Jakoś tak musi być że co roku z początkiem zimy, człowiek więcej czasu spędza w domu, codziennie jedząc posiłki o tych samych porach i wręcz z radością wita w swoim życiu dodatkowy „heyecan” (czyli tak zwaną „akcję”, dosłownie podniecenie). I jakoś tak musi być, że mając na uwadze wspomniany „heyecan”, robi się rzeczy których normalnie nie zwykło się robić.
W moim przypadku jest to oglądanie telewizji.
Zazwyczaj nie oglądam ani żadnych seriali, nie oglądałam też w Polsce (poza paroma ulubionymi, typu „Przyjaciele” albo „Drużyna A” :)), nie mam nawyku śledzenia wiadomości, talk show czy teleturniei. Dla mnie telewizja kończy się na przyjemności oglądania spotów reklamowych, które jak wiecie bardzo lubię śledzić, oraz co jakiś czas – na dobrym filmie.
Co roku więc jestem zaskoczona, że – nie wiedzieć kiedy – znów „wkręciłam się” w kolejny turecki serial! Zapomnijcie o 'Ellen’ i 'Marcie Stuart’, które oglądam zamiast słuchania radia – dla dźwięku w tle i aby podciągnąć mój sturczony angielski. Turecki serial?? Znowu?
Oczywiście zaskoczenie niczemu nie szkodzi, w pogoni za „heyecanem” wciągam się w oglądanie nawet mimo mojego niezrozumienia tureckiej poetyki kręcenia filmów.
Teraz padło na serial kryminalny. Wcześniejsze były bardziej romansowe, kiedy spojrzę wstecz widzę, że zawsze moje ulubione seriale nie dzieją się współcześnie. Pewnie dlatego, że podoba mi się scenografia, kostumy – odtworzone dość dokładnie, z dbałością o detale. Lubię grę aktorów tureckich (taaaa, już się przyzwyczaiłam), to, że mogę wyłapywać rozmaite akcenty. Zawsze mam tą wymówkę, że oglądanie seriali pomaga mi ćwiczyć język. No i jest jeszcze muzyka, stara dobra muzyka turecka ;)
Ale już przechodzę do tematu. Pewnie zwlekam tak długo, bo dzisiaj oglądałam zaległy 29. ty odcinek pierwszego sezonu (czyli najświeższy możliwy) i jeszcze nie mogę się uspokoić. Ręce mi się trzęsą i głos drży. Rzęs dzisiaj nie malowałam i dobrze – chyba przeczuwałam co się święci. Dobrze, bo film oglądałam w biurze (z okazji Święta Pracy chyba), i nie można by było tak do ludzi rozmazaną wyskakiwać.
Rzecz nazywa się „Karadayı” czyli jakby to prosto przetłumaczyć „Czarny Wuj”. Ale, jak to w tureckim filmie, nie będzie tak prosto. Kara, czyli po turecku czarny, to także nazwisko głównego bohatera. Zresztą nosi się na czarno, więc z nikim innym nie można go pomylić. Gra go uznawany za jednego z lepszych telewizyjnych aktorów Kenan İmirzalıoğlu, bohater bardzo popularnego serialu „Ezel” (który też oglądałam). Wspomniany serial zresztą reżyseruje ta sama osoba, można wiec znaleźć dużo podobieństw. Zakręcona intryga, wyraziste i nieszablonowe postaci, dobre, posplątywane wątki miłosne, no i muzyka!
Poniżej Karadayi wychodzący z domu. Przyznacie, że charyzma aż promieniuje z ekranu.
Źródło: http://www.resim4.com
Teraz pora przejść do intrygi, czyli tego, co wciągnęło nas najbardziej. Są lata 70., rzecz dzieje się w Stambule. W gmachu stambulskiego sądu we własnym gabinecie został zastrzelony jeden z bardziej znanych i cenionych sędziów. Nie ma świadków, nie ma poszlak, nawet sekretarka sędziego nic nie widziała. Jedynym podejrzanym jest Nazif Kara, starszy pan, który przyszedł do sędziego w innej sprawie i zastał go zakrwawionego w fotelu. Nazif Kara zostaje aresztowany i rozpoczynają się przygotowania do rozprawy, grozi mu stryczek. Synem pana Nazifa jest nasz główny charyzmatyczny bohater, czyli Mahir Kara, przez siostrzeńca zwany 'Karadayi”. Wraz z Nazifem prowadzą zakład szewski, ale Mahir jako wyjątkowo bystry szewc (oczywiście!) wraz z adwokatem ojca knują misterny plan. Zdobywają fałszywe dokumenty i wprowadzają Mahira do gmachu sądu jako stażystę, który ma młodej i pięknej pani sędzinie pomagać przy tej właśnie sprawie. Celem jest dotarcie do takich informacji, które mogłyby uratować niewinnego przecież ojca. Jak się domyślacie Feride, czyli sędzina, i Mahir, który występuje pod fałszywym imieniem Salih, zakochują się w sobie szaleńczą (!) miłością…. no i zaczynają się problemy.
Piękna jak jelonek, dobra i nieco naiwna sędzina Feride.
Źródło: www.turkishdrama.com
Serial dzieje się niemalże w czasie realnym. Pokazuje 30 dni, które zostają do rozprawy. Wyłaniają się rzeczy i tajemnice, które ukazują drugie dno całej historii. To co wciąga, to także poboczne historie: na przykład członków rodziny Mahira (każdemu „coś” się przydarza, na przykład młodsza siostra, uczennica, zakochuje się w policjancie, który prowadzi przesłuchania w sprawie, z kolei brat jest chyba zazdrosny o pozycję Mahira i wciąż chce wszystkich bić, szwagier przepija własny lokal w karty, a była narzeczona próbuje odbić Mahira ). Dodatkowo sama główna intryga nabiera dodatkowych smaczków. Okazuje się, że ojciec Mahira zostaje wrobiony w morderstwo, ponieważ „ktoś” w sądzie ma układy z mafią, którą zwalczał zamordowany sędzia… Mówiąc krótko serial miesza się i miesza, sprawa się pogłębia, a my z wypiekami na twarzy obserwujemy romans głównych bohaterów i narastającą spiralę kłamstw i niedopowiedzeń. Mam wrażenie że o kłamstwach też jest (poza miłością, a jakże) ten film. O tym, że ojciec jest w więzieniu, nie wie młodszy brat Karadayi, który był w wojsku. O tym, że Mahir pod innym nazwiskiem pracuje teraz jako stażysta w sądzie nie wie najbliższa rodzina. Mogłabym wymieniać sporo, ale a nuż ktoś przełamie się i film będzie oglądać ;) – najważniejsza tajemnica jest oczywista: Feride nie wie, że jej ukochany jest synem oskarżonego o morderstwo, który wciąż nie pojawia się na rozprawach!
W zeszłotygodniowym odcinku jednak wszystko wyszło na jaw. Mahir wystartował do Feride z pierścionkiem, najpierw opowiadając całą prawdę. Oczywiście Feride jest teraz przekonana, że Mahir grał jej uczuciami aby wpłynąć na wynik rozprawy i ma złamane serca… Stopień zaangażowania w film (mojego i K.P.) i dodatkowo po jednym piwie spowodowały, że oglądaliśmy ten odcinek w niesamowitym napięciu, co może poświadczyć Mor Cadı, która akurat gościła u nas dni kilka i zapewne doznała szoku.
W najnowszym odcinku dalsze intrygi zaczynają się rozpętlać – mniemam, że serial dobiega końca, skoro bohater został postrzelony w okolice serca (nie wiem jak Wam to powiedzieć, ale lot naboju z pistoletu leciał do serca Mahira chyba z pięć minut).
Stan rannego najprawdopodobnie jest ciężki, ale o tym przekonam się dopiero w następny poniedziałek. Przyznam szczerze, że nie wiem jak to zniosę.
Oczywiście dlaczego o tym wszystkim piszę. Taki serial dla mnie jako spragnionej detali obyczajowych yabancı, jest niesamowitą lekcją. Możecie się śmiać, że to przecież fikcja. Zgadza się, jednak nic nie zmienia faktu, że pokazana tam obyczajówka, nawet jeśli przejaskrawiona, to kawałek Turcji, nawet jeśli jest przemielona przez pełnych wyobraźni scenarzystów. Mamy więc polityczne tło lat 70., bezpodstawne aresztowania i wyroki śmierci, skorumpowany system sądowniczy, oglądamy styl tureckiej mafii powiązanej z medialnym królem czy adwokatem z sądu. Mamy wreszcie mezalians, czyli panią sędzinę z dobrego nowoczesnego domu i prostego tradycyjnego szewca ze stambulskiej mahalle (dzielnicy). Widzę, że Turcy takie mezalianse strasznie lubią oglądać. A nas sam koniec mamy rodzinne relacje, czyli coś, co według mnie, w wielu tureckich rodzinach nadal obowiązuje: pozycja najstarszego brata, czyli „abi”, który ma swoje sprawy, nikomu z niczego nie musi się tłumaczyć. Którego działań nikt nie podważa, bo w końcu „abi”. Który robi za ojca, jeśli ojca nie ma.
Oj, rozpisałam się, rozpisałam. Ale przyznajcie sami – jesli tylko lubicie dobre kryminały – to ten serial jest naprawdę do obejrzenia. W internecie są nawet do ściągnięcia napisy po angielsku. Sprawdziłam zresztą pisząc tą notkę, że film zdobył krajowe nagrody telewizyjne. Gra niektórych aktorów to prawdziwy majstersztyk, cokolwiek byście nie mówili o przydługich i powolnych ujęciach i przegadanych łzawych scenach, jak to w prawdziwym filmie z basenu Morza Śródziemnego. Na szczęście te komiczne sceny są równie dobre.
Cóż, pora zakończyć ten przydługi wpis. Mam nadzieję, że daliście radę ;) Szykowałam się do niego od stycznia, kiedy to spędziłam (w Polsce) pół nocy oglądając zaległe odcinki, wzruszając się, bo właśnie wtedy Mahir i Feride chodzili na pierwsze randki. Teraz notka napisana, mogę wreszcie spać spokojnie ze świadomością, że przekazałam polskim czytelnikom informacje o tym serialu. Moja misja spełniona. Czołem ;)
13 komentarzy
Przypomniałaś mi tym wpisem sytuację jak pracowałam w Turcji miałyśmy z koleżanką w czasie przerw w pracy możliwość przebywania w tzw. Happylandzie – miejscu gier i zabaw hotelowych. Wtedy to moja koleżanka wkręciła się strasznie w jeden turecki serial. Oczywiście rozumiała tylko pojedyncze słowa czy zdania, które zdążyłyśmy już załapać w Turcji – typu: seni seviyorum, evet, yok..itd hehehe…Oglądała ten serial sugerując się głownie tym co się dzieje na ekranie. Mnie strasznie ujmowało to jacy Ci wszyscy aktorzy są piękni…szczególnie tureckie aktorki – istne sarenki – jak to napisałaś ;)
Oj sarenki są naprawdę. Faceci nie bardzo mi się podobają, wszyscy włochaci i czarni, ale kobiety – łał :)
ach no właśnie włochaci i czarni, czyli to co lubię :) Ale odpadam w przedbiegach z Turczynkami- sarenkami!
Mnie tutaj tylko raz wciągnął serial i się tłumaczyłam, że to dla poćwiczenia języka. :)
Tylko czemu te seriale s takie długie?!
Też nie wiem czemu są takie długie… ale w sumie dobrze jak takie są, robi się z tego wydarzenie tygodnia ;))
Mor Cadı potwierdza, że charyzma aż biła z ekranu… ;)
(no i jak się nazywa ten przepiękny młodszy brat?!)
http://www.karadayi.biz/etiket/ulas-tuna-astepe Ulas Tuna Astepe ale Agatko rocznik urodzenia 88 :)
dzieli nas szczęśliwa siódemka.. to dobry omen;)
No i teraz kombinuję, jakby go tu u mnie obejrzeć;)
Dzięki za fajny wpis! pozdrawiam!
Witam,
właśnie wróciłam z Side :) to już moja trzecia podróż do Turcji wcześniej było Bodrum i Kemer i nadal ten kraj mnie urzeka :) Od trzech lat czytam twojego bloga zachęcona ostatnim wpisem o tym serialu (zawsze obiecuję sobie,że następnego serialu – ja preferuje meksykańskie- nie będę oglądać :) specjalnie oglądałam jeden z odcinków opisanego przez ciebie serialu, na moim wspomnianym urlopie w Side. Teraz tak się wkręciłam, że szukam go w sieci :D Oczywiście nie wszystko zrozumiałam, ale ten aktor robi wrażenie :D
Oj Skylar, ale mnie wrobiłaś……i pierścionek będzie? To ja już w ogóle od tv nie odejdę! Ale przy okazji oglądania nasuwa mi się czasem trochę pytań. Wiem, że serial odnosi się do lat 70-tych, ale może niektóre obyczaje i tradycje się nie zmieniły. Jak masz chwilę to proszę odpowiedz mi na kilka pytań:
1. Czy dobrze słyszę, że po imieniu Salih, Turgut mówi się bey? czy tzn. Pan Salih, Pan Turgut?
2. A do Pani jak się mówi bo się wsłuchuję i nic nie kumam. Słyszę tylko abla (siostra) i abi do brata.
3. Czy oni wszyscy mówią tak dalej abi i abla? czy to przestarzałe?
4. Oglądnęłam właśnie odcinek jak powiesili tego młodego chłopaka z celi i później wszyscy wyszli się pomodlić za niego na dziedziniec. Czy ta modlitwa to taki standard na pogrzebach? „Czy znaliźcie tego brata dobrze? Tak znalismy…..pomodlcie się za niego….i oni wszyscy chowają twarz w swoich rękach a pózniej je wznoszą do nieba.
Dalej tak jest?
5. Bulent z Ilknur byli u lekarza a jak okazało się, że wszystko ok to złapali się za prawe ucho i oczywiście allah allah (niedługo zacznę tak sama mówić bo tego w tym filmie jest pełno :) )
6. Raz Mahirowi spadł chleb na ziemię i podniósł go i 2 czy 3 razy pocałował i dotknął czoła , tak jak całuje się starszyznę w rękę. Czyli u nich też jest tradycja szanowania i nie wyrzucania chleba?
7. No i baaaaaardzo mnie zaczyna wkurzać ten Mahir, że tak traktuje tą biedną Ayten a tamtą sarenkę tak zaczyna uwielbiać. Po co się w to wdawał? Niby taki wyszczekany i wszystko załatwi a ojcowi dał się wrobić w Ayten której nie kocha.
No i ten brak tłumaczenia się wszystkim a oni siedzą potulni i nie ma tam żadnego „ciekawskiego jaja” oprócz tego małego Nazifa co to wszędzie ma uszy. Ech!
Lecę dalej oglądać! Pozdrawiam
Pariss
Pariss, a może odpowiem na Twoje pytania w osobnej notce? Na tyle na oczywiście będę w stanie. Mogę? ;)
Oczywiście, że tak! A ja może jeszcze coś wypatrzę w międzyczasie :)
Miałam jeszcze spytać czy wiesz gdzie są kręcone zdjęcia, czy w jakiejś istniejącej dzielnicy czy w studio, bo te kamienice są takie ładne i klimatyczne.
No to jeszcze mam kilka takich spostrzeżeń i ciekawa jestem jak to jest dzisiaj. Czy to tylko serialowa rzeczywistość czy odzwierciedlenie Turcji.
1. Wymiana pierścionków z czerwoną kokardką, pomiędzy narzeczonymi. Tak miała Feride z Sinanem. Praktykuje się to dalej czy to przestarzałe?
2. W tłumaczeniu angielskim jak jest rozprawa i mają skazać Nazifa to często pada określenie „broken pencil” . Nigdzie nie znalazłam tłumaczenia angielskiego, czy to po turecku coś oznacza? jakieś przysłowie?
3. Zauważyłam też te super świetne stoliczki do herbatki z foteliczkami, hi hi (specjalnie zdrabniam bo często są to mini stoliczki z mini fotelikami), i pikowane „coś” nad głową za biurkiem. Znam dwóch Turków, którzy faktycznie to mają za biurkiem – zaraz nad tym oczywiście Ataturk ;). Nie wiem kompletnie do czego to służy? Że niby ozdoba?
4. Jak nazywają się te małe koraliki, które noszą Turcy a tutaj prawie każdy mężczyzna w serialu? No, oprócz Mahira – on pewnie by zgubił bo taki zaganiany.
5. Uwielbiam też te ich „uff” „shush” i jak Turgut w złości rzuca marynarą albo wali się ręką w głowę:D :D
Mam nadzieję, że serial skończy się na tej drugiej serii bo w trzeciej to już by było zbyt naciągane wszystko. Oglądam już 45 odcinek także powoli doganiam Turcję.
Pozdrawiam
Pariss
Comments are closed.