Jednym z moich postanowień noworocznych (do których sporządzania powróciłam po kilku latach) jest „więcej i lepiej pisać na blogu”. Będę się więc starała dodawać choć jeden wpis tygodniowo, a kiedy jakiś tydzień ominę (jak ostatnio), w następnym nadrobię (jak teraz). Całkiem uczciwa zasada która bardzo mi się spodobała. Niniejszym tym wpisem rozpoczynam nową serię „Turcja w haberach czyli wycinkach” (haber oznacza news, wiadomość), którą obiecywałam Wam już tak dawno, że chyba tylko najstarsi górale tureccy pamiętają kiedy. Seria będzie miała na celu dwie rzeczy. Pierwszą jest poznanie Turcji nieco z innej perspektywy, poprzez gazety, do których przecież z różnych względów niekoniecznie macie dostęp. Dla mnie samej brzmi to jak świetna przygoda – czytać uwielbiam, w Polsce niemalże między półkami z prasą się wychowałam (rodzinna przypadłość), nawet dziś w czasach cyfrowych lubię zbierać tzw. „wycinki”. Z kolei gazety tureckie czytam bardzo rzadko. Dobrze więc będzie się mobilizować. Gazety będą stare, nowe, kolorowe, czarno-białe – obojętnie. Chodzi o to, żeby były różne :) Drugą sprawą jest oczywiście język turecki i jego nauka. Ja sama zauważyłam, że dzięki często włączonej w domu tureckiej telewizji dość szybko kilka lat temu nastąpił skok w mojej znajomości języka. Osłuchanie się z telewizyjnymi programami od wiadomości po głupie seriale to kapitalna rzecz! Natomiast moją piętą achillesową jest słowo pisane… Turecka składnia i długość zdań potrafią najbardziej wytrzymałego adepta tego języka powalić na kolana. Szczególnie jeśli – tak jak ja – uczy się samodzielnie. Może więc i Wam te moje „wycinki” przydadzą się w życiu?
Oczywiście tutaj mały disclaimer oraz apel do wszystkich turkologów i innych fachowców zaglądających na tę skromną stronę: jako amatorka będę tłumaczyć po swojemu zarówno teksty jak i gramatyczne niuanse. Jeśli coś będzie nie tak – piszcie w komentarzach (nie na priv), bo wtedy przyda się to także innym!
A zatem do dzieła. Pierwszy tekst pochodzi z tabloidowej gazetki STAR, którą dostałam do poczytania w samolocie (akurat na tą padło) wczoraj, kiedy leciałam do Antalyi. Na pierwszej stronie od razu rzuciła mi się w oczy zajawka (kliknij aby powiększyć):
Nad zdjęciem na ramce: Szczęśliwy koniec koszmaru w kanionie.
Zainteresowana czytam dalej nagłówek: Przeżyli jedząc owady.
Brzmi nieźle, a będzie jeszcze ciekawiej: ANTALYA. W Kanionie Göynük po 4 dniach uratowano uwięzionych dwoje studentów z Holandii i jednego Anglika, którzy wybrali się tam na górską wycieczkę. Po wydobyciu studentów spomiędzy skał i zabraniu przez helikopter wyszło na jaw, że żywili się owadami i tuląc do siebie chronili się przed zamarznięciem.
Ładna historia, przerzucam na 9 stronę a oto szczegóły zdarzenia, o którym (jak się później dowiedziałam) było dość głośno w całej Turcji w minione dni (duży rozmiar zdjęcia).
No i masz ci los. Pierwsze zdanie do przetłumaczenia ma 43 słowa!!! Trudno się dziwić, że wolę oglądać telewizję, tam przynajmniej są obrazki i coś można zrozumieć ;) Ale nie poddawajmy się:
Studenci przybyli do Turcji w ramach wymiany studenckiej, dwójka na Uniwersytet Boğaziçi, jeden na Uniwersytet Kadir Has; Anglik David Mackie, Holendrzy Grott i Frisa de Vries (podarowałam sobie ich drugie imiona), w ubiegłą środę wybrali się w górską wycieczkę do znajdującego się w rejonie Antalya Kemer Kanionu Göynük. Uff. Dałam radę. Jedziemy dalej: Trójka studentów w piątek zadzwoniła pod numer 112 zgłaszając, że się zgubili i prosząc o pomoc. 250-osobowa ekipa zmobilizowała się aby odnaleźć 3 studentów. Radosna wiadomość nadeszła wczoraj rano po godz. 9. Termiczne kamery policyjnych helikopterów zidentyfikowały dziewczynę po czerwonym t-shircie. Następnie nawiązano kontakt wzrokowy pomiędzy studentami a helikopterem. Na sam brzeg urwiska gdzie utknęli studenci, zrzucono im z powietrza pożywienie. Z punktu startu wycieczki trójki studentów do miejsca, skąd zabrano ich helikopterem do Kemer, było ok. 20 km. Tam oczekiwały rodziny witając uściskami i łzami radości, a następnie zawieziono ich do szpitala. Studenci w szpitalu opowiedzieli, że odżywiali się owadami a w nocy tuląc do siebie chronili się przed zamarznięciem.
I jeszcze podpis przy zdjęciu: Wykryto, że studenci przywitani łzami radości przez rodziny stracili kilka kilogramów i byli odwodnieni.
Historia ma zatem kilka wniosków:
1. Numer alarmowy w Turcji to 112
2. Nawet w górach nad Morzem Śródziemnym można się a) zgubić b) zamarznąć c) żywić owadami
3. Warto zatem na górskie wycieczki odpowiednio się przygotować :)
Na koniec wybrałam z tekstu kilka najciekawszych zwrotów, które mogą przydać się Wam w życiu. Oto one:
doğa yürüşüne çıkmak – wyruszyć na górską wycieczkę
sevindirici haber geldi – radosna nowina nadeszła
kırmızı tişörtünden tespit etmek – rozpoznać (tespit etmek) po czerwonej koszulce
görsel temas sağlamak – nawiązać kontakt wzrokowy
uçurumun hemen kenarında durmak – znaleźć się tuż na brzegu urwiska
havadan yiyecek atmak – zrzucać pożywienie z powietrza
aileleriyle kucaklaşmak – uściskać się z rodzinami
sevinç gözyaşları – łzy radości
böcek yiyerek beslenmek – odżywiać się (beslenmek) jedząc owady
birbirine sarılarak geceleri donmaktan kurtulmak – przytulając jeden drugiego chronić się nocami przed zamarznięciem
Najlepsze, że ja sama kiedyś widziałam sam początek Kanionu Göynük (dokładnie w marcu 2010 r.) odwiedzając polską koleżankę, która wówczas mieszkała w okolicy. Turecka Wikipedia podpowiada, że ma on długość 3-4 km i da się go przejść przez niewielką godzinkę, czasami brodząc w wodzie. Przyznam szczerze że suma tych informacji i kilka zdjęć w wyszukiwarce zachęca mnie do wybrania się tam na mały trekking ;) Chociaż oszczędzę sobie wtedy tą część z owadami w roli głównej… ;)
4 komentarze
powinno być: doğa yürüyüşüne çıkmak :)
Ups racja juz poprawiam! :)
Bardzo fajna seria haberów się zapowiada :)
Kanion i same okolice Goynuk są przepiękne. No i do tego wzgórze Cirali. Bardzo zachęcam, sama zobaczyłabym raz jeszcze.
Comments are closed.