Poprzednio były słowa i pojęcia na literkę A (tu). Prawa natury stanowią, że następna powinna być literka B, a zatem dzisiaj poświęćmy jej miejsca nieco. Zresztą do literki B mam sentyment z wielu względów więc i wyrazów chyba będzie niemała grupka. Ale zanim do tego przejdę, wspomnę jeszcze o literowaniu, po turecku kodowaniu (kodlama). Kiedy literujemy w Turcji komuś swoje nazwisko albo inne tzw. wrażliwe dane, używamy do tego nazw miast. W Turcji na brak miast na różne litery nie można narzekać, do wyboru do koloru, ale utarły się konkretne miasta na konkretne literki. Przy okazji pozwala to nam bliżej zapoznać się z turecką geografią.
Jak to działa? Możemy moje imię przekodować następująco: Adana Giresun Adana Trabzon Adana. I wszystko jasne!
Z literką A zawsze więc wiąże się miasto Adana – duże miasto na południu kraju znane z zazdrosnych porywczych mężczyzn o ciemnej karnacji i pięknego meczetu z sześcioma minaretami ufundowanego przez rodzinę biznesmenów Sabancı. Z kolei dzisiejsze B to Bursa – pierwsza stolica Imperium Osmańskiego i baza wypadowa dla stambulskich narciarzy (niedaleko znajduje się popularna narciarska miejscówka góra Uludağ).
B jak bilmiyorum, tudzież bilmem ki!
Türkçe bilmiyorum! – pierwsze zdanie którego uczy się adept języka tureckiego. Bilmiyorum to po prostu „nie rozumiem”, albo „nie wiem”, w przeciwieństwie do biliyorum czyli „wiem”, „znam”, „rozumiem”. Na tym banalnym przykładzie można się nauczyć zasady tworzenia przeczeń, która jak pamiętam była dla mnie kiedyś prawdziwie czarną magią. Bilmem ki to już wyższy stopień zaawansowania, coś w rodzaju „no nie wiem przecież” powiedzianego z fochem, bo przecież skąd ja mam to wiedzieć, no? (akcent pada na drugą sylabę, oczywiście: bilmem ki!)
B jak Bahşiş, nie mylić z Bağış
Bahşiş to bakszysz (czytaj: bahszisz). A bakszysz to napiwek. I sprawa jasna. Od razu dodać trzeba: napiwek wręcza się po, a nie przed. Nie jest to więc łapówka, tylko podziękowanie. Słowo „bakszysz” budzi wiele emocji przed turecką podróżą, choć nie tylko w Turcji daje się napiwki. Za to Turcy ale i nie tylko, bo ogólnie muzułmanie, traktują dodatkowe kilka groszy przekazane za usługę, fatygę, itp. jako coś normalnego, oczywistego. Jeśli mają i w danym momencie ich stać – dzielą się tymi groszami z kimś, komu na pewno przyda się kahve parası (pieniądze na kawę). Jeśli nie mają, i ich nie stać – po prostu nie dają. Dlaczego przywykło się oczekiwać od turystów napiwku? Turysta kojarzony był od zawsze z lepszym, bogatym światem. Skoro przyjeżdżamy na wakacje do Turcji i nocujemy w 4 lub 5* all inclusive, oczywiste jest, że biorą nas za takich, których na to stać, a zatem i takich, którzy mogą dać parę lir czy euro kierowcy po odbytej wycieczce albo bagażowemu w hotelu za dotaszczenie naszych walizek na piętro. Tym bardziej, że często te właśnie osoby zarabiają bardzo liche pieniądze. Kiedyś brak skłonności do dawania napiwków przez Polaków był wręcz przysłowiowy w tureckim światku turystycznym (szczególnie wręczanie napiwku w postaci niewymienialnych 20, 10 czy nawet 5 eurocentów – tak, to nie żarty!), ale widzę że zaczęło się to zmieniać, bo i Polacy się zmieniają i potrafią podziękować nie tylko słowem, ale i sypnąć groszem :)
Wspomniany bağış to z kolei datek, donacja, wsparcie. Czytać: bayysz (w tureckim ğ nie wymawiamy, zamiast tego wydłużamy brzmienie następnej literki). Możemy przekazać jako bağış meble dla stowarzyszenia czy szkoły, ale także ufundować jako bağış stypendium dla chłopaka z dalszej rodziny, którego rodzice nie mają pieniędzy na kieszonkowe (znany mi przypadek). Pojęcie to jest bardzo mocno związane z religią islamu, zresztą nakaz dzielenia się z biednymi to obowiązek każdego muzułmanina. Jak widać trochę powiązany z bakszyszem, ale jednak nie do końca ;)
B jak Burada
Czytaj: burda. Jak się kojarzy? Że niby burda na stadionie, w mieście albo na koncercie? Skądże znowu, choć pewnie pochodzenie to słówko tureckie mieć może. Kto ich tam wie. Tymczasem w Turcji burada oznacza po prostu „tutaj”, w przeciwieństwie do şurada (tam, ale blisko), albo orada (tam, ale dalej). Zapytacie jak wytłumaczyć pomiędzy tam, ale blisko i tam, ale dalej? Różnicę… trzeba wyczuć :)
B jak Biraz
Trochę. Troszkę. No naprawdę niewiele. Oczywiście z turecką przesadą. „Wrócę za troszkę” – zmienia się w godzinę oczekiwania. „Zjem tylko troszkę” – i nakładają nam porcję jak dla chłopa pracującego w polu. „Czy może Pan jechać trochę wolniej?” (do kierowcy taksówki) – to taka uprzejma prośba, żeby się gość nie obraził przecież. Kompletnym szaleństwem w tym kontekście jest słowo birazcık, czyli „troszeczkę”. Sama złapałam się na tym, że tak mówię, a potem tfu, tfu, wypluj to słowo, bo dokumentnie się już sturczyłaś, szczególnie jak „troszeczkę herbaty” oznacza tak 10 szklanek dziennie…
B jak… Bira. Bir bira!
Jedno z pierwszych słów, których w czasach kiedy byłam rezydentką uczyłam turystów jeszcze w drodze z lotniska do hotelu. Bir bira! – jedno piwo! Wiem że to nieładnie, i że promowanie alkoholu (ble!), ale mogę na swoje usprawiedliwienie powiedzieć, że starałam się po prostu wprowadzić w autokarze pełnym zestresowanych Polaków sympatyczną atmosferę. W Turcji bira nie pije się zresztą aż tak często jak w Europie, chociaż w ostatnich latach trochę się ten temat rozwinął. Najpopularniejszy i najlżejszy jest oczywiście Efes, który wspaniale smakuje w śródziemnomorskich upałach, ale takie Bomonti czy Tuborg wcale nie są gorsze. Niedawno zaczęły się też pojawiać słodkawe piwa malt, i rozmaite inne ciekawe odmiany.
B jak Başka
Wszystkie Baśki się ucieszą, başka budzi wybuchy śmiechu. Choć dokładnie wymawia się: Baszka. A oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko „inny”. Np. wybierając w sklepie koszulki możemy poprosić o „başka model” czyli inny wzór. Albo taka piosenka Tarkana pod tytułem „Sen başkasın” – ty jesteś inna. Ot, takie wesołe słówko które łatwo zapamiętać Polakowi.
B jak Baba
W poprzednim odcinku była anne (matka), a teraz jest i baba. Baba to ojciec, choć także mężczyzna w sile wieku, o którym z szacunkiem chcemy się wypowiedzieć. Trzeba więc raz na zawsze rozprawić się z mitem Ali Baby i wyjaśnić, że to po prostu ojciec o imieniu Ali, który tak się składa, że miał zatargi z czterdzieściorgiem rozbójników, a nie żadna baba. Zresztą na podwórkach nie usłyszycie wołania „baba, baba” tak jak „anne, anne”, bo turecki ojciec cieszy się należnym mu respektem i zazwyczaj regularnie pielęgnowanym dystansem… Baby tureckie dzieciaki trochę się boją, bo baba nie jest tak łagodny i wyrozumiały jak anne, chociaż co jakiś czas baba i jego koledzy potrafią się dzieckiem zaopiekować na cały dzień a i do kieszonki jakieś banknoty włożą.
B jak Bebek
Czyli dziecko, a raczej niemowlę. Ale słowo to występuje w wielu innych kontekstach. Np. możemy mieć skórę jak bebek gibi, czyli piękną i bez skazy. Jest też dzielnica Bebek w Stambule, znana z tego, że można tam zrobić drogie zakupy, polansować się, i że kręcone są tam seriale w wypasionych tureckich willach które traktują o jakże ciężkim życiu tureckich biznesmenów i ich żon i córek. No i można też zwrócić się do kogoś bebeğim (czyt.: bebeiim). Wiem że po polsku nie brzmi to zbyt sensownie, no bo jak to, mój ty niemowlaczku, ale turecki język i obyczaje rządzą się jednak odmiennymi prawami. Specjalizują się w tym rzeczowniku Turczynki które niemowlaczkami nazywają swoje ukochane koleżaneczki – zazwyczaj wszystkie mają wyprostowane żelazkiem włosy, polakierowane paznokcie i najmodniejsze poszarpane dżinsy. Takie bebekleri robią sobie potem prześliczne selfie na instagrama.
B jak Biber
Biber, a nie pepper, a już tym bardziej nie chilli. To papryka. I pieprz. Czyli: warzywo i przyprawa. Może być czarny (kara biber), może być czerwony (kırmızı biber), albo w płatkach (pul biber). Może być też słodki (tatlı) albo ostry (acı). Mówiąc krótko biber to sedno tureckiej kuchni, najbardziej lubiana przyprawa, często używane warzywo – a im dalej na południowy wschód tym bardziej.
B jak Bence, oraz ben de
A na koniec dwa słówka, które zawsze mnie bawiły, kiedy uczyłam się tureckiego. Ben de, to wcale nie znaczy będę, o nie. Tak by było za łatwo przecież. Ben de (ben+de) oznacza „ja też”. To urocze podobieństwo do języka polskiego pozwala tworzyć ciekawe zdania i zwroty, a tym bardziej gdy poznamy znaczenie słowka bence (według mnie, wymawiać: bendzie). Moi znajomi Turcy lubili kiedyś się ze mnie naśmiewać, kiedy mówiłam po polsku, że coś będzie – odpowiadali na to przekornie: sence (czyli: według ciebie…). No i robił się niezły galimatias.
Na dzisiaj bye bye, czyli jak piszą Turcy: by by! Następnym razem literka Ç. Wymawiać: cz. Oj, będzie się działo!
8 komentarzy
„Ben de” w znaczeniu „ja też” piszemy osobno Başkan. Baśkę na pewno zapamiętam i od tej pory będę do niej nawiązywać od razu po Leszku ;)Pozdrawiam.
oj faktycznie już poprawiłam! :)
Ja bym jeszcze dodała: „belki”, czyli może oraz „bak bakalım”, czyli takie”zobaczmy”, „zobaczy się” :)
Też mi to przyszło na myśl, chociaż o belki kompletnie zapomniałam! Bak to chciałam dodać w wersji „baksana” a potem przyszła mi do głowy „boza”, a potem kolejne słowa… ciężko wybrać te najfajniejsze :D
W każdym razie jakby komentujący tu dodatli to „belki” oznacza być może. Na szczęście nie pominęłam tego słowa zupełnie, gdzieś tam na blogu o nim już pisałam. Ufff… uratowana! :D
A ja jestem na etapie tureckiego serialu „Asla vazgecmem” i tam co chwila mówią do siebie: „Bak bana” w znaczeniu słuchaj uważnie!
Albo bak sana! – ja z kolei tej wersji używam w sensie „patrz tu na mnie” (słuchaj mnie) :)
B, jak … bayram ;)
Comments are closed.