Ponieważ prawie nic w Alanyi nie wskazuje na to, że trwa święty miesiąc Ramazan – bo tak, Turcy na plaży, piją piwo, wakacjują sobie, tureckich turystów w ogóle w bród (ale za to znikli arabscy turyści których było sporo), moich znajomych przestrzegających postu czy współpracowników mogłabym policzyć na dwóch palcach jednej ręki, bary i restauracje pootwierane, na ulicach wszyscy konsumują ile wlezie, jedynie w jakichś bocznych uliczkach niektóre tradycyjne lokanty (jak np. ta moja w której jadłam najlepszy piyaz) pozamykane na cały miesiąc na cztery spusty, bębny którymi budzi się rano zostały tutaj kilka lat temu zabronione – bo ponoć przeszkadzają turystom (!) – ponieważ zatem prawie nic w Alanyi nie wskazuje na to, że trwa święty miesiąc Ramazan – postanowiłam tak dla przekory dodać ramazanową notkę.
Aż dziw właściwie, że nie napisałam jej nigdy wcześniej, należę bowiem od samego początku, od mojego pierwszego Ramazanu w Turcji w roku 2006, do gorących wielbicielek ramazanowych kalendarzyków. Właściwie oficjalnie nazywa się toto imsakiye, od słowa „imsak” – oznaczającego „powstrzymywanie się” czyli de facto czas postu od wschodu do zachodu słońca. Ponieważ w islamie pory modlitw jak i ramazanowych posiłków wyznaczane są przez ruch słońca i księżyca na niebie, jest to rzecz płynna.
Kalendarz muzułmański zwany hicri jest kalendarzem księżycowym, w którym trwa aktualnie 1434 rok. Mamy w nim owszem 12 miesięcy, ale o różnej długości. Oczywiście dotyczy on tylko religijnych świąt (oficjalnym kalendarzem administracyjnym jest tak jak i u nas, gregoriański, po turecku zwany miladi). W kalendarzu hicri bywa, że miesiące mają różne długości, ponieważ nowy miesiąc rozpoczyna pierwszy dzień po zaobserwowaniu księżyca w nowiu. Wszystko więc zależy od warunków atmosferycznych i wnikliwej obserwacji.
Stąd biorą się często rozbieżności pomiędzy datami świąt religijnych np. w Turcji czy takim Egipcie i z tego też wynika fakt, że co roku wszystkie religijne święta przesuwają się w stosunku do zeszłego roku o 11-12 dni w przód.
Do całego tego kalendarzowego zamieszania, tej płynności, zmienności i względności dodajmy jeszcze fakt, że Turcja rozciąga się na szerokości 1500 km… a zatem kiedy na zachodzie kraju w Izmirze wschód słońca i początek postu mamy o godzinie 4:00 rano, na wschodzie w mieście Van jest on o 2:55! I odpowiednio pora przerwania postu wieczorem czyli zachód słońca to w Izmirze 20:46, natomiast w Van – 19:42! (Pomyślcie tylko, że poszczący muszą wytrzymać w tym roku aż 16 godzin!)
Podczas mojego pierwszego Ramazanu przebywałam w szalonej metropolii zwanej Çamyuva (koło Kemer), gdzie codziennie budziło mnie pianie koguta, i to tam natknęłam się na pierwsze imsakiye. Poszłam do kantoru, albo do sklepu, nie pamiętam już, i na ladzie zobaczyłam pakiet wyłożonych kalendarzy w formacie A4 ze złotawymi zdobieniami i przeplecioną islamską zielenią. Jako że od zawsze interesowałam się grafiką i dizajnem :) wzięłam sobie taki kalendarzyk i rozpoczęłam pracowite studiowanie.
Rozpoczęło to manię zbierania imsakiye i od teraz kolekcjonowałam już rozmaite arkusze z wypisanymi godzinami modlitw, początków i końców postu w poszczególnych dniach. Nawiasem mówiąc, kiedy zaczęłam mieć „turecki kryzys” właśnie po tym go poznałam: zaczął się post a ja nie miałam w domu kolekcji aktualnych kalendarzyków!
W tym roku postanowiłam nadrobić te zaległości i niniejszym poświęcam imsakiye całą notkę, tym bardziej że i kryzys turecki się skończył ;) Zdjęcie na górze pochodzi od kalendarzyka z supermarketów pewnej popularnej sieci który wzięłam wczoraj i dla mnie jest dość wyraźnym dowodem na to, jak zmieniają się czasy (na odwrocie pakiety ramazanowe kupowane dla potrzebujących rodzin na zakończenie postu). Kilka lat temu kalendarzyki widywałam głównie w kantorach albo w innych sklepach czy punktach usługowych o wyraźnie tradycyjnym rodowodzie. Bogato zdobione, na grubym kartonie, z konserwatywną kolorystyką, służyły jako wizytówka i plakat promocyjny – na górze bowiem zawsze wyraźnie wypisana była nazwa i adres danego zakładu.
Niektóre z nich to prawdziwy popis w dziedzinie tureckiego kiczu. Szukając w internecie natknęłam się na przykład na takie:
Sprzedawca tostów… zwany „Tościk” przy okazji wymienia także swoje menu ;)
Oficjalne imsakiye z Cypru Północnego.
Imsakiye firmy graficznej w tradycyjnym stylu.
Tu: odpowiednik adwentowego kalendarza bo przecież dzieci nie poszczą – ale za to odliczają dni do Święta Cukru czyli zakończenia postu ;)
Imsakiye drużyny Fenerbahce – najlepsze! :)
Ponieważ codziennie dni się skracają, godziny przerwania i rozpoczęcia postu oczywiście ulegają zmianie. Każdy dzień rozpisany jest po kolei, i tak mamy najpierw datę kalendarza muzułmańskiego (czyli np. 13 Ramazan – trzynasty dzień 9.miesiąca Ramazan), potem data „formalna” czyli np. obecnie 10 lipca. Następnie mamy kolumnę „imsak” – pobudkę, modlitwę i jednocześnie rozpoczęcie postu (mało kto wie, że jest ona „zawyżona” o kilka minut, aby na pewno zdążyć ;)), kolejne kolumny oznaczają pory kolejnych modlitw: güneş (poranna), oğle (południowa), ikindi (popołudniowa). Dalej mamy akşam (wieczór i pora przerwania postu) a na koniec yatsı (pora modlitwy „na sen”).
Wcześniej pisałam o rozpiętości geograficznej Turcji, i o tym jak przekłada się ona na różnice w całym kalendarzyku. Dlatego znajdziecie też – ponieważ wbrew pozorom islam idzie z duchem czasu – wyszukiwarki konkretnych miast w internecie i przypisane im pory modlitw. Polecam ciekawym stronkę Diyanetu, czyli „ministerstwa religii”, gdzie możemy znaleźć rozpisane imsakiye dla niemal każdego miasta na świecie.
Kliknijcie tutaj KLIK i ukaże się Wam wyszukiwarka państw i miast. Mamy także Polskę! Dla przykładu taki Poznań będzie zaczynał jutro poszczenie o 3:14 a przerwie post dopiero o 21:14… Na dole mamy też dopisaną porę świątecznej modlitwy na koniec Ramazanu – w Poznaniu będzie akurat przypadała na 6:00 rano :)
Zarówno na stronie Diyanetu jak i na osobnych prywatnych stronach zawierających aplikacje mobilne możemy też znaleźć … uwaga … programiki które wskazują nam czasy modlitw i postu!
Możemy kliknąć np. tu: KLIK albo tu KLIK i ściągnąć sobie na swój mądry telefon aplikację, która będzie nam wskazywała czas pozostały do iftaru czyli kolacji…
Cóż, moim zdaniem nie ma to tego uroku, co drukowane imsakiye w tureckim stylu!