Piszę ten wpis w związku z ostatnimi przykrymi wydarzeniami w Tunezji. Tak, używam dokładnie tego zwrotu „w związku z wydarzeniami w Tunezji”, bo dokładnie tego zwrotu używają osoby kontaktujące się ze mną. A jest ich w tym roku dużo, a od piątku jeszcze więcej. Piszą do mnie, bo wiedzą że mieszkam w sercu turystycznej Alanyi, że pracuję z turystami i że organizuję dla nich wycieczki po okolicy a nawet objazdówki po całym kraju, także po wschodniej Turcji. Proszą mnie o opinię i ocenę sytuacji. Czy „w związku z wydarzeniami w Tunezji Turcja jest bezpieczna”?
Dzisiejszy wpis będzie zatem odpowiedzią. Chciałabym się wypowiedzieć raz i dobitnie, by nie pozostawiać wątpliwości jakie jest moje zdanie na ten temat. Myślałam o tym wpisie cały weekend, a w niedzielę podczas mojego dnia wolnego poszłam na plażę – zdjęcia w tym wpisie są właśnie z wczoraj.
Uwaga: wpis jest długi. Jeśli nie chce Wam się czytać całości, czytajcie zdania wyróżnione wytłuszczoną czcionką ;)
1. Zacznę od tego, że pytanie „czy Turcja jest bezpieczna w związku z wydarzeniami w Tunezji” jest nielogiczne. Nie ma żadnego związku pomiędzy Turcją i Tunezją, poza tym że nazwy obu państw zaczynają się na literę T. i w obu większa część społeczeństwa to muzułmanie. Czy jeśli terrorysta pseudo-islamski zaatakuje jakieś miasto w jakimś kraju, oznacza to automatycznie, że wszystkie kraje muzułmańskie są zagrożone? Logika dosyć naciągana. Dodajmy do tego fakt, że Turcy nie są Arabami… Nawet do odległości geograficznej nie możemy się przyczepić, bo Tunezji do Turcji jest około 3 tys. kilometrów, czyli podobnie jak z Turcji do Polski…
2. Dobrze, powiedzmy że ten argument na nas nie działa, bo boimy się muzułmanów i wojującego islamu. Niestety, ludzka psychika tak jest zbudowana, że boimy się tego, co nieznane. Nieznane wydaje się groźne i negatywne. Włochy czy Hiszpania to bliższy nam krąg kulturowy, co wcale nie oznacza, że ludzie urodzeni w katolickim kraju i ochrzczeni nie kradną, nie gwałcą, nie zabijają a wśród nich nie ma ani jednego terrorysty. Ale boimy się ich mniej niż muzułmanów albo Arabów, z których dziwnego języka zwykliśmy raczej się wyśmiewać, nie mówiąc już o innych „barbarzyńskich” zachowaniach (modlitwy 5 razy dziennie, noszenie sukienek przez mężczyzn i chust przez kobiety, osławione muzułmańskie cztery żony, itp.). Mało kto z nas zadał sobie trud, żeby naprawdę poznać islam, nie mówiąc już o przeczytaniu Koranu (i zwróceniu uwagi na to, jakie tłumaczenie z arabskiego jest uznawane przez muzułmanów, bo tłumaczenie to także istotna kwestia). Łatwo więc dać sobie wmówić, że muzułmanie prowadzą „świętą wojnę”, że zabijają w imię wiary, że każdego pragną nawrócić na islam (nawet siłą). Trzeba tylko chcieć i mieć w sobie dużo ludzkiej życzliwości by zauważyć, że wszystkie powyższe rzeczy to grzechy nie tylko dla „nas” ale także dla „nich”. Mało kto wie, że bogobojny muzułmanin nie skrzywdzi nawet mrówki i nie będzie nikogo namawiał do zmiany wiary – bo to również grzech. Natomiast, oczywiście, jeśli chcemy znaleźć uzasadnienie dla czynionego przez nas zła, znajdziemy je w każdej (powtarzam – każdej!) religijnej księdze. Czy to znaczy, że jesteśmy wtedy religijni? /Na marginesie, prowadzenie wojen podczas Ramazanu też przez Koran jest zabronione/,
3. Terroryści, którzy zasłaniają się religią nie są ludźmi religijnymi. Ani muzułmanami, ani chrześcijanami. Może w ich mniemaniu dostają się wtedy do raju, ale jest to przekonanie osoby zaburzonej, chorej, zdemoralizowanej. Są oni po prostu terrorystami, których celem jest zabijanie i podsycanie agresji. Warto raz na zawsze to zapamiętać i nie wiązać terroryzmu z religią, jakkolwiek media próbują nam to w ten sposób „sprzedać”.
4. Wróćmy teraz do Turcji. Kraju gdzie oficjalnie 99% społeczeństwa to muzułmanie, z czego spora część niepraktykująca. Możliwe? Możliwe. Czy wierzący katolik pochwali bycie „wierzącym, ale niepraktykującym”? Nie powinien. Podaję ten fakt jako przykład, że muzułmanin/chrześcijanin to szerokie pojęcie. A jednak wielu Turków i Turczynek to osoby niepraktykujące, sporo z nich to także ateiści. Żyją w jednym kraju ze swoimi głęboko wierzącymi współobywatelami. Jedni przestrzegają postu, inni nie. Jedni chodzą po ulicach w dekoltach, inni w chustach. Jedni piją alkohol aż do przesady, inni nie wymówią nawet słowa „wieprzowina” – bo grzech. To co lubię w Turcji to właśnie ta różnorodność i tolerancja Turków. Nie mają zwyczaju mieszać się w nasze zachowania czy przekonania (niezależnie od tego czy jesteśmy Turkami czy obcokrajowcami). Owszem, jest to naród do przesady niemal ciekawski, ale potrafią ze sobą żyć w jako takiej zgodzie. Są pomocni i życzliwi. Otwarci. Żywo zainteresowani drugim człowiekiem, co doceni każdy turysta który kiedykolwiek zgubił się w mieście ;) Nie ma aktywnego fundamentalizmu religijnego w Turcji; zresztą tacy fundamentaliści musieliby najpierw zlikwidować połowę swoich „grzesznych” rodaków, zanim zabraliby się za „grzesznych” cudzoziemców. Co nie przyszłoby im tak łatwo w 75-milionowym kraju z ogromną i wciąż silną armią.
5. Turystyka nie jest w Turcji jedynym źródłem przychodu dla obywateli. Kraj jest duży, stosunkowo stabilny ekonomicznie i wbrew temu co mówi tvn i inni fantaści, posiada w miarę ugruntowaną, choć młodą demokrację. Kwitnie tu wiele gałęzi przemysłu, rolnictwo. Owszem Turcja generuje z turystyki ogromne przychody a wiele osób żyje tylko z niej. Ale twierdzenie, że bez turystów ten kraj by zbankrutował jest bardzo grubą przesadą i nie ma związku z prawdą.
6. Nigdy nie groziło i nie grozi tu turystom niebezpieczeństwo. Nawet jeśli Turcy tłukli się sami ze sobą (np. przy okazji protestów w Parku Gezi) nie związany z tematem obcokrajowiec w tym samym czasie mógł spokojnie zwiedzać zabytki. Wiem, bo kilka dni po protestach w Gezi miałam w Stambule na wycieczce 40-osobową grupę amerykańską (Amerykanie jak wiecie to wielcy panikarze). Nikomu włos nie spadł z głowy. Jeśli tylko zachowuje się normalne standardy bezpieczeństwa można zwiedzać ten kraj komfortowo i przyjemnie. W stosunku do Polski nie ma tu tzw. penerstwa. Nigdy nie było tutaj „konwojów” eskortujących wycieczki, jak w Egipcie. Na rogatkach miast turystycznych nigdy nie stali tutaj żołnierze z karabinami. W zeszłym tygodniu kolejna nasza grupa (znów amerykańska!) była na wschodzie, przy samej granicy z Syrią (w miastach Harran i Urfa). I znów – wszystko odbyło się zgodnie z planem.
Piszę o tym nie dlatego, że niby „coś mogłoby się zdarzyć” tylko by uświadomić, że w Turcji życie i turystyka od zawsze toczą się bez najmniejszych przeszkód. Odwiedzają ten kraj miliony ludzi z całego świata. Media mogą opowiadać tak zwane farmazony i siać panikę, i gdyby nie przestraszone osoby które dzwonią i piszą do nas z Polski, nawet nie wiedzielibyśmy, że ktoś może o Turcji mówić, że niebezpieczna.
7. Nie wiem o co chodzi terrorystom. Mój umysł tego nie ogarnia. Jestem wściekła i smutna. Bardziej, jak wyobrażam sobie Bogu ducha winnych Tunezyjczyków których kraj naprawdę opiera się tylko na turystyce. Domyślam się jednak, że jednym z celów jest wywołać w nas – reprezentantach tzw. zachodniego świata – ślepą, agresywną wściekłość. Im więcej takich zamachów tym bardziej nienawidzimy „obcych”, „czarnych”, „arabów”, „muzułmanów”, nie lubimy ich, chcemy aby nie byli naszymi sąsiadami, kolegami z pracy czy znajomymi. Boimy się. I mamy prawo. Z drugiej strony pamiętajmy, że takie myślenie jest ich celem. Nie wiem dlaczego, ale oni naprawdę chcą, żebyśmy nawzajem się nienawidzili. Ja osobiście nie zamierzam im tego ułatwiać. Zwyciężyć możemy tylko sympatią, zrozumieniem i szacunkiem.
8. Myślę sobie, że za ten cały strach najbardziej odpowiedzialne są media. Ile bzdur już słyszałam! Że w Alanyi ludzie ze strachu nie wychodzą z hoteli, że w Tunezji nie został żaden obcokrajowiec, i tak dalej. Przoduje mój ulubiony tvn, który powinien dostać medal za osiągnięcia w terroryzowaniu (!) polskiego społeczeństwa. Okazuje się, że siedzący przed telewizorem Kowalski więcej wie o bezpieczeństwie w takiej Turcji niż ja, żyjąca tu na co dzień. Ach no tak – zapomniałam! Ja prowadzę tu biuro podróży więcej jestem nieobiektywna! Zapewne zmyślam i koloryzuję tylko po to, by ochronić biznes… Zapewniam was jednak, że na podsycaniu strachu pracownicy mediów zarabiają dużo więcej niż jedna mała Skylar na jego gaszeniu :)
9. A w Alanyi życie toczy się jak zwykle. Na plażach tłumy, w barach i dyskotekach beztroska zabawa, w hotelach brak wolnych pokoi. Owszem, w tym roku ruch jest nieco mniejszy, bo jednak sytuacja w Syrii i medialna panika (refren się powtarza) mogły skłonić niektórych do wyboru innego wakacyjnego kierunku. A przecież Syria jest kolejne setki kilometrów stąd – dalej niż z Warszawy na Ukrainę!
10. Na jednym z blogów przeczytałam znamienne pytanie: Czy to Tunezja jest niebezpieczna, czy raczej świat, w którym przyszło nam żyć? Doczekaliśmy czasów, kiedy wszędzie może zdarzyć się wszystko. Nie ma, także według mnie, stuprocentowo bezpiecznego miejsca na świecie. Jak nie terroryzm, to klęska żywiołowa, ptasia grypa, albo szalony pilot-samobójca. A co gorsza, o wszystkim dowiadujemy się niemalże od razu dzięki mediom i Internetowi. Nic nie umknie naszej uwadze. Czy to oznacza, że powinniśmy nie ruszać się z domu? Najważniejsze, abyśmy nie dali się zwariować. Owszem, jeśli mielibyśmy jechać na wakacje w stresie, może lepiej zostać w domu z korzyścią dla naszego zdrowia psychicznego. Owszem, jeśli ewidentnie MSZ ostrzega przed wyjazdem, warto wziąć to pod uwagę. Przy okazji zalecam przed podróżą czytać komunikaty na stronie http://www.polakzagranica.msz.gov.pl/ i sprawdzać daty ich publikacji. A telewizor najlepiej… wyłączyć.
12 komentarzy
Nie chciałbym być złym prorokiem, bo tak samo jak Ty ubóstwiam Turcję, ale uważam, że z tym bezpieczeństwem sprawa nie jest taka oczywista. Tajne służby tureckie od dawna prowadzą pokrętną grę zarówno z Kurdami, jak i przedstawicielami ISIS. Zapewne mają spore rozeznanie i trzymają rękę na pulsie, ale sytuacja na Bliskim Wschodzie bywa zmienna a sojusze nie trwają długo, więc w sumie nietrudno sobie wyobrazić, że gdy w końcu cienka nić porozumienia między w sumie wrogo do siebie nastawionymi Turcją i ISIS zostanie przerwana, jakiś szaleniec dokona krwawego zamachu by jak najmocniej zranić Turcję. A atak w turystykę to zawsze duży rozgłos i wiele krwi. Tak więc jakkolwiek rozumiem przesłanie tego tekstu, który ma chłodzić głowy rozgorączkowane reportażami z Tunezji, to chyba nie napisałbym nigdy: „Nigdy nie groziło i nie grozi tu turystom niebezpieczeństwo.”.
Bedac tu na miejscu i rozmawiajac z ludzmi na co dzien zaczynam juz watpic jaka jest prawda.
Co do tego niebezpieczenstwa dla turystow – mam wrazenie ze wiekszosc czytelnikow zrozumiala o co mi chodzi. Nie chce wliczac Turcji do grupy krajow niepewnych bo dla turystow nigdy taka nie byla i mam nadzieje ze nie bedzie. Czasy mamy jednak takie ze nawet na rajskim Bali moga byc zamachy. Albo w europejskiej Francji. ..
Od kilku dni już słyszę, że „wszędzie się może zdarzyć nieszczęście”, ale jednak wpadając w stado pszczół większą mamy szansę zostać kąsniętym w tyłek, niż przebywając na Islandii. Nie wiem, czy moja analogia jest zrozumiała, jednak mam wrażenie że świat podzielił się na dwa obozy – albo zagorzałych zwolenników wyjazdów i gaszenia tych ostrzeżeń, albo na tych, którzy jednak czują się zagrożeni (tacy są, tak mają, trudno) i chcieliby na przykład zmienić wakacyjny kierunek, niemniej polskie biura stoją okoniem i takie prawo nie przysługuje (nie mówię o sytuacji, gdy możemy stracić wszystkie pieniądze i zmienić – równie dobrze mogę iść i kupić nową wycieczkę w innym biurze, szkoda zachodu z rezygnacją). Mam 3 września jechać do Bodrum, pierwszy raz do Turcji. Jestem raczej osobą otwartą, ba, z wykształcenia kulturoznawcą i inne religie i nacje nie są mi obce. Jednak przyznam, że mam w głowie kompletny mętlik. Uważam, że sytuacja nasilona od 3 dni jest na tyle dziwna, na tyle inna od dotychczasowej i nieprzewidywalna, że ciężko jest oceniać i zapewniać o czymkolwiek. Syria jest daleko od kurortów- ok, ale gdy grupy którym zależy na rozgłosie i osiągnięciu swego wpadną na to, że uderzenie w turystów będzie najbardziej efektowne, to nie jest problemem pokonać 600km i zrobić swoje tam gdzie chcą. Nie potraię ocenić tej sytuacji, a do 2 sierpnia muszę zdecydować czy tracę 1500zł zaliczki, czy zostaję i jadę. Pat.
Znalazłam w sieci wypowiedź jednego z Turków pracujących w Polsce, który bardzo słusznie zaznaczył, że ostatni atak terrorystyczny skierowany do turystów w którym były ofiary był w 1998 roku w Stambule – 17 lat temu! Zginęły wtedy 3 osoby.Tak na to patrząc Paryż jest dużo bardziej niebezpieczny a nikt nie przestrzega przed podróżą do tego miasta. Turcja naprawdę nie jest malutkim turystycznym państewkiem, tylko potężnym krajem z silną armią – drugą największą armią w NATO! To dlatego niektórzy chłodzą rozpalone czoła. Wyjąwszy codzienne bezpieczeństwo w tym kraju, moim zdaniem (a mieszkam tu 10 lat) dużo wyższe niż w Polsce, poprzez bezpieczeństwo na lotniskach, centrach handlowych, hotelach (wszędzie prywatna ochrona, kamery – takie standardy), to naprawdę wygląda inaczej. Ponadto w tej chwili Turcja bardzo intensywnie poszukuje ewentualnych członków IS w kraju, wieleset podejrzanych schwytano. A zakończywszy na tym, że odległość z takiego Bodrum do granic z Syrią jest jak przez pół Europy!
Nie mówię że nic na 100% się nie zdarzy, bo takie mamy czasy, że może się zdarzyć wszystko. Ale moim zdaniem nie należy panikować, nie wierzyć we wszystko co pokazują w telewizji, bo manipulacje i przeinaczenia są na każdym kroku. Warto też pamiętać że tysiące Polaków jeździło do Egiptu w którym przez 30 lat był stan wyjątkowy i jakoś nikomu to nie przeszkadzało.
Jeśli w komunikacie MSZ nie jest napisane żeby nie jechać (a nie jest, tylko piszą o zachowaniu ostrożności i unikaniu pasa przygranicznego) to znaczy że polskie biura nie mają podstaw żeby zwracać 100% wpłaconych zaliczek na wczasy w Turcji. I jest to moim zdaniem słuszne. Jeśli sytuacja się zaogni (oby nie doszło do tego nigdy) na pewno wszyscy o tym będziemy wiedzieć w tej samej sekundzie. Więc póki co – nie panikować, nie zmieniać planów, chyba że planowałabyś jechać na wschód ;)
Ciekawe co to teraz będzie, po tym jak Turcja przystąpiła do wojny z IS. MSZ wydało już ostrzeżenie aby nie podróżować do tego kraju.. Urlop mam zaplanowany na koniec sierpnia w rejonie Incekum oby poszło dobrze..
Proszę zwrócić uwagę dokładnie na komunikat MSZ – nie napisano żeby nie podróżować. Napisano ostrzeżenie. MSZ po prostu zabezpiecza się na wszelki wypadek. Incekum jest prawie 1000 kilometrów od rejonów gdzie jest napięta sytuacja. Tutaj nie jest w tej chwili bardziej nie bezpiecznie niż w Berlinie, Paryżu czy Monachium. Zamachy terrorystyczne mogą zdarzyć się wszędzie a w Turcji zawsze było bardzo bezpiecznie a teraz wzmożono kontrole i zresztą dużo podejrzanych złapano. Oby sytuacja unormowała się jak najszybciej ale wg mnie dla turystów póki co – nie ma powodu do większego niepokoju.
Witam-przeczytałam uważnie wpis, mam nadzieję ze ze zrozumieniem. I trochę mnie uspokoił, chociaż jakiś ognik niepokoju we mnie się tli.
Na razie nie ma przesłanek żeby bać się, kiedy planuje się jechać do kurortów. I tak mam nadzieję że zostanie. Wszystko wygląda tak jak zawsze. Konflikt ma miejsce 1000 km stąd albo i dalej.
właśnie wróciłem z alanyi – warto miec różną walutę bo kursy są wszędzie różne a i wszędzie zapłacimy bez problemu dolarem lirem i euro – przelicznik jaki komu pasuje :-)
chodzić można i samotnie i po zmroku – zaczepki to rzadkość a w takiej alanyi znikąd pojawia się policja i zaczepiających delikwentów szybko kontroluje
Generalnie bardzo spokojnie chociaż kradzieże się zdarzają
Witam!
No cóż, Twój wpis o ataku na turystów 17 lat temu w Stambule mocno się ostatnio zdewaluował! Ale ja i tak jadę w czerwcu 2016 do Alanyi, byłem tu w październiku 2014 i koniecznie muszę odwiedzić Turcję jeszcze raz. A pisząc o niepokojach w Turcji nie ograniczaj się tylko do terrorystów z ISIS, dobrze wiesz że dużo większe zagrożenie dla Turków i turystów to PKK! I nie przejmuj się tym, że nie rozumiesz terrorystów! Nikt normalny ich nie rozumie! Napisz co nowego w Turcji, bo zgodnie z Twoją sugestią telewizor wyłączyłem!
Jerzy, dobrze ze sie nie zniechecasz przed wyjazdami. Na szczescie nie wszedzie jest niebezpiecznie. Moj komentarz do zamachow w Stambule jest w jednym z ostatnich wpisow pt. „Zycie jest muzyka”, zachecam do lektury :)
O PKK dobrze wiem i nie ograniczam sie. Albo raczej: staram sie ograniczac w tej tematyce jak tylko moge. To nie jest moj temat nie jestem specjalistka od tureckiej polityki wewnetrznej i wolalabym sie skupic na tym co wychodzi mi najlepiej – czyli na blogowaniu o codziennosci w tym wypadku tureckiej :)
Comments are closed.