Alfabet tureckich pojęć to Wasza ukochana seria na blogu. Bardzo często pytacie o kolejne odcinki… Tymczasem mi wciąż uniemożliwiają pisanie a to czas, a to inne okoliczności, na które łatwo zwalić, jak się ma małe dziecko :)
Myślę, że Świąteczny alfabet tureckich pojęć przyda się wielu. Niezależnie od tego, czy w Turcji bywacie tylko na wakacjach all inclusive, a po powrocie podglądacie media społecznościowe zapoznanych Turków i Turczynek, czy wybieracie się na Erasmusa, czy wiążą Was z Turcją bardziej ścisłe więzy, świąteczne słówka mogą się przydać, kiedy będziecie porównywać kulturowe różnice czy opowiadać o Waszych zwyczajach.
A zatem!
Świąteczny alfabet tureckich pojęć
Çekiliş (Milli Piyango Yılbaşı Çekilişi)
Çekiliş to loteria [wymawiaj: czekiliś].
Jak rozpoznać, że w Turcji zbliża się nowy rok? Na każdym rogu wyskakują jak spod ziemi sprzedawcy kuponów na Narodową Noworoczną Loterię. Niemal każdy Turek kupuje chociaż jeden los, licząc na to, że to właśnie do niego uśmiechnie się, mniejsze albo większe, szczęście. Oglądanie losowania noworocznej loterii to w Turcji jedna z ważniejszych atrakcji sylwestrowego wieczoru. Noworoczna loteria bowiem jest najpopularniejsza, wtedy też jest szansa na wygranie największej kwoty. W tym roku będzie to aż 70 mln lira (prawie 50 mln zł)! Losy są sprzedawane w trzech wersjach cenowych. W tym roku odpowiednio za 17.5, 35 i 70 lira za sztukę.
Jeśli ktoś z Was jest/będzie w Turcji do końca roku i chciałby spróbować swoich sił, a raczej szczęścia, podpowiadam aby kupić los w jednej z budek z losami należących niegdyś do nieżyjącej już Siostry Nimet (Nimet Abla) w Stambule. Utarło się, że przynoszą one szczęście i największe nagrody :)
Haşhaş
[wymawiaj haszhasz]. Jaka to wdzięczna nazwa dla maku, nieodzownego elementu naszych świątecznych stołów! W Turcji temat maku stanowi tymczasem bardzo duży paradoks. W kuchni śródziemnomorskiej czy anatolijskiej nie znajdziemy za dużo potraw zawierających mak. Turczynki które znam używają go jedynie do prostych ciast, które nie leżały nawet obok naszych makowców. Wielu Turkom mak nie smakuje i nie umieją go jeść.
Za to wystarczy przejechać do niepozornego miasta Afyonkarahisar, które znajduje się po północnej stronie gór Taurus (w drodze do Konyi czy Kapadocji) i okaże się, że na tym terenie, niegdyś zwanym Frygią, od wieków produkuje się na wielką skalę mak do produkcji opium… a obecnie już „tylko” mak medyczny. Za to Turcja w tym temacie jest światowym potentatem (druga produkcja na świecie!)
Udało mi się znaleźć niezwykle ciekawy artykuł na ten temat:
… zakłady farmaceutyczne, produkujące morfinę – ‘Afyon Alkaloids’ są dziś największym zakładem tego typu na świecie. Produkują 20% światowych zasobów morfiny, stosując zaawansowane technologie i prowadząc badania w nowoczesnych laboratoriach. Przejście w latach 70. XX wieku na legalną produkcję morfiny zamiast ściganych międzynarodowym prawem narkotyków, postawiła Turcję w grupie 6 krajów na świecie, w których produkcja morfiny jest dozwolona.
Przeczytaj całość pod tym linkiem.
Hediye
Hediye oznacza prezent. Turcy mają trochę inne zwyczaje związane z prezentami. Przede wszystkim… nie robią wokół nich takiego „zamieszania”, jak my wokół naszych. Nawet jeśli wręczają sobie prezenty urodzinowe czy noworoczne, często są one byle jak zapakowane, bez kartki z życzeniami, i wybrane też trochę przypadkiem – ot tak, żeby było. Może mam mało wyrafinowanych w tej kwestii znajomych, fantazji prezentowej jakiejś specjalnej nie zauważyłam.
Na szczęście w plastikowej torbie z prezentem znajduje się zazwyczaj specjalny kupon, dzięki któremu możemy wymienić koszulkę z popularnej taniej sieciówki LC Waikiki na skarpety tej samej marki, albo odwrotnie :)
Inna moja uwaga w temacie prezentów jest taka, że Turcy nie umieją ich przyjmować. Jak dotąd bardzo niewiele razy spotkałam się z tym, że obdarowana osoba przy gościach rozpakowuje prezent, ogląda go, komentuje czy dziękuje (nawet jeśli nieszczerze); do czego jestem przyzwyczajona jako Polka. Turcy po prostu biorą pakunek, dziękują, i tyle. Oglądają go zapewne dopiero w domu.
Jakoś trudno mi to zaakceptować :)
İsa
İsa to turecka wersja imienia Jezus. Tak tak, w Turcji można spotkać mężczyzn o tym imieniu, wcale nie tylko chrześcijan :)
Jezus jest dla muzułmanów jednym z Proroków, kiedy więc mówią o nim, nazywają go Hazreti İsa [Hz. İsa] czyli „błogosławiony”, „święty” Jezus. Nie uznają jednak jego boskości, co jest jedną z podstawowych różnic pomiędzy islamem a chrześcijaństwem.
Jeśli będziemy chcieli wyjaśnić Turkom co świętujemy w nocy 25 grudnia, wystarczy powiedzieć „Hazreti İsa’nın doğumu”, czyli po prostu Narodziny Jezusa.
Kar
Czyli śnieg. Starzy tureccy wyjadacze wiedzą, że w wielu rejonach Turcji pada śnieg, za to tureckich nowicjuszy może to szokować. Ale że jak to?! Że nie tylko palmy?
No, jednak nie tylko.
Na dwóch trzecich terenu Turcji regularnie pada śnieg i są to czasem takie ilości, które i dla nas są zaskakujące. Szczególnie wschód Turcji to w zimie regularne zamieci śnieżne i zaspy. W wiadomościach codziennością są wtedy informacje o zasypanych wioskach albo ludziach zabieranych z odciętego od świata pustkowia przez helikoptery. Ba, nawet ja mieszkając w najcieplejszym regionie w Turcji miewam zimą widoki na zaśnieżone szczyty gór Taurus, choć u nas w mieście opad śniegu to byłaby sensacja.
A narty w Turcji? To już w ogóle nic dziwnego. Tylko trzeba wiedzieć w jakim kierunku jechać :)
Kardan Adam
To tak trochę a propos śniegu i zimy. Kardan adam to po prostu… bałwan! Dosłownie „człowiek ze śniegu”. Nie będzie więc problemu, aby ulepić wspólnie polsko-tureckiego bałwanka :)
Komposto
Brzmi znajomo? To niemal pachnące fiołkami słówko oznacza w języku tureckim ni mniej ni więcej, tylko ukochany przez wielu i znienawidzony przez równie wielu kompot z suszu, ozdobę wigilijnego stołu!
Dokładnie rzecz ujmując, z owoców gotowanych w słodzonej wodzie składa się napój zwany hoşaf, często pity na przerwanie postu w ramadanie. Za to ze świeżych owoców robi się komposto, a to już blisko do naszego kompotu. Blisko, bo słówko pochodzi z języka włoskiego – w polskiej, i w tureckiej wersji.
Lahana
Jak w skrócie opowiedzieć Turkom z czego składa się nasza polska kolacja wigilijna? Oddajmy głos Królowi Pomarańczy:
– Lahana, lahana, ve daha çok lahana [kapusta, kapusta, i jeszcze więcej kapusty].
Cóż, Król ma traumę której nabawił się przy pierwszym pobycie w Polsce właśnie na Wigilię. Biedactwo, trzeba go zrozumieć. Kiszona kapusta i inne polskie dania świąteczne to ciężka armata wytoczona w delikatny żołądek śródziemnomorskiego smakosza.
Na szczęście konsultacja lekarza nie była potrzebna, ale nauczony doświadczeniem K.P. w kolejne święta jadł już tylko ziemniaki i zupę grzybową :)
Kiszona kapusta to wynalazek jak się domyślacie zupełnie obcy Turkom. Co prawda robią oni rozmaitego rodzaju turşu czyli kiszonki, ale zazwyczaj są one bardzo octowe i bardzo ostre. Kompletnie inna bajka.
Melek
Niektórym Polakom na Święta prezenty przynosi nie Mikołaj, a Aniołek. Tymczasem Turcy jako muzułmanie wierzą w anioły i w to, że prowadzą ich w życiu, w odróżnieniu od şeytana (diabła). Ba, w Turcji można nawet, będąc dziewczynką, mieć na imię Melek właśnie. Ładnie?
Mırra
Trzej Królowie, tzw. Mędrcy ze wschodu przyszli do małego Jezuska z kadzidłem, złotem, i… mirrą właśnie. Mirra to wonna żywica, używana dawniej jako lekarstwo, kosmetyk, do balsamowania, czy jako składnik kadzidła w liturgii. Tyle mirra.
Tymczasem w języku tureckim mamy słówko mırra [czytane: myrra]. To mocna jak siekiera i gorzka jak piołun kawa, którą podaje się tradycyjnie w południowo-wschodniej Turcji, krajach arabskich czy Libanie. Traktowana jest jako element rytuału witania ważnych gości. Pije się ją z malutkiego naparsteczka, ba, wszyscy goście piją po kolei z tego samego naczynia, które ma okrągły spód (nie można go więc postawić). Zawołalibyśmy: jaki raj dla bakterii! – Na szczęście wtedy sanepidu jeszcze nie było.
Sama piłam taką kawę podczas mojej podróży po wschodzie Turcji. Smaczne to to nie jest, ale umarłego na nogi postawi :)
Zapytacie: no dobrze, ale jaki ma związek mirra przez i z mırrą przez ı? Ano taki, że oba słówka mają wspólny źródłosłów! W języku arabskim czy aramejskim znaczą „gorzki”.
Noel (Bayramı)
Święta Bożego Narodzenia. Słówko skopiowane z francuskiego, więc tu akurat żadna filozofia, bo przecież w tureckim to pojęcie nie istnieje.
Turcy, o czym już wielokrotnie wspominałam, mylą świętowanie Bożego Narodzenia, dla nich abstrakcyjne, z obchodami Nowego Roku. Mimo, że świat poszedł do przodu i niemal wszyscy Turcy mają telefony z internetem a sporo z nich oraz przyjaciół obcokrajowców, nadal dziwią się, że witamy Nowy Rok tak strasznie długo: od 25 grudnia przez cały kolejny tydzień :)
Jeśli jednak ktoś wie w czym rzecz, na nasze Święta złoży nam życzenia Mutlu Noeller, czyli Szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia.
Noel Baba
Dla Poznaniaków Gwiazdor, dla reszty świata Święty Mikołaj. Oryginalnie pochodzący z Turcji (a nie Laponii!) biskup Mikołaj działał w miejscowości Myra, obecnie Demre. Do dziś stoją tam jego pomniki, a chrześcijanie odwiedzają stary kościółek w którym jest pochowany. Mimo że wielu Turkom niekoniecznie znana jest ta historia, to o panu z brodą przynoszącym prezenty mówią właśnie Noel Baba. To także, oczywiście, francuska kalka językowa i amerykański dziadek w czerwonym kubraku.
Noel Pazari
Nowa świecka tradycja w Turcji, czyli świąteczny jarmark (dosłownie bazar). Z tego co widzę coraz częściej są one organizowane w ostatnich latach, ale bądźmy tutaj szczerzy: raczej w dużych miastach o kosmopolitycznym klimacie, albo w takim międzynarodowym tyglu jak Alanya, a nie gdzieś na wyżynie anatolijskiej.
Takie jarmarki zazwyczaj są tylko pretekstem do prezentowania coraz modniejszego w niektórych kręgach rękodzieła czy domowych wyrobów kulinarnych. To, że przy okazji można się też napić grzańca, jest uroczym bonusem :)
W Alanyi nasz lokalny Noel Pazari to już wydarzenie o 10-letniej historii, na które wielu czeka – także muzułmańscy rodzice i dzieci, żeby nie było. Są kolędy śpiewane przez tureckie dzieciaki i chóry obcokrajowców, są renifery, gwiazdki, zdjęcia na instagrama ze Świętym Mikołajem, zysk idzie na cele charytatywne, wszyscy się uśmiechają i piją grzańca, a ja cieszę się, że mieszkam w tak pozytywnym mieście.
Pancar çorbası
Turczynki kandydatom na swoich mężów przynoszą turecką kawę doprawioną pieprzem, solą i innymi magicznymi składnikami… a Polki powinny taki test przeprowadzać przy użyciu naszego ukochanego barszczu.
Choć słyszano o Turkach, którym smakowały nasze wigilijne potrawy, to barszcz nie należy raczej do faworytów. Bo jak to – zupa z buraka?! Sam burak w wielu rejonach Turcji to warzywo mało znane i rzadko jadane, a co dopiero barwiąca na czerwono zupa…
Sazan balığı
To po prostu nasz swojski karp. Z karpiem związana jest jedna turecka ciekawostka. W mieście Şanlıurfa, zwanym przez niektórych „Częstochową muzułmanów”, znajduje się jezioro, w którym pływają karpie właśnie, ale… święte.
Jezioro nazywa się Balıklıgöl (dosłownie Jezioro z Rybami), ma 150 metrów długości i 30 metrów szerokości. Pływają w nim wielkie karpie, które są obiektem wyjątkowego szacunku.
Nieopodal znajduje się bowiem jaskinia, w której urodził się Abraham (przez muzułmanów zwany Ibrahimem). Opowieść głosi, że gdy Abraham został wrzucony do ognia, nastąpił cud i został on uratowany. W tym miejscu zakwitły piękne róże. Właśnie za miejsce tego cudu uważane jest Balıklıgöl i jego okolice.
W okolicy jeziora o każdej niemal porze roku przechadzają się tłumy pielgrzymów, a za parę lir można kupić pokarm dla karpi.
A poniżej filmik na moim kanale Youtube z powrotu do Sanliurfy w 2019 roku, możecie tu zobaczyć święte karpie z bliska ;)
Yılbaşı
Oznacza początek roku [wymawiamy: jylbaszy]. W Turcji co prawda nie istnieje pojęcie Sylwestra, ale w wieczór poprzedzający Nowy Rok można udać się na uroczystą kolację, imprezę do knajpy [yılbaşı partisi] albo po prostu spędzić wieczór przed telewizorem. Świętowanie jest dużo mniej huczne niż u nas, o czym wie każdy, kto kiedykolwiek spędzał sylwestra w Turcji. Zabawa do rana, przebieranki, specjalne menu? To raczej rzadkość, no chyba że mówimy o międzynarodowych środowiskach albo modnych stambulczykach.
Za to są punkty wspólne. Z okazji yılbaşı wręcza się bliskim prezenty, w przypadku dzieci to często nowe ubrania, a sklepy są pełne noworocznych przecen. Składa się też sobie życzenia pomyślności w nadchodzącym roku. Ale najważniejsza jest loteria noworoczna, o której wspominałam.
Yılbaşı ağacı
To ni mniej, ni więcej, a nasza swojska choinka. „O Tannenbaum, o tannenbaum wie grün sind deine Bletter” zaśpiewałby wzruszony Niemiec widząc choinki w tureckich sklepach, restauracjach, kawiarniach, a nawet i domach, przystrojone niekiedy nawet już od listopada! Dla Turków to taka miła noworoczna (nie świąteczna przecież) ozdoba. Podobnie jak światełka, którymi ubiera się uliczne drzewa czy latarnie. To sprawia, że będąc w Turcji w okresie świątecznym możemy naprawdę poczuć odrobinę znanego nam klimatu.
Sztuczne choinki, łańcuchy, bombki, coraz częściej można nabyć za grosze w supermarketach, choć pamiętam jak jeszcze parę lat temu były towarem deficytowym.
Uff, to chyba tyle. Przyznam się Wam w zaufaniu, że klecenie tego posta dwa dni przed świętami było dla mnie niesamowitą rozrywką, lepszą niż lepienie pierogów :) Czy już mówiłam, że uwielbiam dla Was pisać? Dzięki temu wciąż dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy!
Zresztą jestem pewna, że dzięki powyższym pojęciom będziecie mogli brylować przy świątecznym stole, dzieląc się z rodziną tureckimi ciekawostkami, zamiast rozmawiać jak zwykle o polityce :)
Nie ma za co! :)
Wesołych Świąt Kochani.