Dziś będą luźne blogowe notatki, luźne uwagi. Bez porządku i schematu. W obecnej sytuacji, pewnie mi wybaczycie. Uwaga: długie.
Jakkolwiek okrutnie to brzmi, musimy pogodzić się z faktem, że tak wygląda nasz dzisiejszy świat. Mam nieśmiałą teorię, że im więcej internetu i mediów „tu-i-teraz” – tym więcej chorych samobójców-wariatów. Wykarmili się na naszej, europejskiej, medialnej piersi. Kiedyś wcale nie było bezpieczniej, ale informacja podróżowała z miejsca do miejsca znacznie dłużej. Dziś wszyscy uważamy, że mamy prawo wiedzieć. Siedzimy przylepieni do telewizora, do serwisów internetowych, śledzimy wiadomości z pierwszej ręki, zdjęcia, filmy kręcone telefonem. Wykorzystują to ugrupowania terrorystyczne, które od czasu ataków na wieże WTC doskonale wiedzą, że panika jest potężnym narzędziem walki. Jesteśmy manipulowani, wodzeni za nos jak małe dzieci, „napuszczani” na siebie nawzajem: czarni z białymi, europejscy z azjatyckimi, muzułmańscy z chrześcijańskimi, uchodźcy z tymi, co z domów uciekać nie muszą. Jesteśmy głupi, bo tracąc cenne godziny życia na jałowe dyskusje w internecie zapominamy o tym co jest wokół nas: dobrzy ludzie, niezależnie od narodowości i wyznania, małe codzienne przyjemności, rodzina i przyjaciele, których słuchamy jednym uchem, wpatrzeni w ekran telefonu. Przechodzień, który biegł za nami wołając, że wypadły nam z torby okulary. Pani, która zapytała gdzie kupiliśmy taki fajny płaszcz. Laborant w przychodni, który zabawnie próbował odwrócić naszą uwagę od pobrania krwi. To tu się dzieje życie, i tylko tu mamy na nie wpływ – wokół nas. Nie reagując na internetową agresję, nie odpowiadając na zaczepki, nie dadząc się prowokować, nie udostępniając sensacyjnych, szokujących newsów. Nosząc głowę wysoko, bez kompleksów – tylko w ten sposób możemy uratować choćby centymetr kwadratowy naszej przestrzeni od zalewu nienawiści.
***
Dyskusje z niektórymi Polakami które prowadzę od przyjazdu (temat gorący, więc pojawia się często) pokazują mi, jak łatwo dajemy sobą manipulować. Wciąż klepiemy slogany zasłyszane u kogoś: uchodźcy to terroryści, powinni zostać i walczyć w kraju, większość to młodzi mężczyźni, bezczelnie noszą markowe ubrania i korzystają ze smartfonów. Są jak niekontrolowana dzicz. Z tym dyskutować się nie da – „prawdziwi Polacy” wiedzą lepiej. Szkoda, że tak mało krytyczni jesteśmy wobec tego, czym karmią nas media, często stronnicze, mające różne cele. Jak mało empatyczni jesteśmy. Oczywiście empatia łatwa nie jest – trudno wyobrazić sobie, że nagle bombardują nasze miasto, że to my – z tymi naszymi markowymi ciuchami i telefonami – uciekamy jak stoimy, bez wygodnych butów do biegania, kremu na noc, bez zrobienia kopii danych z komputera i wrzucenia ich na chmurę. Może w obecnych czasach warto udać się do własnych dziadków i zapytać, jak było podczas wojny? Moi Dziadkowie już niestety nie żyją, ale pamiętam dobrze ich opowieści o wygnaniach, spalonych wsiach, przymusowych robotach w Niemczech, mieszkaniu w stajniach dla zwierząt w kilkanaście rodzin. Naprawdę tak bardzo się różnimy?
***
W moim biurze kolejne anulacje wyjazdów i wakacji. Nie będzie w tym roku łatwo zarobić na chleb; nie, żeby kiedykolwiek było łatwo, bo turystyka to delikatna branża. Każde negatywne wydarzenie wpływa na wakacyjne i podróżne decyzje, a w ostatnich czasach negatywnych wydarzeń sporo. Cóż, pogodziłam się już z tym, że cofamy się do początków naszej firmy, kiedy klientów mieliśmy mało, godzinami czekaliśmy na telefony. Nie szkodzi. Nie pierwszy raz w życiu jest pod górkę. Nie kasa się teraz liczy, liczy się – i tu zabrzmię jak Miss World – pokój na świecie.
***
Zabrzmi to może dziwnie, ale Turcja którą oglądam poprzez okna polskich czy europejskich mediów, a Turcja w której na co dzień mieszkam, to dwa różne kraje.
Kiedy jestem na miejscu, w Alanyi (małej, więc według mnie bezpiecznej miejscowości) widzę piękne słońce, plażę pełną ludzi, pierwszych amatorów wiosennej kąpieli, zatłoczone kawiarnie i czuję nadzieję. Owszem, widzę też dużo tureckich flag, widzę żałobę i wściekłość, kiedy codziennie giną tureccy żołnierze, a co jakiś czas – cywile na ulicach wielkich miast. Oglądam tureckie wiadomości – i te wspierające rząd, i te krytykujące (bo takie, wbrew europejskim opiniom, istnieją i mają się całkiem nieźle), i zdaję sobie sprawę, że problem ma mnóstwo wątków. Wiem też, że to wszystko nie rozpoczęło się dzisiaj, ma długą skomplikowaną historię, a im więcej o tym czytam, tym bardziej widzę, że problemu nie da się podsumować w dwóch zdaniach. Już nie mówiąc o wskazaniu winnego.
Co innego, kiedy jestem w Polsce. Ostatnio w prawie każdej gazecie reportaże i informacje z Turcji. Blogerzy, specjaliści, łowcy sensacji. Teksty pełne błędów: w faktach, w nazwach. Hasła typu „Europa sprzedała duszę Turcji”. Tłumaczenia przedruków angielskiego wołające o pomstę do nieba. Publikowanie domysłów i zacytowanych przez „znajomego Turka” wypowiedzi jako obowiązujących. Wyraźne stawianie się po jednej stronie, udowadnianie założonej z góry tezy. Spróbuj coś powiedzieć – spróbuj skomentować – będzie, że twój turecki mężczyzna, turecka propaganda – albo oba naraz – wyprały ci mózg.
***
Informacja o tym, że podczas szczytu Unia Europejska-Turcja w Brukseli pod budynkiem obrad powiewały sztandary PKK, uznawanego zarówno w Unii jak i Turcji za organizację terrorystyczną, jakoś nikogo tu nie przejęły. „W końcu mamy wolność wypowiedzi, nie tak jak w Turcji” – nie zawahali się powiedzieć unijni oficjele. Nie szkodzi, że wspomniane PKK przyznaje się do wielu zamachów na terenie Turcji. Są usprawiedliwieni, bo walczą o „niepodległe państwo”.
Inna informacja też wcześniej przeszła bez echa: po lutowym zamachu w Ankarze na pogrzeb jednego z zamachowców udał się poseł kurdyjskiej partii HDP. Ba, nawet tego specjalnie nie ukrywał. Od tego czasu w Turcji wciąż dyskutuje się nad uchyleniem immunitetów – ot, parlamentarne przepychanki, łapanie za słowa, i żadnej zmiany. Znajomy wojskowy z Ankary mówi, że mają związane ręce. Nie da się przeszukać samochodu parlamentarzysty…
***
Wielu Polaków otwarcie popiera PKK na swoich blogach czy profilach. Ujmuje ich mit romantycznego bojownika-Kurda, albo kobiety-bojowniczki, która z rozwianym włosem walczy o niepodległość. Szkoda, że w ten sposób. Zamiast robić darmową reklamę terrorystom wystarczyłoby przeczytać nieco więcej niż przygotowane przez kurdyjskie bojówki materiały promocyjne, albo pierwszy z brzegu artykuł na Wikipedii, by poznać bardziej wielowątkową historię praw Kurdów w Turcji i dowiedzieć się, że po wielu latach prześladowań to właśnie od ledwo kilku traktowano ich jak… ludzi.
***
Oglądając Turcję z Polski widzę słaby kraj, targany wojną niemal już domową, dokąd tylko wariat mógłby się wybrać na wakacje. Widzę „sułtana Erdoğana” (jego nazwiska poprawnie nie potrafi przeczytać większość dziennikarzy), który knebluje tureckim dziennikarzom usta, a z biedną Europą bawi się w kotka i myszkę, chcąc „wyciągnąć kasę” z unijnego budżetu. Widzę relację z przejęcia gazety „Zaman”, które tu faktycznie wygląda jak blokowanie wolnych mediów, aż żal się robi biednych dziennikarzy. Przy tym wszystkim informacja, że ponoć od czasu rządów AKP wzrosła w Turcji przemoc wobec kobiet wydaje się już tylko drobiazgiem.
Oglądając Turcję z Polski widzę też jak mało przejmują się Europejczycy zamachami z Turcji – no, chyba że dotyczą one obcokrajowców – jak mało kto identyfikuje się z Turkami. Zapewne zasłużyli; „arabusy” czy też „islamiści” wciąż tam się tłuką, tak jak w Syrii. Dowiedziałam się też od kogoś, kto nigdy w Turcji nie był, że „wyraźnie wzrasta religijny fundamentalizm”. Zapewne jestem już do cna przeżarta propagandą, ale jakoś nie zauważyłam.
Światu nie podoba się obecna Turcja, która prowadzi własną, niezależną politykę. Czy dobrą, czy złą – to już oceni historia, ważne, że swoją. Zdecydowanie „lepsza” była mniej istotna, słabsza, bez krnąbrnego prezydenta, który zamierza zmienić komunistyczną wojskową konstytucję z lat 80.-tych na odpowiadającą współczesnym czasom.
Nie, nie kocham Turcji miłością ślepą, bezkrytyczną i głupią. Nie jestem fanką zarówno obecnej władzy, jak i jej nieudolnej opozycji. Nie uznaję boskości ani Atatürka, ani Erdoğana. Mam przyjaciół wśród Turków jak i Kurdów, których miałam okazję poznać i w Alanyi, i na wschodzie kraju. Ba, w dalszej rodzinie mam „syryjskich uchodźców”, którzy szczęśliwie uciekli (a raczej uciekły, bo to dwie dziewczyny studentki) z kraju. I zdaję sobie sprawę, że moja wiedza o Turcji to tylko odsetek tego, co o Turcji można wiedzieć.
Europejczykom czy Polakom, którzy mądrzą się i powtarzają banialuki na temat kraju, który nazywam swoją drugą ojczyzną, powiem tylko: Spójrzcie na siebie.
15 komentarzy
Ha! O Turcji Polacy wiedzą mniej więcej tyle, co o Chinach i z podobnych źródeł ;) Nie przejmuj się, kochaj to, co warto kochać w obu krajach. Piękno i dobro to jedyne sposoby walki ze złem i brzydotą świata.
Dziękuję za pokrzepiający komentarz :) Masz rację – piękno i dobro, jakkolwiek niemodnie to brzmi…
Prosze mi wytlumaczyc dlaczego Turcy atakuja Kurdow walczacych z ISIS , dlaczego bombarduja ich na terenie Syrii, dlaczego wspieraja IS , dlaczego tak boja sie powstania panstwa Kurdyjskiego.My prawdziwi Polacy sympatyzujemy z Kurdami bo sami bylismy ponad 100lat pod zaborami ,zawsze walczylismy o wolnosc Wasza i Nasza i w przesiwienstwie do prawdziwych Turkow nie mamy krwi naszych sasiadow na rekach.Lubie Turcje, ale sympatia do niej, nie zaslepia mi jej nie zawsze zrozumialych poczynan.Jakiekolwiek bylyby trudne relacje turecko-kurdyjskie nie usprawiedliwia to ludobojstwa. Wszyscy placza po zamachu w Ankarze ale nikt nie zwraca uwaga ze dzien wczesniej zabito 64 Kurdow.Fanatycy sa wszedzie takze w Turcji, pewnie sluchajac ich opinii na temat Polski dowiedzielibysmy sie ,ze my uchodzcow zjadamy na sniadanie.Wystarczy poczytac opinie na temat naszego kraju „farbowanych Turkow” to strach na ulice wyjsc.Spojrzmy wszyscy na siebie.
Dlaczego ja to mam tłumaczyć? Nie jestem specjalistką, nie jestem politologiem i wyraźnie wciąż o tym mówię. Taki był też zamysł mojego wpisu. Moja wiedza to niewiedza i nie wstydzę się tego. Ale mnie, osobie żyjącej pomiędzy dwoma krajami, nie denerwuje tylko dwulicowość turecka, którą nie do końca znam i rozumiem, ale i dwulicowość europejska, którą znam dużo lepiej ze względu na moje europejskie pochodzenie. I to chciałam wyrazić.
I dla ścisłości: nie tylko dzień przed Ankarą zabito 64 Kurdów – zabito ich dużo więcej. Ale nie Kurdów-Kurdów, tylko Kurdów-terrorystów, a to już zmienia wymowę napisanego przez Ciebie zdania. Łatwo utożsamić się z Kurdami „bez własnego państwa” – sama chętnie bym ich wspierała, mają wspaniałą kulturę i wielowiekową historię, to świetni ludzie (mówię o „normalnych Kurdach”). Szkoda tylko, że „bojówkarze” przerwali zawieszenie ognia trwające dwa lata, że rozmawiają inaczej niż bronią. Znudziło mnie już oglądanie wypowiedzi Selahattina Demirtasa z HDP, któremu nigdy nic się nie podoba, żadna propozycja, żaden kompromis, bo nie. Nie tak powinna wyglądać głowa demokratycznej parti. Już tak blisko było tzw. çozum süreci” czyli proces pokojowy Turków z Kurdami. Już tak dobrze to wyglądało. Ja sama nie wiem kto za tym stoi, wiem na pewno że odpowiedź jest dużo bardziej pokręcona niż podejrzewam. Obwinianie o wszystko Turków to typowa poetyka PKK a Europa tylko ich w tym gadaniu wspiera. I to boli, jak cholera.
Co jeszcze bym dodała: powstanie państwa Kurdyjskiego jest wg mnie totalną utopią. Jest już tyle zwalczających się wzajemnie grup, co więcej, Kurdowie w TR a w Iraku czy Syrii to też inne zupełnie ekipy. Wątpię, żeby nagle stworzyli jeden wspólny plan. Nawet gdyby – nic prostszego, żeby o to w demokratyczny i humanitarny sposób zawalczyć. A nie podkładając bomby. Taki sposób komunikacji jeszcze nikogo daleko nie zaprowadził.
Dlaczego wszyscy pytają o Turcję, a nikt nie pyta o to co robi Asad czy Putin? Nie widzisz tu jakiejś nierównowagi? Może dlatego że „wszystkim” jest na rękę konflikt w tym regionie?
Nie wiem, naprawdę, nie wiem.
Niedawno Amerykanie podali ze Putin zniszczyl 6 szpitali w roznych miastach, okazalo sie , ze w 5 w ogole nie bylo szpitala.Jakos dziwnie mi sie kojarzy tych 64 zabitych terrorystow, pewnie wliczono w to dzieci i kobiety.
nie znam tych danych, z amerykańskimi mediami nie mam do czynienia, a te tureckie puszczam już mimo uszu – codziennie o nich słyszę – albo giną tureccy żołnierze (+cywile), albo giną kurdyjscy bojówkarze (+cywile). Kiedy widzę zburzone wioski – kompletna kupa gruzu gdzieś na wschodzie Turcji, i słyszę o tym że znów wprowadzono zakaz wychodzenia na ulice… to jest regularny konflikt. Obie strony są w niego zaangażowane (a może i więcej stron). Tak jak z rozwodem, nigdy wina nie leży tylko po jednej stronie.
Może Ty będziesz mi potrafił wytłumaczyć dlaczego UN nie podchwyciła pomysłu Erdogana, żeby stworzyć tzw. tampon bolge, czyli ochronną strefę przy granicy tureckiej (w Syrii), gdzie ludzie będą mogli przeczekać, czyli tzw. miasto dla uchodźców, w ich granicach i w ich warunkach kulturowych. Pewnie dlatego, że to pomysł Erdogana. Inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć.
I tak jest z wieloma sprawami.
Moge tylko przypuszczac , pewnie bali sie , ze w razie ataku IS na oboz pierwszymi ,ktorzy dadza dyla beda chroniacy ten oboz zolnierze i odpowiedzalnosc za masakre spadnie na UN.Dawno nie przeczytalem tyle konkretow na ten temat co dzisiaj u Pani.Widac , ze pewne rzeczy mozna przedstawic bez zatrzetrzewienia i obrazania, za co dziekuje.
Obrażanie i zacietrzewianie? Na tur-tur? Never!!!! :)
Ja również dziękuję.
cieszę się ;)
cieszę się ;)
nic tylko płakać nad tym co się dzieje na świecie, czytając Twój wpis miałam (zresztą wciąż mam ) łzy w oczach…pozdrawiam i życzę wytrwałości w czytaniu/słuchaniu durnych dywagacji ludzi, którzy znają się jak „kura na pieprzu”
wszystkim nam – wytrwałości w tych trudnych czasach…
Mój przyjaciel Turek, a właściwie Kurd po ojcu, tłumaczył wielokrotnie naszym znajomym w Polsce, ze nie ma konfliktu między Turkami i Kurdami, bo wszyscy sa przemieszani i w rodzinach są osoby obu nacji wspólnie zyjąc bez żadnego problemu. Co więcej, nikt nie zamierza od nikogo się odrywać, ani tworzyć odrębnego państwa. Normalni Kurdowie bardzo cenią to, ze nie są w żaden sposób prześladowani, poniżani czy traktowani jak ludzie drugiej kategorii. Konflikt dotyczy cząstki związanej z partią PKK i rządem tureckim, ale oczywiście w Europie wszyscy wiedzą lepiej, a w Polsce najlepiej. Mnie już boli to wszystko złe, co pisze się w Polsce o Turcji, bo też kocham ten kraj i życzę mu jak najlepiej. Piszę na tych forach wyjaśnienia z uporem i skutecznością Syzyfa niestety, i jedyny skutek to kolejna fala hejtu. Może to i dobry pomysł, żeby odizolować się od tej nagonki medialnej i przynajmniej się nie denerwować. Życze dużo spokoju i , mimo wszystko, jak najlepszego sezonu. Wszystkim.
:)
Comments are closed.