Moim gościem jest dzisiaj Małgorzata, psycholog, która od kilku lat mieszka w Stambule. Poznałyśmy się niemal dwa lata temu latem we Wrocławiu – ja z trzymiesięcznym maluchem na Dniach Tureckiej Książki (gdzie miałam wieczór autorski) i ona wprost z festiwalu Nowe Horyzonty… Pomysł zaproszenia Gosi na łamy bloga narodził się chyba już wtedy, ale – życie – udało się dopiero teraz. Myślę, że wyjątkowe czasy, w jakich w tej chwili się znajdujemy, tworzą dogodne warunki do tego, aby o Turcji porozmawiać z psychologicznej perspektywy.
Małgorzata pisze o sobie:
urodzona w Gdańsku, absolwentka psychologii Uniwersytetu Gdańskiego, zawodowo związana z terapią behawioralną dzieci i młodzieży z autyzmem i innymi zaburzeniami zachowania.
Wiele lat pracowała w przychodni jako psycholog.
Interesuje się stresem postraumatycznym i dziedziczeniem transgeneracyjnym.
Małgorzata, co sprawiło że zamieszkałaś w Turcji? A może powinnam powiedzieć: „że zamieszkałaś w Stambule”? Bo Ty chyba należysz do tej grupy, do której nasza wspólna koleżanka Agata Wielgołaska – grupy, która przede wszystkim najbardziej kocha właśnie to miasto, prawda?
Tak i muszę tu wspomnieć, że na początku moich turystycznych wizyt w Turcji Agaty blog był dla mnie pewnego rodzaju przewodnikiem po tym mieście, jak i przewodnikiem kulturowym :-) W końcu po latach udało nam się spotkać na żywo, zaprzyjaźnić i odbyć kilka wspólnych podróży.
Pierwszy raz przyjechałam do Stambułu 13 lat temu, z ambitnym planem zobaczenia kawałka Turcji w dwa tygodnie… Skończyło się tylko na planie, gdyż różnorodność, ogrom tego miasta i to co miało do zaoferowania zaskoczyły mnie totalnie. Do tego stopnia, że cztery miesiące później znowu przechadzałam się ulicami Stambułu. Ten zachwyt i fascynacja trwa już kilkanaście lat, chyba najdłuższa jaka mi się w życiu przytrafiła :-)
Bardzo lubię być w drodze, podróżować, odkrywać nowe miejsca, podczas podróży wiele można się dowiedzieć nie tylko o świecie, ale i o sobie. To miasto nadal jest moim ulubionym, a podróż vapurem [promem] po Bosforze wręcz jakąś formą autoterapii. Doskonale rozumiem słowa Orhana Pamuka “Life can’t be all that bad, I’d think from time to time. 'Whatever happens, i can always take a long walk along the Bosphorus.” [Życie nie może być takie złe, myślę od czasu do czasu. Cokolwiek się wydarzy, zawsze mogę pójść na długi spacer wzdłuż Bosforu]. W tym momencie niestety tymczasowo ograniczona możliwość…
Do tych ograniczeń jeszcze przejdziemy, ale powiedz mi, jak zorganizowałaś sobie życie, aby wreszcie zamieszkać w Stambule?
Po latach spełniło się to moje marzenie. Porzuciłam pracę w Polsce na rok, a z niego zrobiły się 4 lata z przerwami pomieszkiwania w Stambule, eksplorowania również kraju i jego kultury. Nie wiem jak długo będzie trwać ta przygoda, ze względu na pracę i rozwój zawodowy, chciałoby się rzec: zobaczymy co przyniesie kısmet [przeznaczenie], ale psychologowi nie wypada tak mówić ;-)
Od niedawna współpracujemy ze sobą w ramach stambulskich spacerów. Oprowadzasz turystów w Stambule według „alternatywnego programu”. Cóż, nasze plany dość radykalnie popsuł koronawirus, ale przez chwilę o tym nie myślmy…
Powiedz, co pokazujesz w Stambule podczas takiego spaceru? Jakiego rodzaju atmosferę chcesz przekazać ludziom, jakie miejsca przybliżyć?
Moi przyjaciele śmieją się, że jestem chodzącą reklamą Turcji, jak przyjeżdżam do Polski to jest prośba, żebym nie opowiadała już tyle o tym Stambule ;-) Przez ostatnie lata odwiedziło mnie mnóstwo znajomych z różnych stron świata, którym starałam się pokazywać to miasto swoimi ścieżkami, trochę mniej turystycznymi, a bardziej lokalnymi, więc pomyślałam sobie dlaczego nie robić by tego na większą skalę. Oprócz tego, że uwielbiam dużo chodzić, lubię poznawać, rozmawiać z nowymi ludźmi i słuchać ich historii – takie skrzywienie zawodowe ;-)
Najpierw robię wywiad czym dane osoby są zainteresowane, jedni wolą np. szlak street foodu, drudzy wolą podążać szlakiem sztuki i galerii artystycznych, inni chcą uciec na chwile od zgiełku miasta na wyspę, każdy jest inny i każdy lubi co innego, a Stambuł swoja różnorodnością jest w stanie każdemu zapewnić coś atrakcyjnego i zaskoczyć ogromem wyboru.
Tak na marginesie, chciałabym bardzo podziękować wszystkim moim znajomym, którzy mnie wspierali i przekonywali do tego projektu. Mam nadzieję, że w bliżej nieokreślonej przyszłości będziemy mogły się tym tematem znowu zająć, inşallah:-)
Inşallah :) Czy tylko Stambuł jest „twoim miejscem”? Czy podróżowałaś po innych rejonach Turcji i któraś część szczególnie Ci się spodobała?
Stambuł jest póki co moim jedynym miejscem do życia, tu jest wszystko czego mi potrzeba do szczęścia, przede wszystkim różnorodność miasta. Każdego roku staram się zobaczyć jakieś nowe zakątki Turcji, jeśli to możliwe poza sezonem, dzięki temu na przykład udało mi się leżeć na pustych plażach zatłoczonej latem wyspy Bozcaada. Mam wrażenie, że moja lista miejsc do zobaczenia w Turcji nigdy się nie skończy. Najbardziej lubię chyba atmosferę wybrzeża Egejskiego.
Jesteś psychologiem. Porozmawiajmy trochę o tym. W Turcji frapuje mnie to, jak Turcy podchodzą do kwestii, nazwijmy to, zdrowia psychicznego. Mam wrażenie, że ten temat traktowany jest „po macoszemu”. Jakie są Twoje obserwacje jako znawcy tematu?
Zarówno w Turcji jak i w Polsce popularne jest myślenie, że psycholog dysponuje jakąś magiczną wiedzą, wystarczy że spojrzy na człowieka i wszystko już o nim wie. Turcy generalnie nie widzą różnicy między psychologiem a psychiatrą, są przekonani np że psycholog może przepisywać leki. Generalnie nie ma tu meslek bilgi… [wiedzy zawodowej].
O, z tym się właśnie spotkałam. Psycholog i psychiatra traktowani są jak to samo. Mało kto chyba rozumie na czym polega różnica.
Bardzo powszechne jest wśród ludzi bezrefleksyjne wręcz myślenie iż wizyta u lekarza psychiatry i farmakologia brana przez kilka miesięcy rozwiąże wszelkie problemy. Dostęp do lekarza psychiatry jest o wiele łatwiejszy niż w Polsce, gdzie czas oczekiwania jest długi, a tu można zapisać się już na jutro. To co było dla mnie przerażające w Turcji to dostępność do leków psychotropowych bez recepty, ale to się na szczęście ostatnio zmieniło.
Jeśli chodzi o terapię to świadomość ludzi jest znikoma, a kwota która trzeba zapłacić za nią w porównaniu do Polski dość wysoka, średnio od 300 lir wzwyż (stawki stambulskie). Biorąc pod uwagę, że spotkanie odbywa się raz w tygodniu i jest to proces raczej długotrwały to spora inwestycja.
Może to powodować, że tylko „elita” czy ludzie o tzw. wyższym statusie decydują się na terapię. Tym „zwykłym Turkom” nawet ten pomysł nie przyszedłby do głowy. Tymczasem przecież to im często może być potrzebna pomoc… Powiedz, czy orientujesz się jakiego rodzaju problemy psychologiczne są w Turcji najczęstsze?
Z rozmów ze znajomymi Turkami i znajomym lekarzem psychiatrą wiem, że najczęstsze problemy z jakimi zgłaszają się klienci to depresja oraz problemy kobiet wynikające z opresyjności patriarchatu i religii (bardzo często problemy seksualne wynikające z braku jakiejkolwiek edukacji seksualnej, jest to nadal temat tabu). Depresja to niestety najpoważniejsza choroba XXI wieku.
Miałam okazję mieszkać z Turczynką, która kilka lat temu porzuciła burkę, dosłownie uciekła od swojej konserwatywnej rodziny z małego miasta do Stambułu. Stres wywołany całą tą trudną sytuacją, brak możliwości rozmowy z kimkolwiek, wywołał u niej różne choroby psychosomatyczne, w konsekwencji czego trafiła na terapię. Obecnie jest szczęśliwą, zdrową osobą.
Niestety mam nadal takie wrażenie że łatwiej jest pójść na wróżbę z kawy, która ujawni nam naszą przyszłość i wszystko będzie jasne, nie trzeba wkładać w to żadnego wysiłku.
To prawda. Ponadto myślę, że wróżba z kawy jest społecznie akceptowalna, nawet jeśli traktowana przez niektórych z przymrużeniem oka ;) Natomiast terapia… kojarzy się z ciężkimi, poważnymi problemami, albo, krótko mówiąc z „wariatami”. Trochę wstyd, czyli po turecku „ayip”.
W Turcji podobnie jak i w Polsce ciągle niestety pokutuje powszechny pogląd głównie wśród starszego pokolenia, że o problemach obcym ludziom nie należy mówić, to wstyd. Pójście do psychologa wręcz uważa się za jakąś stygmatyzację. Przez wiele lat pracowałam jako wolontariusz w stowarzyszeniu udzielającym głównie porad prawnych, tak naprawdę okazywało się że 80% osób korzystających z tych usług potrzebuje rozmowy, spotkania z psychologiem, ale łatwiej jest im się spotkać z prawnikiem i opowiadać o swoich problemach ;-) Mam wrażenie, że na przykład wśród Polonii w Turcji różnego rodzaju fora i grupy internetowe wydają się być takim substytutem „wylania „swoich problemów, niestety nie zawsze można tam uzyskać wsparcie.
Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych lat w Turcji przynajmniej w dużych miastach świadomość ludzi będzie rosła. W Polsce na terapię trafia coraz więcej ludzi którzy chcą się rozwijać i poprawiać swoje relacje z otoczeniem.
Dla mnie nadal zadziwiające jest wiara w magię czy zastanawianie się nad tym co oznacza naoliwony wieszak włożony pod materac (przeczytane na grupie polonijnej!) niż w naukę, ale niektórzy nadal lepiej czują się w średniowieczu… Turcy lubią myśleć, że Allah lub kısmet [przeznaczenie] kierują ich życiem, pozbywając się tym samym odpowiedzialności za własne życie i działanie, w konsekwencji czego yapacak bir şeyi yok [nic się nie poradzi]…
Normalną rzeczą jest, że jak popsuje nam się laptop, to oddajemy go do naprawy do specjalisty, a gdy się coś dzieje z człowiekiem to już nie jest takie oczywiste. O ciało jeszcze jakoś staramy się dbać, a o stan umysłu, emocje – już niekoniecznie. Jeśli nie zadbamy o emocje, to odezwą się one w postaci np. choroby wrzodowej, nadczynności tarczycy itp.
Moje obserwacje potwierdzają co mówisz. Turcy są ludźmi żyjącymi „tu i teraz”. Wgląd w samego siebie, w przyczyny rozmaitych zachowań, niepowodzeń jest wielu z nich dość obce. Oni nie są tego nauczeni, to jest czymś dziwnym w tej kulturze, traktowane nawet jako „wyszukiwanie problemu”.
Piszę o tym także z takiego bezpośredniego osobistego doświadczenia. Sama wchodząc 12 lat temu w związek z moim partnerem a obecnym mężem też byłam zaskoczona, że rozmowę o problemach, analizowanie jakiegoś konfliktu, dbanie o taką „emocjonalną higienę” traktował jako rzecz zbędną. Na szczęście związek z Polką zrobił swoje i dziś nie mogę narzekać ;))
Ze względu na naukę języka oglądam wiele seriali tureckich i jestem mile zaskoczona, że tak często pojawia w nich temat psychoterapii, psychologa nie mówiąc już o cudownej kampanii aktorów z serialu Çukur na temat autyzmu, o którym w Turcji nadal niestety niewiele się wie.
Naszą rozmowę publikujemy akurat w Światowy Dzień Świadomości Autyzmu. Zatrzymajmy się więc tutaj. Co jakiś czas dostaję od czytelników pytania dotyczące właśnie autyzmu, zaburzeń rozwoju, niepełnosprawności intelektualnej w Turcji. Czy możesz się z nami podzielić swoimi obserwacjami? Jak Turcja radzi sobie w tym temacie?
Powiedziałabym, że Turcja dopiero raczkuje w tych tematach i zdecydowanie brakuje tu profesjonalnej terapii dla dzieci ze spektrum autyzmu i innych zaburzeń rozwoju. W Stambule jest tylko jeden prywatny ośrodek, który faktycznie prowadzi terapię behawioralną.
Z tego co wiem, do niektórych szkół w Stambule wkracza dopiero funkcja tzw. nauczyciela cienia. Polska w tym temacie jest już naprawdę na wysokim poziomie i ma bardzo szeroką ofertę.
To co zaobserwowałam tutaj widując dzieci z autyzmem gdzieś na zewnątrz, to że nikt nie zwraca uwagi na ich np. stymulacje czy dziwne zachowania, nie koryguje ich, chodzi mi o świadomość ich opiekunów w tym temacie, czyli raczej jej brak. Jako osobie związanej kilkanaście lat z terapią behawioralną dzieci w Polsce, widząc takie obrazki oraz słysząc różne historie od znajomych jest mi najzwyczajniej w świecie żal, że nie mogę tutaj działać w tym obszarze i dzielić się wiedzą.
No właśnie, domyślam się ja, ale czytelnicy mogą nie wiedzieć: dlaczego nie możesz tutaj działać jako psycholog, terapeuta? Są jakieś ograniczenia w Twoim zawodzie dla obcokrajowców?
Nostryfikacja dyplomu wiąże się z kursem kilkumiesięcznym i zdaniem egzaminu po turecku, a ten nie jest u mnie aż na takim poziomie. Przynajmniej tak było kilka lat temu… Mogłabym oczywiście działać prywatnie, otworzyć coś swojego, jednak to w Turcji jest obarczone ryzykiem. W Unii wiadomo, byłoby łatwiej.
Wspomniałaś o grupach internetowych dla Polonii w Turcji. Czy Polacy mieszkający w Turcji poszukują pomocy psychologicznej? Z jakimi problemami borykają się żyjący tutaj Polacy? Może oferujesz pomoc psychologiczną dla Polonii?
Tak, oferuję tego rodzaju wsparcie. Główne problemy z którymi miałam do czynienia to problemy w relacji z partnerem, a wiadomo, że za tym kryje się cała historia naszego życia, przed którą nie da się uciec nawet za głębokie wody Bosforu. Na chwilę obecną są to problemy związane z lękiem o przyszłość, z kryzysem ekonomicznym itp.
Oferuję konsultacje online, kilka lat temu był pomysł współpracy z Polskim Stowarzyszeniem w Stambule, ale lokalna Polonia nie wykazała żadnego zainteresowania tym tematem. Polonia w Turcji podchodzi do psychologa z pewną taką nieśmiałością, pyta, pisze, ale w ostateczności nie podejmuje terapii. Być może ludzie korzystają z pomocy gdzieś indziej, nie mam takich danych, nie każdemu zależy, aby psycholog był z kraju naszego pochodzenia i znał jednocześnie uwarunkowania kulturowe kraju w którym się mieszka, czy rozumiał problemy emigracyjne.
W Stambule znam kilka osób które korzystały lub korzystają z terapii u lokalnych profesjonalistów. Mam też wrażenie, że zdecydowanie łatwiej nadal jest pójść ludziom do psychiatry po przysłowiową tabletkę szczęścia.
A może nasza turecka Polonia jest po prostu szczęśliwą emigracją i wystarczająco dobrze radzi sobie w tureckiej rzeczywistości? ;)
Oby ;)
Nie mogę Cię nie zapytać o obecną sytuację. Po pierwsze: jak Ty, jako psycholog, radzisz sobie w dobie epidemii koronawirusa w Turcji? Jak bardzo zmieniło się Twoje życie?
Dla mnie jako osoby bardzo społecznej, spędzającej większość czasu poza domem, uzależnionej od długich, codziennych spacerów jest to odczuwalna zmiana. Czuję, że moja wolność wyboru, swoboda została ograniczona, ale myślę sobie wtedy o tych ludziach, którzy muszą teraz ciężko pracować i nie mają żadnego wyboru, a ja mogę pozostać w bezpiecznym domu i organizować sobie czas na miarę swoich możliwości. Dużo czytam, oglądam dobre kino, zaczęłam gotować nowe rzeczy, oglądam zdjęcia i filmy ze swoich odbytych podróży i próbuję planować przyszłe, oczywiście w bliżej nieokreślonej przyszłości. Snucie planów np. podróżniczych, daje mi złudne, ale jednak poczucie kontroli nad swoim życiem. Czytam sobie informacje na temat miejsc, które chciałabym jeszcze zobaczyć i póki co podróżuję wirtualnie i marzę. Zaczęłam nawet rysować, szlifuję język turecki.
Codziennie rozmawiam z rodziną z Polski oraz kontaktuję się z bliskimi znajomymi, przyjaciółmi. Mamy już za sobą kilka sesji grupowych online w większym gronie przy çayu i winie jak kto woli ;-) W tym trudnym czasie doceniam takie możliwości podwójnie, a moje relacje z przyjaciółmi uważam wręcz za bezcenne.
Ja miałam na początku problem z uwierzeniem w to, co się dzieje. Kiedy przygotowywałam film o koronawirusie na mój kanał Youtube szperałam dość sporo po internecie starając się rozeznać w sytuacji i to chyba spowodowało, że potem trudno mi było się z tego otrząsnąć. Wpływało to dość mocno na mój stan, co odczuwał przede wszystkim mój 2-letni synek.
Moja aktualna taktyka więc to odcięcie się od mediów (oczywiście całkowite jest niemożliwe, ale po prostu nie szukam informacji, same mnie i tak znajdą). Pomogło.
Poza tym staram się dbać o tą codzienną rutynę, którą teraz mamy. Doceniam tu i teraz. To brzmi bardzo banalnie, ale naprawdę dobrze mi robi ten rodzinny czas spędzany z mężem i synem wspólnie – na co dzień tego nie mamy, wciąż gdzieś pędzimy. A teraz wspólnie gotujemy, bawimy się z młodym, rozmawiamy, nadrabiamy różne zaległości „z życia”. Jest mi w tym bardzo dobrze, wręcz żartuję, że ta kwarantanna była nam potrzebna.
Oczywiście jest w nas lęk o przyszłość naszego biznesu, przyszłość naszą i syna, naszych rodzin, ale ja teraz po prostu nie chcę o tym myśleć. Czy to dobra taktyka? Czy może takie „odcinanie się” od negatywnych myśli nie jest dobrym rozwiązaniem, bo potem spadnie się z „chmur” twardo na ziemię?
Myślę, że takie totalne odcięcie się od negatywnych myśli nie jest możliwe, ale oczywiście można i trzeba je jak najbardziej ograniczyć i dobrze, że potrafisz to zrobić, bo nie jest to łatwe.
Masz jakieś rady dla osób, które nie mogą sobie znaleźć miejsca w obecnej sytuacji i ciężko to znoszą? Jakie są Twoje „sposoby na przetrwanie”?
Przede wszystkim powinniśmy zachowywać się zgodnie ze wskazówkami ludzi, którzy znają się lepiej od nas na walce z wirusem, przestrzegać ich zaleceń, żeby wszystkim nam łatwiej można było przejść przez tę trudną sytuację, która nie wiadomo jak długo potrwa. W Turcji jest to o tyle trudniejsze ze względu na kulturę kolektywistyczną, wspólne spędzanie czasu głównie na zewnątrz, naturalną fizyczną bliskość, a tu nagle takie zmiany. W dodatku obserwując zachowania starszych Turków płci męskiej, mam wrażenie, że oni wypalając drugą paczkę papierosów w ciągu dnia i spacerując nadal po swojej dzielnicy (mimo aktualnych obostrzeń) w poszukiwaniu szklaneczki çayu głęboko wierzą, że Bana bir sey olmaz [nic mi nie będzie].
Każdy z nas jest inny, każdy ma inne predyspozycje psychologiczne, jedni wolą ryzykować, drudzy nadmiernie się chronić, każdy znajdzie swój sposób na miarę siebie samego. Wszyscy chcemy przetrwać jako jednostka i gatunek, stąd ogólny poziom lęku wśród ludzi jest bardzo duży. Nikt z nas nie lubi tracić kontroli, ale w obecnej sytuacji możemy przynajmniej kontrolować naszą codzienność np. poprzez dokładne zaplanowanie kolejnego dnia i działania wg jakiejś struktury. Jeśli ktoś ma potrzebę zakupu stu rolek papieru toaletowego i dzięki temu poczuje się lepiej, bo ma złudzenie ze kontroluje w jakiś sposób rzeczywistość wokół siebie, to niech to robi (choć powinien też pomyśleć o tym, czy starczy go dla innych). Wiadomo, że posiadanie dwóch czy stu rolek niczego tak naprawdę nie zmieni, ale ta konkretna osoba poczuje się przez to lepiej.
Człowiek jest istotą społeczną, dlatego wydaje mi się, że najważniejsze jest to, żeby nie tracić kontaktu z bliskimi, znajomymi, bycie razem jest bardzo ważne, żeby nikt nie czuł się samotny w tej trudnej sytuacji, szczególnie w warunkach emigracji. Tym bardziej, iż mamy wiele możliwości komunikacji w dzisiejszych czasach. Starajmy się też nie czytać, nie oglądać ciągle informacji w mediach związanych z koronawirusem, znajdźmy sobie jedno pewne źródło i sprawdzajmy je raz, góra dwa razy dziennie, najlepiej nie przed snem… Niestety internet zalewany jest przez tzw. fake news, które bardzo szybko się rozchodzą wśród ludzi i powodują zazwyczaj chaos. Nie wspomnę już o teoriach spiskowych, których już kilka krąży w powietrzu… w Turcji jest już nawet lek na koronawirusa, o którym naukowcy tego świata jeszcze nie słyszeli (uff…) – zachowajmy racjonalizm.
Osobiście staram się czerpać informacje głównie z wypowiedzi naukowców i rzetelnych źródeł.
Bardzo ważna jest aktywność poznawcza i zajęcie umysłu czymś interesującym. Można powrócić do swoich dawnych zainteresowań, do pasji albo odkryć nowe. Jak wszyscy wiemy ćwiczenia fizyczne również dobrze wpływają na nasz mózg i układ hormonalny.
Jeśli lęk w jakiś sposób jednak nas przerośnie, to pomyślmy o rozmowie ze specjalistą, aktualnie wiele osób oferuje bezpłatne konsultacje online i ja też. Być może dla niektórych osób kontakt online czy przez telefon będzie łatwiejszym sposobem kontaktu z psychologiem. Mam nadzieję, że w tej nowej sytuacji ludzie przekonają się ze rozmowa ze specjalistą: psychologiem czy psychoterapeutą, nie jest niczym strasznym i te zawody zostaną bardziej przez ludzi oswojone… gdyż najtrudniejsze dopiero przed nami, ale to już temat rzeka na kolejną rozmowę.
Gosia, słyszałam o Twojej miłości do zwierząt. Pewnie w Stambule czujesz się jak w raju – koty i psy są na każdym rogu, prawda?
Szukając zdjęć do naszej rozmowy znalazłam niemal same zdjęcia zwierząt :-) Życie w Stambule to jak dogoterapia za darmo – codziennie wychodzisz i spotykasz zwierzaki. Całe życie od dzieciństwa wychowywałam się wśród psów, a pierwszy zwał się Bosfor Dardanelle.
Czekaj, mówimy o psie którego miałaś w Polsce? Nazywał się… Bosfor Dardanele?!
Takie imię miał w papierach! Miałam chyba 9 lat jak dostaliśmy go w prezencie od znajomego.
Niesamowite, to chyba naprawdę przeznaczenie, że trafiłaś do Stambułu! ;-)
A jak według Ciebie Turcy traktują psy i koty?
Spotykam codziennie Turków rozmawiających z ulicznymi zwierzętami. Prócz tego że je dokarmiają, zapraszają do swoich sklepów. Widziałam wręcz tu scenki rodzajowe nadające się na niejeden film z serii „Kedi”. W mojej ulubionej kawiarni na dzielnicy mieszka pies i kilka kotów, co ciekawe w Turcji często żyją sobie w przyjaźni, a nie jak przysłowiowy pies z kotem ;-)
Ruch uliczny potrafią wstrzymać, bo pies sobie nagle usiadł na środku jezdni i zawsze znajdzie się ktoś kto pomoże mu się stamtąd przemieścić…
Miód na moje serce, ja też kocham koty, czasami miałam wątpliwości jak w takiej metropolii ludzie podchodzą do ulicznych zwierząt. Bo w Alanyi, małym mieście, to wydaje się, że trochę łatwiej.
No tak pewnie nie w całym Stambule tak jest. Ja mieszkam na Kadıköy i tu jest cudownie. Nawet teraz, jak zamknięto wybrzeże na czas epidemii, to Belediye [Urząd Miasta] karmi koty. Żałuję, że sama nie posiadam, ale przez te podróże jakoś się nie zdecydowałam na psa i kota – pocieszam się tymi na zewnątrz ;-)
Pięknie! A zatem z jaką myślą zakończymy nasze spotkanie?
Najważniejsze: rozmawiajmy i nie pozostawajmy sami z myślami, szczególnie w tych dniach.
Dla przypomnienia: kiedy już minie epidemia i będziemy mogli znów podróżować i odkrywać Stambuł na własnych nogach, a nie wirtualnie ;) – zapraszam do rezerwacji przewodnickich usług Gosi w Stambule w moim blogowym sklepiku.
UWAGA:
Małgorzata w tym trudnym czasie oferuje bezpłatne konsultacje psychologiczne polegające na video rozmowie lub rozmowie telefonicznej (3 razy po 50 min). Przede wszystkim ofertę kieruje do osób które odczuwają podwyższony lęk i stres w związku z pandemia koronowirusa. Kontakt: psycholognadbosforem @gmail.com