- W jednej z aptek w Antalyi przypadkowy turysta może natrafić na pracującą tam… Polkę!
Zapraszam na rozmowę z Agnieszką Dizmen, która prowadzi aptekę w dzielnicy Konyaaltı w Antalyi i jest jedyną polską farmaceutką w Turcji. Można powiedzieć, pół żartem pół serio, że Agnieszkę i mnie łączy zamiłowanie do ekologii i pieluchowania wielorazowego dzieci i właśnie dzięki pieluchom się poznałyśmy :) Cieszę się, że przyjęła moje zaproszenie do rozmowy, bo dowiecie się dzięki temu niezwykle ciekawych rzeczy. Zapraszam do lektury!
Jak to się stało że trafiłaś do Turcji i sprzedajesz lekarstwa tureckim pacjentom?
Jak pewnie część, jeśli nie większość mieszkających w Turcji Polek trafiłam tu za sprawą męża, który również jest farmaceutą i przyjechał do Polski na wymianę studencką Erasmus. W momencie kiedy skończyłam studia, sytuacja polskich farmaceutów zaczęła się pogarszać, pensje nie miały być takie dobre jak zapowiadało się na początku studiów. Oczywiście dla mojego męża nostryfikacja dyplomu tureckiego wydawałaby się prawie niemożliwa, a na pewno droga do uzyskania prawa do wykonywania zawodu w Polsce byłaby bardzo długa i wyboista. Dlatego zdecydowaliśmy, że zamieszkamy w Turcji. W Turcji właścicielami aptek są tylko i wyłącznie farmaceuci, nie ma tu sieci aptek jak u nas w Polsce, wiec większość świeżo upieczonych aptekarzy zaraz po ukończeniu studiów otwiera tu swoja własną aptekę.
Czym się różni praca w aptece polskiej od tureckiej? Czy jest szansa na jakieś porównanie? Jak działa ten cały system aptekarski?
Praca w tureckiej aptece bardzo rożni się od tej w Polsce. Zacznijmy od tego, że w takiej standardowej aptece pracuje jeden farmaceuta (w bardzo dochodowych aptekach jest obowiązek zatrudnienia drugiego farmaceuty). Pozostałe osoby zatrudnione w aptece to – co pewnie zszokuje wszystkich – nie są technicy farmaceutyczni, tylko osoby bez wykształcenia kierunkowego, które uczą się od starszej, bardziej doświadczonej osoby (tzw. „kalfa”) lub od farmaceuty. Dlatego też status farmaceuty równa się w Turcji niemalże statusowi lekarza. Często pacjenci wchodząc do apteki pytają się od razu o farmaceutę, nie chcą porad od innych osób.
W tureckiej aptece oprócz tradycyjnych leków i suplementów można kupić np. lakier do paznokci, farbę do włosów czy chociażby trutkę na szczury :) Wykonuje się tu też mniej leków recepturowych, przygotowanych na podstawie recepty lekarskiej dla pacjenta. A jeśli już się taki lek sporządza, to na pewno w warunkach mniej sanitarnych niż w Polsce, gdzieś na blacie kuchennym. Bardzo rzadko spotyka się tu specjalnie przeznaczone do tego pomieszczenia.
Kilka miesięcy temu zatrułam się i trafiłam do tureckiego szpitala pod kroplówkę z tak zwanym serum. Wychodząc ze szpitala otrzymałam zwykłą karteczkę z jakimś kodem. Wystarczyło pokazać ją w dowolnej aptece wraz z dowodem osobistym (lub w moim przypadku kartą pobytu – ikametem), by otrzymać przepisane przez lekarza leki. Bardzo sprytnie pomyślane, recepta stała się niepotrzebna. Z tego co zauważyłam, wszystko jest w systemie. Jak to dokładnie działa?
Tak, taka karteczka z kodem jest wystarczająca. Jest nawet już unowocześnienie karteczki, czyli SMS z numerem recepty. Wystarczy tylko w szpitalu zarejestrować numer telefonu. Pacjenci często gubią takie karteczki, więc jest to jeszcze większe udogodnienie :) Działa to w ramach systemu EczanemWeb, do którego wstukuje się numer recepty oraz dane pacjenta i na ekranie komputera ukazują się przepisane leki przez lekarza, sposób dawkowania i diagnoza chorego.
W ogóle system opieki medycznej działa tutaj sprawniej. Recepty elektroniczne zmniejszają ilość ewentualnych pomyłek, gdyż system nie zatwierdzi nam błędnej recepty. Odpowiedzialność osoby realizującej recepty jest również mniejsza, nie trzeba liczyć dawek miesięcznych poszczególnych leków. Za to odpowiedzialność za całą aptekę spada na barki farmaceuty, w przypadku źle wydanego leku, gdy pacjent mówiąc o najgorszym możliwym przypadku, umrze, to farmaceuta idzie do więzienia, a nie osoba, która wydala źle lek.
Spotkałam się też z tym, że kiedy w aptece nie ma jakiegoś leku mogę przyjść nawet za 10 minut, pół godziny, i już został dla mnie „ściągnięty”. Jak to się dzieje? W Polsce trzeba czekać nawet kilka dni.
Tak, współpraca pomiędzy aptekami a hurtowniami działa bez zarzutów. Gdy brakuje jakiegoś leku, to można go od razu zamówić i w zależności od odległości apteki od hurtowni przywożą go od razu, nie trzeba czekać na następny dzień. Często też zamówiony lek apteka dostarcza nawet i do domu, wszystko byle by nie stracić pacjenta :)
Jeśli np. nie mamy recepty, bo akurat w danym dniu nie mamy jak pójść do lekarza, a skończył nam się lek, to w zaufanej aptece możemy dostać taki lek, a później donieść receptę (tzw. „emanet”). Głownie chodzi tu o leki, które są ze zniżką, aby nie przepłacać, bo większość leków i tak można dostać bez recepty.
Warto wspomnieć jeszcze o tym, ze na recepcie w systemie lekarz jest zobowiązany umieścić odpowiednią diagnozę i rozpoznanie jednostki chorobowej. W Polsce jest często tak, że idziemy do lekarza, przepisał nam leki i nie powiedział nawet na co chorujemy. W systemie można zobaczyć też historię choroby, kiedy i w jakim szpitalu się leczył oraz jakie leki przyjmował pacjent i kiedy może się udać do lekarza po następną receptę.
No właśnie, jak to jest z tymi receptami w Turcji? Do niedawna antybiotyki, pigułki antykoncepcyjne czy viagrę można było otrzymać bez recepty. Czy tak jest nadal?
Większość leków można dostać nadal bez recepty. Do tej pory mnie to zadziwia, że większość leków sprzedaje się tu jak cukierki. Do niedawna tak było również z antybiotykami. Zmieniło się to w zeszłym roku i nadal to dziwi bardzo pacjentów, że jak to – trzeba iść do lekarza po receptę na antybiotyk!
Leki, których nie można dostać bez recepty to na pewno leki psychotropowe (choć nie wszystkie, bo niektóre nasenne można dostać bez recepty), środki odurzające, narkotyki, trucizny, które podlegają ścisłej kontroli i ewidencji, podobnie jak w Polsce.
Wspomniałaś, że wiele leków w Turcji można otrzymać z bardzo dużym dofinansowaniem, są też leki bezpłatne. Jakich leków to dotyczy i dlaczego jest zniżka?
Jeśli jest się ubezpieczonym w Turcji i choruje się na chorobę przewlekłą, np. nadciśnienie czy cukrzycę, lekarz prowadzący wystawia zaświadczenie (tzw. rapor), że dany pacjent choruje na daną chorobę. Dzięki temu zaświadczeniu pacjent leki otrzymuje bezpłatnie lub z dofinansowaniem, w zależności od tego jaki to lek, i czy jest to generyk czy oryginalny produkt. O tym podobnie jak w Polsce decyduje Ministerstwo Zdrowia.
Po przyjeździe do Polski zawsze rzuca mi się w oczy duża ilość reklam leków i rozmaitych suplementów – nawet na wiatach przystanków, nie mówiąc już o radiu czy telewizji…
W Turcji z moich obserwacji jest dokładnie odwrotnie – reklam farmaceutyków prawie nie widać, dopiero niedawno spotkałam się z reklamą jakiegoś musującego zestawu witamin. Czy w Turcji takie reklamy są zabronione, czy może reklamuje się leki w inny sposób, który umknął mojej uwadze?
Tak było do niedawna. Reklamy leków są nadal zabronione jak w Polsce, ale reklamy suplementów zaczęły się pojawiać powoli w telewizji, oczywiście nie na taką skale jak u nas, że co druga reklama to reklama jakiegoś „super farmaceutyku”. Należałoby tu wspomnieć o tym, że leki i suplementy diety można w Turcji kupić tylko i wyłącznie w aptece, nie ma możliwości zakupu na stacjach benzynowych czy w marketach.
W Polsce aby zostać aptekarzem trzeba mieć skończone studia na kierunku farmacja. A jak to wygląda w Turcji? Mówiłaś, że tutaj może ten zawód wykonywać każdy, o ile jest pod kontrolą farmaceuty. Każdy, czyli kto?
Aby zostać aptekarzem, trzeba ukończyć pięcioletnie studia magisterskie na uniwersytecie medycznym, a potem by uzyskać prawo wykonywania zawodu należy również ukończyć staż, podobnie jak u nas. Ale pracować może właśnie tak naprawdę każdy, bez ukończenia żadnej szkoły czy technikum farmaceutycznego.
Zdarza mi się otrzymywać maile od Polaków i Polek studiujących medycynę lub farmację z pytaniem o możliwości pracy w Turcji. Czy można mając takie wykształcenie ot tak, przyjechać tutaj do pracy w aptece czy jakimś gabinecie? A jeśli nie, to może chociaż na praktyki?
Żeby pracować jako farmaceuta w Turcji trzeba najpierw uzyskać obywatelstwo tureckie, a następnie nostryfikować dyplom uzyskany w Polsce. Jako że Turcja nie należy do Unii Europejskiej, nie można pracować legalnie w aptece. Trzeba uzupełnić różnice programowe, w moim przypadku były to dwa tygodnie nauki na uniwersytecie z zakresu prawa farmaceutycznego w Eskişehir, a cały proces nostryfikacji kończy się egzaminem obejmującym całą wiedzę z farmacji w języku tureckim.
Tak wiec nie jest możliwa praca na stanowisku farmaceuty, tym bardziej bez znajomości języka tureckiego. Jeśli chodzi o praktyki natomiast, to są programy wymian studenckich typu SEP (Students Exchange Programme), dzięki którym można wyjechać na praktyki do prawie każdego miejsca na świecie. Sama byłam na takiej praktyce w aptece w Indiach podczas studiów.
Bardzo trudno było nauczyć się tego wszystkiego po turecku i zdać egzamin? Jak przebiegła Twoja droga i ile już czasu prowadzisz aptekę?
W przygotowaniu do egzaminu na pewno pomogła mi znajomość łaciny z okresu studiów. Był to egzamin ustny przed komisją, z wiedzy ogólnej ze studiów, głównie pytania ze znajomości leków oraz pytania sprawdzające, czy rzeczywiście ukończyłam farmację (w niektórych krajach popularne jest płacenie za studia i dostanie dyplomu bez uczęszczania na zajęcia).
Egzamin odbywał się w języku tureckim, nie był to dla mnie duży problem, gdyż chodziłam na kurs tureckiego przez rok i uzyskałam dyplom na poziomie C1 prawie 3 lata temu. Choć oczywiście musiałam uzupełnić braki z wiedzy medycznej i farmaceutycznej. Cały proces nostryfikacji dyplomu łącznie z uzyskaniem obywatelstwa trwał około 5 lat, gdyż tylko obywatel turecki może otworzyć aptekę, a dopiero po trzech latach od zawarcia związku małżeńskiego można aplikować o nie. Oczywiście nie utraciłam obywatelstwa polskiego, zarówno ja jak i moje dzieci mamy podwójne.
Aptekę otworzyłam w sierpniu 2017, nadal się uczę działającego tu systemu i podszkalam turecki. Pomaga mi mąż, który również ma tu swoją aptekę. Moja apteka znajduje się po drodze do popularnego wśród turystów Kemer. W związku z tym pacjentów nietureckich jest dużo, głównie Rosjan (mamy pracownika rosyjskojęzycznego), ale również z krajów arabskich, Irańczyków, Europy itp.
W Turcji apteki nazywa się zazwyczaj imieniem lub nazwiskiem swoich lub bliskich. Moja córka to Leyla i tak nazwałam aptekę :)
Powiedz jeszcze, bo bardzo mnie to frapuje. Widzę że apteki w Turcji są czynne wiele godzin w ciągu dnia, w Alanyi aż do późnego wieczora, także w soboty. No a czasem są też otwarte w nocy lub niedzielę, dotyczy to aptek dyżurnych (tzw. nöbetçi eczane). Służy to pacjentom, ale jak z czasem wolnym aptekarza? Zdradzisz, jak wygląda Twój tydzień pracy? Starcza czasu na życie rodzinne?
To prawda, apteki w Turcji są czynne codziennie oprócz niedzieli. Izba aptekarska w każdym mieście reguluje godziny otwarcia aptek, u nas w Antalyi w sezonie jest to 8.30-19.00, a poza sezonem 8.30-18.00 Nie można tych godzin zmieniać, wyznaczone godziny dotyczą również sobót. Raz w miesiącu każdej aptece przypada dyżur nocny, wtedy apteka nie jest zamykana wieczorem i otwarta jest aż do następnego dnia wieczorem. Istnieją również dyżury niedzielne, które przypadają raz na 6 miesięcy i wtedy jest to dyżur dzienno-nocny.
Ja nie pracuję podczas dyżurów, gdyż nie mamy nikogo bliskiego na miejscu do opieki nad dziećmi. W obu aptekach dyżuruje mój mąż. Więc niestety czasu na życie rodzinne jest mało, doliczając jeszcze dyżury, po których trzeba odespać, jest go jeszcze mniej niestety.
Na koniec jedno niemalże nieśmiertelne pytanie, które kieruje do mnie wielu turystów. Czy masz jakieś rady jak uchronić się przed przypadłościami „zemsty sułtana” w Turcji? Może kupić w tureckiej aptece jakiś probiotyk (jeśli tak, to jaki?). A może polecisz najlepszy lek na biegunkę?
„Zemsta sułtana” bardziej kojarzy mi się z Egiptem i egipską florą bakteryjną. Tutaj jest to mniej spotykane. Jeśli jednak ktoś się bardzo obawia ewentualnych, niepożądanych reakcji ze strony układu pokarmowego, to radziłabym już przed wyjazdem stosować probiotyk i kontynuować jego spożywanie podczas pobytu w Turcji. Tutaj jest zdecydowanie mniejszy wybór probiotyków, są również o wiele droższe. To mnie zawsze dziwi u tutejszych lekarzy, ze skoro tak często przepisują antybiotyki, to mogliby uświadamiać ludzi o konieczności przyjmowania probiotyków podczas antybiotykoterapii. A przez to, że są to dosyć drogie preparaty, to gdy polecamy ich zakup, pacjenci nie są zbyt chętni, bo przecież lekarz nie polecił.
Jeśli chodzi o probiotyki to polecałabym probiotyki firmy NBL (Gold, Optima, ATP), Pro-Probiotic czy Enterogermina, a z leków na biegunkę Enfuryl, Diafuryl (odpowiedniki naszego Nifuroksazydu) lub Lopermid (nasz Stoperan).
Jeśli będziecie w Antalyi, możecie zaopatrzyć się po polsku u Agnieszki w jej aptece:
LEYLA ECZANESI
Agnieszka Evelina DIZMEN
Uluç Mah. Gazi Mustafa Kemal Blv.
Güneykent Sitesi F Blok No 109 FA
Konyyaltı Antalya
Mail: eczaneleyla07@gmail.com
Tel.: 0090 552 152 80 00 (Whatsapp)
Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!
Jeśli interesuje Was także temat opieki medycznej w Turcji, przypominam mój film: „Przychodzi Turek do lekarza”
1 comment
Świetnie czytało mi się ten wywiad. Pani Agnieszka jest przepiękną kobietą, a jej uśmiech musi przyciągać mnóstwo klientów :)
Jak widać, nawet ze sprzedażą leków „co kraj, to obyczaj”. Jestem w szoku, że do niedawna można było kupować antybiotyki bez recepty, przecież to nie jakieś apapy, tylko leki poważnie ingerujące w organizm.
Świetnym rozwiązaniem są te elektroniczne recepty. Ostatnim razem, kiedy dostałam w mojej przychodni receptę, pani doktor wpisała mi w miejsce na PESEL mój numer telefonu ;) Nie sprawdziłam od razu, tylko po powrocie do domu, kiedy było już za późno na poprawkę. W aptece receptę przyjęli, ale bez refundacji, więc zapłaciłam za swoje leki więcej. Znam też z opowieści znajomych lekarza, który najwyraźniej nie umie wypisywać recept, bowiem ludzie ciągle wracają do niego po poprawki ;) Gdyby tylko u nas był taki system… Marzenie. To brzmi jak science fiction.
Comments are closed.