Kiedy całkiem niedawno pisałam Wam o tym, jak to zdrowo się odżywiam, wspomniałam alanijskie bazary. Oczywiście od samego początku życia w Alanyi lubię spacerować po tych cotygodniowych targach owocowo-warzywnych. Bo to, że robić zakupy, jest chyba oczywiste, mam nawet specjalny wózeczek :)
Myślę zresztą, że w tej miłości nie jestem osamotniona.
Fascynacja tureckimi bazarami rzuciła mi nowe światło na ideę targów warzywnych w ogóle. I od jakiegoś czasu czule spoglądam nawet na te polskie „ryneczki”, które tak mocno związane są choćby z moim dzieciństwem (Rynek Wildecki w Poznaniu to prawdziwy klasyk!).
Na dodatek odkąd przykładam wagę do tego co jem, doszła dodatkowa filozofia do całej tej bazarowej fascynacji. A mianowicie staram się kupować to, co w danym momencie jest najtańsze, czego jest najwięcej. Iść za cyklem natury, wybierać to, co dojrzewa w danym okresie bez sztucznego przyspieszania. Jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie, chciałabym tą sezonowość uwieczniać na zdjęciach. Wystarczy, że raz w miesiącu wybiorę się na któryś z alanijskich bazarów i zrobię taką foto sesję… serce i aparat już się cieszą!
Poniższe zdjęcia zostały wykonane w miniony piątek na moim ulubionym bazarze w centrum miasta. Co prawda pogodę wciąż mamy niezbyt jesienną (25-28 stopni w ciągu dnia!); ale jesień widać za to na straganach. Nawet kolorystycznie: rdzawa żółć, fiolet, pomarańcz.
Dynie, gruszki, śliwki, słodkie winogrona, soczyste mandarynki, resztka fig (już się kończą, najlepsze były we wrześniu!).
Jest jeszcze nabytek z Chin, uprawiany obecnie także w basenie Morza Śródziemnego; po polsku kaki albo persymona (persymona, jak grecka bogini – zadumała się Skylar), a po turecku hurma. To owoce z ostatniego zdjęcia: z wyglądu pomidor, w smaku… nie wiadomo co (nie jestem jeszcze do końca przekonana). Kiedy jednak przeczytałam o jego zdrowotnych właściwościach, postanowiłam dać sobie szansę. Wspaniałe źródło witaminy A i C, obniża ciśnienie i cholesterol i ponoć działa antyrakowo!
Jednak najlepszy październikowy owoc to granat, czyli turecki nar. Uwielbiam jeść go najprościej jak się da: przekrawać na małe cząstki, obierać i wrzucać ziarenka do miski (w dojrzałym egzemplarzu same się niemal wysypują, zawsze ubieram czarną bluzkę z tej okazji :)) a potem pałaszować dużą łyżką, oglądając telewizję – mniam! :)
Świetny jest też sok z granatu, wymieszany pół na pół z sokiem z pomarańczy, który można kupić na bazarze za 1 lirę.
To są dla mnie smaki alanijskiej jesieni :)
9 komentarzy
Alez obfitosc, swieze,swojskie- samo zdrowie.Bylam,widzialam,kupowalam:)
O tak pazdziernik to Twoja pora bazarowa :)
Uwielbiam !
Bardzo kibicuje Twojej tendencji kupowania warzyw i owocow sezonowych (i sama tak wlasnie robie!)
A kaki ma jeszcze jedna interesujaca wlasciwosc: sok z kaki zeluje, w sensie „spina”potrawy (mozesz na przyklad pokroic na bardzo cienkie plasterki, przelozyc innym owocem, z odrobina miodu, ulozyc na spodzie ze zmielonych orzechow i wyjdze Ci trzymajace sie calosci ciasto (bez nazwy). Zgadzam sie, do smakutrzeba sie przyzwyczaic:D
Lubie tureckie ceny :D
(tylko plastikowych torebek nie lubie:D)
Pozdrawiam :)
Super! Musze ta funkcje kaki przetestowac :) torebek foliowych tez nie lubie, niestety poki co nie widze zadnych szans na zmiane wsrod Turkow (chociaz w sklepach udaje mi sie ich nie brac, mimo ze probuja dawac uparcie :))
Pięknie! – aż zachciało mi się iść na targ zobaczyć co też jest u nas jeszcze tej jesieni z sezonówek :)
Dzięki! No, to koniecznie zmierzaj na targ :)
Taki jest plan :) Sobota rano Naschmarkt :)
Właśnie się dowiedziałam, że kaki to kaki :) Znam to tylko pod bułgarską nazwką rajskie jabłko, ale przyznam, że jeszcze nie próbowałam. Zapytałam przed chwilą mojego chłopaka, jaki ma smak i twierdzi, że niedobry :D muszę spróbować i sama się przekonać, zwłaszcza, jeśli ma takie wspaniałe właściwości ;)
Mysle ze warto :) Moj facet z kolei jest fanem tegoż, ale nie udalo mu sie mi przekonac , tez chyba jeszcze z tym powalcze :)
Comments are closed.