Wreszcie się zepsuła pogoda! Odkąd przyjechałam do Alanyi z zimnej Polski codziennie budziłam się zszokowana – jak to możliwe, że tu jest tak ciepło. I to tak uparcie dzień w dzień. Choćby człowiek chciał narzekać, to naprawdę nie ma na co. Lazurowe niebo, piękne słońce, lekkie białe obłoczki, przy już pustym basenie na osiedlu wylegujące się na leżakach Skandynawki. Nad morzem plażowicze na leżakach (tak! tak!) Wieczorem wystarczyło narzucić na siebie kurtkę czy sweter. W ciągu dnia zachłystywałam się świeżym powietrzem jeżdżąc na rowerze w samym t-shircie. Jestem tu już kolejną zimę z rzędu ale wciąż jest we mnie to samo zaskoczenie, pewnie dlatego uparcie piszę o tym na blogu :)
Wszystko jednak co dobre musi się kiedyś skończyć. Najpierw zaczęło jednego dnia powiewać od morza bardzo ciepłym ale mocnym powietrzem. 'Lodos’ bez wątpienia – rodzaj wiatru, wiejącego w tych stronach w okresie jesienno zimowym. Zaraz za lodosem przyszło złowróżbne pomrukiwanie. A potem się zaczęło: burza, sztorm, wichura, ulewa – wszystko najpierw osobno, a potem razem. To takie burze, przy których polskie załamanie pogody wygląda jak taka wprawka dla początkujących.
Tutaj zimowo-jesienna burza zawsze wyrywa ze snu: wichura jest tak mocna, że lata wszystko, czego zawczasu nie zdążyliście usunąć/przywiązać/przymocować na balkonie. Między zamkniętymi framugami okien wiatr próbuje się przecisnąć wydając piskliwy dźwięk. I do tego grzmoty, które wydawałoby się, rozrywają niebo gdzieś bezpośrednio nad naszymi głowami.
Zawsze wydaje mi się, że tego typu pogoda jest nietypowa i nienormalna, nie potrafię spać w nocy, a potem okazuje się, że następnie załamanie pogody wygląda dokładnie tak samo – jednym słowem jak Armaggedon :)
Są w tym wszystkim jasne strony – najgorsza pogoda z wszelkimi dźwiękowo-wizualnymi atrakcjami jest zazwyczaj po zapadnięciu zmroku. Rano wszystko uspokaja się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Po opadach powietrze robi się czyste, niebo niebieskie, słońce świeci jak szalone, tylko od strony morza dochodzi po-sztormowy szum. Po kontrolnym spacerze na plażę okazuje się, że woda zalała niemal całą jej szerokość wyrzucając przy okazji rozmaite ciekawostki :)
Po paru dniach jest już spokojniej. W ciągu dnia nie jest już tak ciepło, za to w nocy pomrukiwania już bardziej z daleka – można spać. W ten sposób wiemy już, że zaczęła się zima. Choć najlepiej będzie, kiedy w górach spadnie śnieg! Powietrze jest wtedy ostre jak żyletka, słońce świeci, ale można już zmarznąć – co skwapliwie wykorzystują miejscowi zakładając najmocniejsze w danym sezonie czapy, szale/apaszki, buty-futrzaki i inne cuda.
Tak, nie mogłam sobie odpuścić – musiałam jak co roku napisać notkę o pogodzie…
Potem nie będzie pewnie okazji, bo Święta i Nowy Rok – tradycyjnie spędzę w Polsce. Pojutrze za to, też już tradycyjnie, odbędzie się w Alanyi Bożonarodzeniowy Kiermasz. Obcokrajowcy mieszkający w Alanyi (w tym nasze polskie Stowarzyszenie) na swoich straganach zaproponują odwiedzającym (liczonym już tysiącami) – gwiazdkowe gadżety, pierniki, ciasteczka, kiełbachy grillowane i – oczywiście – grzańca! Co warto zaznaczyć, dochód ze sprzedaży jest przekazywany na cel charytatywny. Ten grzaniec w zeszłym roku, sprzedawany w wersji alkoholowej, rozszedł się w tempie ekspresowym. Bezalkoholowa wersja została do samego końca :)
6 komentarzy
Już dawno słyszałam od teściowej, że „kysz geldi”. Ale to było jakiś miesiąc temu. ;)
Tak, to ja też słyszę od października że zima i zima. Wystarczy żeby przestało być 30 stopni to Turcy od razu popadają w zimowy nastrój :) Ale dla mnie tak na serio to dopiero teraz, jak już w basenach woda spuszczona :))
W Eskisehir zimniej niż w Polsce. W marcu był tu śnieg, kiedy w Polsce już było widać wiosnę ;)
Zdjęcia jak z plaży na wysokości Emir Fosse :)
W rzeczy samej :)
Aż tak źle z tymi wiatrami ? Nie wiedziałam szczerze :)
Zawitałam tu przypadkiem, ale coś czuję, że będę odwiedzać bloga. A wpis bardzo ciekawy :)
Comments are closed.