RADIO ORHAN FM
Pod Patronatem
Królestwa Pomarańczy Oboyga Narodów
z siedzibą w Alanyi
zaprasza
na
Audycję walentynkową pod tytułem
„Do czego Aśce potrzebny jest Jurek?”
Szanowni Miłośnicy Tur-tur Bloga!
Z okazji Dnia Zakochanych wybrałem zestaw pieśni miłosnych, które wydają mi się najpiękniejsze bądź najbardziej charakterystyczne dla piosenki tureckiej w tym obszarze tematycznym. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że miłość jest tematem przynajmniej 150% piosenek tworzonych w Rajskiej Republice, a co więcej są one kopalnią wiedzy o narodzie, który ją zamieszkuje. Sposób obrazowania uczuć, ich intensywność i namiętność, sposób opisywania obiektu tych uczuć to są dla mnie zjawiska nie tylko natury literackiej, ale i socjologicznej. Mam nadzieję, że ta audycja nieco je Państwu przybliży i że odnajdą się Państwo w tym repertuarze jak przysłowiowe ryby w wodzie.
Zanim odpowiem na postawione w tytule pytanie, pozwolą Państwo, iż z okazji tegorocznych Walentynek, pożyczę tak Ich Królewskim Pomarańczowym Mościom w Alanyi jak i Państwu między Bugiem a Odrą oraz między Tatrami a Bałtykiem duuuuuużo miłości, udanych związków romantycznych, miłosnych więzi o trwałości spiżu oraz niewzruszonego wsparcia ze strony tych, których kochają. Niech miłość będzie spoiwem, treścią i jednym z fundamentów, które Was łączą nie tylko z bliskimi czy rodziną i przyjaciółmi, ale w ogóle ze światem, innymi ludźmi, naszą Planetą! Podejście do życia „con amore” jest trudne, ale – chcę wierzyć – warte wyrzeczeń i przynosi per saldo więcej dobrego niż złego, bo to jest dobra energia, która wraca do Was zawsze!
Toteż, kochajmy się! Śpieszmy się kochać ludzi! Bądźmy dla siebie życzliwi, mili i empatyczni!
Parom polsko-tureckim życzę nadto morza wzajemnej cierpliwości, stałej woli do zawierania obopólnie korzystnych kompromisów oraz gotowości do zrozumienia różnic kulturowych, bez których trudno będzie o szczęśliwy związek. Wasza dola jest, tak mi się zdaje, trudniejsza i bardziej wymagająca. Trwajcie pomimo różnic, wzbogacajcie się nimi wzajemnie i stwórzcie własną przestrzeń miłosną, której nikt i nic nie będzie w stanie naruszyć! Ich Oranżowym Królewskim Mościom w Alanyi życzę nieustającego szczęścia i miłości oraz dobrych wiatrów w żagle Ich związku, a także wielkiej pociechy z Latorośli, która jest błogosławionym owocem Ich żywota. Dzieci polsko-tureckie są niezaprzeczalnie śliiiiiczne i już dla samej ich śliczności tudzież poprawy krajowej puli genetycznej należałoby stworzyć Program Turek+. Moja mitologia turkoholiczna podpowiada, że Turki robią świetne dzieciaki i nic już na to nie poradzę, że tak myślę!
Zanim nastąpią piosenki, trochę pojęć przydatnych w zrozumieniu tureckiego pojmowania miłości.
Zacznijmy od tego, że w języku tureckim mamy przynajmniej cztery określenia tego uczucia.
Podstawowym pojęciem jest AŞK – słowo pochodzące z języka perskiego, używane do określenia miłości ogólnie, ale mające również znaczenie głębsze – to jest ten pierwszy etap miłości, motyle w brzuchu, zaczadzenie miłosne na punkcie wybranki/ka, pożądanie obiektu uczuć, co jest najzupełniej naturalne w tym stanie ducha.
Od tego źródła pochodzą takie wyrazy jak aşık – zakochany, aşkım – moja miłość. To zobaczmy, jak to uczucie wyśpiewała najpiękniejsza Izmirka na świecie i prywatnie moja czwarta turecka żona Bengü:
https://www.youtube.com/watch?v=uOP96qApJDM
Jeszcze lepiej to wszystko opisała nasza piękna małżonka nr 3 Rozalia – Pierwsza Zombica tureckiej pieśni miłosnej – w znanej już Państwu, fenomenalnej według mnie, zmysłowej sambie „Kardan Adam” („Bałwan”), w której padają te sakramentalne słowa:
„Czy to twój wysoki wzrost
A może to świeżość twej perfumy
Czy to, żeś jest ponadczasowy
Czynią Cię tak ponętnym?
Czy kiedykolwiek jest dobry czas na miłosne objęcia?
Nigdy.
Serce nie chce stojącego jak góra
Ach, kocha bałwana
On topi się na mnie
Niech topnieje, już i tak jestem mokrusieńka
Stałam się, skonałam, skończyłam się
To właśnie jest w miłości najbardziej ekscytujące”
Rozalia jest mistrzynią liryków nasyconych erotycznymi przenośniami, co udowodniła również w tekście piosenki „Derine” („Głęboko”), wyśpiewanej ustami Murata Dalkılıça:
Refren (more or less) idzie tak:
“Głęboko
Głęboko i jeszcze głębiej
Twe imię jako pieczęć jest odciśnięte głęboko w mych trzewiach
Bądź cierniem mego życia
To pasuje do róży
Głęboko
Głęboko i jeszcze głębiej
Twe imię jest odciśnięte głęboko w mych trzewiach
Nikt nie będzie w stanie wyrwać tej róży
Nawet ty”
Się rozmarzyłem, proszę Państwa… I mogą się Państwo domyślać, ile świntuszących komentarzy usłyszałem od młodych, wypełnionych testosteronem tureckich studentów! Jeden z nich patrząc na okładkę płyty, którą udostępniłem na fejsie, spytał wprost w komentarzu „Adam, pornocu mu?” („Facet jest aktorem porno?” )
Przy okazji tego utworu mają Państwo kolejne określenie miłości – różę (gül), a przy okazji całą mitologię miłości po turecku – poetyckim partnerem róży jest słowik, który tej róży pięknie śpiewa, ale mamy też i cierń, bo nie ma róży bez kolców! A jednocześnie te błagalne prośby baklawców, żeby wybranki zapisały ich imiona w sercu – łaska Boska, że nie robi się tatuaży na otwartym sercu! Bo gdyby taka możliwość istniała, to Wasz ukochany Turek na pewno by tego od Was zażądał! No to teraz, po prostu musi, bo inaczej się udusi, nastąpić dowód rzeczowy w postaci piosenki Tarkana „Adımı Kalbine Yaz” („Zapisz moje imię w swoim sercu”).
Jeśli wszystko idzie dobrze, to uczucie miłości przechodzi w SEVGİ, która jest dojrzalszą odmianą miłości obejmującą zarówno miłość fizyczną i duchową przyjaźń między partnerami. To od tego pojęcia mamy sevgilim, mój/moja ukochany/a, a także samą nazwę Walentynek – Sevgililer Günü, czyli Dzień zakochanych albo dzień tych, co są wypełnieni miłością.
To z kolei uczucie pięknie wyśpiewała moja pierwsza ślubna turecka Funda Arar, zwana Panią Fundamentalną, w piosence pt. “Aşkın Bana Değdi Değeli” (“Odkąd dotknęła mnie twoja miłość”) napisanej dla niej przez oficjalnego małżonka, muzyka, kompozytora i aranżera Febyo Taşela:
“Tyś jest wszystkim co mam
Nie mam żadnych innych życzeń do Boga
Jesteś powodem mego życia, odkąd dotknęła mnie twoja miłość
Jesteś lekiem na moje rany, odkąd dotknęła mnie twoja miłość”
Zaraz potem powinna nastąpić SEVDA, głębokie uczucie łączące partnerów na wszystkich możliwych planach, połączenie Erosa i Psyche na całe życie, w którym każda chwila spędzona z wybraną osobą jest tak niezbędna do życia jak tlen. Ładnie ten stan wyraził Latin Lover piosenki tureckiej, bardzo w wyglądzie hiszpański Kutsi w romantycznej kanconie „Aynadaki Yüzünün Karşılığı Benim” („Jam jest odbiciem twej twarzy w lustrze”), w której pieje w te słowa:
„Jam jest odbiciem Twej twarzy w lustrze
Widziałaś kochanie?
Mówią na to miłość (sevda)
W jej imię oddają [albo: Dla niej poświęcają] życie”
Ta ostatnia miłość ma, niestety, swoją złowróżbną odmianę pod nazwą KARA SEVDA (czarna miłość – zwróćcie Państwo uwagę na słowo kara – czarny; mamy takie samo, tyle że do określenia koni umaszczonych na czarno właśnie – kary koń). Kara sevda następuje w wyniku utraty osoby, z którą tworzyli Państwo nierozerwalny dwukwiat ciał, dusz i umysłów. Jest to wyniszczająca miłość, która w Was została, mimo tego, że zły los (KADER) odebrał Wam tego, kto był treścią Waszego istnienia, tlenem, którym oddychaliście i powodem Waszego pozostawania przy życiu. Niech Was Allach chroni przed tą miłością! Bo ona ma moc zmieniania ludzi w zombich, spopielonych do cna bez nadziei powstania z tych popiołów na podobieństwo feniksa. Nie ma takiej opcji! O tej miłości pieśni jest najwięcej, ale oszczędzę ich Państwu, bo nie chodzi o to, żebyście się poryczeli jak bobry przy tej audycji. Skupmy się zatem na pięknych pieśniach o miłości, która trwa albo wybucha z siłą wodospadu.
Jedną z najpiękniejszych piosenek miłosnych w języku tureckim jest dla mnie utwór „Kendim Gibi” („Jak siebie samego”) skomponowany i wyśpiewany przez hojnie obdarzonego przez muzy słowiczym, śródziemnomorskim tenorem, Króla Niebieskiego Gökhana Tepe.
Jej kobiecym odpowiednikiem, utrzymanym w podobnej poetyce, byłaby piosenka napisana i skomponowana przez Yondżę Lodi (w mianowniku: Yonca Lodi) pt. „Milat” („Kamień milowy”), która pojawienie się w jej życiu ukochanego mężczyzny porównuje do kamienia milowego, co nieboga zrozumiała, kiedy złowróżbny wrzesień zabrał jej baklawiastego (tenże posągowo pokazuje w klipie tors i tym podobne). Żeby lepiej zrozumieć tytuł warto wiedzieć, że słowo milat oznacza również rok zerowy w dziejach ludzkości. Jeśli chcemy powiedzieć po turecku „p.n.e.” albo „n.e.”, to użyjemy właśnie tego słowa, odpowiednio milattan önce i milattan sonra. Zwróćcie uwagę na piękną aranżację utworu, który wartko płynie bez najmniejszego załamania, prawdziwa milonga – coś pięknego! <3
albo
napisana przez genialną Sezen Aksu, a pięknie skomponowana i zaaranżowana przez Roba Dougana. To grand valse triste pod tytułem „Ben, Kedim, Yatağım” („Ja, mój kot, moje łóżko”) – w którym tytułowe „postaci” uskarżają się na brak ukochanego mężczyzny, którego gdzieś poniosło i uparcie nie wraca. Proszę zwrócić baczną uwagę na aranż, na to, jak w odpowiednich momentach wkracza orkiestra i jak wspólnie z pieśniarką odmalowuje atmosferę i uczuciowy pejzaż podmiotu lirycznego. Genialne!!!! <3
Charakterystyczne jest tutaj użycie kota do przywoływania łajdaka! Podobnego tricku użyła Lady Galatasaray czyli Candan Erçetin w piosence „Kedi Özledi” (“Kot się stęsknił”), w której stęskniony ale i nieco urażony i winny podmiot liryczny chowa się za plecami kota, zwala na niego całą winę za rozstanie, słowem odwraca kota ogonem, żeby chłop wrócił :-D Tekst jest bardzo zmyślnie napisany, ale tylko fragmencik zaserwuję:
„Ależ to nie ja się stęskniłam, to kot!
„Zawołaj go, niech przyjdzie”, powiedział mi
Wszak kochałeś go
Nie mogłeś się nacałować
Usypiałeś go w objęciach
Jakże miałby za tobą nie tęsknić?
A przecież on też Cię kochał
W strapieniu był u twego boku
W radości też był szczęśliwy
Nie stęskniłeś się za nim?”
Obie piosenki powyżej pokazują strategię płci nadobnej. Płeć brzydka ma swoje, też dość sprytne, by nie rzec perfidne. Otóż w skargopieśniach miłosnych stawiają się w podwójnej roli – prokuratora i sędziego. W takim układzie rzeczy wszystkiemu winna jest kobieta [kłania się francuskie zawołanie: Cherchez la femme! Szukajcie kobiety (jako powodu wszelkiego strapienia)] Oni, oczywiście, są czyści jako ta łza i niewinni Głównym argumentem jest niewieścia niewierność, niestałość i poszukiwanie lepszego księcia z bajki niż podmiot liryczny. To, że sami skakali na bok albo byli nie do wytrzymania, jakoś uchodzi im z pola widzenia. Cierpią tedy katusze, słysząc o nowych miłosnych zdobyczach swoich ex-partnerek, pytają, czy już znalazły tego jedynego i czy aby nie są z nim teraz w łóżku, wreszcie przeklinają je po piąte pokolenie po mieczu i kądzieli albo życzą, aby nigdy nie pokochały i nie były kochane, a sami założą koszulę z dumy i zapomną. Tak właśnie śpiewa Aydın Kurtoğlu w piosence “Gururdan Gömlek” (“Koszula z dumy”):
Osobną pozycję w piosence tureckiej zajmują piosenki-lamenty, w których podmiot liryczny opłakuje letnią miłość, która miała trwać, a ta jak na złość, we wrześniu się wzięła i skończyła. Wrzesień – zła to dla Turków pora Tu obie płcie zgodnie pieją jednym głosem i dziwują się, że letni żar nie przetrwał, a przecież tak się kochali i przysięgali miłość po grób! Szczytowym osiągnięciem tego gatunku jest pieśń pt. „İncir” (“Figi” – „złośliwy” owoc owocuje właśnie we wrześniu i jeśli Państwo jeszcze nigdy nie jedli świeżej, tureckiej figi, to współczuję z głębi serca! Świeża, dojrzała pod tureckim słońcem figa z rana jest lepsza jak śmietana, piwo i wszystko inne, co moglibyście z rana zjeść lub wypić – m a ł m a z j a to jest czysta, żywa!!!). A pieśnią „İncir” błyskotliwie zadebiutował w tureckim X-Factorze, a szerzej w tureckim showbizie, İlyas Yalçıntaş. U nas w eleganckim entourage’u Orkiestry ENBE:
Refreno:
„Ach, gdybyś chociaż została do czasu, gdy będą figi
Ach, gdybyś chociaż dotrzymała słowa jednej z dziesiątek obietnic
Ach, gdybyś chociaż, odchodząc bez wieści, wrzuciła do swej walizki moje serce”
Doprawdy, nie wiem, co w tej sytuacji zmieniłyby figi? Równie dobrze mogłoby być tak, że „Porwał dziewczę zdrady poryw
I zabrała pomidory (wróć, figi! ),
Te ostatnie, com schowane przed nią miał”.
Ale przyznają Państwo, że nawet, jeśli niektóre pieśni tureckich mężczyzn są jedynie wyrazem urażonej dumy albo – pardon my French – syndromu „swędzącego wacka”, to jak to jest pięknie napisane! Żadnego obleśnego „Będę brał Cię, w aucie”, „Daj, daj, daj, nie odmawiaj”, „Cztery razy po dwa razy, osiem razy, raz po raz” i tym podobnych „perełek” polskiego pisarstwa piosenkowego!
To wróćmy do tureckiego czem prędzej i do jednej z tych pieśni większych niż życie, zaśpiewanej operowym tenorem przez Sułtana Piosenki Tureckiej Ferhata Göçera, pod znamiennym tytułem „Götür Beni Gittiğin Yere” („Zabierz mnie do miejsca, do którego odeszłaś”) ze ścieżki dźwiękowej gorzkiego filmu pt. „Nefes” („Oddech” – polecam gorąco!)
Refrenowy wers „Bez Ciebie nie mogę oddychać” mówi sam za siebie.
I jeszcze jedna żelazna pozycja repertuaru miłosnego w wersji rozstaniowej – kultowa na 1000% pieśń Sezen Aksu pt. „Sen Ağlama” (“Nie płacz”). Prawdziwi miłośnicy Turcji po prostu ten utwór muszą znać! I z tej piosenki chociaż kawałek refrenu muszę, bo się uduszę ja tym razem, przetłumaczyć:
„Nie płacz, nie jestem w stanie tego wytrzymać!
Nie płacz, źrenico mych oczu, nie mogłabym Cię skrzywdzić!
Weź moje serce, niech Twoim będzie!
Jeśli zostanie ze mną, nie będę mogła żyć”
No dobra, Panie Orhanie, zapyta ktoś, ale o co idzie z tą Aśką, co to potrzebuje Jurka? To jakieś powiedzenie jest, przysłowie tureckie, czy co?
Już odpowiadam! Ale żeby odpowiedź była w pełni zrozumiała trzeba powiedzieć, że
Turcy mają przynajmniej trzy słowa na określenie tego organu,
a każdy ma nieco inne znaczenie poza samym słowem „serce”. Mamy więc:
– kalp – słowo podstawowe, bardziej nazwa organu niż czegokolwiek innego; końcowe P po dodaniu sufiksu zaczynającego się od samogłoski zamienia się w B (stąd kalbim – moje serce; kalbe yaz – zapisz w sercu)
– gönül – to bardziej serce i dusza razem wzięte; np. gönüllü oznacza ochotnika, kogoś, kto pracuje wolontarystycznie; z potrzeby nomen omen serca udziela się w różnych akcjach społecznych etc.
Wreszcie,
– yürek – czyli tytułowy Jurek – to również serce, ale i odwaga (bliskie naszemu ‘mieć serce do walki’).
Stąd już rzut kamykiem do piosenki Sandała pt. „Aşka Yürek Gerek” (żartobliwe tłumaczenie: “Aśce potrzebny jest Jurek” a tak naprawdę -> „Do miłości potrzeba odwagi”)
To vamonos z Sandałem w duecie z Greczynką Natalią (wartością dodaną klipu są cudne pląsy Mustiego, który pokazuje swój boski tors i sixpacka, ale tańczy gorzej jak pedzio):
Na koniec zostawiłem dwie piosenki, które pasjami kocham i których wykonawcy są nierozerwalnie związani z moją turecką przygodą i miłością do tego kraju:
Śmieję się z siebie, że całe moje życie jest zawarte w piosenkach Handzi Yenerowej, jedną nich jest niewątpliwie “Armağan“ („Podarunek”), w której refrenie padają takie słowa:
„Och, mój dobry Boże
Jakiż to los mi napisałeś?
Jego smak pozostał mi na podniebieniu
Och mój dobry Boże
Zdaje się, iż rozgrzewający moje wnętrze mężczyzna
Był Twoim lustrem
[dwukrotnie]
I wystarczy mi tego podarunku na całe życie
Nawet gdybym umarła, to już nie zaznam cierpienia”
Drugą jest zgodny ze wszystkimi wytycznymi Letni Hymn Republiki Tureckiej A.D. 2013 w wykonaniu czempiona tej kategorii Złotych Orchanów i mężczyzny, na punkcie którego mam ciężkiego fioła, pewnie dlatego, że jest męczennikiem miłosnym i zombiem piosenki miłosnej w jednym. A poza tym to piękne wyznanie miłości napisane i zaśpiewane przez wrażliwego i posiadającego duszę faceta, a przez to tym cenniejsze, dlatego na sam koniec Soner Sarıkabadayı – „Kutsal Toprak” („Święta Ziemia”)
„Zapisałem Twoje imię
Mogę zapisać jeszcze
Mogę zapełnić nim stronę za stroną
Bądź w miejscu, w którym będę mógł cię zobaczyć
Tam, gdzie jesteś, to jest dla mnie święta ziemia”
To ja już uciekam i zostawiam Państwa z tym całym nadbagażem miłosnych pień i do zobaczenia w kolejnej audycji! :-*
Autorem wpisu jest Paweł Orhan Krawczyk, którego teksty możecie poczytać także tutaj i tutaj.