„Podpisz się” – mówią do mnie w tureckich urzędach, na poczcie, w punkcie wizowym. „Podpisz się” – mówi kurier, który przynosi mi przesyłkę.
Kiedy składam wyraźny, czytelny podpis na tureckich dokumentach czuję nad sobą zniecierpliwiony oddech urzędnika/listonosza/kuriera. Dlaczego trwa to tak długo? – zdają się mówić ich oczy, ale oni sami nie pisną ani słówka. W końcu jestem yabancı, więc mam nieformalne upoważnienie do rozmaitych dziwactw, na przykład bardzo długiego i skomplikowanego podpisu, którym jest (po naszemu) moje imię i nazwisko.
Ba, kiedy nie mówią nic, to jeszcze jest w porządku. Gorzej, kiedy uprzejmie i lakonicznie jednocześnie, informują mnie, że przecież to co właśnie złożyłam, to NIE JEST PODPIS!
No jak to – nie jest?
Spytacie zatem, co to jest?
To jest (uwaga) imię i nazwisko! To się nie liczy! To nie podpis!
Przy pierwszej takiej sytuacji myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Do wielu rzeczy w Turcji się przyzwyczaiłam, na wiele reaguję już z zimną krwią, z wielu spraw się śmieję, ale w obronie mojego – wypielęgnowanego, wychuchanego, wyćwiczonego przez lata – podpisu, stanęłam kiedyś do boju nawet przeciwko K.P.!
Sam on zresztą był szczerze zaskoczony, że dowiaduję się o tym po jakichś (jak to ujął z typową turecką przesadą) całych wiekach życia w Turcji!
Najwyraźniej były to dla mnie wieki średnie, wieki ciemnoty, wieki nieświadomości.
Otóż, drodzy Czytelnicy, muszę przyznać ze skruchą, że przez lata nie zdawałam sobie sprawy, jak wygląda prawdziwy podpis na dokumentach w Turcji.
A wygląda on mniej więcej tak:
.jpg)
Źródło: internet
Ewentualnie tak:

Źródło: internet
Mówiąc krótko, przypomina on w polskim rozumieniu bardziej „parafkę”, niż cokolwiek choćby minimalnie zbliżonego do imienia i nazwiska, a nawet do pierwszej litery imienia i nazwiska. Jest całkowicie odarty z indywidualności – nie da się z niego absolutnie odczytać, kto go złożył.
W Turcji możemy się tak podpisywać, gdzie nam się żywnie podoba. Na umowach, na dokumentach wizowych, podaniach, przy odbiorze poczty. Nikt nie będzie oczekiwał, że tak podpis będzie zawierał choćby jedną literkę zgodną z nazwiskiem. Może to być nawet fantazyjna fala, co więcej, jestem przekonana, że nawet jeśli za każdym razem w każdym banku czy urzędzie, będziemy się podpisywać inaczej, dla nikogo nie będzie to stanowiło problemu.
To pewnie dlatego, kiedy w Turcji używa się nie swojej karty płatniczej lub kredytowej (a jest to nagminne), zresztą zazwyczaj niepodpisanej, nikt w sklepie nie prosi Was o dokument. Raz, że na tureckim dowodzie osobistym nie ma wzoru podpisu, dwa, że przecież karta jest niepodpisana, trzy, że Wasz podpis może wyglądać dzisiaj zupełnie inaczej niż rok temu, skoro jest to po prostu zamaszyście narysowana fala. Równie dobrze można ją podrobić. A cztery, to przecież o co nam w ogóle chodzi? Przecież karta ma blokadę PIN i gdyby ktoś nieupoważniony miał ją w ręce i tak by „wiele nie zdziałał”… Hmmm. Czasami szokuje mnie jak bardzo nasze kultury się różnią ;)
Wracając do moich przygód z podpisami zdarzyło się całkiem niedawno, że pewien urzędnik uznał mój polski podpis za nieodpowiedni, mimo tego, że pokazywałam mu dokładnie ten sam podpis jako wzór w a) paszporcie, b) dowodzie osobistym. Uparcie domagał się, żebym pod moim podpisem, który dla niego nie miał wystarczającej mocy, dodała parafkę. Narysowałam więc „falę”. I już był zadowolony.
Dodam jeszcze, że jeśli Turcy oczekują, że gdzieś mamy podpisać się czytelnie, wtedy wyraźnie zaznaczają, że ma to być imię i nazwisko. W takich sytuacjach podpisują się też w dość odmienny jak dla nas sposób, czyli imię małymi literkami (z pierwszej dużej oczywiście), a nazwisko piszą literami DRUKOWANYMI. Niemniej jednak nie jest to podpis w europejskim rozumieniu :)
Nie należę do tych yabancı, którzy wzorem niektórych Turków opowiadają, że „za Atatürka było lepiej”; z jednym wyjątkiem. Sam Atatürk trzeba przyznać podpisywał się bardzo ładnie, a jego podpis zapewne widział każdy, kto spędził choć trochę czasu w Turcji. Obywatele tego kraju bowiem mają bardzo interesujący zwyczaj tatuowania autografu Wodza na własnym ciele lub – ewentualnie ci mniej radykalni – naklejania na zderzaku czy szybie auta.

Podpis Aty
Okazuje się więc, że w Turcji możliwe jest składanie czytelnych, ładnych podpisów, które są jednocześnie znakiem rozpoznawczym, jak i mającymi swoją moc „parafkami”. Chociaż nie zapominajmy, że Atatürk podpisywał się tak na początku poprzedniego wieku… Szperając po internecie znalazłam więc coś „nowszego”. Oto pan z Diyarbakır, który prezentuje piękny indywidualny podpis:
I co Wy na to? Na pewno taki podpis mało komu uda się podrobić… :)
6 komentarzy
Ileż to razy patrzono na mnie jak na kretynkę, kiedy podpisywałam się pełnym imieniem i nazwiskiem… ehh.
Witaj w klubie ;)
Podpisz. Podpisałam przecież. Toooo jest Twój podpis??? Hehehe story of my life
Cieszę się, że nie jestem sama :)
A wiesz, że podpis Atatürka był zaprojektowany na zamówienie? Jak logo ;) Twórcą był Hagop Vahram Çerçiyan, zresztą Ormianin. Czyli Atatürk był pionierem w każdej dziedzinie, nawet personal brandingu ;)
Coś mi teraz mignęło w necie jak pisałam ten post, ale jako że nie jestem fanką Aty to pominęłam a szkoda! No proszę! Kurczę miał łeb facet ;)
Comments are closed.