… Herkese Mutlu Yillar diyorum – życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roczku ;)
Z okazji rozpoczynającego się 2008 lista najlepszych z najlepszych, czyli to, co w Turcji najciekawsze, najśmieszniejsze, najbardziej fascynujące. Lista oczywiście w pełni subiektywna a kolejność przypadkowa ;)
– Zaufanie do kogoś, ktoś pochodzi z tego samego miasta co my (w Turcji). Na przykład: na parterze mojego pierwszego w Alanyi mieszkania (w 2005) znajdował się sklep. Pracował tam człowiek z Samsun. Mój współlokator także był z Samsun. Tylko to o sobie wiedzieli. To wystarczyło, aby Kaşif zostawiał sprzedawcy klucze do mieszkania (na zasadzie wycieraczki), albo żeby sprzedawca dawał nam coś „na krechę”. Codziennie wymieniali standardowe pozdrowienia i uśmiechy, a mnie nie mieściło się w głowie, że taka prosta zasada się sprawdza (potem doszłam do wniosku, że wynika to z faktu, że Turcja jest krajem ogromnym i jeśli pochodzi się z tych samych stron, to jakby synonim pewnej bliskości).
– „Segregacja” płci – w autobusie linii międzymiastowych jeśli kupuje się jeden bilet, dostaje się miejsce obok osoby tej samej płci. W zwykłym miejskim dolmusu kobiety dosiadają się do kobiet, mężczyźni do mężczyzn, chyba że nie ma miejsca. Głupie? Przeciwnie. Bardzo pomocne. Jadąc ileś tam godzin przez Turcję, kiedy się śpi, rozkłada, je, naprzemian zrzuca i przywdziewa okrycie, jest to po prostu mniej krępujące. W dolmusu, jeśli przysiądzie się do mnie obcy mężczyzna, muszę mieć się na baczności – ma jakieś niecne zamiary. Faktycznie przydarzyło mi się to tylko raz – zmieniłam od razu miejsce i miałam święty spokój. To tak jak wydzielone części w meczecie dla kobiet i mężczyzn (jest przed kobietami). Dlaczego? Nie ma się co łudzić, że gdyby facet widział obok siebie wypięte pośladki kobiece, mógłby się skupic na modlitwie do Allaha ;) Ludzie są tylko ludźmi ;)
– Romantyzm turecki nie zna granic (chociaż pewnie dotyczy to generalnie krajów południowych). Od początku kolekcjonuję różne poetyckie zwroty w potocznym języku, albo zapamiętuję szyldy zakładów i sklepów, tak jak ten, w Manavgacie „Gül ve Ay Otomotıv” – czyli zakład samochodowy „Róża i Księżyc”. Z kolei znajomi na określenie pewnego młodego, grzecznego, kulturalnego chłopaka mówią „Chłopak jak kwiatuszek”. Czy to nie urocze? Osobiście nie poruszają mnie kwieciste epitety, ale jednak jest w tym coś, co podziwiam. Że im się chce: wyplatać łabędzie i kwiatki z serwetek, ozdabiać swoje otoczenie. Tak – mężczyznom.
– Nigdy nie przestanie mnie fascynować fakt, że tureccy mężczyźni zawsze są wolni. I że zawsze, ale to absolutnie zawsze, starają się wyglądać jak największe przystojniaki świata. Nawet jeśli mają nadwagę, nos po złamaniu, spoconą koszulę, pogniecione spodnie i nie obcięte paznokcie u nóg (u rąk zdążyli obgryźć).
– Turcy nie rozumieją słowa „wegetarianin”. Jeśli poprosisz w restauracji o coś bez mięsa, przyniosą z kurczakiem – to przecież nie mięso! W tym punkcie przewodniki polecają zwykle używać słowa „etsiz” czyli dosłownie „bezmięsne” – sprawdziłam – jakby grochem (przepraszam, mięsem) o ścianę. Po zamówieniu bezmięsnej pizzy otrzymujemy ją przepięknie udekorowaną przysmażoną mortadelą. Poza tym większość jest przerażona; wegetarianin to rodzaj nieszkodliwego wariata.
– Ich duma z osmańskiej tradycji jest godna podziwu. Szczególnie, jeśli chodzi o działalność haremową – niektórzy chętnie kontynuują tradycje swoich przodków. Wpuszczają też w maliny turystów, wciskając im, że w Turcji jest legalne wielożeństwo ;) I potem muszę wszystko odkręcać.
– A propos wpuszczania w maliny – ciekawe są zdolności aktorskie niektórych. Potrafią wcisnąć wiele bzdur z najbardziej na świecie poważnym i godnym zaufania wyrazem twarzy. Począwszy od handlowania: „full profesyonal” i „full orjinal” wymawiane ze śmiertelną powagą, kiedy pokazują nam na przykład zegarek za 10 euro z nazwą Rolex, po sprawy biznesowe („Nic nie wiem na ten temat”) i prywatne („Jestem sam, nie mam dziewczyny”). Tak, jakby oni sami w to wierzyli.
– Kultura jedzenia i to, że zawsze są gotowi podzielić się z innym. Turek/Turczynka z batonikiem z bułką, głodny/a, bo cały dzień nic nie jadł/a chętnie podzieli się, kiedy akurat wejdę do biura. I spróbuj odmówić! No tylko spróbuj! Do dziś nie zapomnę faux pas które palnęłam po kilku dniach pobytu w Turcji za pierwszym razem. Zaproszono mnie na kolację do tureckiego domu. Z racji, że mięsa nie jem, tylko skubnęłam nałożoną mi sowitą kopę baraniny (z czymś tam). Gospodyni do końca wieczoru piorunowała mnie wzrokiem, a moje wyjaśnienia, żem „vejetaryan” pewnie potraktowała jako kiepską wymówkę. Byłam u niej spalona.
– Oczywiście cudowny jest język i to, jak go używają (pisałam o tym wielokrotnie). Ale najbardziej niesamowite są rytuały powitań i pożegnań. Większość 2 minutowej biznesowej rozmowy telefonicznej zajmują formułki. Nie mówiąc o nie-biznesowej. W ogóle są niezrównanymi gadułami, opowiadaczami, prawią niestworzone bajki, dyskutują przez 3 dni o jednym wydarzeniu. Przyjemność sprawia im chyba samo mówienie, o czym świadczą słowne rymowanki, które nic nie znaczą, jak „erkek merkek” (coś jakby chłopak-sropak ;)), „araba-maraba” (samochód-srochód), czy, użyte jako nazwa produktu: pareo-mareo (co mnie kompletnie rozczuliło)
– Jak oni mogą jeść takie tony pestek z dyni? Jak oni mogą je obierać w tak szybkim tempie? Nigdy tego nie pojmę. Za to dzięki tej skłonności zabłąkany antropolog może łatwo odnaleźć miejsca, w których Turcy lubią przesiadywać na pogaduchach – zwykle pełno tam łupinek ;)
– Kicz w wersji tureckiej jest niezrównany i jest to jedna z naprawdę ważniejszych rzeczy, które zdecydowały o mojej miłości do tego kraju. Po pierwsze: dobór kolorów (ubrania i nie tylko). Po drugie: ten wspomniany romantyzm (i kobiety i mężczyźni uwielbiają słuchać w pracy takiego np. Enrique Iglesiasa i Celine Dion sprzed 7 lat). Po trzecie: delikatna autoironia, tak, jakby byli tego świadomi. Widać to w reklamach. Modzie. Teledyskach. W ogóle mediach. No i Bulent Ersoy. Niepokonany/a.
Rozpisałam się. Tak naprawdę temat nie ma końca ani początku, temat jest tematem tematów, kompletnie odmiennym zależnie od osoby. Już się boję, że zapomniałam dobrych 10 rzeczy…
Drodzy Czytelnicy, a jak tam u Was? ;)
5 komentarzy
Wszystkiego naj, naj , naj w Nowym 2008 roku !!!!To jest to co tureckie tygryski lubią najbardziej… proszę o jeszcze:) pozdrawiam
a u nas stara bieda, stara bieda.. ale za to turecka;))
czas powalic wszystkich na kolana w 2008!
tak trzymac:)
Też się poczułam jako „moja (Twoja) droga” (w końcu przeczytałam każdy jeden post), więc się wypowiem.
Ja np. czekam kiedy znów pojedziesz hen i będziesz raportować. :}
najbardziej rozśmieszyła mnie notka o maniakach :P
Fanem Turcji jak wiadomo mozna sie stac na wiele sposobow, ale najpowszechniejsze sa dwa:
a) dzieki wakacjom w Turcji
b) dzieki chlopakowi z Turcji
ja jestem pod opcją b) i chcac czy nie chcac maniakiem sie stałam:P
wybieram sie na turkologie.. i wogole juz wszyscy maja mnie dosc…
w przyszlosci planuje zamieszkac z nim w Turcji..
zobaczymy co rodzice na to:)
pozdrawiam, i szczesliwego Nowego Roku również życzę
swietna notka, obsmialam sie setnie! :)
Comments are closed.