Co przywieźć do Polski z Turcji, skoro wybór wydaje się aż nieskończony? O konsumpcji na miejscu będzie następnym razem, ale dzisiaj skupmy się na zakupach tak zwanych „importowych”. Mam tu sporo do powiedzenia jako praktyk, od mojego pierwszego wyjazdu bowiem kupowałam stosy różnorakich gadżetów, tak zwanych suwenirów, z których większość była kompletnie nietrafiona, a połowa (przynajmniej) przepłacona. Niektóre z nich jeszcze leżą gdzieś w zakątkach mojej polskiej szafy i „straszą”, bo okazało się, że nakupowałam wszystkiego za dużo i teraz nie ma komu wydać.
Z czasem, po pierwszych błędach nauczyłam się już, co sprawia najwięcej radości osobom w Polsce. Odkryłam jeszcze jedną ważną zasadę: jeśli przywozimy komuś tureckie upominki, inaczej traktujmy osoby które nigdy w Turcji nie były, niż te, które już ten piękny kraj odwiedziły. Te drugie zazwyczaj doskonale wiedzą co chcą, więc wystarczy tylko je spytać („Przywieź mi sos z granatów”, „Przywieź mi pół kilo chałwy na wagę”, „Pakiet 10 podrabianych bokserek Calvina Kleina” itp.) Te pierwsze ucieszą gadżety z okiem proroka i inne „klasyki” związane raczej z osobistymi upodobaniami lub np. hobby.
Poniżej lista najciekawszych artykułów które warto kupić na terenie Riwiery Tureckiej. Lista oczywiście subiektywna, oparta o moje doświadczenia. Zapraszam do komentowania i dopisywania, jeśli macie jakieś inne sprawdzone tureckie cuda ;)
1. Oko proroka (nazar boncuğu)
Klasyk. Dostępny w rozmaitych wersjach, kształtach i zastosowaniach, ale najfajniejsze są: oczka w srebrze lub złocie do zawieszenia na łańcuszku (u złotnika lub jubilera), oczka na magnesie do przyczepienia na lodówce (aby jedzenie się nie psuło!), albo oka szklane do zawieszenia na ścianie. Jeśli ma być typowo po turecku takie oko powinno wisieć nad wejściem, nad drzwiami, itp. aby chroniło przed „złym urokiem” wchodzących z zewnątrz ludzi :) Acha, mamy też oczka z plastiku na sznureczku w połączeniu z koralikami, które możemy sobie zawiesić na ręce – wersja najtańsza, kupowana hurtem (np. 10 sznureczków za 1 euro).
2. Szale na Kale.
Tak zwana „original turkish pashmina” :) Piękne szerokie kolorowe szale można znaleźć w wielu miejscach, ale ja osobiście jestem przywiązana do tych straganików ustawionych wzdłuż drogi schodzącej z alanijskiego wzgórza Kale. Piękne wzory i duży wybór! Można też tam kupić kilimy, poszewki na poduszki czy piękne obrusy.
3. Syrop z granatu (nar ekşisi)
Wspaniały, mętny syrop który używamy do sałatek. Dodaje jednocześnie słodyczy jak i nieco cierpkiego posmaku, prawdziwa witaminowa bomba, świetnie komponuje się z oliwą z oliwek, jest po prostu przepyszny! Możecie kupić w sklepach spożywczych albo na bazarach.
4. Oliwki, oliwa (zeytin, zeytin yağı)
Mówią, że z oliwkami jest jak z jazzem – jedni kochają, a niektórzy dojrzewają do nich późno – lub wcale :) Osobiście uwielbiam oliwki i pałaszuję je codziennie na śniadanie. W Turcji polecam Wam kupić czarne (sele) albo zielonkawo-czerwone (çizik), z pestkami. Przepadam za dużymi (mega, jumbo). Unikajcie tych w paczkach i słoikach (w zalewie) – nie mają smaku. Najlepsze są te na wagę. Nie warto się bać przewożenia ich w bagażu za granicę – dobrze zapętlony woreczek zawinięty w jeszcze jeden woreczek wystarczy. Wiem po sobie – wożę regularnie :)
Kupując (w sklepie spożywczym czy na bazarze) nie bójcie się degustować, sprzedawcy są do tego przyzwyczajeni: różne rodzaje oliwek są mniej lub bardziej słone, więc trzeba trafić w swój gust. W domu oliwki najlepiej przepłukać (z soli), odsączyć i przełożyć do słoiczka z oliwą z oliwek i ew. przyprawami, jeśli lubicie. Można je przechowywać nawet po kilka tygodni. Oliwki drylowane też są na wagę – najfajniejsze to te z papryką w środku :)Co prawda i w Polsce mamy ogromny wybór oliw z oliwek, ale bardzo lubię tę prawdziwą turecką. Warto wiedzieć, że w Turcji mamy do wyboru dwa rodzaje: Naturel Sızma (naturalna) albo Riviera (mieszanka naturalnej z rafinowaną). Jeśli macie gdzieś dostęp do prawdziwej oliwy np. od znajomej tureckiej rodziny, warto aby nawet przelali Wam nieco do plastikowej buteleczki :) Zupelnie inny smak, zapach i cudny zielonkawy kolor!
5. Chałwa (helva) i tahin
Jak Turcja, to oczywiście chałwa – wynalazek jej mieszkańców. Chałwa ma swoich zwolenników w Polsce, i takim wręcz obowiązkowo powinniśmy przywieźć – jak się domyślacie – nie paczkowaną, a na wagę. W Polsce możemy już dostać chałwy firmy Koska w paczuszkach, ale to nie to, co Koska (albo inne firmy) krojone z wielkiego bloku! Ciekawostka, że w Turcji taką chałwę pałaszuje się na śniadanie. Dobra chałwa kruszy się w palcach, jest lekka, o delikatnie słodkim smaku. Może być zwykła (sade), kakaowa (kakaolu) ale najbardziej lubię pistacjową (antep fistiklı) – z całymi pistacjami!
Z kolei tahin to pasta sezamowa, którą możecie użyć np. do dekoracji deserów, albo także do śniadania w tureckim stylu :)
6. Przyprawy
Oczywiście nie pakowane – tylko na wagę. Po przywiezieniu do Polski ładujemy do słoiczków i tak możemy trzymać je miesiącami i ubarwiać nasze polskie potrawy. Przyprawy oczywiście do wyboru, do koloru – co kto lubi. W rejonie Alanyi nie znajdziemy takiego ogromu rodzajów jak np. w Stambule, ale i tak jest nieźle. Ja najczęściej kupuję:
acı kırmızı biber pul – ostra czerwona papryka w płatkach (można też wybrać czarną wersję: isot – jeszcze ostrzejszą, dobrą do mięs typu kebab)
tatlı toz biber – słodka papryka czerwona w proszku
karabiber – pieprz czarny (można też kupić pieprz biały: beyaz biber)
kimyon – kmin
köri – swojskie „curry”
sumak – przyprawa dobra do sałatek, można też nią doprawić lekko podsmażoną cebulkę, taką jaką w Turcji podaje się do kebabów
kekik – nasze swojskie oregano, ale bardziej aromatyczne
nane – mięta suszona
7. Bakalie, suszone owoce, orzechy, rodzynki
Turcja jest jednym z największych na świecie producentów bakalii, przede wszystkim pistacji, nerkowców, orzechów włoskich, migdałów, orzeszków ziemnych. Tureckim specjałem jest suszona ciecierzyca, albo naturalna, albo np. w polewie czekoladowej czy o innych smakach. Zamiast „chipsów” możecie kupić chrupiące ziarna kukurydzy przyprawione papryką i solą. Migdały można dostać na wagę w wersji niesolonej, nawet w łupinkach. Pyszne są też orzeszki w sezamie. Do tego rozmaite „pestki” – z dyni, słonecznika. Osobne wspaniałości to także suszone owoce, np. figi, morele czy yaban mersini (odmiana żurawiny).
8. Rękawica do peelingu (kese)
Za 1-2 tureckie liry można mieć tyle radości :) Rękawica do peelingu ciała jest idealna do kąpieli, używana jest w łaźniach tureckich. Doskonale usuwa martwy naskórek i oczywiście pobudza krążenie. Dobra także do twarzy! Lepsza niż gąbka, bo cienka, a nie spada z ręki dzięki specjalnemu sznureczkowi który obwiązujemy wokół nadgarstka. Sprzedawana często w prezentowych zestawach np. z naturalnym mydełkiem laurowym czy oliwkowym, które swoją drogą też polecam.
9. Kawa turecka oraz akcesoria: filiżanki oraz cezve (tygielek)
Turecka kawa jest drobniej mielona niż „nasza”. Kupić ją można w paczkach lub puszkach np. marki Mehmet Efendi. Nie używamy jej broń Boże do „zalewajek” w dużych szklankach, tylko wsypujemy do tygielka, zalewamy zimną wodą, dodajemy cukier jeśli ktoś lubi (na wschodzie Turcji tak z arabska dodaje się też kardamon) i gotujemy. Po zagotowaniu delikatnie wlewamy do pięknych malowanych filiżaneczek – tak aby nie wymieszały się „fusy”, a po wypiciu kawy możemy się pobawić w tureckie wróżenie z fusów :)
10. Herbata czarna, ziołowa, owocowa
Pierwsza opcja to oczywiście turecka klasyka czyli czarna herbata – najlepiej kupić w supermarkecie (duże paczki, np. Rize Turist Çay firmy Çaykur, albo innej). Do parzenia oczywiście obowiązkowy dwupoziomowy czajniczek (może być nawet aluminiowy, kupiony na bazarze lub w markecie) a do picia: małe szklaneczki w kształcie tulipana.
Dla amatorów herbat tzw. zdrowych :) polecam herbatę z suszonych granatów albo „bukieciki” herbat do kupienia na bazarach. Przepyszna jest ada çayı (dobra na żołądek i przeziębienie, najsmaczniejsza z plasterkiem cytryny i posłodzona miodem) oraz ıhlamur çayı (najlepsza na zimę z miodem i cynamonem).
11. Sery (peynir)
Amatorzy intensywnie pachnących serów znajdą w Turcji raj. Do wyboru są rozmaite kozie, owcze i krowie sery. Spokojnie możecie je przewieźć za granicę. Z ciekawszych polecam örgü peyniri, który wygląda jak warkocz, tel peyniri w formie długich cienkich wstążek, hellim peyniri (na Cyprze znany jako haloumi ale ponoć jednak jest turecki :)), który smakuje wspaniale z grilla, albo po prostu ser wiejski – köy peyniri, który możemy przyrównać do fety. Intensywnie pachnie i smakuje ezine peynir albo np. çökelek, drobny serek w który wmieszane są ziarenka czarnuszki (çörek ötü) – często używany jako nadzienie. No i mamy jeszcze sery żółte, np. „śmierdzący” eski kaşar. Wszystkie warto testować przed spożyciem – oczywiście ;)
12. Kosmetyki
Do wyboru, do koloru mamy mnóstwo produktów: od najprostszych mydełek (sabun) laurowych, oliwkowych, rożanych czy lawendowych, kupowanych niemalże „na wagę” na bazarach, albo pakowanych – firm Duru czy Dalan. Poprzez kremy do rąk czy ciała (nawet taki zwykły krem oliwkowy Arko czyni cuda i pięknie pachnie), aż do eleganckich szamponów, odżywek. Można też skusić się na coś różanego, np. firmy Rosense (produkowane w Isparcie – mieście słynącym z ogromnych plantacji róż).
13. Alkohole
Jako jedne z popularniejszych prezentów musiały się znaleźć na naszej liście. Klasykę samą w sobie stanowi rakı – turecka anyżówka. O kulturze i technice jej picia muszę napisać innym razem. Druga grupa alkoholi to wina – np. marki Turasan, Tellibağ, Villa Doluca. Jeśli chodzi o odmiany winorośli, jedne z popularniejszych to np. Öküzgözü, Kalecik Karası czy Boğazkere.
Na koniec zostawiłam piwo – turecki numer jeden to oczywiście Efes. Piwo lekkie, cienkie, słabe, a jednak ma tłumy zwolenników ;) Dla lubiących nowości warto zakupić odmianę Efes Fiçi, albo spróbować piwa duńskiej marki Tuborg, które też produkowane jest w Turcji.
14. Słodycze
Najbardziej klasyczne jest oczywiście lokum, zwane przecież z angielska „turkish delight”. W sklepach ze słodyczami można znaleźć dziesiątki, jeśli nie setki rozmaitych odmian tych tureckich „galaretek” w zatopionymi w nich migdałami, orzeszkami, otoczonych cukrem pudrem lub wiórkami kokosowymi. Nie zdziwicie się teraz, jeśli podpowiem żeby nie kupować lokum paczkowanych, z bazaru? :) Najlepsze są na wagę, miękkie, rozpływają się w ustach (a nie oblepiają zęby i wyciągają plomby jak guma), możemy poprosić w sklepie o „wymiksowanie” kilku smaków i spakowanie w pudełko, aby spokojnie można je było przewieźć do kraju. Można też zakupić pişmaniye, które wygląda jak małe kłębki białej cukrowej waty a też jest popularnym tureckim smakołykiem. Na śmieszny prezent możecie też nabyć cevizli sucuk (dosł. kiełbasa z orzechami), czyli twardy i słodki „batonik” w kształcie kiełbaski właśnie, z masy z soku z winogron i mąki kukurydzianek z zatopionymi bakaliami. Najlepiej podarujcie sobie pomysły przywożenia do Polski baklavy – ta słodycz smakuje najlepiej na świeżo, polecam więc konsumować na miejscu i… będzie motywacja aby częściej do Turcji wracać ;)
15. Inne: tekstylia, rękodzieło, biżuteria, galanteria skórzana
Na koniec do ostatniego punktu wrzuciłam wszystkie inne cuda, które warto wymienić, choć z nazwy. Pod hasłem tekstylia mieszczą się ciuchy, podróbki ale także te oryginalne tureckich marek, których przecież nie znajdziemy w Polsce. Warto wejść do zwykłych tureckich sklepów (najpopularniejszy i najtańszy jest LC Waikiki, ale można się też zajrzeć do Mavi, Koton, Mudo, itp.). Podróbkami zagranicznych marek nie zawracałabym sobie głowy, są często kiepskiej jakości, ale nie będę się upierać, bo wiem że znajdują swoich fanów :)
Rękodzieło to przede wszystkim piękna ręcznie malowana ceramika, miseczki, talerzyki, filiżanki – dobrze zapakowane przetrwają podróż a potrafią być wspaniałym upominkiem czy pamiątką. Warte uwagi są wzorzyste kilimy, narzuty czy kapy, ręcznie wyszywane poszewki na poduszki, obrusy i inne tekstylne cuda.
Z biżuteryjnych rzeczy do głowy jako pierwsze przychodzi złoto – nie jest może tak tanie jak kiedyś, ale wzory odmienne niż w Polsce przyciągają uwagę i miłośnicy tego kruszcu na pewno będą mieli na czym zawiesić oko. Warto jednak być krytycznym co do zachwalających towar sprzedawców, podobnie jak w przypadku wyrobów skórzanych. Torebki będące „podróbkami” znanych marek oferowane nam będą po kosmicznych cenach jako oryginały – nie ma się co łudzić że nimi są w istocie :) – ale kiedy przymkniemy na to oko, możemy znaleźć sporo ciekawych artykułów.
I jeszcze coś „alanijskiego”… :)
Będąc w Alanyi oczywiście trzeba kupić lokalny specjał czyli lampę z wydrążonej tykwy – piękny element wystroju mieszkania czy lokalu! Alternatywnie – na przykład dla dziecka – mamy też laleczki z tykwy – damskie i męskie (z wąsikiem :) – można je dostać na Kale.
Przeczytaliście w całości? No to gratuluję ;)
25 komentarzy
Jednym tchnieniem przeczytane ;) Tak przy okazji tureckich specjałów mam pytanie. Często na stołach ustawionych przed lokantami stoją doniczki z małymi, zielonymi krzaczkami. Przy ich potarciu (obsługa często chodząc od stolika do stolika je muskała palcami) pachniały tak na cytrynowo-ziołowo. Czy ja mogę poprosić o nazwę tej roślinki? Z tłumaczeniem na polski najlepiej :) Miałam się pytać przy okazji najbliższego pobytu w Turcji, który nie wiem w sumie kiedy będzie a tu źródło mam przecież pod nosem. Będę wdzięczna za odpowiedź.
Może ktoś wie? Mi coś się kojarzy ale konkretnie nazwy nie podam. Poszukam jeszcze i dam znać ;)
Te krzaczki to „feslegen” – odmiana bazylii zwana u nas chyba bazylia grecka. Podobno odstrasza komary, wiec chetnie jest trzymana na tarasach, balkonach, czy wlasnie stolikach na zewnatrz restauracji.
A no właśnie! :) Dzięki za podpowiedź!
Przyprawy, przyprawy i jeszcze raz przyprawy- przywiozłam już kilka razy , są naprawdę świetne i tak jak wspomniałaś w słoikach można je trzymać całymi tygodniami. Dla mamy oczywiście chałwa z pistacjami :) , a dla siebie balsam oliwko wy firmy Dalan (wg mnie świetny!) Na przywóz serów jeszcze nigdy nie zdecydowałam się, ale gdy tylko mam okazję być w Turcji to zajadam się nimi, oliwki też są świetne. Te kupowane w Polsce w słoikach nie umywają się do tych tureckich. Ach to tureckie jedzonko- rozmarzyłam się :) Pozdrawiam Skylar- Justyna
a no właśnie, zapomniałam jeszcze jednego „cud” kosmetyku oliwkowego! ale może napisze kiedyś tylko o kosmetykach… to wtedy go zareklamuję ;)
Ja też poproszę o wpis o kosmetykach bo będąc już dwukrotnie w Alanya jakoś mi to umykało :) skupiałam się na spożywczej stronie zakupów
Obiecuję że będzie wkrótce ;)
Ponieważ już w sobotę wylot (jupi!) to listę zakupów wypadałoby zrobić :). I o ile już jestem po lekturze tego wpisu to o kosmetykach nie mam pojęcia. Pewnie wpisu nie planujesz już teraz, więc czy mogłabyś polecić tylko to, co warto nabyć?
A w Twój blog wsiąkłam, od kilku godzin czytam i czytam. A trafiłam tu przypadkiem – w innym miejscu w sieci znalazłam Twoją wypowiedź z nazwą bloga :).
Serdecznie pozdrawiam i idę czytać dalej :)
Wpis o kosmetykach będzie w piątek, nie wiem czy taki zakupowy, ale po prostu kosmetykowy ;)
Super! :)
Już jest ;)
Aż zatęskniłam za Turcją jak przeczytałam tekst, 3 lata pod rząd bywałam tam na wakacjach (Bodrum, Kemer, Side) w tym roku Kreta właśnie wróciłam, też pięknie :)
wlasnie wczoraj wrocilam z cudownych wakacji w Turcji.artykul jest bardzo pomocny ,ale po czasie .Jednak dzieki przewodnikowi wycieczki panu Mariuszowi z biura Alanyia Online kupilam wiekszosc proponowanych artykulow,Zakupy skutecznie ogranicza waga bagazu(20kg)
[…] kolei specjałami różnych regionów. Jest to zdecydowanie temat na jakieś grubsze opracowanie. W odcinku 4 pisałam o zakupach i tym co do Polski sobie przywieźć – m.in. do jedzenia. Natomiast dziś […]
To znaczy, że sklepy LC Waikiki , Mavi, Koton, Mudo są w Alanyi?
Oczywiście że są! I dzięki bogom, bo inaczej nie byłoby co nosić ;)))
Ja jedyne co sobie kupiłam w Turcji, to była „lampa alladyna”. Nie wiem, do czego służy (pewnie dawno temu jako czajnik do herbaty?) i kurzy się na półce, ale jestem z niej niesamowicie dumna i nadal mi się podoba :}}
To najważniejsze ;)
Lampa Alladyna ? jako czajnik ? :) Proszę Pani to jest właśnie lampa lampa tylko na olej lub oliwa z oliwek ;) z dziubka musi wychodzić materiał i jak Pani wypełni oliwą lub zwykłym olejem po zapaleniu tego materialu ma świecic. Dla jasności nie próbuje byc trolem tylko próbowałem pomóc ;) bo szkoda ze lezy i kurzy się :)
Dzięki nie wiedziałam!
Dziękuję za listę :) W spaniały blog, bardzo przydatny. Pozdrawiam :)
Dziękuję! :)
Cześć, właśnie wybieram się za kilka dni do Turcji po raz pierwszy, trafiłam na Twój blog i już kilka fajnych rzeczy się dowiedziałam, zwłaszcza a propos zwyczajów i kosmetyków, które warto kupić :) A propos tego konkretnego posta powyżej mam takie pytanie, a raczej przemyślenie – czy z podróbkami to nie jest tak, że można sobie na lotnisku narobić problemów? Sama nie jestem zwolenniczką podróbek i ich nie noszę, natomiast mnóstwo znajomych wróciło w te wakacje z Turcji (w tym roku to najpopularniejszy zagraniczny kierunek dla Polaków) przywożąc torebki, portfele itp. pseudo Prada na przykład. A słyszałam kiedyś, że na całym świecie przepisy zmieniły się na bardziej restrykcyjne.
Przepisy przepisami, zycie zyciem :)
Polacy moga miec problemy nie tyle w Turcji co w Polsce na lotnisku. Na razie nie slyszalam aby faktycznie ktos klopoty mial, tym bardziej ze sa to ilosci na uzytek wlasny. Ale faktycznie jesli chodzi o przepisy to kupowanie takich podrobek to ryzyko :)
Comments are closed.