Zamiłowanie turystów do bazarów jest niesłychane. Pierwsza rzecz, którą sprawdza się zaraz po przyjeździe do Turcji: „Gdzie i kiedy jest najbliższy bazar„? Ba, z tego powodu zdarzają się odwołane lub poprzesuwane plany wycieczkowe, bo przecież trzeba zrobić zakupy! Panowie kręcą nosem, ale i oni potrafią odnaleźć w spacerze między straganami swoje przyjemności – na przykład kiedy przyjdzie pora na targowanie się i błyśnięcie przy paniach swoim rosyjskim czy angielskim… :)
Czym jest turecki bazar i jak wygląda
Na terenie praktycznie całej Turcji bazary wyglądają podobnie. Każda dzielnica czy mała miejscowość/wioska, ma swój „bazarowy dzień” (pazar günü) oraz „bazarowe miejsce” (pazar yeri). Wtedy zarzuca się swoje normalne obowiązki, bierze wózeczek na kółkach i idzie na zakupy. Bazary rozkładają się co tydzień w tych samych miejscach, np. na parkingach czy placach, albo wzdłuż jednej z głównych ulic dzielnicy – co oczywiście tamuje ruch i powoduje szereg transportowych ograniczeń, ale przecież to nieistotne! Liczy się dostęp do świeżych i tanich owoców, serów, warzyw, przypraw… wszystko z pierwszej ręki, prosto od rolnika czy producenta.
Bazary trwają od rana do wieczora, a czasem nawet można załapać się na „pierwsze rozłożenie” towaru poprzedniego dnia wieczorem (po 21-22), choć dotyczy to głównie warzyw czy owoców i dosłownie kilku straganów. Nie trzeba się też martwić, jeśli przegapicie bazar w Waszej okolicy – innego dnia w tygodniu też będzie, tylko w innym miejscu. Są to zazwyczaj Ci sami rolnicy i producenci, którzy „podróżują” z miejsca na miejsce, ba, co tydzień można ich znaleźć dokładnie w tych samych miejscach (z czego ja osobiście korzystam mieszkając w Alanyi, i kupuję np. sery u tego samego wytwórcy a zieleninę u innego).
Jedna ważna uwaga: bazary są w większości spożywcze! Oczywiście po minięciu ciągu straganów z owocami, warzywami, przyprawami i serami można dotrzeć do tekstyliów i np. artykułów gospodarstwa domowego. Jednak osoby, które są zainteresowane jakimiś wielkimi zakupami ciuchowymi czy pamiątkami, chyba zamiast na bazar powinny skierować się do niekończących się ciągów sklepów „bazaropodobnych” w centrach turystycznych miasteczek, tam zdecydowanie będzie lepszy wybór, możliwość przymierzania i czynne są one codziennie. Niestety Alanya to nie to co słynne stambulskie bazary (np. Bazar Egipski czy Kryty Bazar), gdzie można kupić dosłownie wszystko włącznie z orientalnymi pamiątkami, także gabarytowo będzie to troszkę co innego. W związku z tym na bazarach w regionie Morza Śródziemnego nie kupimy też skór i złota!
Lista bazarów i mapka lokalizacji
/interaktywna mapka;
lista powstała na podstawie mojej wiedzy, sugestie i poprawki proszę zapisywać w komentarzach/
Obalamy kilka mitów
Czasami bardzo błędnie uznaje się Turcję za jeden z krajów arabskich. A nawet jak nie arabskich, to Turków wrzuca się do jednego worka z mieszkańcami Egiptu czy Tunezji. Raz, że jest to nieprawda, dwa, że generuje niewłaściwe myślenie o zachowaniach Turków – na przykład w kwestiach napiwków.
Mit 1
Jeden dolar czy jedno euro napiwku otwiera tureckie drzwi i serca
Jak jest naprawdę
Turcja ekonomicznie, politycznie, gospodarczo to zupełnie inny kraj niż powyżej wspomniane. W kwestii cen czy zarobków mocno upraszczając możemy ją porównać do Polski. Tak jak jeden dolar nie otworzy serca Polaka, tak samo będzie z Turkiem. Więcej chyba nie trzeba dodawać :)
Mit 2
W Turcji o wszystko należy się targować – brak targowania jest obrazą dla handlarza
Jak jest naprawdę
Turcja nie stoi tak daleko od Europy, i wciąż się do niej zbliża. Od wielu lat mamy więc do wyboru całą paletę sklepów i usług z ustalonymi cenami. Możemy robić zakupy w marketach czy sklepach, gdzie na towarach przywieszone są nalepki – etykietki z ceną. Towar jest skanowany przy kasie – wszystko jak u nas, w Europie. Próba negocjacji ceny zostałaby przyjęta jako żart ;)
Natomiast – tak jak i to bywa na naszych ryneczkach – na straganach, bazarkach, w sprzedaży tak zwanej „wolnostojącej” czy u handlarzy okrężnych przyjęte są delikatne negocjacje. Tutaj możemy popróbować swoich sił. Jak? O tym niżej.
Mit 3
Banknot w paszporcie = lepszy pokój w hotelu
Jak jest naprawdę
Im lepszy hotel, tym mniej się sprawdza ta zasada. Właściwie rzadko gdzie się sprawdza. Zazwyczaj recepcjonista i tak musi zakwaterować gościa w konkretnym, odgórnie ustalonym pokoju. A nad recepcją wiszą kamery. Przyjęcie „bakszyszu” grozi problemami w pracy. Kończą się też czasy „lepszych i gorszych” pokoi. Podsumowując: bierzmy pokój jaki nam dają, i wracajmy do recepcji z pytaniem o zmianę dopiero wtedy, kiedy faktycznie pokój nie będzie nam odpowiadał. Jeśli hotel dysponuje wolnymi pokojami, zamieni i bez napiwku – uśmiech i uprzejma prośba wystarczą. Jeśli nie dysponuje – nie poradzimy nic nawet banknotami.
O bakszyszach
Napiwki powinno się dawać za usługę, za jej wykonanie, szczególnie kiedy nam się podobała. Jest to podziękowanie i forma pomocy, czyli dajemy napiwek PO usłudze, a nie PRZED. Dla muzułmanów bahşış rzecz naturalna, wręcz obowiązek wspomagania swoich braci, którym los dał mniej. Niekoniecznie powinniśmy więc dawać napiwek pracownikowi wyższego szczebla w hotelu (nawet pewnie nie przyjmie :)), ale kierowcy, sprzątaczce czy masażyście w tureckiej łaźni albo pomocnikowi fryzjera, który suszył nam włosy – jak najbardziej. Przyda się też wspomagać kelnerów którzy pracują w hotelach typu all inclusive, a których wynagrodzenie jest niskie.
Sprzątaczkom w hotelu – najwygodniej zostawić na poduszce. Kelnerom – przy płaceniu rachunku (10-15% kwoty, zazwyczaj nie jest wliczany do rachunku). Kierowcy w dolmuszu czy na wycieczce – wrzuca się do koszyczka przy wysiadaniu z autobusu. Nikt nie obrazi się, jeśli napiwku nie damy, a czasem lepiej nie dać wcale, niż wrzucić 0,20 eurocentów ;)
Warto wiedzieć, że często wiele osób pracujących w turystyce zatrudnionych jest na minimalną płacę – resztę stanowią właśnie napiwki. Mimo to jednak nigdy napiwek nie jest przymusem, tylko naszą decyzją.
O taktykach targowania
1. Do targowania podchodzimy na luzie a nie jak do sportu, i nie ambicjonalnie.
2. Przyjmujemy zaproszenia na herbatę czy kawę, siadamy, podejmujemy pogawędkę, wciągamy się w żarty sprzedawcy, nie załatwiajmy sprawy „na szybko”, bo to dla Turków niegrzeczne :)
3. Nie targujemy się, jeśli nie jesteśmy zainteresowani zakupem.
4. Kupując rzeczy tanie, lepiej targować się na „ilość” a nie „cenę”. Warto np. robić większe zakupy u jednego sprzedawcy i poprosić o jakiś gratis albo dodatkowe „oko proroka” w pakiecie. Przy zakupach na targach, bazarach, gdzie wypisane są wyraźnie ceny – zazwyczaj nie wypada się targować.
5. Kupując rzeczy cenne (drogie pamiątki, bibeloty, skóry, złoto), targowanie powinno trwać jeszcze dłużej i tylko „na siedząco”. Wypada przyjmować propozycje wypicia czegoś. Po bardzo dużych transakcjach sprzedawca może nawet zaprosić klientów na kolację!
6. Nie ma jednej złotej zasady typu „podawaj na dzień dobry 50% ceny wyjściowej”. Takie czasy to może były kiedyś :) Utargować można różne kwoty zależne od danego towaru, danego sklepu, tego czy mamy szczyt czy np koniec sezonu. Rzadko to będzie aż połowa ceny, szczególnie w rejonach turystycznych, gdzie sam czynsz za lokale jest powalający i nikomu się to nie będzie opłacało. Sugeruję raczej schodzić z ceny krok po kroku, marudząc, kręcąc nosem, wybrzydzając. Ta taktyka bardziej się sprawdza :)
7. Warto najpierw zorientować się jakie możemy uzyskać ceny w innych miejscach (choćby i 1-2 innych sklepach)
Powodzenia :)
O tym co warto w Tucji kupić i gdzie najlepiej – opowiem, inşallah, następnym razem :)
9 komentarzy
Kurcze Skylar DZIEKi za te informacje.Twoje praktyczne porady są nieocenione! W życiu bym się tego nie dowidziała.. Coraz lepiej czuje się przygotowana do bywania w Turcji nie raz i nie dwa :)
Cieszę się, że ktoś jednak czyta te wpisy do końca :) I że się przydają. Udanych podróży :)
Dziękuję Skylar :)
Eh, jak kocham te bazary, zapachy, gwar.
Mogę krążyć całymi dniami :D
Także dzięki za mapkę, choć w większości miejsc byłam już kilkukrotnie.
Mistrzem targowania jest mój mąż, za każdym razem kiedy inni słyszą ile zapłaciliśmy za daną rzecz to ciężko im uwierzyć, bo oni sami zapłacili duuuużo więcej. Bywa, ze mąż proszony jest o „przewodnictwo” w targowaniu.
W Stambule (chyba w 2008 r) długo targowaliśmy cenę wisiorka ze złota, eh chyba ze dwie godziny. Koniec końców, po „za słodkich” jak dla mnie herbatach wyszłam z pięknym ponad 31 g. wisiorze za całe 300 euro.
W ub roku jubiler w centrum Alanyi chciał odkupić za 50 euro/gr
Ale jakoś tam przywiązałam się do niego i nie oddałam go, zresztą jest więcej wart wg wyceny jubilera w moim mieście :D
To chyba najlepszy nasz „strzał” jeśli chodzi o zakupy w Turcji
Odliczam już dni do wylotu, także pisz, pisz Skylar
Zaglądam tu bardzo często
pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję zdolności do targowania – ja niestety tego ani nie umiem, ani nie lubię :)))
Czyta, czyta i cieszę się bardzo, że tak pięknie to podsumowałaś. Sama pracowałam w alanijskim sklepie (hobbystycznie, urlopowo i z ciekawości) i wiem jakim koszmarem są targujący się do upadłego turyści, ktòrzy myślą, że muszą zbić 70% ceny, żeby nie obrazić sprzedawcy… ;)
Pozdrawiam ciepło :)
Dziękuję Skylar za cenne porady. Jadę sama za 3 tygodnie w okolice Okurcalar i to co napisałaś jest dla mnie bardzo pomocne. Pozdrawiam serdecznie ;-)
Cieszę się, że te wpisy pomagają. Jeśli jeszcze coś potrzebne – pisz :)
a podatek w Polsce zaplacony? Na Mazyry albo do Zakopanego czy w Bieszczady albo pojezierze pomorskie hrabina nie raczy pojechac i wspomoc firmy rodakow?
Tak, podatek w Polsce place regularnie i to niemaly chociaz nie za bardzo rozumiem jaki to ma zwiazek z trescia tego wpisu. Gdybys sledzil bloga bardziej dokladnie wiedzialbys ze i po Polsce jezdze z przyjemnoscia a ze wzgledu na sezonowosc mojej pracy Mazury pozostaja poza moim zasiegiem – chetnie bym je odwiedzila. Sa moim marzeniem od dziecka ale od wielu lat latem ciezko pracuje.
Comments are closed.