Długo nie pisałam, bo miałam taki okres, że ledwo wiedziałam jak się nazywam. W dużym skrócie wyglądało to tak:
– Wraz z dwoma panami Turkami (w tym K.P.) polecieliśmy do Polski na targi turystyczne do Katowic. W związku z tym pracy było mnóstwo, zajęć sporo, a odwiedzających na targach jeszcze więcej. Kryzysu ni widu, ni słychu.
– W międzyczasie nastąpiło włamanie wirusowe (kto? jak? tego nie wiem) na wszystkie strony internetowe, którymi zarządzam, m.in. mojego biura i tego kochanego bloga. Ogarnięcie tego co prawda pozostawiłam przyjacielowi z Poznania, któremu za pomoc już wieloletnią w tematach sieciowych i za cierpliwość do mnie należy się złoty medal, ale mimo wszystko najadłam się trochę strachu. Ponoć nadal wiszę na „czarnej liście” Google i pewnie nieco upłynie czasu, zanim sytuacja się unormuje.
– Wracając z targów, z racji, że zmotoryzowani, zahaczyliśmy o Kraków i Łódź… niestety pogoda nas skutecznie stamtąd szybko wykurzyła, zresztą sami wiecie o co chodzi, nie muszę więcej mówić ;) Przyznam się tu na marginesie, że ogromną frajdę sprawia mi takie zimno-zimno, zdecydowanie większą niż gorąc i upały. Chyba zły kraj wybrałam do życia ;)
– Tak, K.P. nadal jest wielkim fanem Polski i tu nic się nie zmieniło, jedyne co mu się nie podoba to wysokie opłaty za autostrady (to pewnie nie podoba się nikomu). Z kolei drugi Turek ma wrażenia dużo bardziej mieszane. W kontekście dużej dyskusji, która tu kiedyś się rozpętała, dotyczącej wrażeń Turków odnośnie Polski, powiem Wam tak: nie jest tajemnicą, i mogłam się o tym teraz przekonać, że kluczowa podczas odwiedzin w nowym kraju jest taka gotowość do próbowania i przeżywania nowych rzeczy, oraz zdolność do adaptacji. Nie każdy ją posiada, co widać wszędzie – wystarczy obrócić głowę. Kiedy jedziecie do innego kraju, macie dwie opcje: albo znajdujecie wśród tego co tam jest rzeczy, które Wam się podobają i oswajacie je, albo szukacie odpowiedników tego, co macie „w domu”. Druga wersja z góry skazana jest na niepowodzenie i często może się kończyć rozczarowaniem. Niemal anegdotyczna jest tęsknota za schabowym polskich turystów w hotelach all inclusive w Alanyi, kiedy stoły uginają się od potraw. Ale nie ma schabowego i dobrej wędlinki, więc: jest źle. Podobnie anegdotyczne jest poszukiwanie wszystkiego co „tureckie” za granicą i porównywanie do tego co „w domu” przez Turków. Podróżując teraz po Polsce miałam do czynienia z oboma podejściami do życia. Jedna osoba czerpała garściami i szukała swoich miejsc, smaków, kolorów i stylów. Druga mało jadła, mało piła, i tęskniła za domem :) Upewniłam się też, że ja sama też mam dość dużą skłonność do adaptacji. Owszem, przywiązywanie się do „starych kątów” i ludzi to inna sprawa, ciężko się od tego uwolnić. Inna rzecz, to zdolność do wybierania z tego, co proponuje nowy „obcy” świat tego, co nam odpowiada. Wystarczy znaleźć kilka rzeczy, które naprawdę nam pasują i czerpać z tego frajdę. Wtedy możemy mieszkać tak naprawdę w każdym kraju świata.
To dlatego, podkreślę to bardzo wyraźnie, bo wiele osób mnie o to pyta – w Polsce nie je się kebabów. Je się inne pyszne polskie i europejskie rzeczy, których jest cały ogrom. Pamiętajcie! Kebaby są najlepsze w Turcji. Podobnie jak turecki cay i raki. I nie ma dyskusji :)
– Jako że chłopacy zostali dzisiaj spakowani i wysłani z powrotem do pracy do Turcji, mam teraz w Poznaniu trochę czasu na „odpoczynek” przed sezonem i uporządkowanie myśli, czynów i rzeczy. Spodziewajcie się więc, że pomyszkuję trochę na blogu oraz w komputerze i uraczę Was jakimiś tekstami, ale nie od razu :)
– Na koniec chciałam podziękować tym, którzy śledzą moją stronkę „fanowską” na Facebooku i przybiegli na targi w odwiedziny. Ludzie, gdyby nie Wy…! Nie znającym przypominam; rzecz pożyteczna, bo czasami łatwiej jest mi dodać dwa zdania na tak zwanym fejsie, niż pisać nową notkę na blogu. Szczególnie jeśli chodzi o propozycje spotkań tur-turowych, na które zawsze jestem otwarta, oby z wyprzedzeniem :)
https://www.facebook.com/turturblog
Aloha, do następnego !
/a na zdjęciu górnym jak i dolnym bliskie spotkanie, które przeżyliśmy przejeżdżając przez pewną wieś w okolicach Poznania. I jak tu nie kochać Polski? :) /
5 komentarzy
Każdy ma swoje zdanie na różne kwestie :) Nie każdemu Polska musi się podobać i ja to rozumiem. Mnie natomiast Turcja bardzo przypadła do gustu i brak schabowego, w ogóle mi nie przeszkadzał – co więcej, jadłam tam więcej niż w Polsce! Ale fakt, spotkałam się z taką opinią wśród napotkanych Polaków.
Jeszcze raz dziękuję za miłą rozmowę, smaczną herbatę i ponowne zaproszenie do Turcji! A Hakan, bo myślę, że o Niego chodzi, być może jeszcze odkryje, że w Polsce też jest fajnie!
Pozdrawiam i życzę miłego odpoczynku w Poznaniu!
To nie tak – jemu się ogólnie podobało, ale widać było, że pewne rzeczy bardzo mu przeszkadzają i dłuższy pobyt sprawiałby mu po prostu prawdziwy problem.
Dzięki, pozdrawiam również! ;)
Co do kebabów, to polecić można jeszcze te w Niemczech. Albo inne tureckie specjały jak kumpir – warto spróbować również poza Turcją. Ale za kebaem w Polsce też nie przepadam… Pozdrawiam – Monika (szkoda, że w Łodzi nie byłaś dłużej)
Ja znam dobrego Kebaba w Katowicach ;) Oczywiście do tego tureckiego troszkę mu brakuje, ale lubię tam chodzić ;) no i jest robiony przez Turków :)
Mala ciekawostka odnosnie kebabow – znam Turka, bardzo wybrednego smakosza, ktory natychmiast po przyjezdzie do Polski biegnie do najblizszego kebabu. Wszystkim znajomym w Stambule opowiada, ze najlepszy döner tylko w Polsce – jest dwa razy wiecej miesa, rozne warzywa i pyszne sosy:)
Comments are closed.