Wydawało się, że po tylu latach blogowania napisałam już wszystko o tym, jak się przygotować do wakacji w Turcji. Wydawało się. Od lat nieustannie zainteresowanie Turcją rośnie (to jeden z najchętniej wybieranych kierunków wakacyjnych w Polsce), a więc pojawia się coraz więcej osób które w Turcji nigdy jeszcze nie były i są jednocześnie skuszone (ofertami hoteli, dobrymi cenami, stosunkowo krótkim przelotem z Polski), a z drugiej strony zestresowane.
Dlaczego zestresowane? Kilka setek lat w cieniu Osmańskiego Imperium zostawiło mocny ślad na naszej polskiej duszy. „Turek” kojarzy się z rozbójnikiem, najeźdźcą na karym koniu, porywaczem blond niewiast, podpalaczem wiosek, i w ogóle wszystkim co najgorsze. Ba, niektórzy wciąż wierzą, że już mniej osmański, a bardziej współczesny Turek ma wąsa, kiczowaty sweter lub koszulę w kratę i marmurkowe dżinsy, handluje chińską elektroniką na bazarze, nosi buty w czub, a w domu czekają na niego dwie-trzy małżonki, oczywiście odziane w chustki, i cała gromadka umorusanych dzieci.
Tym samym wyjazd na wakacje do Turcji to jak wyprawa do jaskini lwa. A na pewno – bratanie się z odwiecznym wrogiem. Nie chcę być tutaj gołosłowna – od lat zasypywana jestem wiadomościami od osób, z których wiele ma taki schemat „Mąż/żona namawiają mnie na wyjazd do Turcji. Jestem przerażony/a. Jak się przygotować?” – w domyśle:
co zrobić, żeby tam nie zginąć: jak się ubrać (obowiązkowe chusty i długie spodnie w upały?),
co jeść (bakterie i brud szaleją),
jak się zachowywać (czy mogę nosić krzyżyk na szyi? Czy mogę mieć tatuaż, bo przecież w islamie jest zabroniony?)
I tak dalej.
Chociaż wielu tureckich wyjadaczy śmieje się już czytając te pytania, warto pomyśleć, że nie każdy ma czas i ochotę interesować się Turcją, i faktycznie może odbierać ten kraj bardzo stereotypowo. Zamiast więc wykpiwać, pokazywać palcami i sadzić ironiczne komentarze na internetowych grupach wakacyjnych, lepiej – po prostu uświadamiać i informować. Albo podesłać przestraszonyn znajomym linka do mojego bloga i tego – na przykład – wpisu.
A zatem na co uważać w Turcji?
Spis treści:
- Mowa ciała w Turcji
- Słowa tureckie, które znaczą to samo
- Jak się ubierać w Turcji
- Tabu – czego nie wypada robić w Turcji
- Czego unikać w rozmowie z Turkiem
- O czym rozmawiać z Turkami?
- Zdrowie w Turcji
- Samotny wyjazd do Turcji
- Dzieci w Turcji
- Niepełnosprawni – osoby o specjalnych potrzebach w Turcji
- Terroryzm i bezpieczeństwo w Turcji
- Trzęsienia ziemi w Turcji
- Czy Turcy lubią obcokrajowców?
Mowa ciała w Turcji
W dalszej części tekstu wyjaśnię Wam, że nie jest to niebezpieczny temat, ale jednak warto o pewnych rzeczach wiedzieć. Zobaczmy sami:
- kręcenie głową w lewo i w prawo – dla nas „nie” – dla Turków oznacza „nie rozumiem”
- podniesienie głowy w górę z jednoczesnym cmoknięciem językiem o zęby – „nie”, w wersji minimalistycznej wystarczy tylko podniesienie wysoko brwi (łatwo nie zauważyć :)))
- wolne, dobitne cmokanie językiem o zęby, minimum 3-4 razy – wyraz niezadowolenia, dezaprobaty
- palec wskazujący połączony z kciukiem – dla nas „OK”, dla Turków dość jednoznaczna propozycja wspólnej przygody, w wulgarnym znaczeniu. Szczególnie ryzykowna dla mężczyzn ;)
- „figa z makiem” – również wulgarny gest który sprawdza się, gdy chcemy się kogoś pozbyć :) (ale jednak warto z nim uważać)
- wystawianie języka, albo patrzenie prosto w oczy – zaproszenie do flirtu
- podchodzenie bardzo blisko do siebie osób różnej płci – również sygnał, że jesteśmy kimś zainteresowani
- przy okazji warto wiedzieć, że Turcy aby zawołać kogoś by do nas przyszedł, machają dłonią ustawioną nie palcami w górę (jak u nas), tylko w dół
- w Turcji na porządku dziennym jest pokazywanie czegoś/lub kogoś palcem, co z kolei u nas raczej traktowane jest jako niegrzeczne
- w Turcji witając się całujemy się (także mężczyźni!) w dwa policzki, a nie trzy razy, jak w Polsce
- mężczyźni mają też dodatkowo inną wersję tego powitania: zamiast całować w policzki, stykają się czołami (dwa razy)
- dla Turków jest bardzo normalny bliski fizyczny kontakt między mężczyznami – trzymanie się za ramię, chodzenie pod rękę, masowanie karku, a nawet burzenie włosów – i nie są to geje, przeciwnie, zatwardziali hetero (o gejach w Turcji przeczytasz tutaj)
Słowa tureckie, które znaczą to samo
Są w języku tureckim słowa, które mają to samo brzmienie lub nawet pisownię co w polskim, jednak znaczą coś zupełnie innego. Taki chociażby „bok” – nasz bok albo Biuro Obsługi Klienta, w Turcji oznacza… „gówno”. Podobnie niewinne imiona Jarek czy Bogdan, które mogą wywołać salwę śmiechu u Turka.
Tu podobnie jak z gestami – jeśli zdarzy nam się tego typu wpadka, nie ma się co stresować – nikt nas za to nie powiesi, najwyżej się uśmiechnie, albo ewentualnie… cmoknie kilka razy w naszym kierunku. Jednak warto o tym wiedzieć.
O podobnych słowach nagrałam kiedyś na YouTube dwa filmy, które cieszą się ogromnym powodzeniem, zapraszam do ich obejrzenia:
Strój – jak się ubierać w Turcji?
Wiele osób może być zszokowanych faktem, że… nie, naprawdę nie trzeba do Turcji zabierać długich sukman, spodni poniżej kolan, i bluzek bez dekoltów. Nie, nie, nie. No, chyba, że wybieracie się do wioski na dalekim wschodzie, albo z wizytą do konserwatywnej tureckiej rodziny.
Jeśli natomiast należycie do tej większości, która Turcję odwiedza z okazji typowych wakacji w kurorcie – nawet – planujecie dodatkowe wycieczki, zwiedzanie, także poza duże miasta, ale w regionie zachodnio-południowej Turcji albo do dużego miasta (Stambuł, Izmir, Antalya, Ankara), to do walizki spakujcie po prostu to, co na wakacje. Jeśli lubicie szorty – to szorty. Jeśli wolicie, tak jak ja, zwiewne spódnice – to spódnice. Nikt nie będzie na Was krzywo patrzył. Co więcej, w Turcji nie ma żadnej „policji obyczajowej” i nikt tu nie sprawdza z centymetrem jak bardzo spódniczka mini jest przyzwoita.
Wystarczy zresztą spojrzeć na Turczynki! W zachodnio-południowej Turcji, w wielkich miastach, ubierają się tak, że praktycznie nie różnią się niczym od swoich koleżanek z Europy. Ba, myślę nawet, że są niekiedy bardziej „rozebrane” niż wiele Polek. Odkryte brzuchy, plecy, piercing, tatuaże, krótkie włosy, szorty, miniówki to codzienność w wielu środowiskach w Turcji.
Ale żeby nie było – nie tylko taki strój jest normalny. Normalne na ulicach są także chusty, konserwatywne muzułmańskie płaszcze, grzeczne spódnice do kostek. Normalne są na plażach specjalne zakryte stroje kąpielowe tuż obok bikini i Europejek w topless.
W Turcji ludzie ubierają się po prostu tak, jak chcą – albo jak ich wychowano. Jedni po europejsku, drudzy po muzułmańsku. Nie jest więc niczym dziwnym taka różnorodność.
Ach, i jeszcze muszę coś dodać: twój medalik na szyi, krzyżyk, albo – odwrotnie – tatuaż z jakimś symbolem lub napisem – na większości Turków nie zrobi wrażenia. Podobnie jak napis na koszulce (szczególnie jeśli jest po angielsku), bo i z takimi pytaniami się spotkałam. Wielu Turków nosi t-shirty z różnymi napisami bez świadomości co one znaczą (bo nie znają angielskiego) – więc tym bardziej na Wasz napis nie zwrócą uwagi. A poza tym… Turcy są naprawdę wyluzowani w tej kwestii.
Ciekawym większej ilości detali polecę kolejny mój film, gdzie opowiadam o różnych kobiecych ubiorach w Turcji:
Zachowania tabu, czyli czego nie wypada robić w Turcji?
W przewodnikach o Turcji i w internecie można znaleźć różne „ciekawe” porady. Na przykład taką, że nie należy jeść lewą ręką, bo w islamie jest uważana za nieczystą. Albo że mężczyzna musi iść przed kobietą, żeby chronić ją przed niebezpieczeństwem, i że jeśli Europejczyk tego nie zrobi, będzie traktowany jako niemęski. Albo że nie można jeść na stojąco, bo islam tego zabrania. W teorii owszem, gdzieś, kiedyś, takie rzeczy miały zastosowanie. Ale gdzieś. I kiedyś.
Świat idzie do przodu, Turcja także. I chociaż nam wygodniej jest myśleć, że Turcja to taki zahukany kraj trzeciego świata, cóż – „trochę” się zmieniło.
Turcja jest od niemal 100 lat krajem świeckim, laickim i islam owszem, wyznaje większość społeczeństwa, ale nie znaczy to, że życiem rządzi tutaj prawo szariatu albo zupełnie niereligijne zabobony. A więc odetchnijmy.
- Posiłki można jeść zarówno prawą, jak i lewą ręką. Zresztą wśród Turków możecie zauważyć dużo leworęcznych :)
- Kobieta może iść z mężczyzną po ulicy obok siebie ;) Ba, mogą się nawet trzymać za rękę czy objąć, a nawet cmoknąć w usta na powitanie. Za to uwaga: nadmierne okazywanie czułości na ulicy faktycznie nie jest przyjęte, więc to zostawmy sobie na domowe czy hotelowe zacisze (ale w kurortach wiadomo, przejdzie wszystko).
- Jedzenie na stojąco – faktycznie, w Turcji jest dużo mniej „budek z jedzeniem” w europejskim stylu. Przy niemal każdym fast-foodzie znajdziecie małe stoliczki i krzesełka – chociaż dwa, trzy. Wynika to niekoniecznie z religijnych zakazów, co po prostu innego podejścia do jedzenia. Turcy nie lubią jeść w biegu. Zatem nawet ten przysłowiowy kebab warto, tak jak oni, zjeść na siedząco, popić ayranem, zagryźć ostrą kiszoną papryczką. Nie dość, że będzie to bardziej po turecku, to jeszcze zdrowiej :)
Co nie zmienia faktu, że w Turcji jest świetnie rozwinięty tzw. street food. Pełno jest, szczególnie w dużych miastach, obwoźnych sprzedawców np. simitów, kukurydzy, małży, a nawet baranich flaków – które, siłą rzeczy, zjemy „na stojąco”.
No dobrze, ale wciąż mówię o tym, co wolno. A czego w Turcji nie wypada?
- Wydmuchiwanie nosa publicznie – dla Turków jest to czynność intymna. Powiem więcej, wolą pociągać nosem, niż go publicznie „wysmarkać”. Obcokrajowcom wybaczą, ale jednak warto o tym pamiętać i nie robić tego zbyt ostentacyjnie
- Jeśli jesteście parą kobieta-mężczyzna, i chcecie o coś zapytać osobę na ulicy, lepiej aby z mężczyzną rozmawiał mężczyzna, a z kobietą – kobieta. Oczywiście to nie jest zasada: mur-beton i są od niej wyjątki, ale tak generalnie gdyby żona, zamiast męża, zapytała o coś obcego faceta, z mężem stojącym u boku, ów facet mógłby to dziwnie odebrać. Szczególnie średnio-starsze pokolenie nie jest do tego przyzwyczajone.
- I jeszcze coś podobnego: jeśli poznacie w Turcji mężczyznę, Turka, a jesteście parą, bezpieczniej by było, żebyście spotykali się z nim wspólnie. Nasłuchałam się już sporo o luźnych obyczajach Europejek, które zostawiają chłopaka w hotelu po to, by iść z nowo poznanym „kolegą” z Turcji na dyskotekę. Jeśli zależy Wam na dobrej opinii u tego kolegi, lepiej to sobie dziewczyny odpuśćcie.
- Fotografowanie kobiet w chustach – jeśli już, to z ukrycia ;) A najlepiej – zapytać o pozwolenie. Jeśli to miejscowość turystyczna to powinny bez problemu się zgodzić. Zresztą kobiety w chustkach mają taki odruch zakrywania kawałkiem chustki ust lub twarzy, albo odwracania głowy, jeśli nie chcą być fotografowane – widząc to powinniśmy od razu odpuścić, komunikat jest ewidentny.
- Brak napiwku – w tureckiej kulturze tzw. bahşiş (bakszysz), czyli napiwek, jest czymś oczywistym. Jeśli zajęliśmy komuś czas, zaangażowaliśmy kogoś do pomocy nam, albo jesteśmy bardzo zadowoleni z obsługi, nie wypada pożegnać się samym „dziękuję” – wypada po prostu dać napiwek. Nie mogą to być jakieś grosze (typu 1-2 liry), tylko przy obecnych kursach minimum 20-50 lir, zależnie oczywiście od rodzaju usługi. W restauracjach napiwki nie są wliczane do rachunku, można po prostu zostawić ok 5-10% więcej, zależnie od rangi lokalu. W łaźniach tureckich, u fryzjera, kierowcy po wycieczce – najlepiej przekazać daną kwotę „do ręki”.
Uwaga: może się zdarzyć, że obdarowana osoba odmówi nam napiwku – wtedy nie wciskajcie go na siłę, uszanujcie odmowę. Zazwyczaj odmawiają osoby o tradycyjnej gościnności, albo takie, które uważają, że są dobrze sytuowane finansowo. Podam przykład: Szef czy manager naszego biura czasem podwożą autem naszych turystów przed/po wycieczce, albo odbierają ich z hotelu. Z rozbawieniem mówią, że niekiedy wręczany jest im napiwek. Odmawiają – uznając, że im po prostu nie wypada go przyjąć. Zdecydowanie bardziej napiwek przyda się sprzątaczce, barmanowi, kierowcy, itp. - Podobnie nie wypada nie kupić towaru, o który się targowaliśmy. Wyjaśnię: targujemy się od godziny, dostaliśmy darmowe herbatki, kawki, sprzedawca poświęcił nam czas, pokazywał towar, zagadywał – a teraz rozmyślamy się, dziękujemy i wychodzimy – to nie jest w porządku według tureckich norm. Czyli: targujemy się tylko, jeśli naprawdę mamy zamiar coś kupić.
- Jeśli interesuje Was ten temat, na blogu są już dwa wpisy o kulturowych różnicach: Jak zrozumieć Turka – 10 kulturowych nieporozumień oraz Nowa porcja kulturowych różnic.
Drażliwe tematy – czego unikać w rozmowie z Turkiem?
- W Turcji najbardziej problematyczna w rozmowie jest polityka.
Ale nie w ten sposób, o jakim myślicie.
To nie tak, że panuje tu taki reżim, że każdy boi się mówić o swoich poglądach. Przynajmniej ja z czymś takim nigdy przez 18 lat w Turcji się nie spotkałam.
To raczej sytuacja podobna trochę do tej, która jest w Polsce. Są dwa główne nurty – za i przeciwko obecnej władzy. Teoretycznie może się wydawać, że kobieta w chustce albo facet przestrzegający postu w ramazanie będą raczej „pro” a wytatuowany chłopak z dyskoteki „przeciwko”, ale… może być dokładnie odwrotnie. Dlatego nie oceniajmy po pozorach, możemy bowiem trafić kulą w płot. Turcja jest zdecydowanie bardziej złożona niż nam się wydaje.
Wielu Turków jeśli neguje obecną władzę, lubi wejść w ton „w tym kraju nie da się żyć”, wiedząc, że obcokrajowcy chętnie łapią takie kąski. A ci z kolei, którzy popierają obecną władzę, często mają ton „ten kraj jest w najlepszym okresie w historii”, wiedząc, że obcokrajowcy chętnie łapią także takie kąski.
I… obie strony przesadzają ;) - Podobnie jest też z Atatürkiem, czyli pierwszym prezydentem. Z rozmów z Turkami można wywnioskować, że każdy Turek kocha Atatürka bardziej niż swojego ojca, a w domu ma mały ołtarzyk ku jego czci. No cóż, nie każdy – ale wielu z nich tak zostało wychowanych. Do niedawna mówienie źle o Atatürku było karane, trudno się więc dziwić, że wszelka publiczna krytyka jego osoby przychodzi Turkom bardzo trudno. Lepiej ich więc nie ciągnąć za język.
- „Nie daj Boże”, jak w rozmowie wyjdzie temat Kurdów. W regionach turystycznych Kurdów którzy tu żyją i pracują jest bardzo dużo. I wśród nich są różne ich grupy. Ale jest też i wielu antykurdyjskich Turków. Nigdy nie wiemy na kogo trafimy – laikowi trudno rozpoznać ich po wyglądzie ;)
Lepiej więc ostrożnie z takimi tematami. Podobnie jak z tematem Ormian czy Cypru. Dotykamy tutaj tematów, które wśród samych Turków są od lat nierozwiązane i budzą emocje. - Warto też wiedzieć, że generalnie w kulturach wschodnich mówienie wprost i bez tabu raczej nie jest czymś codziennym. Turek nie będzie chciał powiedzieć czegoś, co nie będzie ci się podobać. Więc będzie mówił to, co jemu się wydaje, że oczekujesz. Priorytetem dla Turka jest bowiem zachowanie status quo – wszyscy mają być zadowoleni, dlatego Turek nawet gdy myśli inaczej, może będzie Ci przytakiwał, a nawet się uśmiechał, nawet gdy myśli coś dokładnie przeciwnego. Nie powie dokładnie co sam myśli, bo nie został tak wychowany – po co psuć atmosferę, robić jakąś dyskusję, lepiej przyznać drugiej stronie rację, i kłopot z głowy.
- I na koniec – religia. Pamiętna afera z karykaturami proroka Mahometa w duńskiej prasie dała niejednemu Europejczykowi do myślenia. Turcy mają zupełnie inny stosunek do religii niż my. Ironizowanie na temat symboli religijnych – raczej nie bardzo. Albo inaczej: pozwalają, ale wśród swoich. Żartujący na temat religii obcy mogą zostać opacznie zrozumiani. Lepiej nie przekraczać tej cienkiej granicy.
A o czym z Turkami rozmawiać?
O rodzinie. O ich obyczajach. O jedzeniu. Tak, przede wszystkim o jedzeniu! O tym co wiedzą o nas – chętnie podzielą się przemyśleniami. O Europie, o Polsce – wielu z nich jest ciekawych nas i naszych krajów. O inflacji (tu będzie litania narzekań po obu stronach i licytowanie się kto ma gorzej :))
Uwaga: o religii również chętnie Turcy rozmawiają, szczególnie o różnicach i podobieństwach islam-chrześcijaństwo. Pewnie nie dotyczy to wszystkich, ale ja bardzo często prowadziłam zaskakujące mnie samą dyskusje o naszych religiach. Wnioski najczęściej były takie: „bo jesteśmy braćmi i siostrami!”
Zdrowie w Turcji – jak pojechać do Turcji i wrócić całym i zdrowym?
O zdrowiu na blogu było już dużo. Dla spokoju podlinkuję Was do tego wpisu: Zdrowie na Riwerze – bo tam jest wszystko.
Jakbym miała podsumować to bardzo krótko: Turcja nie jest krajem tak dalekim jak kraje arabskie czy takie chociażby Indie. Nie trzeba przed wyjazdem do Turcji specjalnie się szczepić. Nie trzeba prowadzić kuracji probiotykami. Za to zachęcam do stopniowego wprowadzania się w inne jedzenie i inne bakterie. Umiar z alkoholem. Umiar z zimnymi napojami i klimatyzacją. Jedzenie w miejscach, gdzie je dużo ludzi, szczególnie miejscowych. I… do picia dużo wody i spożywania jogurtu lub ayranu. Codziennie.
To powinno nas ochronić od słynnej „zemsty sułtana” czy innych dolegliwości.
Owoce i zęby wystarczy myć tylko wodą z kranu. Ostatnio zapytano mnie, czy kupować tylko hermetycznie pakowane jedzenie, bo takie jest bezpieczniejsze – nie, nie i jeszcze raz nie. Raz, że takiego jedzenia dużo tutaj nie ma, dwa, że to folia, a więc paskudztwo i szkoda dla środowiska, trzy, warzywa i owoce z tutejszych bazarów są, uwierzcie, dużo lepsze niż te w Polsce.
Samotny wyjazd do Turcji – czy singiel w Turcji to dobry pomysł?
Ten temat też jest bardzo gorący. Czy wyjazd samotnej kobiety, albo dwóch-trzech koleżanek, bez towarzystwa mężczyzn, jest bezpieczny? Albo kobiety z córką? Powiem: i tak, i nie. Wszystko zależy od tego z jakim nastawieniem jedziemy i jak często używamy rozumu na takim wyjeździe ;) Przepraszam za bezpośredniość, ale mówię to na podstawie wieloletnich obserwacji.
- Samotny wyjazd do kurortu, do hotelu, ba, nawet do Stambułu – żaden problem
- Samotne spacery po mieście w ciągu dnia jak i wieczorem – żaden problem
- Samotny wyjazd na zorganizowane wycieczki z biurem – żaden problem
- Wszelkie zaczepki, wołania, próby podrywu – wystarczy po prostu ignorować
Ale:
- Samotne wyjście do dyskoteki lub klubu – osobiście bym unikała. Nie dlatego, że może się coś stać. Głównie dlatego, że będzie niekomfortowe. Faceci będą zaczepiać, każdy będzie chciał dotrzymać towarzystwa. Turczynki tak nie robią. Dla Turków jest to więc sygnał, że szuka się przygody. I na dodatek trzeba będzie intensywnie pilnować swojego drinka.
- Samotne podróże po Turcji bez znajomości języka, kultury (choćby podstaw) – odradzam. Właśnie dlatego, że nie zna się podstaw języka czy kultury. Najlepszy skład do podróży to chłopak-dziewczyna, albo minimum 2-3 dziewczyny.
- Wdawanie się w znajomości z chłopakami poznanymi na plaży/ulicy i wychodzenie z nimi potem na „miasto” – teoretycznie wydaje się to niegroźne, a przynajmniej tak samo jak w Polsce. Cóż – jeśli szukasz niezobowiązującej przygody, proszę bardzo. Turcy chętnie wykorzystują takie okazje, bo my, Europejki, jesteśmy ufne, a ponadto wierzymy że wyjście na miasto z poznanym tego samego dnia facetem jest neutralne, koleżeńskie. No cóż – w Turcji zazwyczaj nie jest. Jeśli to akceptujesz, w porządku. Jeśli nie – lepiej odpuścić sobie takie spotkania albo wychodzić w mieszanym gronie.
- Turcja znajduje się na uczęszczanym narkotykowym szlaku. Będąc sami tym bardziej pilnujmy swojego bagażu, żeby nic nie zostało do niego podrzucone, szczególnie przez osobę, którą poznaliśmy w pubie 2 dni temu.
Podsumowując Turcja jest bardzo bezpiecznym krajem i ja sama przez lata podróżowałam wielokrotnie sama po kraju, nocowałam sama w hotelach, wychodziłam na miasto, i włos mi z głowy nie spadł. Trochę pisałam o tym w tekście „Kobieta sama w Stambule”. Jednak warto wiedzieć, że bycie samotną kobietą w Turcji a w Europie to dwie kompletnie inne rzeczy. Tutejsza kultura trochę inaczej po prostu do tego podchodzi. Bycie samotną w wielu Turkach budzi automatyczny odruch opiekuńczy, którego wcale możemy nie chcieć. Tymczasem im trudno zrozumieć, że wyjechałaś sama do Turcji po to by pobyć sama i że jest ci tak dobrze (jeśli jest).
Dzieci do Turcji – na co się przygotować?
Na to, że Turcy kochają dzieci. Ma to swoje plusy i minusy:
- Europejskie blondaski o niebieskich oczach i jasnej karnacji będą budzić wielkie zainteresowanie i sensację. Każdy Turek/Turczynka będzie chciał podejść, zmierzwić włosy, uszczypnąć w policzek, zagadać. Nie kryje się za tym nic groźnego. Oni tacy po prostu są ;)
- Na szczęście coraz więcej Turków zaczyna zdawać sobie sprawę, że startowanie z niekoniecznie czystymi rękami do obcego dziecka może się nie spodobać rodzicom, szczególnie obcokrajowcom, mogą więc pytać – jeśli nie pytają, wystarczy powiedzieć „dokunmayın lütfen” (nie dotykać proszę, wymawiać: dokunmajyn lutfen)
- Można to zainteresowanie wykorzystać i poprosić Turka/Turczynkę o przypilnowanie dziecka: np. kelnera w restauracji, fryzjera, recepcjonistę, itp. – w 99% przypadków nikt nie odmówi, ty spokojnie zrobisz siusiu, a dziecku też nic się nie stanie. Lepiej dla bezpieczeństwa, żeby jednak była to osoba przypisana do konkretnego miejsca/funkcji, niż zupełnie przypadkowy przechodzień
- Warto wiedzieć, że Turcy bardzo lubią częstować dzieci słodyczami (lizak dla 8-miesięcznego dziecka wręczony przez lekarza? – true story, byłam tam). Wystarczy więc grzecznie podziękować i powiedzieć, że nasze dziecko tego nie je. No, chyba że akurat je ;)
Osoby o specjalnych potrzebach lub/i niepełnosprawni w Turcji
Często dostaję maile od osób niepełnosprawnych, które planują wybrać się do Turcji, ale obawiają się, że zostaną źle przyjęte przez Turków, albo że trudno im będzie uzyskać pomoc. Bardzo lubię na takie maile odpowiadać, bo moje doświadczenie pokazuje, że kiedy już taka osoba spędzi w Turcji trochę czasu, wraca rozanielona. Turcy są naprawdę niesamowici pod tym względem. Chętnie pomogą: z wózkiem, z przejściem, przytrzymają, otworzą drzwi. Szczególnie w rejonach turystycznych, ale nie tylko. Co więcej, akurat Alanya trochę kreuje się na miasto przyjazne niepełnosprawnym – coraz więcej powstaje miejsc dedykowanych specjalnie dla nich – np. jest na plaży Kleopatry specjalna platforma dla wózków inwalidzkich.
Myślę, że bardziej problematyczne może być to, że czasem ludzie mogą nie wiedzieć jak mają pomóc. Prosty komunikat czego oczekujemy wystarczy. Kiedy pracowałam jako rezydent czy później, we własnym biurze podróży często mam do czynienia z turystami ze specjalnymi potrzebami. Prosimy ich wtedy o opisanie czego oczekują, komunikujemy te potrzeby Turkom, a oni wypełniali prośbę bardzo chętnie. Owszem, może niektórzy kierowali się także perspektywą napiwku, ale w sumie – trudno się dziwić. Taka kultura.
Terroryzm i bezpieczeństwo w Turcji
W pierwotnej wersji tego artykułu nie napisałam ani słowa o tych kwestiach. Dlaczego? Mieszkając od 18 lat w Turcji po prostu zapomniałam jak ten kraj może być odbierany z zewnątrz. Moja rodzina, przyjaciele, znajomi, czytelnicy mojego bloga czy widzowie kanału na Youtube zazwyczaj jeżdżą do Turcji chętnie, czują się tu bezpiecznie, nawet podróżując po zupełnie nieturystycznych rejonach kraju. Ja sama spędziłam tu 13 lat jako osoba bezdzietna, poruszając się po Turcji bardzo często sama. Odwiedzałam duże miasta, przemierzałam setki kilometrów autokarami, zwiedzałam muzea, bazary, normalne dzielnice. Sytuację, kiedy naprawdę poczułabym zagrożenie było przez ten cały czas dosłownie kilka. Gdzieś, kiedyś, ktoś zaczepił w niewybredny sposób, gdzieś coś się wydarzyło (atak terrorystyczny, zamieszki), co zjeżyło mi włos na głowie. Szczęśliwie mieszkając w Alanyi, mieście mało istotnym politycznie, nigdy nie stała mi się krzywda.
Jednak trzeba uczciwie powiedzieć, że Turcja jest krajem o bardzo zagmatwanej sytuacji politycznej. I od razu dodam: ta zagmatwana sytuacja jest tu od zawsze. To nic nowego. Kraj jest ogromny, historię ma burzliwą, a i dzisiaj społeczeństwo jest mocno spolaryzowane. Akty terroryzmu czy uliczne protesty (prowadzące często do zamieszek) to częste medialne obrazki z Turcji. Zazwyczaj jednak są one wyrazem wewnętrznych „porachunków” i nie dotyczą cudzoziemców tu przebywających. Powiem więcej – niezależnie od poglądów politycznych Turcy robią co mogą, by w oczach turystów Turcja była krajem bezpiecznym. Chociaż Turcja nie utrzymuje się tylko z turystyki, to jednak turystyka generuje ogromny przychód dla budżetu państwa, ale także dla pojedynczych osób, małych firm czy ogromnych tureckich korporacji. Powiedzmy to wprost: każdemu zależy na tym, by turystów w Turcji było dużo. Wszyscy – naprawdę niezależnie od tego, po której stronie barykady się znajdują i w co wierzą – chcą by turyści bez przeszkód mogli w Turcji wypoczywać.
Po Turcji można więc bez przeszkód się poruszać – jednak uważając na rozmaite zgromadzenia, protesty, demonstracje, gdyby akurat nieopodal nas takie się znajdowały. Najlepiej trzymać się z dala także od wyborczych mitingów, wielkich imprez – tak na wszelki wypadek.
Odkąd przyjechałam do Turcji zwracałam uwagę na: wykrywacze metalu przy wejściu do galerii handlowych, kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku jeszcze przed wejściem do hali lotniska, kamery monitorujące przed niemal każdym sklepem, punktem usługowym, restauracją oraz… bardzo małą ilość koszy na śmieci na ulicach. Wszystkie te rozwiązania Turcy wprowadzili nauczeni bolesnymi doświadczeniami i częstymi atakami terrorystycznymi w latach 80 i 90 poprzedniego stulecia.
Z drugiej strony w Turcji uderza mnie zawsze niesamowite zainteresowanie drugim człowiekiem. Zrobi ci się słabo na ulicy? Zgubisz portfel w kawiarni? Potrzebujesz pomocy w dogadaniu się? Skończyły ci się pieniądze i nie masz czym zapłacić za autobus? Turcy od razu spieszą z pomocą. Robią to absolutnie bezinteresownie – tak zostali wychowani, za próbę zapłaty za taką przysługę mogą śmiertelnie się obrazić. To dlatego nigdy przez 18 lat mojego pobytu tutaj nie czułam się w Turcji osamotniona. Zawsze wiem, że przypadkowy przechodzień może mi tutaj pomóc – i wielokrotnie się to zdarzało. Ile razy zgubiłam coś w miejscu publicznym – w większości przypadków znajdowało się bez problemu, a do dziś nie zapomnę kiedy wszyscy kierowcy na pętli autobusowej byli zaangażowani w odzyskanie mojego telefonu komórkowego, który odjechał w jednym z podmiejskich busów. Oczywiście z sukcesem.
Wiele społeczeństw mogłoby się akurat tej cechy od Turków nauczyć – tej prostej i naturalnej życzliwości do bliźniego.
Trzęsienia ziemi w Turcji
6 lutego 2023 roku w Turcji zatrzęsła się ziemia. I chociaż nie było to pierwsze ogromne trzęsienie w tym kraju, ani zapewne i ostatnie, to od tego czasu do listy obaw związanej z wyjazdami do Turcji doszła i taka: trzęsienie ziemi. Wiele osób które wcześniej podróżowały do Turcji zdawały się nie zwracać uwagi na ten „detal”, że Turcja położona jest na stylu trzech wielkich płyt tektonicznych i właściwie niemal w całości leży na obszarze aktywnym sejsmicznie. Teraz nagle chcą odwoływać wyjazd, „bo trzęsienia”.
Ziemia się tutaj trzęsła zawsze. Spacerując pod setkach znajdujących się w Turcji pozostałościach antycznych miast widać to gołym okiem. Wiele niesamowitych zabytków Rzymskiego Imperium znajduje się pod ziemią. Dlaczego mielibyśmy sądzić, że teraz są inne czasy i nic Turcji nie grozi?
Zobaczcie mapę ryzyka sejsmicznego w Turcji:
Ja sama przeżyłam w Turcji już kilka czy kilkanaście trzęsień ziemi, jednak wszystkie w Alanyi – mieście stosunkowo mało narażonym na silne trzęsienia. Do nas docierają jedynie echa większych trzęsień, trochę pobuja, a po paru minutach życie wraca do normy. Nie ma szkód. Cieszę się że mieszkam właśnie w stosunkowo „bezpiecznej” Alanyi. Co mają za to powiedzieć mieszkańcy Stambułu, Edirne, Van, Gaziantep czy Antakyi, która najbardziej ucierpiała w ostatnim trzęsieniu? Żyją dalej swoim życiem, a przynajmniej próbują to robić, jak to tylko możliwe.
Chociaż „trzęsienie ziemi” brzmi przerażająco, kiedy mieszka się w rejonie gdzie jest codziennością, można się do tego w pewnym sensie przyzwyczaić. Zresztą pobierzcie sobie dowolną aplikację do monitoringu trzęsień i zobaczcie w jak wielu miejscach na świecie codziennie mniej lub bardziej trzęsie się ziemia…
Jeśli ktoś z Was miałby mieć zepsuty wakacyjny wyjazd stresem, że akurat wtedy zatrzęsie się ziemia, może faktycznie warto zrezygnować. Sam stres poczyni więcej szkód niż ewentualne trzęsienie. Ja sama nie zostałam w żaden sposób poszkodowana w trzęsieniu z 6 lutego, ale poszkodowana została moja turecka rodzina i wielu znajomych. Wyciągnęłam z tych doświadczeń wielką lekcję – życie jest teraz. Nieszczęścia zdarzyć się mogą różne i jest ich cała plejada, nie tylko trzęsienia. Dając się sparaliżować strachowi robimy szkodę tylko sobie – tracąc cenne minuty życia. Można je wykorzystać dużo lepiej – na docenianie drobnych chwil, pielęgnowanie cennych relacji, cieszenie się promieniami słońca, szumem morza albo smakiem dobrej kawy. Przecież nawet w zaciszu własnego domu w Polsce mogą się na nas czaić śmiertelne niebezpieczeństwa! Nie dajmy się zwariować. Szkoda zdrowia i życia ;)
Och, mogłabym pisać jeszcze długo. Raz, że taki temat to mój konik, dwa, że pewnie mnóstwo rzeczy zapomniałam, i zaraz zaczniecie mi o nich przypominać w komentarzach ;) A zatem drogą podsumowania:
Czy Turcy lubią obcokrajowców?
Myślę, że całym powyższym wpisem odpowiedziałam już na to pytanie. Jednak jeśli nadal macie wątpliwości, to powiem tak: Turcy są wyluzowanymi ludźmi. Nie oczekują, że my, obcokrajowcy, będziemy dostosowywać się do nich. Szczególnie, jeśli jesteśmy turystami, w końcu gośćmi.
Żyję tutaj 18 lat, a dotąd takiej sytuacji nie miałam. Owszem – czasem trafi się na jakiegoś oszołoma z głupimi komentarzami, ale to tak jak i w Polsce i każdym innym kraju. Jednak nigdy podczas mojego życia czy podróży w Turcji nie zostałam źle potraktowana dlatego, że nie jestem muzułmanką, albo dlatego, że (w domyśle) jestem chrześcijanką. Albo dlatego, że jestem Europejką. Albo dlatego, że czegoś nie wiedziałam, lub coś przekręciłam.
Czy się ze mnie śmiano? Nie raz.
Czy plotkowano? Na pewno też wiele razy.
Czy mnie nie rozumiano i uznawano za dziwaczkę? Też wielokrotnie.
Ale myślę, że od takich reakcji jeszcze nikt nie umarł ;)
Mam nadzieję, że wpis Wam się podobał i uznacie go za przydatny. Jeśli tak – puśćcie go dalej w świat, żeby i inni wątpiący znaleźli w nim odpowiedź na swoje pytania.
Podobał się Tobie ten wpis? Zachęcam do postawieniu mi kawy – taka symboliczna zapłata za darmowe treści które godzinami przygotowuję na blogu daje mi zapał i motywację do dalszej pracy. Dziękuję za każde nawet najmniejsze wsparcie!
Zajrzyj także na mój Instagram, Facebook oraz kanał Youtube, gdzie obserwuje mnie już niemal 50 tysięcy fanów!
6 komentarzy
Ze dwa lata temu spędziłam cudowne (przy Twojej zresztą pomocy) wakacje w południowo-wschodniej Turcji i potwierdzam: czułam się bezpiecznie. Inna bajka, że Chłop osobisty ze swoją urodą był brany za Turka i zapraszany do wspólnych modłów, a mnie traktowano jak chrześcijańską żonę „swojego”. Miałam tylko o tyle przerąbane, że wszyscy starali się mnie nawrócić na jedynie słuszna religię ;-)
Czy kobieta – chrześcijanka – Europejka może dotknąć np. poklepać po ramieniu Turka lub np. objąć serdecznie Turczynkę? Jak takie gesty mogą być odebrane? Czy to nie jest religijnie nieczyste, zakazane? Jaki dotyk fizyczny jest nie do przyjęcia? Co z podawaniem ręki na powitanie lub pożegnanie? Przybijaniem piątek ? Niektórzy Turcy podają rękę lub przybijają „piątki” – także kobietom z Europy (nota bene pierwsi wyciągają rękę do kobiety!). Ja w mojej rodzinie robię za tłumacza – mąż mówi po szwedzku, więc dla Turków to całkowita abstrakcja. Siłą rzeczy to ja wchodzę w kontakt ze sprzedawcami, naganiaczami, obsługą itd. Dla mnie to nie problem, bo na co dzień mam nieustający kontakt ze wszelakimi ludźmi, cały czas pracuję i rozmawiam z ludźmi, załatwiam dla nich wiele spraw. Rozmowa z mężczyzną Turkiem dla mnie to żaden problem. Czy uprzejmy życzliwy uśmiech kobiety np. z podziękowaniem za usługę może być odebrany przez Turka jako coś zbyt poufałego? Chodzi mi tu także o wszystkie te gesty i zachowania, które robimy w Europie i które świadczą o nas, że jesteśmy friendly. Zachowanie Turków i Turczynek w kwestii codziennych uprzejmości i życzliwości wydaje się być na tym europejskim tle wręcz grubiańskie i niegrzeczne ( bardzo na to narzekają Anglicy – dla nich to prawdziwy szok kulturowy – wystarczy zajrzeć na TripAdvisor do ocen hoteli). Byłam kilka razy w Turcji, zamierzam jeszcze pojechać, ale nie wiem co mi wolno, a czego nie wolno (rozmawiać czy nie rozmawiać, uśmiechać się czy nie uśmiechać się, uprzejmie odpowiedzieć czy raczej arogancko ominąć z daleka jak trędowatego itd.). Nadmienię, że byliśmy już z mężem w obecności dzieci w bardzo nieprzyjemnej sytuacji na ulicy w kurorcie – chodziło o zachowanie ze strony ludzi z obsługi restauracji (zaczepki z podtekstem wiadomo jakim wobec mnie i córki). I nie było to we wsi na wschodzie Turcji, tylko w słynnym kurorcie w środku dnia na głównej ulicy. Osobiście byłam także świadkiem niestosownego zachowania recepcjonisty z hotelu 5* wobec dziecka – raptem może 13- letniej Rosjanki. Oczywiście zareagowałam stanowczo uzmysławiając ostro amantowi, że to jeszcze dziecko. Angielki z naszego hotelu, które poszły do klubu nocnego w asyście jednego z animatorów też nie czuły się bezpiecznie w klubie. To jak to jest z tymi relacjami i zagrożeniami? Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na odpowiedź. Anna
Witaj, Twoich pytan jest bardzo duzo, sprobuje odpowiedziec tylko na co, co nie wymaga ode mnie wielkiej i dlugiej rozprawy: :)
Czy kobieta – chrześcijanka – Europejka może dotknąć np. poklepać po ramieniu Turka lub np. objąć serdecznie Turczynkę?
– w rejonie turystycznym jak najbardziej tak
– to czy chrzescijanka nie ma wiekszego znaczenia
Jak takie gesty mogą być odebrane? Czy to nie jest religijnie nieczyste, zakazane?
– nie
Jaki dotyk fizyczny jest nie do przyjęcia?
– radzilabym ostroznie w stosunku do mezczyzn, przy czym to nie chodzi o to, ze nie bedzie do przyjecia, albo bedzie nieczyste. Po prostu nadmierna wylewnosc tak jak pisalam wyzej w artykule, zbudzi podejrzenie, ze jest Pani tym mezczyzna zainteresowana
Co z podawaniem ręki na powitanie lub pożegnanie?
– bez problemu
Przybijaniem piątek ?
– tez bez problemu
Niektórzy Turcy podają rękę lub przybijają „piątki” – także kobietom z Europy (nota bene pierwsi wyciągają rękę do kobiety!).
– tak, to jest popularne w Turcji i nie budzi jakichs niewlasciwych skojarzen
nie wiem co mi wolno, a czego nie wolno (rozmawiać czy nie rozmawiać, uśmiechać się czy nie uśmiechać się, uprzejmie odpowiedzieć czy raczej arogancko ominąć z daleka jak trędowatego itd.).
– to wszystko zalezy czy chce sie z Turkami rozmawiac, poznawac nowych ludzi, kupowac cos w ich sklepach, czy nie. Jesli nie chcecie zaczepek – po prostu nie odpowiadajcie, albo wymincie z usmiechem i odmowa. Tu nie ma jednego schematu. To po prostu zalezy od indywidualnego nastawienia i tego jaki macie charakter. Domyslam sie ze nie jestescie zbyt wylewnymi ludzmi, jesli tak – po prostu nie nawiazujcie rozmow, nie odpowiadajcie na zaczepki, nikt sie za to nie obrazi.
zaczepki z podtekstem wiadomo jakim wobec mnie i córki. I nie było to we wsi na wschodzie Turcji, tylko w słynnym kurorcie w środku dnia na głównej ulicy.
– takie zaczepki niestety to troche znak czasow. Wiele nastolatek z Europy w Turcji flirtuje z Turkami, chodzi z nimi na randki, wysyla jednoznaczne sygnaly. Potem bywa, ze taki Turek mylnie odczyta usmiech ze strony zupelnie niewinnej nastolatki. Przykro mi to czytac, ale nie jest to norma. Na wsi na wschodzie takie zachowanie wlasnie byloby niedopuszczalne ze wzgledu na kulturowe normy i obyczaje. W kurortach niektorzy pozwalaja sobie na zbyt wiele bo miedzy Europejczykami czuja sie zacheceni
Osobiście byłam także świadkiem niestosownego zachowania recepcjonisty z hotelu 5* wobec dziecka – raptem może 13- letniej Rosjanki. Oczywiście zareagowałam stanowczo uzmysławiając ostro amantowi, że to jeszcze dziecko.
– bardzo slusznie
Angielki z naszego hotelu, które poszły do klubu nocnego w asyście jednego z animatorów też nie czuły się bezpiecznie w klubie.
– radzilabym mlodym dziewczynom isc do klubu w meskim towarzystwie.
Byłam w Turcji 5 lat temu i jadę tam znowu za kilka dni (ale do innego rejonu). Bardzo dobrze wspominam tamte wakacje, ale gdybym wtedy trafiła na takiego bloga, to myślę, że byłyby jeszcze lepsze. Będę korzystać z Twoich rad i upajać się wakacjami w Alanyi. Dzięki wielkie
Zgadzam się generalnie prawie ze wszystkim, o czym piszesz. Jak chodzi o Turków, którzy próbują się opiekować, to chyba często mają stereotypy typu Europejki są łatwe do poderwania i próbują na tym skorzystać, często, z nawet bardzo często kończy się niemoralną propozycją, chociaż zdarzają się i tacy Turcy’ którzy pomagają bezinteresownie. Co do tego, że nie polecasz podróżowania samotnie po Turcji bez znajomości kultury i języka, to nie do końca się zgodzę. Przejechałam Z Isparty do Stambułu i z Isparty do Wan poprzez Konyę i może naraziłam się na to, że popełniłam niechcący jakiś nietakt, ale naprawdę wszyscy byli bardzo mili i włos mi z głowy nie spadł, mimo że, było widać, że jestem cudzoziemką
Bardzo pomocny wpis ☺ Szczególnie biorąc pod uwagę samotną wyprawę za Bosfor.
Comments are closed.