Oto i jestem w Polsce, wraz z Królem Pomarańczy, który po raz kolejny postanowił towarzyszyć mi i mojej rodzinie podczas obchodów Bożego Narodzenia, a przy okazji zrobić w pełni zasłużone wakacje. Śniegu nie mamy jeszcze, ale mam nadzieję, że wkrótce spadnie (i proszę nie protestować!).
Dzisiaj jednak nie będzie o świętach w Polsce czy Turcji (może wspomnę o tym przy następnej okazji), notka będzie krótka i treściwa, bo obowiązki wzywają. Świąteczne zakupy, zarażanie ideą prezentów K.P., odwiedzanie znajomych, przyjaciół i konsumowanie domowej roboty nalewek; zdecydowanie jest co robić.
Oto wybraliśmy się z Alanyi w podróż do Polski po raz pierwszy z lotniska Gazipaşa i postanowiłam to Wam opisać w ten piękny przedwigilijny wieczór ;) Jak dotąd bowiem latałam z lotniska w Antalyi, które jest niemalże moim drugim domem, nie mówiąc już o tym że od miłości do tego lotniska zaczęła się moja miłość do turystyki! Drogę do Antalyi (130 km) wielu z nas, byłych rezydentów czy pilotów zna na pamięć, czasem trzeba było ją pokonywać 2-3 razy na dobę (nie licząc powrotów). Co innego jednak praca, co innego jeżdżenie do Polski i z powrotem… – regularnie minimum 12-14 godzin w podróży… Wizja o wiele bliżej położonego (ledwo 45 km od Alanyi) lotniska Gazipaşa była więc kusząca, choć co roku opóźniał się termin jego otwarcia. Budowa rozpoczęła się ponoć w 1991 roku, ale przeciągała się z wielu powodów, m.in. technicznych – pas startowy jest na tym lotnisku jeden i na dodatek był za krótki! Pas ostatecznie wydłużono, i pięć lat temu jednak finalnie lotnisko otwarto, pozwalając lądować na nim samolotom 150-miejscowym.
Legenda o pasie powodowała, że wolałam nie wykonywać jakichś testowych lotów, choć ciekawość i uwielbienie dla lotnisk gnały mnie w tamtym kierunku ;) Kiedy jednak okazało się, że lotów odbywa się całkiem sporo i jakoś bez przeszkód, postanowiliśmy teraz z K.P. polecieć właśnie z Gazipaşy, tym bardziej że Turkish Airlines (THY) mają dogodne połączenie do Berlina przez Stambuł i udało się upolować bilety w niezłej cenie.
I oto w dniu wylotu spokojnie można było się wyspać, zjeść śniadanie, i ruszyć na lotnisko ledwo półtorej godziny przed lotem (30 minut na dojazd + 60 minut na odprawę – bo przecież lot krajowy! Kolejna godzina „do przodu”). W przypadku Antalyi wyjeżdżałam zazwyczaj ok. 4,5 godz. wcześniej – spora różnica…
Droga na lotnisko, częściowo remontowana ale gładka i równa.
I przed miastem zjazd na lotnisko. Można prawie przegapić ;) Pośrodku niczego drogowskaz każe nam skręcić…
Oto w tym momencie stwierdziliśmy że może jednak chyba zjechaliśmy z właściwej drogi…
Znajdujemy się bowiem pośrodku wsi :)
Szczęśliwie jednak dotarliśmy na lotnisko. Zdjęcie nie do końca reprezentacyjne, ale proszę wybaczyć – z powodu tak niewielkiej odległości do przejechania oczywiście wyjechaliśmy z domu za późno (no i trzeba było kupić do Polski kilogram czarnych oliwek w Portakal Market!), że w pędzie ruszyliśmy z samochodu do budynku i fotkę pstrykałam „po reportersku” prawie że z biodra ;)
Tego dnia odlatywały jedynie trzy samoloty! Dwa do Stambułu i jeden do Ankary, każdy o innej porze. Trudno się więc dziwić że na lotnisku nie było prawie nikogo ;) Proszę zwrócić uwagę na świąteczną choinkę (a raczej noworoczną, bo tak drzewko nazywają Turcy i mylą obchody Bożego Narodzenia z Nowym Rokiem).
Panowie z obsługi lotniska podczas ładowania bagaży do luku ;) Przypomina mi się ten dowcip, ilu policjantów jest potrzebnych do wkręcenia żarówki… No ale trudno się chłopakom dziwić jak mają trzy samoloty dziennie do obrobienia…
No i już w locie. Piękny widok na jeszcze zupełnie „dziką” i niewinną okolicę. Droga na zdjęciu to właśnie droga dojazdowa z Alanyi. Obawiam się, że za jakieś parę-paręnaście lat będzie tu betonowa dżungla podobnie jak na zachodzie, ale teraz… jest pięknie.
Pięknie.
Podsumowując, chyba będę częściej latać z/do Gazipaşy, bo jedzie się niesamowicie krótko, leci szybko, odprawia zgrabnie, bez kolejek; a pustki na lotnisku działają na człowieka zdecydowanie kojąco ;) Poza połączeniami do Ankaru i Stambułu można też, zdaje się, polecieć do niektórych miast niemieckich a w sezonie kursują czartery (Holandia i Skandynawia). Mam nadzieję, że z czasem połączeń pojawi się więcej, choć z drugiej strony ta nietknięta zepsutym przemysłem turystycznym okolica mogłaby jak najdłużej pozostać w obecnym stanie. Dla szukających połączeń lotniczych – kod lotniska to GZP.
A tymczasem:
2 komentarze
Wesołych Świat
Śniegu po pas dla KP
i Gazinpasy dla nas – turystów :))
Dziękujemy i pozdrawiamy :))
Comments are closed.