Zgodnie z obietnicą złożoną w poprzednim wpisie podsumowującym sezon 2017 dzisiaj pora na relacje turystów, którzy w tym roku byli pierwszy raz w Turcji. Wielu moich Czytelników, starych tureckich wyjadaczy, może być zdziwionych tym pomysłem.
Już zatem spieszę wyjaśniać:
Kochani, nie macie nawet pojęcia, ilu ludzi boi się latać do Turcji. Nie sposób zliczyć ile w ostatnich latach otrzymuję panicznych zapytań „czy jest się czego bać”. Kierują je do mnie osoby, które zastanawiają się nad wakacyjnym pobytem pierwszy raz w Turcji. Ten strach w niektórych przypadkach przyjmuje paranoiczne wręcz rozmiary. Moja odpowiedź że jest bezpiecznie, spokojnie i normalnie nie wystarcza. Słyszę wtedy: „bo ja mam małe dzieci”. Potrzebne jest dodatkowe zapewnienie, bo nie martwimy się już o samych siebie, tylko o kogoś jeszcze. I boimy się naprawdę bardzo.
To już nawet nie tyle, że Turcja jest dla wielu obca bo egzotyczna, azjatycka, muzułmańska… To już nie są obawy typu:
wszystkie blondynki mają w Turcji branie, i nawet mogą trafić do haremu
albo coś w rodzaju:
dziki arabski kraj*
*niestety cytat z jakiegoś forum.
Kiedy ja leciałam po raz pierwszy do Turcji to były największe „niebezpieczeństwa”, które mi sugerowano. Że Turcy lubią Europejki, więc powinnam uważać, i że dobrze, że nie jestem blondynką, bo miałabym „gorzej”. I że w ogóle średnim szacunkiem darzą kobiety, więc generalnie powinnam się mocno pilnować. Pilnować siebie, pieniędzy i paszportu.
I to wszystko. Takie zwyczajowe gadanie.
Od tego czasu sporo się zmieniło.
Głównie za sprawą dostępnych dla każdego wiadomości z całego świata. Nagle niemal od razu, w tej samej sekundzie, na naszych telefonach lądują informacje o terrorystycznych atakach, o bombach, o zamieszkach i każdy z nas ma poczucie, że doskonale wie, co się w danym kraju dzieje (chociaż przecież zazwyczaj nie wiemy jak ten kraj wygląda kiedy nie ma w nim danego wypadku, czyli w 99% czasu, bo mało kto wtedy o nim pisze).
Dyskutujemy o tym na facebookowych grupach, staliśmy się specjalistami do spraw uchodźców, emigrantów ekonomicznych, konfliktów politycznych, i terroryzmu (szczególnie tego „islamskiego”). Poczucie zagrożenia pielęgnują w nas politycy, albo wpływowe grupy interesów. Człowiek poddany panice i strachowi łatwiej też poddaje się manipulacji i różnym cudacznym teoriom. A dokładnie o to chodzi.
Wybierający się po raz pierwszy do Turcji ludzie, którzy nie są politologami, specjalistami od Bliskiego Wschodu czy pasjonatami śledzenia wiadomości ze świata nagle stają przed dylematem. A przecież to powinno być takie proste, bo w planie jest urlop i wypoczynek, a nie stres.
Na początku wydawało mi się to śmieszne – uważać Turcję za kraj ogarnięty wojną, zamieszkami, w którym trzeba „walczyć o przetrwanie każdego dnia” (cytat z wiadomości którą kiedyś dostałam). Tutaj biję się w piersi: bywało, że podśmiewałam się z tych, którzy Turcję mieli za „kraj trzeciego świata” i zadawali mi naiwne pytania.
Później po prostu zrozumiałam dylemat, przed którym ci ludzie stają. Łatwo mi mówić, że w Turcji jest bezpiecznie, kiedy mieszkam tu na co dzień, znam język, sama mam w domu jednego Turka :) co nieco wiem o tym kraju, i po prostu wiem że nie ma się czego bać.
Gdybym była zwykłą turystką szykującą się do wakacji być może też opanowała by mnie ta panika? Szczególnie, kiedy znajomi mówiliby mi, że jestem samobójczynią i wariatką, że chcę jechać do tak niebezpiecznego kraju pełnego muzułmanów. Że pewnie nie wrócę w jednym kawałku. I może szukałabym jakiejś blogerki mieszkającej na miejscu by się dowiedzieć czy… naprawdę jest się czego obawiać?
Dlatego podtrzymuję moją starą tezę, że im mniej oglądania wiadomości, tym lepiej dla nas i dla świata.
A ten cały wstęp był po to aby łatwiej było zrozumieć, że dzisiejszy wpis jest bardzo potrzebny. Właśnie tym, którzy może latem 2018 roku planują wakacje spędzić pierwszy raz w Turcji i mają mętlik w głowie. Niezależnie od tego co się wydarzy (bo zawsze się przecież coś wydarzyć może, i w Turcji, i na świecie), niech sobie ten tekst wisi w internecie. Jeśli komuś pomoże realniej spojrzeć na temat – to wystarczy, aby moja misja została wypełniona :)
Teraz już oddaję głos moim gościom. Celowo nie wybrałam nikogo znajomego, zaprzyjaźnionego,”stronniczego”, tylko przypadkowe osoby, które należą do mojej facebookowej grupy „Turcja – bez tabu, stresu i spamu” (na marginesie: fajna nazwa, co?).
Grupa jest po prostu cudowna i wciąż rośnie, po kilku miesiącach mamy ponad 1600 członków, z których wielu aktywnie uczestniczy i pomaga innym. [Tu możesz dołączyć do grupy]. Zawsze do grup facebookowych podchodziłam sceptycznie, nie sądziłam, że uda mi się stworzyć tak przyjazne miejsce, gdzie o hotelach, wakacjach w Turcji i wycieczkach oraz wielu innych tematach można rozmawiać z kulturą i sympatią. A spam i reklamy po prostu nie mają tam racji bytu (nawet sama reklamuję własny biznes bardzo wstrzemięźliwie ;))
To właśnie tam zwerbowałam osoby, które w 2017 były po raz pierwszy w Turcji na wakacjach i poprosiłam ich o parę słów komentarza.
Pierwszy raz w Turcji w 2017 roku?
Oto pytania, które im zadałam:
Czego się najbardziej obawialiście przed wyjazdem?
Co Was zaskoczyło na miejscu?
Czy Wam się podobało czy nie? Czy wrócilibyście ponownie?
Czy czuliście się bezpiecznie, swobodnie? Czy były jakieś problemy?
Marzena:
Moja przygoda z Turcją zaczęła się od prezentu na naszą 20 rocznicę ślubu. Dostaliśmy od dzieci vouchery na zakup wycieczki. Spędziliśmy z mężem wiele godzin nad ofertami. Turcji nie braliśmy w ogóle pod uwagę „bo przecież tam tak niebezpiecznie”. Wówczas tak sądziłam, dziś śmieję się z tego poglądu rodem zza Króla Ćwieczka :) Za namową koleżanki , która już niejednokrotnie odwiedziła Turcję, zaczęliśmy przeglądać oferty wakacji w Turcji. Muszę tu podziękować Gosi, która pomogła nam szukać ofert, pokazała bardzo przydatne profile fb jak np. „Turcja bez tabu” czy „Alanya Online”. Czytając opinie ludzi którzy tam byli, mieszkają, żyją i pracują zdecydowaliśmy się na ofertę w Side.
Obaw było co niemiara szczególnie po reakcjach znajomych. Wszyscy pytali „do Turcji? Nie boisz się?”. Syn chciał mi nawet zakupić do wyposażenia szamponiki koloryzujące włosy ponieważ jestem blondynką. Właśnie takie wyobrażenie miałam o Turcji, coś niby kraj trzeciego świata, brudny, zacofany, niebezpieczny i czający się na blondynki. Dziś wstyd mi, że nie potrafiłam wcześniej dowiedzieć się więcej o tym kraju , nie słuchając bzdurnych opinii ludzi przekazujących wizje i obrazy, których nigdy nie doświadczyli, niczym głuchy telefon. Turcja zachwyciła mnie już od pierwszych chwil. Uśmiechnięci ludzie, chętni do kontaktu i rozmowy. Przepiękne krajobrazy, roślinność, wieczne słońce, cieple morze. Urzekły mnie smaki potraw tak różnorodnych, zapachy przypraw, herbat, aromat kawy. Tam poznałam prawdziwy smak melonów, arbuzów, brzoskwini wielkiej jak u nas grejpfruty, z której sok cieknie aż po łokcie. Nikt tu nigdzie nie goni, nie ma skwaszonej miny.
Dzięki kameralnym wycieczkom fakultatywnym udało nam się wiele dowiedzieć o codziennym życiu mieszkańców. Zaskoczyło mnie również bogactwo turystycznej Riwiery, jej ogrom i fantastyczne wykorzystanie turystyczne w celu rozwoju kraju, przy którym to my okazujemy się dalece zacofani. Koniecznie należy tez odwiedzić bazar. Tam nie ma barier językowych, gdy wszystkie języki zawodzą są jeszcze ręce i wszystko można pokazać. Tam przy okazji zakupów poznaje się rodziny, historie ludzi i ich zwyczaje. Wszyscy są uśmiechnięci i pogodni. Bazar przyciąga kolorami i zapachem. Można iść z zamkniętymi oczyma a i tak czuć co znajduje się na straganie. Wszystkiego można a nawet trzeba spróbować.
Pewna Turczynka widząc moją zdegustowana minę ścigała mnie przez pół bazaru abym spróbowała owoców kaktusa i okazały się niebywale słodkie, soczyste i smaczne. W żadnym momencie nie odczuwałam strachu, bo żadne z zachowań mieszkańców nie dało mi ku temu najmniejszych podstaw. To niezwykły kraj i będę wracać do niego z niebywałą przyjemnością.
Robert:
Ja bylem z rodziną pierwszy raz i za rok jadę kolejny raz… Obawy były o bezpieczeństwo. Okazały się płonne. Świetny hotel, świetna pogoda, cieple morze i mili ludzie. Byliśmy z żoną i 9-letnią córką.
Gosia:
Nasz pierwszy raz w Turcji udał się z powodów czysto ekonomicznych – stwierdziliśmy, że koniecznie w tym roku chcemy pojechać na wakacje za granicę (pogoda jaka u nas była, nie zachęcała do wypoczynku nad Bałtykiem), a że budżet był ograniczony, okazało się, że w grę wchodzi tylko Turcja lub Egipt (a tu nie chcieliśmy). Poczytałam grupy na fb i kilka blogów, utwierdziłam się w przekonaniu, że kurorty są bezpieczne i zarezerwowaliśmy hotel w okolicach Side. Rodzina 2+2 (dzieci 3 i 5 lat). Jakoś specjalnie się nie bałam, bardziej chyba przerażała mnie myśl o pierwszym w życiu córek locie samolotem.
Prawie wszyscy się mnie pytali, czy się nie boję, bo tam terroryzm, porywanie ludzi, dzieci itp. Ale odpowiadałam, że więcej ataków ostatnio w Europie i że jakoś nie słychać, żeby porwali swój własny samolot :) i kończyłam rozmowę.
Na miejscu zaskoczyła mnie gorąca woda w morzu :) A przede wszystkim podejście Turków do życia, zupełnie inne niż nasze. Spokojniejsze, wolniejsze, przyjazne. Aż się chciało odpoczywać, wyluzować, nie spinać się, nie musieć. Znajoma, która co roku gdzieś lata na wakacje, a w tym roku również pierwszy raz była w Turcji, też to zauważyła, że w tym kraju jakoś szybciej przełącza się człowiek w tryb chillout. Czy wracamy? Córki już się nie mogą doczekać, wciąż pytają kiedy lecimy do Turcji, bo chcą do palm, ciepłej wody i hotelu. Wracamy, w czerwcu, tym razem mniej budżetowo. I na dwa tygodnie, bo tydzień to stanowczo za mało.
Rodzina i znajomi nadal gadają, że tam terroryzm i porywają, a ja nadal odpowiadam, czy w takim razie mam pojechać do Londynu albo Paryża, czy innej europejskiej stolicy. Może faktycznie, na samodzielną wycieczkę do Stambułu bym się nie zdecydowała, ale kurorty i wycieczki zorganizowane moim zdaniem są bezpieczne. Znajoma też wraca za rok, tylko termin jeszcze ustalamy.
Bartłomiej:
Moim marzeniem było od zawsze polecieć gdzieś na wakacje samolotem. Cel nr 1 to była Hiszpania. Ot marzenie 26 latka, który najdalej był na Słowacji. W roku 2016 odbyłem staż w biurze podróży i tam właściciel namawiał mnie na Turcję. Mówił, że jeśli chcę przeżyć wakacje życia za rozsądne pieniądze to tylko Turcja. Zacząłem w to wierzyć, gdy widziałem osoby które były w Hiszpanii i w Turcji, które opowiadały jak było tu a jak tu. Ja wtedy miałem zawsze kilka wymówek: A to, że nie mam paszportu a to, że jak rodzina słyszy słowo Turcja to dostają ataku paniki. I najważniejsze, wtedy w 2016 roku 'świeżo upieczona’ narzeczona również panicznie reagowała na słowa: wakacje w Turcji.
Szczerze powiedziawszy parę miesięcy później nawet przyznałem im po części racje gdyż wybuchł pucz w Turcji, TV miała pożywkę, rodzina komentowała: A nie mówiliśmy… Myślałem wtedy: do jasnej ch… czemu to się stało akurat jak już przeglądałem oferty na rok 2017 i już wiedziałem, że nie odpuszczę w 2017, choćby się waliło i paliło.
Narzeczoną chyba zamęczyłem :) Sama chciała zobaczyć zabytki greckie. W tym okresie pamiętam jak wujek Google znalazł mi waszą stronę z wycieczkami, później szybciutko znalazłem FB, aż w końcu prywatny profil Agaty :) Kartą przetargową było właśnie to, jak pokazywałem foto atrakcji. Jeśli chodzi o rodzinę ? Wiedzieli, że chcę do Turcji, ale chyba nie do końca wierzyli, że to zrobię.
Po zabukowaniu wycieczki przez kolejne kilka miesięcy słyszałem obawy, skłamałbym, że ja sam ich nie miałem. Miałem, ale chyba takie: Jak się zachować jak coś się wydarzy, czy będę potrafić zachować zimną krew, lub jak to faktycznie tam jest z tą odmienną religią itp. Mam podejście, że jeśli coś się ma stać to się może stać wszędzie? Nie wierzycie? Proszę bardzo, dam przykład z mojego życia. Pewnie każdy słyszał powiedzenie w stylu: „bo Ci cegła na głowę spadnie” cegła może i nie, ale człowiek już tak. Idąc raz chodnikiem dosłownie 20 metrów przede mną spadł samobójca, który postanowił się zabić. Od tamtej pory wiem, że wszędzie może coś się stać. A co zobaczę i co przeżyję to moje!
Jako, że lubię wiedzieć gdzie lecę i lubię wiedzieć czego się spodziewać, na 2 miesiące przed planowanym wylotem studiowałem chyba całego bloga Agaty i wiedziałem już mniej więcej jak się zachować, co kupić, że warto zainwestować w rozmówki polsko-tureckie, gdyż faktycznie okazało się, że Turcy bardzo są zdziwieni jak widzą, że umie się chociaż parę słów powiedzieć.
Mam kilka anegdot z pobytu.
Pierwszy dzień, kolacja – nalewam sobie herbatę, piję i mówię ale mocna, ale może to taka prawdziwa turecka i piję drugą. Mija pierwsza noc, godzina 5 rano a ja co? Tej nocy oka nie zmrużyłem. Dzień drugi zamiast dwie, na śniadanie wypiłem jedną herbatę ale zastanawiał mnie fakt, czemu ja mam taką ciemną a inni nie. Już widzę miny które to czytają, ja sam teraz pisząc to śmieję się do monitora. Jak się okazało, ludzie lali sobie dosłownie ciut esencji i resztę wrzątku, podczas gdy ja lałem całą szklankę esencji. Kolejne noce przesypiałem jak należy, nie licząc wyjazdu do Pammukale i kilku gdzie odwiedziliśmy nocne kluby, tak tak – byliśmy i nadal żyjemy :)
Coś co da do myślenia: Mentalność. Jechaliśmy taksówką z Konakli do Alanyi. Zebraliśmy się w 6 osób, sami Polacy. Gdy już dojechaliśmy do celu kierowca mówi: proszę 15 euro zresztą wcześniej taką cenę ustaliliśmy. Daliśmy 50 euro, bo drobnych nie mieliśmy, na co kierowca: Jest problem bo nie mam wydać – dam wam swoją wizytówkę i wy wieczorem wracając po mnie zadzwońcie to zapłacicie całość. W ułamku sekundy pomyślałem: no bez żartów, chyba jesteśmy w ukrytej kamerze. Potem rozmawialiśmy między sobą, że w Polsce nikt w tej sytuacji by nie zadzwonił po tego samego kierowcę. My oczywiście po paru godzinach zadzwoniliśmy i uregulowaliśmy całość. Do dzisiaj każdemu opowiadam tą sytuację w Polsce. Nie wiem czy trafiliśmy akurat na takiego kierowcę czy taką mają wszyscy mentalność. Pewnie coś pośrodku :)
Podobało mi się w Turcji to za mało, było rewelacyjnie. Obiecałem sobie, że jeszcze co najmniej raz odwiedzę Turcję. Co więcej przekonałem rodziców i część rodziny do Turcji :) Świat się na Turcji nie kończy, jednak wiem już czemu odbywając staż w biurze podroży słyszałem słowa w stylu: Jak zaczniesz od Turcji to potem w Europie ciężko będzie Ci dogodzić :) To samo mówiła nam Pani, która sprzedawała nam wycieczkę :) Jest w tym bardzo dużo prawdy.
Od samego początku do samego końca czuliśmy się bezpiecznie. Nawet sytuacja gdzie sam miałem trochę obaw przed wyjazdem do klubu nocnego na imprezę. Jak się okazało już na wejściu obawy znikły, ponieważ jest bramka, dużo ochroniarzy, przy których nie da się czuć niebezpiecznie. Faktycznie niebezpiecznie jest na ulicach :) To jak jeżdżą Turcy dla mnie było bardzo ciekawym przeżyciem.
Malwina:
Mój pierwszy raz w Turcji był w maju. Kolejny już we wrześniu. Zakochałam się w majowej, jaśminowej Turcji.
Obaw było pełno, tak samo ile mam teraz wspomnień. Najbardziej na człowieka działają inni ludzie, którzy nigdy w tym kraju nie byli. „Co? Turcja? Przecież tam brudno i pełno terrorystów. Ty jako kobieta nie powinnaś tam jechać, tam kobiety się porywa i ubiera w burki.”
I mogłabym wymieniać w nieskończoność. Czy się bałam? Jasne że tak. Takie komentarze bardzo działają, jeżeli nigdy się w Turcji nie było. Natomiast na miejscu po paru dniach robi nam się wstyd, że mogliśmy tak w ogóle pomyśleć. Bo jest totalnie odwrotnie. Jest bezpiecznie, ludzie przyjaźni, miasteczka i uliczki bardziej uporządkowane niż w mojej rodzinnej Warszawie.
Za każdym razem byłyśmy w Turcji w tym samym składzie (mama, jej kuzynka z córką i ja). I „łał” nic nam się nie stało. Wszystkie byłyśmy zadowolone i już marzymy o powrocie. Sama przy każdej możliwej dyskusji bronię tego kraju, bo uważam ze te wszystkie opinie są krzywdzące. Wiecie co jest smutne i najbardziej przykre ? Jeżeli po powrocie przyznasz się jako kobieta, że zamieniłaś chociaż jedno zdanie z Turkiem, możesz zapomnieć o pozytywnych komentarzach. Ludzie są przekonani, że to był to smutny gość z niecnymi zamiarami, chciał cię porwać, zgwałcić i zamknąć gdzieś na tureckiej wsi, w komórce pod schodami. Patrzą na ciebie jak na wariatkę, uważają ze straciłaś rozum i zdolność samodzielnego myślenia. Takim ludziom należy tylko współczuć braku otwartości.
Niestety nikt nie jest w stanie mnie zniechęcić to powrotu do Turcji. Ten kraj kupił moje serducho w 100%.
Agnieszka:
Byłam 13 dni w lipcu, było gorąco i cudownie. Przed wyjazdem obawiałam się, że nie będzie można wyjść z hotelu na zewnątrz, że będą chodzić żołnierze z bronią. Na miejscu nie było śladu żołnierzy, ludzie przemili, bardzo pomocni, spokój i cisza.
Po prawie dwóch tygodniach mam ciągle niedosyt, mogę tam jeździć dwa razy w roku i częściej. Czuliśmy się swobodnie bez żadnych obaw, aż szkoda było wyjeżdżać. Zakochałam się w tym kraju. Alanya to cudowne miejsce – tam własnie mieszkałam. Byłam w Turcji z partnerem i w ogóle się nie nudziliśmy, teraz chciałabym zabrać wszystkich znajomych, żeby tez mogli zobaczyć jak jest cudownie ciepło i pięknie. Jak tylko wspominam to aż mnie serce boli, bo tęsknie. A i jedzenie jest wspaniałe. Polecam i nie ma czego się bać – ja wrócę na pewno i to nie raz.
Darek:
Byłem pierwsze dwa razy w Turcji w 2017 roku. Pojechaliśmy z moją panią w czerwcu i okazało się że jest po prostu zajefajnie! Więc w październiku byliśmy znów. Świetny kraj, świetni ludzie, fantastyczna pogoda i naprawdę tanio :) Polecam wszystkim! Oczywiście przed wyjazdem słyszeliśmy że nie wrócimy z wakacji, że na pewno coś nam się stanie, oczywiście najwięcej do powiedzenia mieli ci, którzy w Turcji nigdy nie byli
Nie powiem, że nie było obaw, ale trafiłem na Twojego bloga i to był strzał w dziesiątkę. Rzetelne info a przede wszystkim aktualne Dziękuję za wspaniałe wakacje, jakie dzięki Tobie mieliśmy.
Pa:
Pierwszy raz w Turcji byliśmy we wrześniu 2017. Przed wylotem nie mieliśmy większych obaw. Mamy takie zdanie, że obecnie Europa jest bardziej niebezpieczna niż Turcja. Największe zaskoczenie to życzliwość i pozytywne nastawienie ludzi do turystów oraz dbanie o czystość. Wyjazd był bardzo udany, mamy już zarezerwowane wakacje na przyszły rok. Tym razem okolice Bodrum. Jeśli wszystko się dobrze ułoży, to będziemy dwa razy ponieważ, na zakończenie sezonu w przyszłym roku chcemy wrócić do tego samego hotelu w którym byliśmy teraz.
Czuliśmy się bezpiecznie, podczas pierwszych dwóch spacerów trzeba było bardzo uważać na ulicach, z względu na specyficzny ruch samochodów i skuterów. Ale po dwóch dniach byliśmy już przyzwyczajeni :) Urlop spędzaliśmy w Alanyi, byliśmy w cztery osoby (dwie pary), wiek około 27 lat.
Jakub
Byliśmy w Alanyi z żoną (oboje po 30-tce) z 4-latkiem.
Czego się obawialiśmy? Nie wiem, czy mogę to tak nazwać. Inna kultura, islam i mity z nim związane. Na miejscu zaskoczyła nas życzliwość i otwartość lokalsów. Obce osoby przysiadające się i zagadujące, możliwość dogadania się chyba w każdej kwestii. Wydaje mi się że zarówno z natury jak i świadomości co daje im turystyka są po prostu otwarci.
Drugą kwestią która nas bardzo zaskoczyła mnogość i wygląd placów zabaw oraz dzieci na nich po godzinie 22 :), ale zrozumieliśmy szybko – klimat. Super miejsca. Polska może tylko pozazdrościć.
Cóż, jedyną rzeczą która nam się mogła nie podobać to monotonne jedzenie w hotelu i chyba tylko to. Nieco nieczyste plaże.
Czy czuliśmy się bezpiecznie i swobodnie? Zdecydowanie tak. Wiadomo, trzeba jak wszędzie mieć głowę na karku, ale czuliśmy się jak ryby w wodzie. Nieco tylko trzeba było przyzwyczaić się do sposobu poruszania się po drogach – pieszy jest najniżej w hierarchii. Ale chyba już trzeciego dnia wsiedliśmy na rowery i to z Młodym :)
Czy wrócilibyśmy ponownie – zdecydowanie tak. Jednak tym razem bez biura podróży :) Więcej o naszym pobycie pisałem u siebie na blogu (tutaj).
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy podzielili się ze mną – i Czytelnikami – swoimi wrażeniami!
14 komentarzy
Całe życie słyszę to samo. Jak jechałam do Rumunii, to pytania, po co tam jadę, że tam tylko bieda z nędzą i jedna tragedia wielka. A zobaczyłam piękny, wspaniały kraj. Jak się wybierałam do Gruzji, to po co tam jadę, przecież tam nic nie ma. A okazało się, że Gruzja jest pełna fanastycznych miejsc, zabytków, cudów natury itp. Jak jechałam do Słowenii, to: przepraszam, a gdzie to jest. Już dawno się nauczyłam nie słuchać tych „rad i ostrzeżeń” od ludzi, którzy nie nie wiedzą. Im bardziej ktoś nie wie, tym bardziej straszy innych.
A teraz właśnie się zastanawiam nad grudniową Turcją. Czy grudzień to dobry czas na zwiedzanie? Plażowania ani słońca nie szukam, bo mieszkam na Kanarach. Może być i zimno, byle nie było jakoś przeraźliwe zimno. :-)
Przeraźliwie zimno nie będzie chociaż… To wszystko zależy jaki rejon planujesz odwiedzić :)
W Kapadocji jest zimno jak w Polsce i może padać śnieg, na Riwierze będzie słonecznie a ludzie wygrzewają się z piwkiem na plaży. W Stambule może być pięknie ale też i może być deszczowo :) na pewno w zwiedzaniu pogoda jakoś bardzo przeszkadzać nie będzie. Najgorsze ze mnie akurat w grudniu w Turcji nie będzie a szkoda, fajnie by było się spotkać! :)
Witaj Agato,piszę dopiero teraz ponieważ rano przeglądając w necie zdjęcia z Pamukkale natknęłam się na Twoją ofertę i informacje o prowadzonym przez Ciebie blogu.Piszesz świetnie i na pewno będę wierną Twoja czytelniczką,ale do rzeczy.W prawdzie moja przygoda z Turcją zaczęła się 40 lat temu-był to jednorazowy dwutygodniowy pobyt w Stambule,który pokochałam od pierwszego wejrzenia ale po tak długiej przerwie chyba można potraktować mój kwietniowy pobyt jako ” pierwszy w 2017 roku”:)?Wyleciałam razem z mężem do Stambułu w Lany Poniedziałek czyli dzień po tureckim referendum
.Przed wyjazdem znajomi podziwiali (z troską) naszą odwagę twierdząc jak to jest niebezpiecznie u Arabów.Ja twardo stałam na stanowisku,że Turek to nie Arab jednak nie wiele to dało bo znajomi wiedzieli lepiej.W tym miejscu muszę nadmienić,że jechaliśmy całkowicie indywidualnie (lot,hotel zamawiany przez internet) i bez znajomości języka co u znajomych wywołało jeszcze większe przerażenie.W Stambule spędziliśmy 5 cudownych,pełnych wrażeń (estetycznych) dni.Na swej drodze spotykaliśmy samych życzliwych,uśmiechniętych i pomocnych Turków.Podam jeden przykład;wsiadając do autobusu na Kabats poprosiłam kierowcę,pokazując mapkę,żeby pokazał na którym przystanku mamy wysiąść aby udać się do Emirgan Park(tam właśnie odbywał się Festiwal Tulipanów),Wiedzieliśmy że jest dość daleko więc podziwialiśmy widoki za oknem od czasu do czasu zerkając na kierowcę czy to przypadkiem nie „nasz przystanek”.Po jakimś czasie okazało się że w autobusie jesteśmy tylko my a kierowca zajeżdża na pętlę,Zgasił silnik,odwrócił się i wtedy sobie o nas przypomniał-przeprosin nie było końca.Pobiegł do kolegi który wracał do miasta i przesadził nas do jego autobusu bez dodatkowego kasowania biletu.Do parku dotarliśmy już bez problemu.(W Polsce wyglądałoby to zupełnie inaczej).Na każdym kroku spotykaliśmy się z uprzejmością, życzliwością i uśmiechem.Jeśli chodzi o Mundurowych to będąc w ubiegłym roku w Pradze było ich więcej na ulicach i w metrze niż w Stambule.Nie widać było jakiegokolwiek zagrożenia,wszędzie cisza i spokój.Polecam Wszystkim Stambuł cudowne miasto szczególnie w kwietniu gdy kwitną miliony tulipanów,których ojczyzną jest właśnie Turcja!Pozdrawiam Basia!
Przeczytałam ze łzami w oczach, dołączam się do opini ludzi będących tam pierwszy raz bo w tym roku też miałam swój debiut. Bardzo tęsknię za tymi miejscami, będę tam wracać. Pozdrawiam Side
Bardzo miło czytać :) Pozdrowienia!
Dzięki! :) Pozdrowienia
Można się zakochać w Turcji. Jeszcze 189 dni i kolejny raz będę gościem w tym pięknym kraju.
Myslimy z mezem o podrozy do Turcji :) raczej poza sezonem – prawdopodobnie jesien -zima 2019r. Mozesz mi napisac jak tam jest z piciem alkoholu? Tzn czy mozna go pic w restauracji, co z osobami nietrzezwymi na ulicy? Czy groza im za to jakies konsekwencje prawne np. areszt?
Czy tzreba miec zakryta glowe i wlosy ( kobiety)? Jak najlepiej i najtaniej zalatwic wize do Turcji?
Dziekuje i pozdrawiam :)
Witaj, alkohol jak wszędzie w Europie, dostaniesz w sklepie, w restauracji, hotelu, gdzie chcesz ;) Osoby nietrzeźwe na ulicy bywają, ale jest ich wyraźnie mniej bo po prostu dla Turków to wstyd się upić i pokazywać ludziom w tym stanie ;)
Ubiór normalny, jak w Polsce. Wiza – polecam moje wpisy, np. ten https://www.tur-tur.pl/2014/06/17/7-wiza-turystyczna-i-pozwolenie-na-pobyt-w-turcji/
Witaj, nie wiem jakim cudem nie odpowiedziałam na ten komentarz.
1. Picie alkoholu – jest normalnie widziane, Turcy też piją ;) ale ludzie piją dużo kulturalniej niż u nas, mniej jest pijanych na ulicy, i jakichś dziwnych sytuacji :) Jak ktoś jest naprawdę w złym stanie to się go wsadza w taxi i wysyła do domu :) O areszcie nie słyszałam.
2. Kobiety zakryta głowa i włosy tylko w meczecie. Poza tym normalny strój, jak w Polsce.
3. Wiza do Turcji tylko na oficjalnej stronie e-visa.gov.tr
Dziekuje za odpowiedz
A czy zwiedzanie wynajętym samochodem, czyli poza turystyczne centra- stawanie gdzieś na fotki widokowe , czy zwiedzanie malych miejscowości-spacer po nich. Czy tez jest bezpiecznie? Bo rozumiem pobyt w hotelu, centrum turystycznym i wycieczki fakulatywne- bez obaw. Ale zwiedzanie sammeu, na własną rękę?
żaden problem, wprost przeciwnie ;) Turcja jest bardzo przyjazna pod tym względem. Myślę zresztą że w tym roku pod koniec sezonu będzie artykuł właśnie o takich indywidualnych turystach :)
Nie mogę uwierzyć, źe istnieją ludzie, którzy kojarzą Turcję z terroryzmem i światem arabskim. Po pierwsze: spróbujcie nazwać Turka Arabem a będziecie mieć kłopoty – oni po utworzeniu republiki usunęli ze swojego języka arabskie słownictwo. Mają alfabet łaciński. Pomijam już kwestie etniczne – pod tym względem Turcy są odleglejsi od Arabów niż analogicznie Słowianie od Germanów. Po drugie : terroryści??? Terroryści i fundamentaliści muzułmańscy mogą sobie swobodnie egzystować w krajach Europy Zachodniej, gdzie chroni ich parasol multi – kulti. W Turcji potrzeba heroicznej odwagi, aby organizować siatli terrorystyczne, tamtejsze władze się nie patyczkują. Poza tym Turcja to kraj dużo bardziej bezpieczny niż Polska. Owszem, możesz zostać okradziony w autobusie, ale wieczorami na ulicach nie ma wrzeszczącego i pijanego chamstwa. To poczucie bezpieczeństwa o każdej porze dnia jest wręcz fantastycznym doświadczeniem.
Comments are closed.