Jeśli ktoś śledzi Tur-turowe social media wie, że wpis ten jest efektem ponad dwumiesięcznych prac badawczych. Co tydzień w niedzielę, mój jedyny dzień wolny od pracy (oczywiście częściowo wolny, bo nawet wtedy poruszam się wciąż na smyczy zwanej telefonem) z poczuciem realizowania wiekopomnej blogowej misji wybierałam się za każdym razem do innego beach clubu, bo w Alanyi od jakiegoś czasu jest ich sporo. W pocie czoła opalałam się na leżaku, cierpliwie testowałam jakość wybrzeża, znosiłam niekiedy ciężką muzykę w głośnikach, z poświęceniem usiłowałam zanurzać się w ciepłej jak zupa morskiej wodzie i – także – doświadczałam klubowej kuchni.
Wszystkie sensowne miejsca zaliczyłam, wrażenia spisując na serwetkach i innych karteluszkach błąkających się w mojej plażowej marynarskiej torbie. Kiedy zauważyłam, że zaczęłam ponownie zmierzać do tych samych już ulubionych beach clubów uznałam, że moja misja się dokonała. Przyszła pora na podsumowania.
Najpierw tytułem wstępu:
Dlaczego beach cluby?
Cóż, w końcu jesteśmy w Alanyi. Miasta słynącego z pięknych plaż i wspaniałej pogody. Kiedy w sezonie mamy wolne, jest do wyboru kilka opcji na odpoczynek:
1) przespanie całego dnia pod włączoną klimą w mieszkaniu,
2) piknik nad rzeką Dimcay,
3) relaks nad basenem (o ile nasz budynek/osiedle go posiada)
4) plażowanie.
Na resztę opcji, takich jak sport, zakupy, i inne aktywne formy spędzania czasu, jest po prostu za gorąco. Przynajmniej w ciągu dnia.
A co z plażami publicznymi?
W Alanyi i okolicach na brak pięknych plaż nie można narzekać. W końcu całe miasto rozciąga się wzdłuż nich!
W samym mieście do wyboru mamy trzy opcje.
Pierwsza to czterokilometrowa plaża Kleopatry, znajdującą się na zachodzie miasta, od strony wjazdu do Alanyi aż po wzgórze zamkowe (Kale). Plaża ta oznaczona jest międzynarodowym symbolem Błękitnej Flagi, co świadczy o jej jakości: szeroka, stosunkowo czysta woda i piasek, tudzież żwirek. Łagodne zejście do wody. Piękne widoki. Z kolei za wzgórzem zamkowym na wschód rozciąga się plaża Keykubata, mniej atrakcyjna bo dużo węższa, ale też całkiem przyjemna. Dalej na wschód, wzdłuż dzielnicy Oba – plaża o nieformalnej nazwie Orange Beach, pewnie od drzewek i fontann z pomarańczami na bulwarze wzdłuż brzegu. Nieco węższa od Kleopatry, z dużo gorszym i bardziej kamienistym zejściem do wody, ale za to szersza od Keykubata i co istotne w sezonie – mniej zatłoczona!
Wszystkie te plaże są publiczne. Nie ma tutaj w ogóle plaż płatnych, albo dostępnych tylko dla gości hotelowych (poza paroma wyjątkami). Takie są poza miastem. W Alanyi płatne jest jedynie wynajęcie leżaka i parasola (ok. 10 lir za komplet na cały dzień), ale jeśli lubimy wylegiwać się na ręczniku za darmo – nikt nam tego nie zabroni. Plaże wyposażone są w tzw. węzeł sanitarny, małe bary, boiska do gry w siatkówkę i sporty wodne. Niestety mają też feler – w weekendy panuje na nich tłok, hałas i galimatias, ciężko znaleźć coś przyzwoitego do jedzenia, a niekiedy mogą nam się trafić panowie o lepkim spojrzeniu albo opryskujące nas piaskiem dzieci lub psy. Leżaki czy parasole bywają stare, zniszczone. Jako że w sezonie jestem osobą bardzo zmęczoną, spragnioną ciszy, spokoju, ewentualnie dobrej muzyki, postanowiłam więc spróbować lansu w alanijskim stylu i udałam się na poszukiwania idealnego beach clubu.
Co charakteryzuje alanijskie beach cluby?
Początkowo wydawało mi się, że beach club charakteryzuje się płatnym wstępem. Nic bardziej mylnego, przynajmniej w Alanyi. Tak samo jak na plaży numer 2,5 czy 17, obowiązuje tutaj jedynie płatny leżak i parasolka. Ceny podobne, między 10 a 15 lir za zestaw. Co więcej, cena ta może ulec obniżeniu lub anulacji jeśli jesteśmy tzw. przyzwoitym klientem, czyli kupujemy na miejscu coś do jedzenia i/lub picia. Okazuje się więc, że beach club jest dostępny dla każdego. Jeśli wypoczywacie w Alanyi, mieszkacie tu lub pracujecie, a wasz hotel/apartament/mieszkanie nie posiadają basenu, warto udać się na wypoczynek właśnie tu.
A zatem: do jakich? Oto mój czysto subiektywny przegląd i ranking.
Havana Beach
Jaka plaża: Kleopatry
Najlepsze: Klubowa atmosfera, muzyka i basen!
Najgorsze: Tłum w niedzielne popołudnia, wysokie ceny
Leżak i parasolka na plaży: 15 TL, przy basenie: 10 TL, jeśli jesteście stałymi klientami i zamawiacie napoje i jedzenie – za darmo
Od niej się wszystko zaczyna, i na niej kończy. Havana Beach jest odnogą dyskoteki Havana Club w porcie, jednym z najstarszych plażowych klubów. To – jak na Alanyę – wyrobiona i znana marka. Prezentuje atmosferę beach clubu takiego, jaki widzimy jeśli zamykamy oczy – z basenem, w którym umieszczone są barowe stołki, z klubową muzyką, poduchami, piętrowymi zakątkami typu „lounge” skąd można podziwiać bawiących się w dole ludzi. Do tego jest jeszcze oczywiście plaża. W Havanie można spotkać każdego, wszyscy się tam lansują. Piloci wycieczek, managerowie hoteli, recepcjoniści, do tego pełno jest turystów zwożonych tutaj bezpłatnymi busikami z hoteli w centrum Alanyi. To sprawia, że czasem ciężko znaleźć wolny leżak. Z drugiej strony jeśli chcecie poczuć się jak na 100% wakacjach, stracić głowę i zacząć wierzyć, że drink z palemką i muzyka klubowa to najlepsze co mogło się Wam w niedzielę zdarzyć – uderzajcie do Havany. Ostatnio dla mnie jest to też idealne pole do obserwacji nowoczesnej alanijskiej czy stambulskiej młodzieży. Jest to zupełnie inne towarzystwo niż kilka lat temu – chłopcy i dziewczęta w kolczykach i tatuażach, pijący piwo o 11.00 – no, no. Około godz. 20.00 w Havanie odbywają się beach party – na które wstęp jest płatny. Uprzedzam – zabawy raczej dla młodzieży poniżej 20-tki, głupie animacje, nic specjalnego. Potencjał plażowych imprez w Alanyi został kompletnie zmarnowany.
Odnośnie konsumpcji: mają smaczną pizzę (dobre ciasto) i całkiem apetyczną kremową kawę mrożoną.
Goya Beach Club
Jaka plaża: Kleopatry
Najlepsze: Infinity pool, czyli basen z widokiem na morze i barem, łóżkowe białe leżaki, atmosfera lansu i zajęcia jogi
Najgorsze: Wad jeszcze nie znalazłam
Leżak i parasolka: Bezpłatnie, jeśli zamawiacie cokolwiek do jedzenia i picia
Miejsce, z powodu którego w ogóle zaktualizowałam tą listę. Mój totalny numer jeden i odkrycie sezonu 2017. Największym atutem jest stylowy wystrój, didżej miksujący dobrą muzykę na żywo, czystość, no i przede wszystkim – infinity pool. Jest obłędny! Z przyjemnością resetuję się tutaj po ciężkim tygodniu w pracy. Czuję naprawdę, jakbym była na wakacjach.
Ponadto mają bardzo dobre jedzenie. Zresztą wieczorem można tu zarezerwować stolik – na dole, „pod basenem”, z widokiem na morze, znajduje się restauracja należąca do tego samego właściciela, gdzie podają dania z innej karty. Nie jadłam, ale wyglądało apetycznie. Obsługa miła, nienachalna, europejsko zachowująca się. Goście to nowoczesna turecka młodzież podobnie jak w Havana Beach, i trochę turystów zagranicznych. Od momentu otwarcia Goya w maju 2017 wszystkie snoby z miasta ściągają właśnie tutaj.
Atutem Goya jest konto na instagram i FB, dobrej jakości zdjęcia które tylko zachęcają do odwiedzin. No i te zajęcia jogi – dwa razy w tygodniu rano można ćwiczyć jogę nad basenem pod okiem instruktorki. Na pierwszych bezpłatnych zajęciach z okazji Światowego Dnia Jogi byłam sama i przyznam że było bardzo sympatycznie.
Sun Prime Beach
Jaka plaża: Kleopatry
Najlepsze: Cisza, spokój, uprzejma obsługa, dobre jedzenie
Najgorsze: Brak basenu, poza tym ideał :)
Leżak i parasolka: 10 TL, ale za drugim razem już było gratis.
Zapuściłam się tam właściwie planując dostać się do Palmiye Beach Club zaraz obok. Niestety pan z obsługi uprzejmie poinformował mnie, że plaża jest tylko dla gości hotelowych. Przeszłam w takim razie obok do Sun Prime i to była najmilsza niespodzianka dnia! Co prawda plaża jest bardzo wąska (ograniczona z tyłu przez budynek Sun Prime Hotel i ich wewnętrzny basen) i leżaki są dość blisko siebie, ale jest czysto, gra świetna muzyka – nie za głośno, nie za cicho. Obsługa jest uprzejma i porządnie ubrana, nie zaczepia! Menu jest dość bogate, z racji restauracji hotelowej, a jedzenie pyszne. Kawa mrożona wypasiona, tortilla z kurczakiem też. Myślę że warto się tam wybrać na kolację (stoliki niemal na plaży, pan z gitarą na żywo). Miejsce bardzo na poziomie i mało znane. Polecam.
Miami Beach Club
Jaka plaża: Keykubata
Najlepsze: ciężko powiedzieć, plus za basen
Najgorsze: nie bardzo przypomina beach club
Leżak i parasolka: 10 TL
Wpadłam tam poszukując nowych klubów, ale nie zagrzałam długo miejsca. Na plus przemawia basen, ładny widok na port. Miejsce raczej średnio zachęcające, kelnerzy-naganiacze, wytarte leżaki, jedzenie typu fast food. Nic specjalnego. Aha, ważna wskazówka: grają piosenki typu „Lambada” ;)
Bugenvil Pool Club & Beach
Jaka plaża: Keykubata
Najlepsze: duży basen, a nawet dwa
Najgorsze: woda w nich cieplejsza niż w morzu, brak organizacji, ciężko się domyślić o co chodzi
Leżak i parasolka: wstęp na obiekt kosztuje 9.50 TL (podobno)
Trafiłam tam z Miami Beach, skuszona dużym basenem i plażą w jednym miejscu. Marzyłam o zanurzeniu się po czubek głowy w zimnej wodzie, o tak, tego mi było trzeba! Przyszykowałam sobie gazety, muzykę z mp3 i nastawiłam się na kilka godzin relaksu. Niestety! Przy wejściu ciężko znaleźć kasę aby uiścić wstęp (to mi akurat nie przeszkadzało, ale czułam się nieuczciwie bo wszyscy mieli bransoletki na rękach tylko nie ja ;)), w basenie woda niemal się gotowała. Brak muzyki i czegokolwiek co można nazwać „atmosferą”. Bardzo dużo ludzi, dużo chlapania, mało spokoju. Co jakiś czas pojawiające się zapachy o niewiadomym pochodzeniu. Jedzenia nie testowałam, ale widziałam, że wszyscy przynoszą napoje i chrupki ze sklepu Makromarket po drugiej stronie ulicy (mimo zakazu :)) Miejsce raczej oblegane przez tureckich wczasowiczów z pobliskich apart hoteli.
En Vie Beach Lounge
Jaka plaża: Keykubata
Najlepsze: kameralny charakter, +30 do lansu, zmrożone rose do śniadania, jacuzzi
Najgorsze: ciasno, malutko miejsca, dużo ludzi, kiepska plaża
Leżak i parasolka: dla klientów gratis, dla innych nie starczy miejsca ;)
Klubik otworzony został w tym roku, wraz z maleńkim butikowym hotelem. Właściwie jest to restauracja połączona z niewielkim skrawkiem plaży. Bardziej do lansu niż na opalanie, ale za to jest to lans w alanijskim stylu pełną gębą. Drewno, poduszki, ratan. Obłędnie pachnie pyszną kawą, jedzenie podawane jest w wyszukany sposób, smaczne! Jeśli odpowiednio się pospieszycie można zająć „akwarium” czyli mały basenik gdzie dodatkowo znajduje się specjalna półeczka na schłodzone wino czy drinka… O godz. 13.00 w weekendy odbywa się tam brunch z szampanem – czysta dekadencja! Do tego muzyka jest miksowana na żywo przez DJ’a. Wieczorem warto tam wpaść na kolację, jeśli chcecie się pokazać w modnym miejscu albo zrobić wrażenie na partnerze – ja jeszcze nie byłam, musiałabym chyba wcześniej iść do fryzjera ;)
White & White Beach Club
Jaka plaża: Orange
Najlepsze: ograniczona ilość bodźców, można odpocząć, spokój, dobra obsługa
Najgorsze: bardzo kamieniste zejście do morza, można sobie otłuc kolana
Leżak i parasolka: 10 TL
Jak sama nazwa wskazuje klub jest urządzony według konceptu jednego koloru. Tylko biel: leżaki, parasole, stoliki, talerzyki, przejścia do plaży. Zgodnie z teoriami psychologów (ostatnio wyczytałam w jakimś damskim piśmie) im mniej mamy bodźców atakujących zmysły, także w kwestii kolorów, tym lepiej możemy się zrelaksować. Sprawdziło się to w White & White, gdzie doznałam pełni szczęścia, a nawet zdarzyło mi się zdrzemnąć. Nikt tu nie przeszkadza, nic się nie dzieje, obsługa bezszelestna, muzyka dobra (czilująca, klubowa) i gra nie za głośno, a do tego ta biel! Nie ma tłumu. Podobają mi się parasole plażowe, z jakiegoś płótna z frędzelkami, które dają zupełnie inny efekt niż banalne parasolki z reklamą piwa. Smaczne śniadanie, a warzywny wrap również apetyczny. Zamówiwszy piwo dostaniemy miseczkę orzeszków, czyli serwis jak w pubie – na plus! Problem stanowi jedynie kąpiel – zejście do morza jest po prostu koszmarne, choć tak nie wygląda – obiłam sobie kolano i dopiero wtedy zrozumiałam dlaczego zbudowano tutaj molo z drabinką. Niestety molo przydałoby się troszkę pielęgnacji, farba złazi, drabinka się telepie. Na molo amatorzy lansu mogą wynająć sobie leżanki z parasolem – za ekstra opłatą. Zdaje się, że tutaj również można wieczorem wpaść na kolację.
i na koniec jeszcze mały sentymentalny bonus poza konkursem:
Yacht Club La Porta, Marina
Jaka plaża: brak dostępu do plaży – nowy port jachtowy (Yeni Marina)
Najlepsze: duży basen, dwa jacuzzi, obsługa, muzyka, widok na góry i jachty, niegdyś wspaniałe jedzenie :)
Najgorsze: to, że ponoć bardzo się zepsuła, zmienił się właściciel. Sprawdzę i zaktualizuję wpis.
Leżak + parasol: bezpłatne dla klientów restauracji.
Miejsce sentymentalne, bo od niego zaczęłam moje alanijskie „odpoczynki”. Odkryte jeszcze za czasów pracy rezydentki, było wtedy bardzo na poziomie (jak na ówczesną Alanyę), ale jednocześnie mało znane – można więc tam było doskonale odpocząć. Swego czasu było to jedyne miejsce w Alanyi, gdzie z głośników sączyła się np. Norah Jones i jedyne miejsce, gdzie można samotnie spędzić cały dzień, nie będąc zaczepianą przez kelnerów. W basenie – na tyle dużym, by dało się popływać – była zawsze chłodna i czysta woda. Ludzi było mało – głównie wtajemniczeni Turcy lub obcokrajowcy, bo miejsce jest jednak dość oddalone od utartych szlaków – albo turyści którzy przypłynęli do Alanyi jachtem… W La Porcie niemożliwe było dostanie tureckiej herbaty, ale jechało się tam właśnie po to, żeby zaznać troszkę europejskiego klimatu będąc już nieco zmęczonym Turcją i Turkami (co, uwierzcie, zdarza się). Mieli pyszne śniadania i brunche, bardzo obfite i jak na tę obfitość – w rozsądnych cenach. Do tego przepyszne kawy mrożone.
Od 2-3 lat La Porta przeżywa swoje gorsze dni, ale wpisuję ją tutaj awansem i z nadzieją, bo zdecydowanie jest to miejsce z potencjałem.
Nie będąca klubem plażowym La Porta zamyka moją listę klubów plażowych w Alanyi. Nawet jeśli nikomu się to zestawienie nie przyda, musiałam je tutaj opublikować. Inaczej miałabym poczucie, że moja plażowa misja realizowana co niedzielę poszła na marne ;)
A tak na serio – macie jakieś swoje inne ulubione kluby plażowe w Alanyi? Chętnie przetestuję nowe ;) Co prawda – tutaj zwracam się o wyrozumiałość dla osób znających eleganckie miejsca w Bodrum i innych miejscowościach na zachodnim wybrzeżu lub nad Morzem Egejskim – Alanya jaka jest każdy widzi, i proszę łaskawym okiem na nią patrzeć, nie porównując do St. Tropez :)
I tak ją lubimy!
4 komentarze
W jakim miesiącu najlepiej się wybrać do ALANYI aby nie było tłumów?
—————-
http://hotelwradomiu.pl
W maju do połowy czerwca albo w drugiej połowie września i październiku. No i w zimie – po sezonie ;)
Czy White & White Beach Club jest jakoś powiązany z hotelem Banana? Czy to dwa osobne miejsca?
Z tego co wiem to powiązane są, ale nie wiem dokładnie, najlepiej byłoby zapytać u źródła :)
Comments are closed.