

skylar 28 maja 2011 - 17:07

Mirek, pozdrawiam Poznań :)
Aktualnie pogoda jest bardzo dobra, ale wieczory wymagają lekkiego sweterka czy cienkiej bluzy. W czerwcu będzie jeszcze cieplej.
Pozdrawiam!

Anonymous 28 maja 2011 - 17:23

Błyskawica -))) Dziękuję za odpowiedź, wylot za 8 dni, do tego czasu, aż tak się nie ociepli, dlatego Twa odpowiedź jest bardzo pomocna.Zyczę powodzenia w biznesie, w nim zawsze jest lekko pod górkę.-)))
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Mirek.

Anonymous 28 maja 2011 - 20:24

Nooo…jeśli nie Tobie, to komu małoby się udać? :) Wszystko sie wyprostuje zobaczysz i nie mów pod nosem „taaa łatwo ci mówić” bo wcale mi niełatwo- od 3 tygodni mam remont łazienki który (wnioskując po tempie robót skończy sie około Bożego Narodzenia)
a więc trzymajmy się i nie dajmy handrze(chandrze??)

Gastria 29 maja 2011 - 19:42

A może potrzebujesz zorganizowaną polkę z Cypru? :P w końcu jakby nie patrzeć mamy do siebie „rzut beretem” :P Nie no powaga, jakby coś to służę pomocą, serio.

Ta notka przypominała mi nasz pobyt przed ślubem..tez tyle było załatwiania, jeżdżenia po ambasadach, po urzędach, w sumie ten przyjazd też dla mnie był jakby sen…w tempie ekspresowym było wszystko, bo szacowny narzeczony miał tylko 10 dni urlopu więc mega szybko trzeba było załatwiać wszystko w 5 dni, bo wcześniej 5 spędziliśmy na zwiedzaniu Stambułu…

Zaneta 29 maja 2011 - 21:33

Witam, w sierpniu powracam po 6 latach na wakacje do Turcji i już się nie mogę doczekać :) Oczywiście fakultety z Twojego biura :) Pozdrawiam. Żaneta

Comments are closed.

O mnie

Poznańska pyra. Kulturoznawca z wykształcenia. 17 lat temu trafiłam do sezonowej pracy w Alanyi. Spodobało mi się i zostałam pilotką wycieczek i rezydentką. A potem... zamieszkałam na stałe. Z mężem stworzyliśmy najlepsze polskie biuro podróży Alanyaonline.pl Mamy dwóch synów. A ten blog, który w 2005 roku miał być tylko pamiętnikiem, stał się największą polską stroną o Turcji. Zapraszam też na Instagram i Youtube!

Sklep

  • Nieruchomości w Alanyi - wycieczka szyta na miarę 0,00 zł
  • Turcja. Półprzewodnik obyczajowy "Turcja. Półprzewodnik obyczajowy"
    Oceniono 5.00 na 5
    29,99 zł – 39,99 zł
  • Usługa przewodnicka - Stambuł alternatywny
    Oceniono 5.00 na 5
    750,00 zł

Tematy wpisów

Alanya alfabet Antalya Australia blog emigracja facet Turek Hiszpania jedzenie język turecki książki kulinaria Malta Maroko muzyka obyczaje orhan podróżowanie pogoda Polska poradnik poradnik turysty porady praca rezydenta praca w Turcji praca w turystyce przepisy Ramazan sport społeczeństwo Stambuł Stereotypy sława Turcja turystyka vlog wakacje Wschodnia Turcja wspomnienia wydarzenia wywiad wywiady związki święta życie w Turcji

Śledź mnie na FB

Facebook

Znajdziesz mnie też:

Facebook Instagram Linkedin Youtube Email

Kategorie wpisów

Cookies: Ta strona używa ciasteczek. Jeśli pozostaniesz na tej stronie, akceptujesz ich używanie. Polityka ciasteczek

mój Instagram

No any image found. Please check it again or try with another instagram account.
  • Facebook
  • Instagram
  • Linkedin
  • Youtube
  • Email

@2019 - TUR-TUR Agata Bromberek Wszelkie prawa zastrzeżone. Jeśli chcesz wykorzystać teksty lub zdjęcia, nawiązać współpracę, zapraszam do kontaktu. Szablon PenciDesign


Back To Top