Tur-tur Blog: Polka w Turcji
  • Home
  • TU ZACZNIJ
    • O mnie
    • Współpraca
    • Ja w prasie, radiu i TV
    • Archiwum bloga
  • Turcja
    • Życie w Turcji
    • Praca w Turcji
    • Poradnik turysty
    • Język turecki
    • Od kuchni
    • Goście na blogu
  • Podróże
    • Turcja
    • Australia
    • Europa
    • Maroko
    • Syria
  • Sklep
  • ENGLISH
    • Blog
    • Cooperation
Popularne na blogu
Boisz się jechać do Turcji? – krótki przegląd...
1: Komunikacja miejska w Alanyi
Jak zrozumieć Turka – 10 kulturowych nieporozumień
Internet na wakacjach w Turcji – poradnik turysty
Polka w tureckiej aptece – rozmowa z Agnieszką
Co zobaczyć w Alanyi?
Co zabrać na wakacje do Turcji – jak...
4: Turecka lista zakupów
Sklepy odzieżowe w Alanyi – gdzie kupować ciuchy?
Czy Turcy nas lubią?
Tur-tur Blog: Polka w Turcji

Największy polski blog o życiu, pracy i podróżach po Turcji. Od 2005 roku!

  • Home
  • TU ZACZNIJ
    • O mnie
    • Współpraca
    • Ja w prasie, radiu i TV
    • Archiwum bloga
  • Turcja
    • Życie w Turcji
    • Praca w Turcji
    • Poradnik turysty
    • Język turecki
    • Od kuchni
    • Goście na blogu
  • Podróże
    • Turcja
    • Australia
    • Europa
    • Maroko
    • Syria
  • Sklep
  • ENGLISH
    • Blog
    • Cooperation
0
Home TurcjaObyczaje Ramazanowe pide
ObyczajeOd kuchniŻycie w Turcji

Ramazanowe pide

by Skylar 30 lipca 2013
by Skylar 30 lipca 2013

Już prawie koniec Ramazanu. Przeleciało tak niepostrzeżenie, pewnie dlatego że praktycznie nikt z najbliższego mojego otoczenia postu nie przestrzegał. Kilka tygodni przed jeszcze się wahano, dyskutowano:

– A ty będziesz pościć?
– Jak Bóg da… a ty?
– Jak Bóg da…

Ale nawet najszczersze chęci nie wystarczyły – dawno nie było tak trudno. To pewnie najtrudniejszy rok postu od wielu lat: dni długie, upały jak to w lipcu, nawet w nocy temperatura nie schodzi poniżej 25 stopni, wilgotność 80%, organizm nawet w normalnych warunkach picia i jedzenia potrafi powiedzieć dość, a co dopiero bez przyjmowania pokarmów i napojów!
W lokancie, w której stołujemy się codziennie (knajpka z kuchnią domową, gdzie pracownicy okolicznych firm schodzą się na abonamentowe obiady) wpierwszy dzień Ramazanu nasze wielkie zdziwienie i podziw wzbudził kucharz przestrzegający postu. Jak się okazało sprawdzał czy da radę. Drugiego dnia okazało się jednak, że nie dał…
W tym roku często słyszę dyskusję o tym, że post przecież można przełożyć na inną porę roku. Że najważniejsze to chcieć, a czas jest dla Boga mniej ważny. Że przecież nie liczy się „za wszelką cenę”, ale inaczej: w zgodzie z sobą i swoimi możliwościami, nie kosztem zdrowia czy na przykład pracy. Trzeba przyznać, że jest to zgodne z zasadami postu, który przecież zakłada „odrabianie” zaległości (jeśli ktoś nie dokończy postu), albo „zwolnienie” w razie podróży, choroby, czy innej niedyspozycji. W islamie nie ma przymusu.
Oprócz samego poszczenia ważna jest także pomoc potrzebującym. Jest to kolejny z filarów islamu. Wspomaga się organizacje charytatywne, ale także konkretne osoby. Na przykład znajduje się rodzinę, małżeństwo czy pojedynczą osobę, której funduje się ciepłe posiłki w zaprzyjaźnionej lokancie. Taki mały przyczynek do tego, aby innym było lżej, gest dzielenia się tym, czego my mamy w bród (jedzenie) z tymi, którzy być może muszą sobie je ściśle wyliczać czy nawet odmawiać.

Coś jeszcze, czego znajomi tureccy przestrzegają (co prawda nie wszyscy – ale), to wstrzemięźliwość od alkoholu. Im bliżej jednak końca postu, tym więcej pojawia się aluzji do procentów i odliczania dni. Przyczyna wydaje mi się dość banalna: nic tak nie komponuje się z turecką anyżówką rakı, jak schłodzone kavun i karpuz, czyli melon i arbuz, które o tej porze roku osiągają szczyt swoich smakowych możliwości. Do tego jeszcze dorzućmy plasterki białego słonego sera… garść orzechów włoskich… I już czujemy, jak cieknie nam ślinka i jak idealnie komponowałoby się „mleko lwa”…
Ostatnio wieczorami konsumujemy właściwie tylko takie zestawy – brakuje jedynie raki. Kojarzy mi się to ze stopniowaniem przyjemności. Kilka dni temu jedliśmy ze znajomymi wieczorem na balkonie czereśnie i melony, i to wyłącznie dlatego, że „złapał” mnie apetyt i namówiłam towarzystwo na nocne owocowe zakupy. Na kolejnym spotkaniu czereśnie zastąpił arbuz. Spodobało się. Wczoraj dołączył ser biały i ramazanowe pide… dalsze skojarzenia pojawiły się już niemal automatycznie.

***

Nieopodal budynku w którym pracuję jest piekarnia – jedna z bardziej szacownych w okolicy. Codziennie ustawiający się przed porą iftaru (wieczornego posiłku oznaczającego przerwanie postu) sznureczek amatorów ciepłego chleba aż się prosił o uwiecznienie. Postanowiłam złapać w kadry ten klimat, choć niestety – niebiańskiego zapachu już się nie udało… ;)
Wreszcie dzisiaj zmobilizowałam się, wzięłam aparat i poszłam do piekarni.
– Czy mogę porobić wam trochę zdjęć? – spytałam omączonych piekarzy uwijających się jak w ukropie.
– Ale dlaczego? – zapytali zdziwieni.
– Bo mi się bardzo podoba – odpowiedziałam szczerze i zostałam tym samym „zaakceptowana” – wpuścili mnie do środka :)
Poniżej kilka zdjęć. Wybaczcie ich jakość. Jako fotografka-amatorka dałam się oszołomić atmosferze miejsca – pośpiech, przesuń się, podaj chleb! – i straciłam zupełnie głowę. Z tej krótkiej przygody i tak jestem zadowolona, bo przypomniało mi się – zapracowanej, zmęczonej i spoconej w alanijskich upałach – że Turcy to naprawdę otwarci i pozytywni ludzie :)

Chłopaki uwijają się, bo już kolejka do piekarni rośnie!

Chłopaki uwijają się, bo już kolejka rośnie!

Kolejka ;)

Kolejka ;)

Pracowniczka piekarni a to się krygowała, a to pozowała do zdjęcia ;)

Pracowniczka piekarni a to się krygowała, a to pozowała do zdjęcia ;)

Piekarz zawołał mnie abym obejrzała jak bochny pieką się w piecu...

Piekarz zawołał mnie abym obejrzała jak bochny są przygotowywane i lecą do pieca…

I jak wyskakują już upieczone i cudnie chrupiące.

… I jak wyskakują już upieczone i cudnie chrupiące.

Gotowy chleb jest pakowany w gładki papier i reklamowy woreczek...

Gotowy chleb jest pakowany w gładki papier i reklamowy woreczek…

A tak wygląda kolejka (już teraz malutka, bo przyszłam późno) oczekujących. Proszę zwrócić uwagę że po chleb wysłani zostali sami panowie :)

A tak wygląda kolejka (już teraz malutka, bo przyszłam późno) oczekujących. Proszę zwrócić uwagę że po chleb wysłani zostali sami panowie :)

...arbuz, melon, chlebek i ser... mleczny napój za dni parę ;)

…arbuz, melon, chlebek i ser… a „mleczny napój lwa” za dni parę ;)

 

obyczajeRamazanświętaTurcja
0
FacebookTwitterEmail
Skylar

Jestem Poznanianką, z wykształcenia kulturoznawcą. Chciałam mieszkać na Riwierze Francuskiej, zamieszkałam na Riwierze Tureckiej - w Alanyi. Bałam się mikrofonu - zostałam pilotką wycieczek. A blog, który 15 lat temu miał być tylko pamiętnikiem, stał się największą polską stroną o Turcji. Mam dwóch polsko-tureckich synków, bloguję, instagramuję, prowadzę kanał Youtube. Obalam mity o Turcji i ułatwiam wakacje w tym kraju! Zapraszam do lektury i obserwowania!

Przeczytaj także

Boisz się jechać do Turcji? – krótki przegląd...

Jak zamieszkać w Turcji? 10 prostych kroków.

Najlepszy kebab w Alanyi i inne czyli gdzie...

Kawiarnie w Alanyi, w których chętnie bywam

Przepis na çig köfte – na termomix i...

Kebab cebulowy – przepis na turecki obiad

7 komentarzy

Justyna 30 lipca 2013 - 22:11

Ach jaka smakowita notka, aż zrobiłam się głodna :) Chleb na zdjęciach wygląda naprawdę bardzo apetycznie (i pewnie tak smakuje) Czekam na więcej kulinarnych wpisów. Pozdrawiam serdecznie

Ingalill 30 lipca 2013 - 22:07

Mega!!!! Kochem je!
Widziałam taką piekarenkę u teściów w Mersin. Mają pod swoim blokiem, z balkonu zjeżdża na sznurku z 2 piętra koszyk plastikowy z lirami i zatrzymuje się na poziomie wzroku piekarzy. Jeden z nich bierze kasę i wkłada pide (nie tylko w ramazan) do koszyka i pociąga za sznureczek – znak, ze można koszyczek wciągnąć na 2 piętro przez balkon. Piekarenka mała, dużo mniejsza niż Twoja, ale system wypiekania ten sam :) Też kiedyś „lukałam” :)
Ramazanowa pide jest najlepsza. Tu takiej nie ma jak w Turcji. W sklepach pojawia się koło 15tej i szybko znika, albo…zostaje i „wala się” po półkach na 2 dzień.
w sumie tylko parę razy udało mi się nabyć ramazan pidesi ciepłą i chrupiącą. Ot uroki KKTC :)

Anima 31 lipca 2013 - 00:50

A to przyjecie przy swiecach, ach…!

Magda 31 lipca 2013 - 09:30

Chlebek jest pyszny a wpis na blogu jak zawsze bardzo ciekawy:)

Temka 22 sierpnia 2013 - 17:09

Oglądając zdjęcia, aż chce się jeść;-)

Joasia 23 sierpnia 2013 - 20:40

ohhhh, ramazanowa pide jest wyjątkowa. czekałam na ramazanowe wieczory, by z piekarenki naprzeciwko kupić jeszcze cieplutką, pachnącą, posypaną czarnuszką, dokładnie taką, o jakiej piszesz.
jeśli chodzi o podejście do Ramazanu, to mam wrażenie, że w tym samym mieście znamy zupełnie innych ludzi :) wśród moich znajomych i w rodzinie post to indywidualna decyzja i nie jest to w ogóle temat dyskusji, narzekań czy wyczekiwań jego kresu. ten, kto się na to decyduje, pości niejako w sposób naturalny, a ten kto ma swoje powody (np. wielogodzinna ciężka fizyczna praca), nie podejmuje postu. nie spotkałam się też z żadnym narzekaniem (post jest wyborem, nie przymusem), ani tym bardziej wyczekiwaniem zakończenia, by dać upust jakimś konkretnym pragnieniom. mam wielki szacunek dla osób mających w sobie tego typu gotowość, tym większy, że od kilku lat obserwuję, jakie to wyzwanie i wysiłek dla organizmu. jedna z moich elti (żona brata męża) zapytana kiedyś, czy nie jest jej ciężko utrzymać post (praca, gorąco, zmęczenie), powiedziała po prostu: „jeśli robisz coś z ufnością, wiarą, sercem (powtarzając ten gest każdego roku), to się staje zupełnie naturalne”.
pozdrawiam :-)

Skylar 23 sierpnia 2013 - 21:33

Joasia, zgadzam się z Tobą w odniesieniu do Ramazanu, mam podobny pogląd na ten temat, zresztą pisałam o tym kiedyś w poprzednich latach. Tym razem trochę wykpiwam to podejście które zauważyłaś, a które ja dostrzegłam nie wśród bliskich znajomych czy rodziny, tylko osób mnie otaczajacych na codzień w pracy, a tu pracownik w lokancie, a tu ktoś inny, kto się „przewinął” przez miejsce pracy i pokusił się o komentarz. Wiadomo, że to tacy „niedzielni” muzułmanie (czy raczej powiedzieć trzeba „piątkowi”). Kto naprawdę pości, ten pości, i już ;)

Comments are closed.

O mnie

Poznańska pyra. Kulturoznawca z wykształcenia. 17 lat temu trafiłam do sezonowej pracy w Alanyi. Spodobało mi się i zostałam pilotką wycieczek i rezydentką. A potem... zamieszkałam na stałe. Z mężem stworzyliśmy najlepsze polskie biuro podróży Alanyaonline.pl Mamy dwóch synów. A ten blog, który w 2005 roku miał być tylko pamiętnikiem, stał się największą polską stroną o Turcji. Zapraszam też na Instagram i Youtube!

Sklep

  • Nieruchomości w Alanyi - wycieczka szyta na miarę 0,00 zł
  • Turcja. Półprzewodnik obyczajowy "Turcja. Półprzewodnik obyczajowy"
    Oceniono 5.00 na 5
    29,99 zł – 39,99 zł
  • Usługa przewodnicka - Stambuł alternatywny
    Oceniono 5.00 na 5
    750,00 zł

Tematy wpisów

Alanya alfabet Antalya Australia blog emigracja facet Turek Hiszpania jedzenie język turecki książki kulinaria Malta Maroko muzyka obyczaje orhan podróżowanie pogoda Polska poradnik poradnik turysty porady praca rezydenta praca w Turcji praca w turystyce przepisy Ramazan sport społeczeństwo Stambuł Stereotypy sława Turcja turystyka vlog wakacje Wschodnia Turcja wspomnienia wydarzenia wywiad wywiady związki święta życie w Turcji

Śledź mnie na FB

Facebook

Znajdziesz mnie też:

Facebook Instagram Linkedin Youtube Email

Kategorie wpisów

Cookies: Ta strona używa ciasteczek. Jeśli pozostaniesz na tej stronie, akceptujesz ich używanie. Polityka ciasteczek

mój Instagram

No any image found. Please check it again or try with another instagram account.
  • Facebook
  • Instagram
  • Linkedin
  • Youtube
  • Email

@2019 - TUR-TUR Agata Bromberek Wszelkie prawa zastrzeżone. Jeśli chcesz wykorzystać teksty lub zdjęcia, nawiązać współpracę, zapraszam do kontaktu. Szablon PenciDesign


Back To Top