Nie jestem typową podróżniczką. Rzadko śpię w hostelach, wożę ze sobą zbyt dużo kosmetyków i ciuchów, nie poznaję innych podróżników i nie chodzę z nimi na imprezy, nie używam plecaka tylko walizki na kółkach, i zamiast „odhaczać” zabytki lubię po prostu pobyć w danym miejscu, najlepiej troszkę pomieszkać, używać komunikacji miejskiej i perfidnie podpatrywać mieszkańców w ich codziennym życiu. Cieszę się też, jeśli czas mojego pobytu wydłuży się na tyle, że zaczynam, mówiąc wprost, „zarastać” – bo wtedy jest pretekst aby iść do lokalnego fryzjera albo kosmetyczki. Czy się nie boję? Ale czego? Wszystkie największe rozczarowania fryzjerskie i kosmetyczne przeżyłam w Polsce do 25 roku życia, jestem więc zaprawiona w bojach i wiem, że włosy mają to do siebie, że lubią odrastać ;)
I po tym sprytnym wstępie mogę przejść do sedna, czyli opowieści o nitkowaniu brwi. I o tym, jak to nitkuję brwi od dobrych paru lat i bardzo mi z tym dobrze. Wczoraj właśnie zafundowałam sobie zabieg nitkowania w Melbourne w punkcie (tzw. eyebrow barze) w centrum handlowym. „Zafundowałam” to dobre słowo, bo zapłaciłam jakieś 5 razy więcej niż płacę mojej kosmetyczce w Alanyi. Coż – dla Turków, przedstawicieli Wschodu (także Hindusów, Arabów) usuwanie owłosienia twarzy za pomocą nitki jest czymś oczywistym, regularnie praktykowanym, a w związku z tym – tanim. Z czasem stało się bardzo popularne w USA i stamtąd dopiero moda przedostała się do Europy czy takiej Australii.
Zresztą mam taką refleksję, że w temacie kosmetycznym powinno się zawsze patrzeć w kierunku Wschodu: przedstawiciele tamtego rejonu świata dużo większą wagę niż Europejczycy przykładają do higieny ciała i są w temacie naprawdę mistrzami. Usuwanie włosów z ciała (co do jednego włoska!!) to nawet nie tyle wymóg religijny, co tradycja, którą praktykują do dziś i kobiety i mężczyźni. Obdarzeni często dość obfitym owłosieniem mają więc swoje niezawodne sposoby, które popularne są od wieków. Brak włosów na ciele to forma dbania o siebie, tak oczywista jak codzienny prysznic. Zresztą słynna od jakiegoś czasu depilacja bikini w stylu „hollywood”, czyli nie pozostawiając ani jednego włosa w okolicach intymnych ma tak naprawdę rodowód wschodni, i jest tutaj normą, a nie sensacją (ale depilacja intymna w Turcji to temat na zupełnie inną, dłuuuugą opowieść).
Niektórzy z Was pewnie zastanawiają się co to w ogóle oznacza: nitkowanie? Prędzej kojarzy się z nitkowaniem zębów… niż z czymkolwiek innym. Już tłumaczę: aby usunąć niepotrzebne włoski z twarzy używa się specjalnej nitki wykonanej w 100% z bawełny. Chwyta się ją w palce obu rąk tak, aby nitki się przecięły i utworzyły naturalne „nożyce”. Wprawiając w ruch punkt przecięcia nitek wyrywa się włoski wraz z cebulkami. Sceptycy pewnie nie będą mogli uwierzyć, ale ta technika jest bardzo precyzyjna i szybka, pozwala wydepilować dokładnie te miejsca które chcemy, a nawet usunąć „meszek” na twarzy (na przykład wąsik czy drobniutkie owłosienie na policzkach).
Tutaj filmik australijski, jak to się robi w gabinecie:
A tu fajny turecki filmik, jak Turczynka robi to samodzielnie:
Jak z bolesnością? Cóż, pierwszy raz boli zawsze – mi dodatkowo odruchowo polały się łzy z oczu, jakąś godzinkę po zabiegu (czasem dłużej) depilowane rejony są troszkę zaczerwienione. Ale każdy kolejny raz to już coraz większa przyjemność, szczególnie kiedy ma się świadomość jak wspaniały jest efekt końcowy, jak gładka i niepodrażniona jest skóra. Na depilację chodzi się co miesiąc, włoski „wyrównują się” i odrastają w tym samym czasie, przez tych kilka tygodni nie trzeba więc ze sobą robić po prostu nic, co osobiście bardzo mi odpowiada ;)
Koszt? W Alanyi za nitkowanie brwi płacę kilka lir. Nie trzeba szukać specjalnego zakładu, robi to pierwsza lepsza kosmetyczka.
Całą sprawę można zsynchronizować z depilacją woskiem rozmaitych części ciała, która też odbywa się co kilka tygodni (na marginesie: w Turcji znana arabska metoda depilacji pastą cukrową nie jest zbyt popularna, Turczynki nie wzorują się najwyraźniej na Arabkach, tylko preferują europejskie kierunki i swojski wosk ;)). Jeśli ktoś z Was zdecyduje się na taki zabieg z nitkami, warto też pamiętać, żeby wybrać porę dnia (a u dziewczyn – miesiąca), kiedy jesteście najbardziej odporni na ból (dla mnie to popołudnie, ale u każdego może być inaczej). Wtedy zabieg jest jeszcze przyjemniejszy.
Panowie czytający ten wpis zapewne śmiertelnie się nudzą, zaskoczę ich więc informacjami, że nitkowaniu poddają się również mężczyźni! Wielu „standardowych” Turków ma dość bujne, krzaczaste brwi, i nie tylko… Dlatego u nich wizyta u fryzjera nie kończy się na strzyżeniu włosów, ale obejmuje też zabiegi dodatkowe wliczone w cenę. Nitką właśnie usuwane są włosy spomiędzy brwi, a także meszek z policzków. Mogą poprosić o usunięcie włosków z uszu (patyczkiem zanurzonym w acetonie i podpalonym, delikatnie dotyka się skóry – całkowicie bezbolesne; oczywiście niektórzy używają też maszynek*).
Na marginesie, panowie w Turcji golą sobie też klaty i miejsca intymne, zapewne zainteresowani byliby woskowaniem tych miejsc, ale tu pojawia się problem płci: Turcy nie poszliby na taki zabieg ani do kobiety (ze wstydu), ani do mężczyzny (z obrzydzenia godnego prawdziwego macho), więc niech mnie ktoś poprawi, ale o woskowaniu intymnym mężczyzn w Turcji nie słyszałam. Za to w krajach tak zwanych zachodnich staje się to jak najbardziej normalne.
To przez te zwyczaje tureccy panowie wyglądają często jak z obrazka. „En naturel” prezentują się zupełnie inaczej… ;)
Poniżej filmik z „nitkowania” faceta:
Myślę że dzisiejszym wpisem wystarczająco zachęciłam Was do nowych doświadczeń i przy następnej wizycie w Turcji udania się na zabieg nitkowania (dostępny nawet w hotelach, wystarczy zapytać) – niezależnie od płci ;)
*a propos maszynki anegdotka z czasu mojej podróży po Syrii. Po ponad tygodniu podróżowania towarzyszący nam w wyprawie koledzy postanowili w Aleppo udać się do lokalnego berbera. Naopowiadałam im o depilacji nitką i wypalaniu acetonem włosków z uszu, chcieli więc poczuć ten lokalny klimat. Syryjczyk, którego poznaliśmy i który oprowadzał nas po Aleppo, zaprowadził nas do zakładu gdzie koledzy… zostali owszem ogoleni brzytwą, ale poprawieni… maszynką! O nitce nie było mowy. Trudno było opisać ich rozczarowanie… To tak ku pamięci, jeśli czytający ten wpis panowie będą u prawdziwego tureckiego berbera, najlepiej niech poproszą wyraźnie o proste tradycyjne metody, bez nowoczesnych wynalazków ;)
1 comment
Już kilka razy tak wyrównano mi brwi itd. wolę choć i tak mi łzy lecą. W Wiedniu można doświadczyć tej przyjemności w każdym tureckim zakładzie fryzjerskim. Regulowanie brwi kosztuje 4 euro.
Comments are closed.