/źródło: pixabay.com/
Pomysł na temat dzisiejszego wpisu poświęconemu książkom o życiu za granicą narodził się – a gdzieżby inaczej? – w drodze. Wracając miesiąc temu z krótkiego pobytu w Polsce do Turcji, w autobusie a potem samolocie, czytałam jedną z wymienionych niżej książek i wprost nie mogłam się oderwać. Opisywanie rzeczywistości innego kraju przez osobę, która tam mieszka jest mi tak bliskie! Dotarło do mnie wtedy z całą dobitnością, że przecież świadomie wybieram takie książki, które w jakiś sposób nawiązują do mojej życiowej sytuacji.
Od dziecka jestem maniaczką literatury podróżniczej, ale właśnie tej „non-fiction”. Nic tak bardzo nie pobudza mojej wyobraźni, jak zetknięcie jakiegoś „obcego” z nową kulturą. Uwielbiałam przygody Arkadego Fiedlera o Ameryce Południowej (mieszkałam zresztą w miejscowości, z której pochodził :)), Marka Kamińskiego o Antarktydzie, a potem była moja fascynacja Francją i Peter Mayle z książką „Rok w Prowansji”, od której mam wrażenie że zaczęła się moda na opisywanie życia „zwykłego człowieka” (a nie zawodowego podróżnika) w nowym kraju. Początkowe zagubienie, inny język, kody kulturowe, jakieś kryzysy, problemy, chęć odwrotu do domu… i ostatecznie dwa wyjścia: ucieczka albo przyzwyczajenie i akceptacja.
Motyw ucieczki pojawia się często w powieściach typu „Europejka ucieka przed arabskim mężem”, które kiedyś czytywałam namiętnie; teraz wprost mnie obrzydzają :) Inna sprawa, że zazwyczaj proza ta jest tak koszmarnie, po grafomańsku napisana, że mam ochotę krzyczeć przy każdym zdaniu, a czytam dalej bo akcja jednak wciąga… Zdecydowanie bardziej od jakiegoś czasu wolę ten drugi motyw: przyzwyczajenia i akceptacji.
Odkąd mieszkam w Turcji chętnie czytam także blogi o życiu w innych krajach. Może trochę siłą rzeczy, bo wiele blogów o Turcji, mimo że ciekawych, to takie efemerydy – pojawiają się i znikają… Moje ulubione blogi „ze świata” chętnie przedstawię innym razem, jeśli będziecie chcieli :)
Wiem, że dla tureckich maniaków to zestawienie może być swoistym rozczarowaniem. No co… nie samą Turcją człowiek żyje ;) Moje podejście do Turcji jest już bardzo odległe od tego początkowego wariactwa. To chyba naturalna kolej rzeczy… teraz najbardziej inspirują mnie moi „odpowiednicy” w innych krajach. Polacy, którzy dzielą ten sam los, co ja.
A jak dodatkowo wyłapuję w książce o Japonii, Pakistanie czy Korei jakieś podobieństwa do moich zmagań, albo w ogóle – podobieństwa kulturowe – to aż podskakuję z wrażenia :) Są to fascynujące tematy i rozważania, na końcu których jest jedna konkluzja: ależ ten świat jest mały! Zapraszam Was na pierwszą część. Druga część „się czyta” – lista książek długa. Cieszę się, że nadchodzi jesień :)
6 książek o życiu za granicą – część 1
- Po kliknięciu w zdjęcie okładki zostaniecie przeniesieni na stronę/blog autora/autorki.
- Uwaga: Pod recenzjami znajdują się linki do księgarni internetowych, gdzie możecie te książki najtaniej zakupić (w druku lub jako ebooki). Jeśli klikniecie w nie i zamówicie, dla Was różnica żadna w cenie, a ja zarobię na tym parę groszy – za co będę Wam wdzięczna. Stwierdziłam, że nie ma sensu tego ukrywać :)
Bezsenność w Tokio. Marcin Bruczkowski
Długo się zabierałam za tę książkę, ale w końcu zaczęłam – a potem już łatwo było się wciągnąć. Autor przez 10 lat mieszkał w Tokio, w latach 80. i 90. (prehistoria!). Studiował, szukał pracy, mieszkania, podróżował i przeżywał rozmaite ciekawe przygody „gaidzina” (obcokrajowca) w Japonii. Są ciekawe zdjęcia, rozkłady mieszkań – szokująco małych, opisy japońskich urządzeń, potraw i zwyczajów.
Jego wspomnienia napisane są luźnym, żywym językiem. Pełno tu zabawnych anegdotek, niekiedy żartów na granicy dobrego smaku… przez to książka jest bardziej autentyczna.
Będąc przyzwyczajona do relacji „Polek” mieszkających „za granicą” z ulgą czytałam o fascynacji Bruczkowskiego i jego kolegów Japonkami, rozmaitych sercowych i damsko-męskich doświadczeniach z perspektywy tak zwanego „normalnego faceta”. Bo czasem z tych znanych w Polsce stereotypów wyłania się fałszywy obraz, że tylko my, Polki, tak szalejemy za obcokrajowcami, co? ;)
Czasem Japończycy wkurzają, czasem zachwycają, a czasem są kompletnie nie do rozgryzienia. Poznajemy ludzi z miasta, ze wsi, rozmaitych gospodarzy którzy autora gościli, kolegów z pracy, sąsiadów, a także innych obcokrajowców – na różnych etapach pobytu w Japonii. Znalazłam tu mnóstwo podobieństw do Turcji – co bardzo mnie zaskoczyło. W końcu to przecież jedna Azja, tylko setki kilometrów dalej… ;)
Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji. Anna Ikeda
Najpierw znalazłam blog „Na wsi w Japonii” i czytałam go namiętnie długi czas. Potem kupiłam książkę. To chyba był mój pierwszy zakup książki jakiejkolwiek blogerki :) Ania Ikeda, która na blogu miała ksywkę „dwa koty” (niestety blog już nie działa), to typowa blogerka tego „pierwszego pokolenia”, tak to określę. Długie, sążniste, ironiczne wpisy, przy których zrywać można boki ze śmiechu. Dokładnie ten sam klimat jest w książce: bardzo ironicznie, mocno subiektywnie, ciekawie, nieźle napisane.
Dużo sytuacji rodzinnych, obyczajowych, scenki z mężem Japończykiem i teściową. Japonia w tej książce jest zupełnie inna niż u Bruczkowskiego, bo tutaj dziewczyna wchodzi w japońską rodzinę, podlega rozmaitym relacjom. Ciekawie czyta się jej obserwacje. Już nie mówiąc o tym, że tutaj mamy jednak opisaną prowincję Honsiu, tak odległą od Tokio!
Kilka rozdziałów dotyczy wypraw wraz z mężem na rozmaite uroczystości religijne, opisuje świąteczne zwyczaje. Trochę obserwacji z pracy nauczyciela w różnego rodzaju szkołach.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego przedstawiam aż dwie książki o Japonii; cóż zawsze marzyłam o odwiedzinach w Kraju Kwitnącej Wiśni. Mam nadzieję że kiedyś to marzenie spełnię, póki co czytam książki i oglądam vloga Gonciarza :)
Wiza do Iranu. Artur Orzech
Artura Orzecha znałam i ceniłam od lat z radia, i nie wiedziałam, że jest on z wykształcenia iranistą i tłumaczem perskiego! Ta książka jest wyjątkiem w moim zestawieniu, ale nie wyobrażałabym sobie jej tutaj nie umieścić. Wyjątek, bo Orzech nie mieszka, rzecz jasna, w Iranie, tylko przebywał tam w czasie studiów i odwiedził Iran ponownie przygotowując materiały do tej książki.
Jest to bardziej literatura podróżnicza niż emigracyjna, ale nie do końca, bo wiedza Orzecha o Iranie przewyższa, oczywiście, wiedzę typowego podróżnika. Z racji znajomości języka i historii Iranu możemy też z tej książki o wiele więcej wynieść. Dla mnie Iran był od zawsze fascynujący, ale jednak, co tam kryć, nie wiedziałam o tym kraju zbyt wiele poza powtarzanymi stereotypami. Orzech opisuje ten kraj w tak przystępny sposób, że wszystko staje się jasne. Ponadto naprawdę kocha go i rozumie – co w sumie wcale nie jest tak częste u autorów tego typu książek. Między słowami przebija się prawdziwa fascynacja Iranem, a to udzieliło się zdecydowanie mi, jako odbiorcy.
Od opisywania procedur uzyskania wizy w Ambasadzie Iranu, poprzez podróż po najciekawszych zabytkach, spacery po Teheranie, opisy obyczajów, strojów, religii, tego jak Irańczycy radzą sobie z ograniczeniami i jak do nich podchodzą… wszystko jest przedstawione w niezwykle kulturalny, wyważony i pełen szacunku i tolerancji sposób. Życzyłabym wielu „specjalistom” od obcych kultur, w szczególności od islamu, by przeczytali i spróbowali zrozumieć tą książkę. Bardzo polecam.
Za rękę z Koreańczykiem. Anna Sawińska
I znów egzotyczna Azja :) Bloga Ani znam i czytam od lat, nie kupiłam więc jej pierwszej książki opartej na nim, pokusiłam się za to na tą.
To trochę inna formuła niż opowieść obcokrajowca z życia w innym kraju. Mamy więcej bohaterów i wywiady, które Ania z nimi przeprowadza. Głównym tematem jest związek z Koreańczykiem – w wielu odsłonach, bo opowiadają zarówno żyjący w Korei Polacy jak i Polki (jest jedna para mieszkająca w Polsce), małżeństwa i związki partnerskie, osoby z dziećmi i bez, jest nawet związek homoseksualny.
Bohaterowie opowiadają o tym jak się poznali, co ich w partnerze zafascynowało, jak wygląda ich życie, no i oczywiście z czym najtrudniej było im się pogodzić. W przypadku Korei, trzeba przyznać, że mowa tu o sporej egzotyce i na pewno wielu szokach kulturowych; wiele Polaków przyjeżdża do Kolei po prostu do pracy w międzynarodowej korporacji.
Im dalej czytałam, tym bardziej byłam ciekawa historii samej autorki; ona pojawia się na końcu, odpowiadając na pytania czytelników swojego bloga.
Książka jest ciekawa, dobrze się ją czyta, choć nie jest bez wad. Niektóre tematy się powtarzają, jednak polecam ją przede wszystkim osobom, które lubią formę wywiadu. I znów: w relacjach damsko-męskich wyłapywałam sporo podobieństw z Turcją… :)
Beduinki na Instagramie. Moje życie w Emiratach. Aleksandra Chrobak
Tytuł książki mnie nie zachęcał, nigdy nie byłam zafascynowana Emiratami Arabskimi, ale proszę, jak się dużo może zmienić po przeczytaniu jednej książki! To ją pochłaniałam w podróży z Polski do Turcji, czytałam w kolejce do kontroli paszportowej i czekając na boarding w Berlinie, parskałam nad co śmieszniejszymi fragmentami.
Autorka przebywała w Emiratach kilka lat z powodów zawodowych, pracując w dużej firmie. Nie została żoną któregoś z szejków, ale i tak udało jej się poznać emirackie obyczaje od środka.
Bardzo ciekawie, ładnym językiem opisuje zarówno swoje przygody i oswajanie z tamtejszą kulturą, jak i historie zaprzyjaźnionych Emiratczyków. Obala wiele stereotypów, szczególnie tych dotyczących roli kobiet, podejścia do stroju, religii, małżeństwa, itp. Bardzo podobał mi się rozdział o mężczyznach, o flirtowaniu w galeriach handlowych – aż nie mieści się w głowie, tak odległe jest to od naszego życia. Znów, to co wśród expatów piszących o innych krajach wyróżnia ją na plus – to zrozumienie i tolerancja dla odmienności. Widać, że autorka naprawdę w tą kulturę wsiąkła i ją szanuje.
Piękne są opisy spotkań, imprez, wesel, rozmaitych damskich zetknięć. Bardzo żałowałam, że ta książka tak szybko się skończyła, i że Chrobak już w Emiratach nie mieszka :)
Zwyczajne pakistańskie życie. Joanna Kusy.
I na koniec książka, którą skończyłam czytać ledwo wczoraj. Bardzo niezwyczajna opowieść o „zwyczajnym” życiu w Pakistanie, autorstwa mieszkającej tam od 6 lat Polki, zamężnej z Pakistańczykiem.
Historia, wydawałoby się, bardzo prosta: Polka poznaje przez internet chłopaka stamtąd, biorą ślub i … żyją długo i szczęśliwie? Na pewno nie jest to łatwa książka, choć świetnie napisana. Dużo tu kulturowych niuansów, porównań, i osobistych refleksji. Już nie mówiąc o tym, że Kusy jest z wykształcenia etnografem, można więc powiedzieć, że znalazła się na właściwym miejscu (jako kulturoznawca w Turcji idealnie ją rozumiem, podkreślałam na czytniku całe zdania i akapity). Być może osoba bez przygotowania w temacie „relatywizmu kulturowego” w tych warunkach po prostu nie wytrzymałaby, spakowała manatki i wróciła do Polski.
Tymczasem Kusy zapoznaje nas z pakistańską codziennością, opowiadając o domu, rodzinie, obyczajach, jej relacjach z innymi, także o religii (jest praktykującą katoliczką, mąż muzułmaninem), podejściu do dzieci, języku. O rozmaitych pakistańskich mniejszościach narodowych i religijnych. Piękne są opisy strojów i tego, jak autorka musiała się „przestawiać” na inny styl. Czasem jest to nieco chaotyczne, widać, że pisząc ją Kusy walczyła ze swoim podejściem do pewnych spraw, biła się z myślami: czasem samotność, poczucie odosobnienia, a czasem wyrozumiałość. I zawsze niezmiennie szacunek dla odmienności. Pewne tematy powracają, co nie zmienia faktu, że książkę czyta się migiem i otwiera nam na wiele spraw oczy.
Dla mnie samej książka ta to bardzo wyraźny łącznik do Turcji. Ileż tu znalazłam odnośników, podobnych słów, potraw, pojęć! Pewne zachowania domowe, rodzinne, to niemal kopia tego, co znam z Turcji! Z drugiej strony oczywiście Turcja zachodnia, gdzie mieszkam, to w porównaniu do Pakistanu bardzo zaawansowany cywilizacyjnie świat, i żyje się tu niemal tak komfortowo jak w Europie. Pakistan to wiele wyrzeczeń.
Piękna książka, na pewno wrócę do niej nie raz, a bloga dodałam do zakładek. Gorąco polecam.
Czytaliście któreś z tych książek? Zachęciłam do lektury którejś z nich? Jakie jest Wasze zdanie?
Moje recenzje tureckich lektur, które polecam znajdziecie w kategorii Książki.
25 komentarzy
Czytałam tylko A. Orzecha, ale ciężka to była lektura. Tzn. dla osoby, która przez wyjazdem o Iranie nie wiedziała nic (ja!) nie była zła, bo faktycznie dużo się dowiedziałam i przydała mi się ta wiedza na miejscu, ale spodziewałam się chyba czegoś więcej. Szczególnie, że to iranista. A i w książce kilka razy zdarzało mu się pisanie w kółko o tym samym, dużo błędów, brak obiektywizmu. Teraz dopadłam „Czwarty pożar Teheranu” dla odmiany :)
W Iranie nie bylam wiec nie moge potwierdzic ani zaprzeczyc :) ale na pewno ksiazka jest bardzo subiektywna jak wszystkie tutaj, ja to odbieram akurat jako zalete :)
Sprawdze ta ksiazke o ktorej piszesz!
Ksiązka Orzecha nie jest o Iranie tylko o Irańczykach. Opisów Iranu jest tam jak na lekarstwo.
Zalezy jak do tego podejsc. Kraj tworza ludzie przeciez :) Jesli w ten sposob to rozumiec to zadna prawie z wymienionych ksiazek nie jest ksiazka o kraju, tylko o ludziach. Wlaczajac to moja „turecka” ksiazke.
Mnie osobiscie sposob pisania o Iranie w wykonaniu Orzecha zafascynowal i czytalam to z wypiekami na twarzy. Definicje maja dla mnie mniejsze znaczenie :)
Pozdrawiam
Ale swojej książki nie poleciłaby Pani komuś kto jedzie do Turcji i chce ją zwiedzać .Ja nie piszę czy to jest dobre czy złe ,tylko po prostu o czym jest ta książka.Mnie rozczarowała bo po przeczytaniu jej moja wiedza o samym Iranie niewiele się zmieniła.
To nie takie proste. Ludzie sa bardzo rozni. Ja jadac do obcego kraju nigdy nie czytam typowych przewodnikow o krajach ich historii itp. – nudzi mnie to :) Wlasnie wole opowiesci ludzi ktorzy tam zyli opisy obyczajow zachowan itp. Ma to dla mnie o wiele wieksza wartosc i jest fascynujace!
I jak najbardziej polecam moja ksiazke osobom ktore chca dowiedziec sie czegos o Turcji – i ludzie w ten sposob tez o mojej ksiazce pisza. Zalezy jakie kto ma oczekiwania :)
Hmm… literatura tego rodzaju nie znalazła się jeszcze w mojej biblioteczce, chyba ( o Wstydzie!) nigdy jej nie skosztowałam, a lubię przecież nowe potrawy. Może coś wybiorę z Twojej listy i przełamie pierwsze lody, może o smaku ” irańsko- rzechowym” ;)
Pozostaje wiec zyczyc smacznego :)
Jedyną książką z tego gatunku, którą czytałam jest „Miłość na gruzach Kosowa” (wymowny tytuł), która należy do tych typu „Europejka ucieka przed arabskim mężem”, w tym wypadku albańskim :)
Fajne propozycje, spodobała mi się zwłaszcza „Fajne pakistańskie życie”.
O, o albańskim mężu jeszcze nie czytałam :)
A tą pakistańską książkę polecam bardzo! :)
Ja właśnie jestem przed lekturą o Iranie i choć słyszałam różne opinie, Twoja recenzja mnie zachęciła :)
Mam nadzieje ze sie nie rozczarujesz :)
Z Twojej listy nie czytałam żadnej książki, ale wszystkie brzmią zachęcająco i na pewno na którąś się skuszę. Nie miałam pojęcia, że Artur Orzech jest z wykształcenia iranistą i tłumaczem perskiego…zawsze kojarzył mi się jako komentator Eurowizji ;)
No w jego przypadku to naprawde zaskoczenie :) polecam te ksiazki milej lektury :)
Nie czytałam żadnej z tych książek – i dodaję do swojej wielkiej listy książek podróżniczych, którą regularnie uzupełniam. Nigdy nie maleje :) Dzięki za inspirację!
Oj tez mam taka liste, znam ten „bol” – co przeczytac najpierw? :)
Jedyną książkę, która przeczytałam z tego zestawienia, to „beduinki na Instagramie”. Też mi się podobała :)
Ale bardzo mnie zaciekawiłaś książką Artura Orzecha :)
bardzo polecam Orzecha! podobnie zresztą jak pozostałe, szczególnie Pakistan ;)
Od kilku lat usiłuję swego Chłopa namówić na podróż do Iranu – na razie bezskutecznie. Może książka pana Orzecha coś w tym względzie zmieni. A propos Orzecha, lata temu zapowiadał on na jakimś festiwalu (chyba w Sopocie) piosenkarza francuskiego pochodzenia algierskiego – Khaleda (tego od „Aiszy”). Tenże piosenkarz przyznał, że pierwszy raz trafił na Europejczyka, który prawidłowo wymówił (czytaj: „wycharczał”) jego pseudonim. ;-)
Ha ha :) Świetna historia! A co do samego Iranu, to czytałam niedawno, że bardzo się ten kraj ma zamiar otworzyć się na turystów, więc może faktycznie warto skorzystać zanim wszyscy tam pojadą ;)
O, to jest argument! Dzięki :-)
:) ta recenzja („Zwyczajnego pakistańskiego życia”) to dla mnie bardzo miła niespodzianka! Trafiłam tutaj dzięki statystykom na moim blogu i z pewnością nie jestem tu ostatni raz :) Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Cieszę się bardzo! Byłam pewna że wcześniej czy później tak tutaj trafisz :) dzięki za wrażenia czytelnicze i… Turcja pozdrawia Pakistan :)
Z wymienionych przez ciebie książek czytałam jedynie „Życie jak w Tochigi” i robiłam to z prawdziwym zaciekawieniem. Pozostałe zapisuję na swoją listę „do przeczytania”. Dzieki za twe polecenia :)
Ciesze sie ze moglam zainspirowac! :)
Comments are closed.