/Na zdjęciu Skylar z nieodłącznym towarzyszem każdej (słownie: każdej) podróży – Koalą. Pierwsze zdjęcie razem, marzec 2014, Rzym/
Wciąż biję się w piersi, że tak rzadko dodaję na bloga jakieś nowe, sążniste wpisy, porównując się do innych (nie tylko tureckich) blogerów, którzy – mam wrażenie – codziennie publikują na swoich stronach notki, zdjęcia, filmy, oprócz tego są niezwykle aktywni na portalach społecznościowych i innych nowoczesnych wynalazkach internetu 3.0. I myślę sobie – skąd Ci ludzie biorą na to energię, no i skąd biorą czas?
Ja ledwo mogę sprostać obowiązkom dnia codziennego, wciąż będąc zabiegana, spóźniona, do tyłu ze wszystkim. Blog zostaje gdzieś na końcu mojej listy do zrobienia – choć oczywiście chciałabym, żeby było odwrotnie, bo przecież pisanie, blogowanie i fotografowanie kocham najbardziej na świecie! Z drugiej strony nie potrafiłabym przekształcić mojego bloga w komercyjne centrum zarabiania, tak jak to robią niektórzy, nawet z dobrym efektem. Wiem, że wtedy motywacja do pisania na pewno jest dużo większa. Wiecie: jakaś reklama, artykuł sponsorowany czy link i sympatyczny przelew na konto – kurczę, to jednak nie dla mnie. Wbrew temu co mogą niektórzy myśleć, na samym blogu nie zarobiłam jeszcze kwoty przekraczającej niewielką przecież opłatę za serwer – a więc blog zarobił na siebie :) I niech tak zostanie. Chciałabym pozostać niezależną blogerką, która jeśli już, to w naturalny sposób reklamuje swoją działalność zawodową (czyli np. książkę którą napisałam czy biuro w którym pracuję), albo poleca usługi czy rzeczy, do których ma prawdziwe przekonanie, a nie kupione za parę złotych.
Dostając częste propozycje reklamowe i współpracy na blogu, ostatnio otrzymałam ofertę umieszczenia sponsorowanego linka prowadzącego do strony jednego z większych polskich biur podróży. Biuro to traktuje mnie jako konkurencję, o czym mogłam się wielokrotnie przekonać na własnej skórze, a jego pracownicy w Turcji nie należą do najsympatyczniejszych, jeśli temat schodzi na Skylar i jej lokalne biuro. Mówiąc wprost: najchętniej zmietliby mnie z powierzchni ziemi :) Propozycja wykupienia na mojej stronie linka (dobrze wypozycjonowanej jeśli chodzi o tematy turecko-turystyczne) brzmi zatem absurdalnie i nieetycznie dla mnie samej. Mogłabym skorzystać dla samych tzw. jaj i z chęci odbicia się za brzydkie słowa, które pracownicy tejże firmy mówią na mój temat, ale wszyscy znacie wrodzony nieuleczalny idealizm autorki :) Nie dałabym rady!
Nie będzie więc na blogu sponsorowanych linków jakichś dziwnych firm. Nie będzie też notek codziennie albo co 2-3 dni, bo Skylar musi podbijać statystyki oglądalności i zamieszczać odpowiednie słowa kluczowe. Będzie tak jak dotychczas: co jakiś czas będę obiecywać, że od teraz to już za bloga się zabiorę, a potem znów zasypią mnie papiery i telefony w pracy i o blogu zapomnę, a potem wrócę pokornie z wyrzutami sumienia i świeżutkimi wpisami. Widocznie takie już jest to życie.
A właściwie, jak sobie policzymy, że bloga tureckiego prowadzę praktycznie nieprzerwanie od końca maja 2005 roku, to wyjdzie na to że ma już prawie DZIEWIĘĆ LAT! To jest dopiero wynik! Blog jest rówieśnikiem mojego życia w Turcji, więc nie rozstanę się z nim łatwo – dopóki oczywiście będę w Turcji. A myślę, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że trochę tu jednak jeszcze posiedzę :)
2 komentarze
Nie daj się! Czytelnicy są po twojej stronie :)
Jakość broni się sama:) a wycieczki organizujecie świetne!
Comments are closed.