W Maroku bez zmian. Ciepło, bardzo ciepło. Zeszły tydzień to w Agadirze temperatury powyżej 30 stopni. Gorące powietrze buchało nawet wieczorem. W przeciwieństwie do znanego mi klimatu tureckiego jest tu bardzo sucho – więc przynajmniej jakoś się funkcjonuje; ale tak czy tak – mogłoby być nieco chłodniej.
Na ulicach tak samo jak zwykle – wszechobecne rozwalające się taksówki w dwóch wersjach: petite (mała) w kolorze czerwonym, która zabiera maksymalnie 3 osoby i jeździ wg taryfikatora. Grande (duża) to biało-kremowy stary mercedes typu „beczka”, mieszczący w sumie 6 osób, z czego dwie siedzą koło kierowcy, a na tylnym siedzeniu 4 – ściśnięte jak śledzie. Grande taxi działa na zasadzie tureckiego dolmusza – jedzie dopiero zapełniona. Jeśli ruszy z dwoma osobami, to pewnie „dobierze” po drodze kolejne cztery, żeby interes się opłacił.
Taksówkarze niewiele mówią i niewiele wiedzą. Słuchają głośnej muzyki marokańskiej, berberyjskiej, arabskiej, ale kiedy widzą, że wsiada cudzoziemiec, zdarza się że przełączają na pierwsze z brzegu europejskie disco.
Marokańczycy zadają ciągle dwa te same pytania: Ça va? (Jak leci) i Bonjour (Dzień Dobry) – też ze znakiem zapytania, dodając czasami epitety w stylu „La Gazelle”. Porównanie do gazeli niewątpliwie uchodzi za komplement w Maroku, ale mnie jakoś nie przekonuje. Kręcą się wszędzie, zadając te pytania wszędzie, niezależnie od tego ile mają lat, zębów, i jak wyglądają – myślą może, że po iluś tam próbach w końcu im się poszczęści. I pewnie tak jest. Turystyka określonego rodzaju w Maroku, a dokładniej Agadirze właśnie, kosi niesamowite żniwo. Siedząc tutaj przez kilka tygodni nie sposób tego nie zauważyć.
Poniżej, trochę z innej beczki, kolejna tura zdjęć. A jutro – insallah – jadę kolejny raz – ale pierwszy w tym roku – do Marakeszu. Insallah, bo wczoraj dopadła mnie marokańska zemsta (krótko ale intensywnie) i mam nadzieję, że już nie wróci.
Klasyczne ujęcie Agadirskiego portu z widokiem na kazbę. Na kazbie napis: Allah, El Watan, El Malik (Bóg, Ojczyzna, Król). W nocy świeci.
Mewy o zmierzchu. W nocy strasznie hałasują.
Kobieta z Tiznitu z mężczyzną z Tiznitu.
Banana Republic – wróć, Banana Kingdom.
Zwietrzałe skały nad oceanem, Sidi’rbat.
Domki rybaków nad oceanem wykute w zwietrzałych skałach. Przy okazji: mekka surferów, bo wieje pieruńsko.
Typowe czerwone Maroko, głęboko w Antyatlasie.
Tafraute. Jedna z głównych ulic.
Hotel w górach z basenem. Oj, chciałoby się.
Wyglądają jak zabawki z gumy lub narzędzie do zbijania celluitu pod prysznicem. Ale uwaga na te malutkie kolce…
Niesamowita wiocha z niesamowitym meczetem.
Rzut z góry na wioseczkę berberyjską – ksar.
Au revoir (do zobaczenia), tudzież Ma’salaama.
10 komentarzy
Ge-nial-ne. Pozdrawiam, Renia
zdjecia mnie powalily po prostu…
/patrycja-em
zazdrośc…. tu taka pogoda, że najbardziej trafiają do mnie następujące słowa: „30 stopni”, „sucho”, „gorąco”
ja tez tak chce!!!!!
z chęcią bym się z Tobą zamieniła we Wrocławiu padał dziś śnieg:(
ach, chciałabym tam teraz być! Czekam na więcej relacji :)
Podziwiam takich ludzi jak Ty bo ja to nie mam odwagi żeby tak podróżować ,ograniczam się do wyjazdów z biur podróży.1września lecę właśnie do Maroka do hotelu Argana.
Thank you for the wonderful articles, let me very rewarding. Did you buy anything through the Internet? Recommend you click here, look like the style:wholesale jordan shoesand cheap jordan shoesDiscounted goods cheap nike shoesMany cheap cheap air jordan shoesthere’re many discount air jordan shoes you’ll like thatmbt shoes usaor hot kicksMaybe these will suit you cheap jordan kicksand custom jordan kicksclick crispy kicks shoesThe quality is very good wholesale nike shoesbuy lrg onlineIt’s very affordable children’s basketball shoesMany styles of waiting for you to choose women nike dunk low shoescheap nike shoes for saleor authentic jordansIf you can’t wait to have them.
mój przedmówca mnie na tyle zdziwił,że zapomniałam co miałam napisać;)ale jakie widoki-te na zdjęciach rzecz jasna;)
pozdrowienia Marlena
Tak przeczytałam Twoje dwa wpisy Agato o Maroku (po ostatnim tureckim :D ) i widzę, że niezbyt Ci ono do gustu przypadło.
Ja póki co jestem zakochana w Maroku, choć uważam, że jak tam mieszkać, to tylko z europejskimi znajomymi :D jakkolwiek to nie zabrzmi, ze względu na to, o czym właśnie piszesz.
Marokańska architektura i krajobrazy mnie po prostu powalają, ale te ciągłe zaczepki trutni na ulicach są rzeczywiście nie do przejścia, nie ma mowy w ogóle o swobodnych samotnych spacerach po mieście, choć w sumie teraz zdałam sobie sprawę, że jednak po Marakeszu porusza się w pojedynkę dużo łatwiej niż po Agadirze :D
Jednak co ja bym dała za marokańskie lato w polską zimę ehhhh ;)
Pozdrawiam
Comments are closed.