Przegapiłam sobotę, czyli mój dzień pisania na blogu, bo jakoś ostatnio wszystkie dni są do siebie podobne. Im bliżej końca sezonu, tym mniej się chce ubarwiać sobie życie, raczej przeciąga się wszystko „na jutro”, „na pojutrze”, a przede wszystkim „na po sezonie” (dotyczy to nawet farbowania włosów…) Wiele z Was byłoby zapewne bardzo rozczarowanych wiedząc, jak wygląda moja sezonowa codzienność. Na pewno jest odległa od mitycznego wyobrażenia życia na „bajkowej Tureckiej Riwierze” ;) Składają się na nią raczej dwa kluczowe, bazowe elementy: praca i sen. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam na plaży (jakieś kilka tygodni temu?), albo na jakimś, jak to się mówi, „wyjściu na miasto”. Dni to raczej rutyna, wypełniona klikaniem w klawiaturę komputera, obsługiwaniem turystów, piciem tureckiej herbaty (od maja – tadam – piję ją bez cukru, inaczej źle bym skończyła!). Wieczory w domu to polegiwanie na kanapie, oglądanie przypadkowo wybranych kanałów w telewizji (jak się naciśnie) i pielgrzymki do kuchni sprawdzić, czy coś tam się w lodówce magicznego nie pojawiło ;) Swego rodzaju wydarzeniem było sprowadzenie do Turcji zakupionego przeze mnie czytnika ebooków; zdecydowanie ubarwiło to moje wieczory i doprowadziło do tego że WRESZCIE wiem co się w Polsce dzieje. Mimo, że nie należę do entuzjastek śledzenia wiadomości i w Polsce nigdy tego nie robiłam, po kilku latach na obczyźnie zaczęło bardzo mi tego brakować. Nie tyle samych newsów, ile świadomości, że jestem na bieżąco. Odkąd mam więc mój cudowny czytnik, poza czytaniem książek, subskrybuję jeden dziennik i ulubiony tygodnik, które pozwalają mi tak się właśnie poczuć. Kiedy pojadę do Polski (już za jakieś trzy tygodnie!) będę mogła po raz pierwszy rozumieć o czym ludzie mówią, nie mówiąc już, że łatwiej mi będzie podjąć decyzję na kogo zagłosować w wyborach parlamentarnych ;)
Dodatkowo na to dziwne, nostalgiczne samopoczucie wpływa wspomniany już przeze mnie w poprzednim wpisie fakt, że był to naprawdę słaby sezon dla turystyki. Wydarzenia w Syrii, wydarzenia w Tunezji, medialna panika, uspokajanie turystów, ba, nawet pojawienie się w naszym biurze telewizji Polsat (o tak!) – niecodzienne wydarzenia, które powywracały nasz alanijski porządek do góry nogami. I choć jak dotąd w Alanyi i okolicy nikomu z turystów włos z głowy nie spadł (a jeśli już, to na pewno nie miało to związku z polityką, Syrią, i domniemanymi terrorystami), to czuje się r ó ż n i c ę. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie pomyślała ze złośliwą satysfakcją o tych, którzy w panice tureckie wakacje odwoływali, i z sympatią o tych, którzy mimo wszystko przyjechali i przekonali się, że naprawdę nic się u nas nie działo. Z drugiej strony co jakiś czas sprawdzając co prezentują polskie media – widząc te sensacyjne rewelacje w większości nie mające żadnego związku z prawdą, zapewne sama na miejscu osób, które nigdy nie były w Turcji byłabym w panice. Cóż – ten sezon widocznie taki miał być: miałki, bezpłciowy, zaskakująco spokojny, i krótszy o miesiąc. Nawet turyści byli jacyś inni. Mniej pasjonatów, mniej inspirujących rozmów z zadowolonymi z życia ludźmi, więcej fochów, absurdalnych reklamacji (uwierzcie mi, naprawdę absurdalnych!), oczekiwań niemalże z kosmosu. Nierzadko zapytywałam sama siebie, skąd się ci ludzie wzięli?!
A może to problem ze mną i pora na to, żeby znów zmienić pracę? ;)
Cóż, na razie dobrnijmy do oficjalnego końca sezonu (choć mam wrażenie że on już nastąpił, ale mimo to uparcie siedzę w pracy), w podskokach pofruńmy do Polski, pozałatwiać to i owo i rozpocząć huczne obchody moich „półokrągłych urodzin” (nie pytajcie, to jakiś absurd). A potem – na długie, zasłużone wakacje.
Tymczasem żeby nie było jak smętnie, poniżej dwa zdjęcia rozpoczynające nową serię moich blogowych wpisów, której niniejszym nadaję tytuł „Turecka szkoła parkowania”.
Lekcja 1
6 komentarzy
Zastanawiam sie, gdzie spedzaja wakacje ludzie, ktorzy piekna pogode, slonce,plaze i morze maja na codzien? ;) ja w tym roku z szarego, nudnego ślaska wybralam sie w okolice Side i…. przepadlam. Zakochalam sie w Turcji, pogodzie,klimacie,goscinnosci, usmiechu itd itd itd.
W przyszlym roku planuje odwiedzic Bodrum.
A co do turystow to chyba tylko moge sobie wyobrazic to ich marudzenie… W naszym hotelu na spotkanie z rezydentem przyszedl Polak z pretensjami,.ze nie ma polskich kanalow w tv! Ze jest kilka rosyjskich,niemieckich itp. i dlaczego polscy turysci sa dyskryminowani? Rezydentowi rece opadly…
Żaluje, ze tego bloga odkrylam dopiero po powrocie z Turcji, kiedy to zaczelam sie bardziej interesowac tym pieknym krajem… ale teraz przynajmniej nadrabiam zaleglosci ;)
pozdrawiam, sonia
Hmmm szukamy miejsc gdzie jest stosunkowo ciepło żeby w zimie wreszcie móc sobie poplażować ;) a jak się nie da to… na narty w góry :)
Dzięki za miłe słowa, czytaj dalej, pozdrówka! ;)
O tak, wymagania i oczekiwania z kosmosu i pretensje turystów to „mój konik” :D. Tak! zawsze po urlopie i pobycie w jakimś hotelu, do którego absolutnie pod żadnym względem nie można było się przyczepić, z masochistyczną przyjemnością czytam opinie. Nie będę tu ich szczegółowo opisywać, bo z pewnością znasz je lepiej i jeszcze więcej mogłabyś o nich opowiadać, ale szczękę raz po raz z podłogi podnoszę(i natychmiast wkładam na swoje miejsce;) i sprawdzam czy aby na pewno ten hotel jest opisywany.A to, że „mało polskich kanałów w TV”, „animacje nie po polsku”, „a rezydentka? w ogóle się nami nie interesowała, tylko jedno spotkanie i nr tel. na w razie czego i nie było jej widać przez cały pobyt” no i „monotonne jedzenie” – coś jest chyba ze mną nie w porządku, bo nawet po dwutygodniowym pobycie zawsze wyjeżdżam z uczuciem niedosytu, że jeszcze tego, czy tamtego nie zdążyłam spróbować, a do organizowania wypoczynku nie jest mi potrzebny rezydent. Pozdrawiam serdecznie i już tęsknię za Turcją :)
i jeszcze nie zmieniane codziennie ręczniki, skandal! bo przecież kazdy z.tych turystow u siebie w domu codziennie wymienia.calej rodzinie reczniki..,. no comment :)
Dało sie zauważyć ze ten sezon był inny niż poprzednie :(
Spokojniejszy, „luźniejszy” jak to określił mój mąż, tzn jakby mniej ludzi.
Jestem ogromnie wdzięczna, ze udało nam sie być w tym roku trzy razy (czerwiec, przełom lipca i sierpnia i teraz koniec września) . Wróciliśmy w środę a ja już tęsknie (ba, patrzę na last’y w biurach ha ha ha ale to byłaby już przesada – trzeba „odpracować”
Żeby było na następny rok). Od kilku lat robimy wypad jesienny w okolice Alanyi. Mam wrażenie, ze zawsze było gwarniej, bardziej tłoczno. Nawet kordy spędzaliśmy ostatni tydzień października i wracaliśmy z pracownikami biur podróży- czyli tzw ostatni rzut turysty .
Piszesz, ze sezon jest krótszy o miesiąc?
Mogłabyś rozwinąć?
Jak wyżej wspomniałam byliśmy już znacznie pózniej na urlopie i w sumie to no… było gwarniej niż teraz ta końcówka września.
Wiem, ze było mniej turystów zza wschodniej granicy ;), dużo tez naszych rodaków zmieniło kierunek wakacyjny, jednak było wieluuuuu którzy wyjechali.
Czyżby to już koniec październikowych urlopów w Turcji?
Pozdrawiam
Nie, absolutnie, zresztą wiem że także i tej zimy samoloty z Polski będą latać, a i z innych krajów turystów jest mnóstwo. Ale w kwestii wycieczek, czyli „mojej branży” widać zmianę, ponoć nie tylko w tej – ludzie troszkę się wystraszyli i wiele osób wybrało inne kierunki albo po prostu wakacje w Polsce. Mam nadzieję że w przyszłym roku wszystko wróci do normy :) bo przecież i pogoda piękna i w ogóle ;)
Comments are closed.