Jak to życie się dziwnie układa… Wychowałam się na Drużynie A, Mc Gyverze, dorastałam oglądając Przyjaciół i Ally McBeal, a potem zostałam fanką Różowych lat 70., Dwóch i pół mężczyzny, a ostatnio Big Bang theory. Mówcie mi: komediowe dziewczę. Nie lubię smętów, co być może w dawnych dobrych czasach świetności i na tym blogu nawet było zauważalne.
A po przeprowadzce do Turcji nagle zaczęło się nowe życiowe doświadczenie: TURECKIE SERIALE. Łzawe, dramatyczne. Jeśli już z elementami komediowymi, to gdzieś tam nieśmiało na marginesie. Nie oglądałam „Klanu”, więc nie byłam przyzwyczajona. Cel naczelny to wzruszyć. Ba – nie tylko kobietę ale i mężczyznę! Udawajcie, że nic takiego tutaj nie napisałam i o niczym nie wiecie, ale nawet K.P. zdarza się niekiedy przed telewizorem uronić łzę, i zaraz potem pokrzykuje w moim zapłakanym kierunku ironicznie:
– Co robisz!!! Ryczysz?!
Myśląc, że nie widzę, jak on w tym czasie swoje łzy i nos wyciera.
W Turcji z serialami jest tak, jak z piłką nożną – aby się kulturowo zintegrować polecam wszystkim yabanci wybranie sobie jednego – dwóch seriali i śledzenie ich przez jakiś czas, podobnie jak sugerowałam zawsze wybieranie ulubionej drużyny piłkarskiej. Dla Turków będziecie od razu bliżsi, mniej obcy. Zawsze się znajdzie ktoś, kto lubi albo chociaż zna ten sam serial (i tę samą drużynę, nawet jeśli kibicujecie Alanya Spor, he he). Nie mówiąc już o tym jak bardzo poprawi się i/lub wzbogaci Wasz turecki.
Ja sama seriale zaczęłam oglądać oczywiście w zimie, kiedy jest więcej czasu. I trwa to do dzisiaj. Pierwszym był „Bu kalp seni unuttur mu” (Czy to serce może Cię zapomnieć?) – film dziejący się w latach 70., niestety został zdjęty z anteny (do dziś się zastanawiam dlaczego – były tam mocne sceny przesłuchań i maltretowań ówczesnych opozycjonistów; uwielbiałam postaci dziewczyn z tego filmu).
Potem przerzuciłam się na świetny kostiumowy „Hanımın Ciftliği” (Gospodarstwo Pani) – przyznam że przyznawszy się do oglądania tego serialu wzbudzałam sensację w towarzystwie. No bo jak to – Skylar (kwintesencja dziewczyny miejskiej) ogląda serial o gospodarstwie? A była tam i doskonała muzyka, i stroje, i zabawne regionalizmy czy archaizmy językowe, które uczyłam się rozumieć. No i intryga!
Kiedy i ten serial się skończył powstało wręcz poczucie… pustki – „co my teraz będziemy oglądać”. Stało się – zostałam zarażona wirusem tureckich seriali, jednocześnie śmiejąc się z nich i z wypiekami oglądając.
Zaskoczeniem w międzyczasie były odkrycia podczas wyprawy na wschód Turcji i do Syrii, kiedy na sukach takiego Aleppo albo bazarze Diyarbakir natykałam się na całe stosy gadżetów: plecaków, koszulek, długopisów i czym-tylko-się-interesujecie, z logo „Kurtlar Vadisi” (Doliny Wilków), bardzo popularnego serialu akcji, który o ile się nie mylę, jest nadawany do dziś.
Podobnie było z serialem – hitem „Muhteşem Yuzyıl” (Wspaniałe stulecie) opowiadającym życie w czasach sułtanatu, a dokładniej za „drzwiami” Haremu w czasach Sułtana Sulejmana Wspaniałego. Serial trwa do dzisiaj i zbiera zarówno laury jak i jest pokazywany w wielu krajach m.in. arabskich. Byłam od początku jego wielką fanką, szczególnie uwielbiając postać Sumbul Agi – głównego eunucha. Po jakimś czasie totalnie znudził – knująca sułtanka Hurrem (czyli „nasza” Roksolana) stała się tak przewidywalna, podobnie jak wszelkie intrygi w pałacu, które przestały wyglądać wiarygodnie na tyle, że moja wrażliwa dusza estetki nie mogła już tego znieść.
Ale i znalazłam sobie (za namową Króla Pomarańczy, któremu podobała się jedna z aktorek) kolejny serial. „Bir cocuk sevdim” (tak wiem, że tytuły tłumaczone na polski brzmią idiotycznie, tak jest i z tym: coś w rodzaju „Pokochałem pewne dziecko”). Trzeba przyznać że główna bohaterka robiła wrażenie, wyglądała zawsze tak świeżo i obłędnie, zupełnie nie jak samotna matka. I miała piękne włosy oraz dwóch przystojnych adoratorów :)
A potem z pewnym takim nieśmiałym opóźnieniem dołączyłam do tysięcy osób ubóstwiających „Ezel”. Serial inny niż większość poprzednich, bo dziejący się współcześnie, a ja najwyraźniej mam sentyment do dawnych czasów. Trochę zakręcona fabuła, dużo zaskoczeń, i oglądało się go podskakując z emocji na kanapie, szczególnie śledząc pełną nienawiści i namiętności grę pomiędzy Ezelem a Ayten.
Przez jakiś czas śledziłam też „Öyle Bir Geçer Zaman ki” (Kiedyś przyjdzie taki czas), opowiadający historię pewnej rodziny w latach 80. Oto ojciec wielodzietnej rodziny zostawia ją dla atrakcyjnej Holenderki (ha!) a była żona jest zmuszona ogarniać jakoś perypetie swojej całej gromadki z własnymi włącznie.
I jeszcze inny serial, najbardziej dramatyczny ze wszystkiego co oglądałam, bo pokazujący pozory prawdziwości w dość radykalny sposób. Serial zresztą wywołał wiele dyskusji w tureckim społeczeństwie. Oglądając „Hayat devam ediyor” (Życie toczy się dalej) rozmawialiśmy o życiu we wsiach na wschodzie kraju, o wielożeństwie, badaniu dziewictwa, o tym, czy naprawdę 14-latkę można „sprzedać” jako drugą żonę starego bogatego mężczyzny. Bo wydawało się to nie do uwierzenia. Albo mordy honorowe (brat zabija siostrę bo ta straciła dziewictwo z ukochanym – nastolatkiem). Serial zresztą pokazywał przede wszystkim ogromne granice wiedzy, akceptacji, tolerancji na linii turecka wieś kontra miasto. Co akurat wydaje mi się w miarę realne.
Na tle tych wszystkich seriali o czasami dość poważnej wymowie dwie komedie, które lubiłam, to taki uśmiech półgębkiem :) Pierwszym była „Yahşı Cazibe” (Wspaniała, powiedzielibysmy „Morowa” Cazibe) opowiadająca perypetie dziewczyny z Azerbejdżanu o imieniu Cazibe, która pracuje jako pomoc domowa u singla – Stambulczyka. Typowy sitcom z fajnymi postaciami i zabawnymi akcjami.
Drugą komedią, właściwie jedyną turecką komedią, którą jestem gotowa oglądać od początku serii, tyle bowiem zawiera „smaczków” i tak pięknym stambulskim językiem się w niej mówi to „Istanbulun altınları” (coś w rodzaju „złoci Stambulczycy” co jest jednocześnie grą słów, ponieważ główni bohaterowie noszą nazwisko Altın czyli złoto). To też sitcom, który wyląda jak teatr a opowiada o bogatej rodzinie i „przyległościach” w pewnej kamienicy. Każda postać to osobna świetna rola aktorska.
Oczywiście tureckich seriali i komedii, które można oglądać jest wiele, i to wiele takich kompletnie „klasycznych”, które znają wszyscy. Produkcja tych filmów to prawdziwy milionowy interes, który – takie odnoszę wrażenie – utrzymuje tureckie media obrazkowe w dobrym zdrowiu. Ja – przypadkiem większym lub mniejszym – oglądałam te wszystkie filmy, a obecnie (jak wiecie bo pisałam o tym tutaj: klik) śledzę losy Karadayi. Co więcej, mam na swoim sumieniu kilka niewinnych duszyczek, które pod wpływem wpisu przepadły na punkcie tego serialu :)
O serialach i ich klimacie pisałam kiedyś jeszcze w lutym 2010 tu i tu. Jak widać nie mogę już bez nich żyć – bo tak między bogami a prawdą – takie filmy naprawdę pozwalają zrozumieć obcy kraj. Nie, nie te produkcje, które pokazuje się w kinach, ale właśnie krótkie, czasem półgodzinne, czasem (jeśli to „normalny turecki serial”) – dwugodzinne, nadawane raz w tygodniu filmy, gdzie opowiadane historie – ich dobór, albo prowadzenie postaci – to niesamowita baza wiedzy na temat tego, co się w danym kraju myśli, jak się zachowuje, co się mówi i jak się ubiera. Oczywiście może być (i jest) to przejaskrawione, w stylu gospodyń domowych, ale mimo wszystko jest jakąś tam małą „Turcją w medialnej pigułce”.
Od niemalże samego początku moich doświadczeń z serialami zastanawiałam się wyraźnie nad losem kobiet w tych filmach. Bardzo często (czy to przypadek? Czy takie moje zboczenie yabanci?) oglądane przeze mnie seriale mają motyw kobiety „obcej” i mam taką prywatną teorię, że Turcja to lubi. Zresztą nie tylko Turcja – to przecież świetny temat! Kiedy spojrzę na wiele opisanych wyżej seriali ich główne bohaterki to kobiety – i to kobiety niebanalne. Na przykład prosta ale inteligentna wieśniaczka, w której zakochuje się bogaty pan ziemski, i która nie pozostanie po ślubie nieznaczącą żoną, tylko aktywną businesswoman! Albo młoda atrakcyjna dziewczyna, która rodzi dziecko nie mając ślubu z jego ojcem i ceni sobie bycie niezależną od bycia z kimś za wszelką cenę, oraz nie rezygnuje z nauki i studiów. O sułtance Hurrem nawet już nie trzeba wspominać :) W samym najnowszym serialu „Karadayi” mamy prostą dziewczynę z dzieckiem, która po doznaniu przemocy ze strony swojego męża (i odkrywszy zdradę) postanawia się rozwieźć a co więcej – znaleźć pracę.
Albo mamy świetnie wykształconą sędzinę, która nie ulega wpływom skorumpowanego środowiska i w swojej pracy kieruje się ideałami, nawet za cenę życia prywatnego. I wcześniej wspomniane postaci kobiet, które zostają głowami rodziny po tym jak ich mężowie odchodzą dla (często zagranicznych!) miłostek.
Niedawno przypadkiem surfując (jak zwykle!) po facebooku natknęłam się na linka do artykułu w piśmie, które obiecuję sobie regularnie czytać, pod tytułem „Opery mydlane w złużbie zmian”. Jest to bardzo ciekawy wywiad z panią Nina-Maria Paschalidou, reżyserką filmu dokumentalnego „Kismet”… którego tematem są właśnie tureckie seriale i co więcej – ich wpływ na masową wyobraźnię. Tak jak „Kurtlar Vadisi”, który podbił serca arabskich nastolatków tak, że noszą plecaki z jego logo do szkoły i koszulki z fotosami z filmu, tak seriale kierowane do damskiej publiczności trafiają na podatny grunt w krajach arabskich. Dobrze wyreżyserowane, z rozmachem, świetnymi kostiumami, scenografią i muzyką, nie mówiąc już o „pięknych” tureckich aktorach i aktorkach – to prawdziwy przepis na sukces w krajach, gdzie estetyka długich ujęć, stopniowania napięcia i wzruszania jest na porządku dziennym. Od razu stają mi przed oczami wspomnienia z rezydentury w Maroku, kiedy spędzając samotne wieczory w hotelu oglądałam w arabskiej telewizji – a jakże – tureckie filmy. Jeśli do tego dodacie motywy przedsiębiorczych, aktywnych kobiet, które mimo przeciwności biorą los w swoje ręce – sukces gwarantowany :)
Polecam wywiad: przeczytajcie tutaj. Anglojęzycznych zachęcam także do lektury tego tekstu na stronie Aljazeery: klik. Zachęcam także do obejrzenia trailera z filmu na youtube tutaj (film został zresztą nagrodzony na festiwalu dokumentów IDFA). Filmu niestety w całości do obejrzenia nie znalazłam – jeśli ktoś się natknie, gorąco proszę o udostępnienie :) Zachęcam, film zapowiada się obiecująco:
Jak się okazuje, tureckie scenarzystki i cały sztab producentów krok po kroczku zmieniają świat. Może to tylko ułuda, ale na pewno i trochę w tym prawdy, że inspirując się ulubioną filmową bohaterką można rozwiązać jakiś swój problem… albo zauważyć coś, czego się nie dostrzegało?
I tym optymistycznym :) akcentem, życzę Wam wspaniałego roku 2014. Życzę Wam dużo siły do robienia tego, co czujecie, że powinniście robić. Począwszy od spełniania drobnych planów i marzeń – aż po wielkie Zmiany.
Co powiedziawszy wstała od komputera, i ruszyła do prac nad fryzurą pin-up i szykowaniem czerwonych pazurków oraz podkolanówek, w tym roku bowiem sylwester odbędzie się na bujającej łajbie w pewnym poznańskim mieszkaniu, pełnej marynarzy i marynarskich dziewek ;)
13 komentarzy
Czy oglądałaś może serial 'Medcezir’?? jeżeli tak to chętnie poznałabym Twoją opinie o nim :)
Nie, niestety nie oglądałam ale słyszałam co nie co i widziałam fragmenty – jednak nie na tyle żeby coś móc powiedzieć. Z tego co słyszałam jest stosunkowo nowy, wiec wszystko przed nami ;)
trzeba ogladac Dolina Wilkow(Kurtlar Vadisi ) tylko szkoda ze nie ma lektora ani napisy pl :)
Czy ogladal ktos serial „siła”Po Czesku ogladalam kilka odcinkow ale w jezyku Polskim niema go nigdzie :( jest przepiękny tak jak i „karadayi” tez nieogladalam wszystkich odcinkow jakby ktos kiedys znalazl w jezyku Polskim prosze o wiadomosc monia_nemo@op.pl bardlzo mi zalezy
Wiesz może gdzie można obejrzeć „gospodarstwo pani ” z polskim lektorem lub z napisami?
Obawiam sie ze nigdzie niestety. Nie byl to szalenie popularny serial i raczej nie dorobil sie polskich fanow ktorzy przerobiliby mu napisy nie mowiac juz o lektorze ;)
A którekolwiek z wyżej wymienionych seriali oprócz wspaniałego stulecia i ezela?
Niestety nie oglądam po polsku także po prostu nie wiem. Trzeba szperać w necie – niestety ;)
Raczej nie sądzę, ale poszukaj w internecie może są gdzieś dostępne napisy. Jest grupa na facebooku: napisy do tureckich seriali czy coś takiego. Może tam ludzie pomogą?
Dziękuję za cudowne spotkanie w ODK Pod Lipami i niesamowicie ciekawą opowieść o Turcji. Do przyjścia na spotkanie zachęcił mnie oglądany z zapartym tchem serial turecki ” Tysiąc i jedna noc” Binbir Gece. Właśnie dziś przekonałam się jak słabo znam ten kraj pod wieloma względami, ale wszystko jeszcze przede mną a jego poznawanie zaczęłam od tureckiej kinematografii.
Cieszę się bardzo! Życzę dalszej wspaniałej przygody z Turcją :)
Witaj, dzięki za miłe słowa, o filmie Kismet słyszałam oczywiście, ale nie oglądałam go jeszcze, z braku czasu.
Co do serialu… Ja miałam mieszane odczucia co do tego serialu, był dla mnie zbyt drastyczny i polityczny, to trochę nie do końca moje klimaty, choć było to interesujące – na pewno. Niestety ja nie pomogę, nie mam w ogóle czasu wolnego, a jak już go mam, to śpię ;)
Powodzenia!
Dziękuję za odpowiedź, Pani Agato-akurat zajrzałam sprawdzić czy znalazła Pani czas na odpowiedź, ciekawe czy ten link do „Kismet” na odnoklassnikach u Pani w Turcji zafunkcjonuje?
Comments are closed.